Szukaj na tym blogu

wtorek, 31 stycznia 2012

Chesterton o katolickich dogmatach

Zwiedzałem kiedyś rzymskie fundamenty starożytnego brytyjskiego miasta, pod kierunkiem profesora, który powiedział coś, co wydaje mi się niezłą satyrą na wielu innych profesorów. Być może profesor sam znał się na żartach, chociaż zachował kamienną powagę, i być może zdawał sobie sprawę, że jego żart podważa dużą część tego, co nazywa się religioznawstwem porównawczym. Zwróciłem jego uwagę na rzeźbioną podobiznę słońca w tradycyjnej koronie promieni, wyróżniającą się tym, że twarz na tarczy nie była tak chłopięca jak twarz Apolla, lecz brodata niczym oblicze Neptuna czy Jupitera. „Tak” – powiedział profesor z dyskretną precyzją – „ta rzeźba uznawana jest za przedstawienie miejscowego bogu Sula. Największe autorytety utożsamiają Sula z Minerwą, jednak to przedstawienie przytacza się na dowód, że identyfikacja nie jest całkowita”.

Oto potężne niedopowiedzenie, co się zwie. Współczesny świat jest bardziej szalony niż wszelkie satyry na jego temat; dawno temu pan Belloc kazał akademikowi w burlesce twierdzić, że zgodnie z najnowszymi badaniami popiersie Ariadny przedstawia Sylena, ale prawdziwe pojawienie się Minerwy w roli kobiety z brodą z pokazu pana Barnuma przebija nawet ten żart. Natomiast oba są bardzo podobne do utożsamień, jakie dokonują „największe autorytety” religioznawstwa porównawczego, dlatego gdy dogmaty katolickie identyfikowane są z najróżniejszymi szalonymi mitami, nie śmieję się, nie przeklinam i nie tracę manier; ograniczam się jedynie do uprzejmego stwierdzenia, że identyfikacja ta nie jest całkowita.
(G. K. Chesterton, „Wiekuisty człowiek”, str. 123-124)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz