Szukaj na tym blogu

piątek, 20 stycznia 2023

Czy Pan Jezus ofiarował się Bogu cały?

Jeden z odwiedzających bloga teologa katolickiego zadał mi następujące pytanie:

Pytanie: Sam nie mam zielonego pojęcia czy Pan Jezus ofiarował się cały czy też tylko "w części". A więc z Bóstwem czy "bez Bóstwa"?

KKK 466 mówi m.in. "Słowo, jednocząc się przez unię hipostatyczną z ciałem ożywianym duszą rozumną, stało się człowiekiem" (Sobór Efeski: DS 250). Człowieczeństwo Chrystusa nie ma innego podmiotu niż Boska Osoba Syna Bożego, który przyjął je i uczynił swoim od chwili swego poczęcia."

Czy to oznacza, że Pan pozostał Bogiem i człowiekiem (jednocześnie) na wieczność? A jeśli tak, czy mógł ofiarować tylko część siebie?

(https://teologkatolicki.blogspot.com/2019/07/czy-stare-modlitewniki-uzasadniaja.html )

Odpowiadam: 

1. Stwierdzenie zawarte w KKK 466 oznacza to, że Jezus Chrystus ma naturę Boską i naturę ludzką zjednoczone w Osobie Boskiej; jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem, ale nie jest osobą ludzką (ponieważ jest Osobą Boską).

2. „A jeśli tak, czy mógł ofiarować tylko część siebie?”

ad.2. Pan Jezus ofiarował siebie całego, ale… Jeśli mamy na myśli ofiarę kultyczną, to oczywiście Pan Jezus jest Kapłanem i Ofiarą w swojej naturze ludzkiej; Bóstwa nie mógł złożyć Bogu w ofierze kultycznej. Ale Ojcowie Kościoła i teolodzy mówią też o ofierze w sensie mistycznym. Jeśli zatem mamy na myśli ofiarowanie w tym sensie, to możliwe jest ofiarowanie Bogu Jezusa Chrystusa w całym Jego człowieczeństwie i Bóstwie. Co więcej, w takim sensie można mówić o wzajemnym ofiarowaniu całego Chrystusa, tzn. Jezusa Chrystusa i Jego Mistycznego Ciała, czyli Głowy i Kościoła. Tu dla przykładu cytat z Matthiasa J. Scheebena, 19.-wiecznego teologa niemieckiego:

„Zobaczyliśmy już, że jako Głowa rodzaju ludzkiego Bóg-Człowiek ma rzeczywisty wpływ na należące do Niego członki, ponieważ jest On zasadą ich nadprzyrodzonego życia. Co więcej, jako Głowa reprezentuje On przed Bogiem również wszystkie członki tego wielkiego ciała. Jak sam w swojej własnej osobie składa Bogu samego siebie w nieskończenie doskonałej i miłej ofierze, tak również z sobą i w sobie ma ofiarować całe swoje Mistyczne Ciało, a Jego Mistyczne Ciało ma z kolei ofiarować Bogu Boga-Człowieka i siebie w Nim jako jedną, wielką ofiarę. W ten sposób ofiara składana przez poszczególnych ludzi jest zawarta w tej składanej przez Boga-Człowieka, i dlatego staje się także ofiarą nieskończenie cenną i przyjemną w oczach Bożych. I jak Chrystus jako Głowa kontynuuje w swych członkach swoje Boskie życie, tak również kontynuuje [niem.: ‘soll fortsetzen’] w nich swoją Boską ofiarę”. (Matthias Joseph Scheeben, „Mysterien des Christentums”, Freiburg in Breisgau 1941, s. 405-406).

 Ofiarowanie Pana Jezusa, z jakim mamy do czynienia w Koronce do Miłosierdzia Bożego, oczywiście nie jest ofiarą kultyczną, ale duchową lub jak kto woli – mistyczną, i w takim sensie jest możliwe i teologicznie poprawne.

Do dyskusji włączył się gospodarz bloga:

Teologkatolicki: Gdzie tu jest mowa o ofiarowaniu Bóstwa?

niebieski519: Na pewno nie ma w jasny i wyraźny sposób, ale biorąc pod uwagę kontekst bliższy i dalszy, można, a nawet trzeba tak to odczytać.

Teologkatolicki: Otóż nie ma i nie może być u teologa katolickiego. Czegoś takiego nigdy nie twierdził ŻADEN teolog katolicki…

niebieski519: Ksiądz jest w błędzie. Wzmiankę o ofiarowaniu Bóstwa Bogu spotkałem w tekstach dwóch dawniejszych katolickich autorów. Jeden z nich pisze o ofiarowaniu Bogu Bóstwa Jezusa, drugi o ofiarowaniu Ducha Świętego. Pierwszy z nich, to żyjący w XVI i XVII wieku jezuita Cornelius a Lapide, który w swoim komentarzu do Ewangelii według św. Mateusza alegorycznie interpretując dary złożone przez magów, pisze, że Chrystus ofiarował Trójcy Świętej trzy dary, a mianowicie swoje ciało, duszę i Bóstwo, w ten sam sposób, w jaki chrześcijanie ofiarują Trójjedynemu Bogu akty wiary, nadziei i miłości. Jeśli trzeba mogę przytoczyć bliższe namiary tego cytatu. O drugim napiszę później. Najpierw proszę odpowiedzieć, czy według Księdza można uznać Corneliusa a Lapide za katolickiego teologa?

Drugi z tych autorów to Matthias Scheeben, ten sam, którego cytowałem powyżej i w tym samym dziele. Na str. 142 pisze on o ofiarowaniu Ducha Świętego Ojcu i Synowi w analogii do ofiarowania Syna Ojcu w ofierze eucharystycznej:

Co więcej, tak jak Duch Święty jest w szczególny sposób przedmiotem naszego posiadania i radowania się miłością, tak też może On być w swojej Osobie szczególnym przedmiotem kultu naszej wdzięcznej miłości; Jemu najpierw, w którym oddają się nam inne Osoby [Trójcy Świętej], możemy i musimy oddać się i poświęcić na Jego szczególną własność, aby w Nim i przez Niego należeć do Ojca i Syna. Owszem, ponieważ Duch Święty został nam dany przez Ojca jako zadatek Jego ojcowskiej miłości, możemy i powinniśmy również ofiarować [niem.: „darbringen”] Go Ojcu i Synowi jako jedyny godny zadatek naszej wzajemnej miłości; bo tak jak nie możemy godnie podziękować Bogu za danie nam Jego Syna we Wcieleniu w inny sposób, jak tylko przez ofiarowanie [niem.: „darbringen”] Mu tegoż Syna w ofierze dziękczynnej: tak również miłość, w której dał nam Ducha Świętego, możemy jedynie przez to odwzajemnić, że ofiarujemy Mu wzajemnie tegoż Ducha jako zadatek naszej miłości”.

Jak Ksiądz wie, słowo „darbringen” to to samo słowo, które używane jest w modlitwach eucharystycznych na oznaczenie ofiarowania Bogu Ciała i Krwi Pańskiej.  

Jeśli chodzi o Corneliusa a Lapida, to jego autorytet jest podważany. Natomiast nie spotkałem się z opiniami kwestionującymi autorytet Matthiasa J. Scheebena. Wręcz przeciwnie, wyłącznie z pozytywnymi czy też bardzo pozytywnymi, w tym także przez teologów takiej klasy jak Urs von Balthasar, Benedykt XVI (jeszcze z czasów, jak był kardynałem) i Księdza promotor kard. Ludwig Müller. Były prefekt Kongregacji Nauki Wiary, kardynał Gerhard Ludwig Müller, we wstępie do angielskiego tłumaczenia II części piątej księgi Podręcznika katolickiej dogmatyki Matthiasa Scheebena napisał:

Nadszedł czas, aby na nowo odkryć duchowego mistrza wyszkolonego w Rzymie – Matthiasa Josepha Scheebena – a nie ma niczego lepszego na początek niż to wspaniałe arcydzieło o Chrystusie Zbawicielu. Czytając Scheebena czytelnik zanurza się w Pismo święte i Tradycję, podczas gdy autor bez wysiłku zgłębia szczegóły myśli biblijnej i patrystycznej, kierując się nadrzędnymi ramami wysokiej średniowiecznej i post-trydenckiej recepcji katolickiego dziedzictwa dogmatycznego. Pragniesz być teologiem? Czytaj tą książkę!” (M. J. Scheeben, Handbook of Catholic Dogmatics, Book Five: Soteriology, Part Two: The Work of Christ the Redeemer and the Role of His Virgin Mother, Stubenville OH 2021.)

wtorek, 24 maja 2022

Kapłaństwo Pana w Jego Wniebowstąpieniu

Andrea Mantegna, Wniebowstąpienie Chrystusa (domena publiczna) 

Czterdzieści dni po zmartwychwstaniu Pana obchodzimy uroczystość Jego wniebowstąpienia. W liturgii Mszy świętej w święto Wniebowstąpienia Pańskiego Kościół daje nam dwa teksty biblijne opowiadające o tym wydarzeniu zbawczym, które mają tego samego autora – św. Łukasza. Z czytania z Dziejów Apostolskich dowiadujemy się, że po zmartwychwstaniu, zanim wstąpił do nieba, Jezus ukazywał się swoim uczniom przez 40 dni. Informacja ta jest podana w Biblii tylko w Dziejach Apostolskich. Inni autorzy biblijni nie podają tego szczegółu.

Innym elementem wniebowstąpienia Jezusa, przekazanym tylko przez św. Łukasza, jest towarzyszące temu wydarzeniu błogosławieństwo Pana: „Potem wyprowadził ich ku Betanii i podniósłszy ręce pobłogosławił ich. A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba” (Łk 24, 50-51). Fakt, że Jezus błogosławił swoich uczniów, wskazuje na Jego kapłaństwo. Podanie tego szczegółu nie jest dziełem przypadku, ale jak najbardziej zamierzone przez natchnionego autora. Błogosławieństwo kapłańskie Pana w zakończeniu Ewangelii przypomina nam o innym błogosławieństwie kapłańskim, o którym mowa na początku tejże Ewangelii. Zachariasz, ojciec Jana Chrzciciela, był kapłanem Starego Przymierza. Kiedy pełnił swoją służbę w świątyni, ukazał mu się anioł Gabriel. Zapowiedział, że urodzi mu się syn – Jan – którego zadaniem będzie przygotowanie drogi Panu. Zachariasz nie uwierzył aniołowi. Za karę utracił mowę. Kiedy wyszedł ze świątyni, aby zgodnie ze zwyczajem pobłogosławić obecnych, nie mógł tego uczynić, ponieważ nie mógł mówić. Ewangelia według św. Łukasza zaczyna się od tej sceny. Wniebowstąpienie Jezusa jest sceną, którą kończy się trzecia Ewangelia. Wstępując do nieba Pan błogosławi uczniów, którzy są przy tym obecni. To, co nie było możliwe dla Zachariasza, jest możliwe dla zmartwychwstałego i wstępującego do nieba Pana. W przeciwieństwie do ojca Jana, Jezus może błogosławić i błogosławi. Ani Jego język, ani Jego ręce nie są związane. Są wolne i nieograniczone w działaniu. Jego serce tym bardziej. Nic nie może Go powstrzymać od błogosławienia tych, którzy Go o błogosławieństwo proszą dla siebie i innych.

Fakt, że Jezus błogosławi podczas swojego wniebowstąpienia, jest znakiem, że wstępuje do nieba nie tylko jako Pan, któremu została dana wszelka władza w niebie i na ziemi, ale także jako Arcykapłan, który nadal sprawuje swój urząd kapłański w niebie. Wszedł do nieba jako Najwyższy Kapłan, aby wstawiać za nami przed obliczem Boga. Mówi o tym List do Hebrajczyków, którego fragment, wybrane wersety z rozdziałów dziewiątego i dziesiątego, słyszymy jako drugie czytanie w tym dniu.

List do Hebrajczyków jest najbardziej szczegółową refleksją nad tajemnicą wniebowstąpienia Jezusa w Nowym Testamencie. Rozdziały 9 i 10 tego Listu mówią o Chrystusie, który wchodzi do niebiańskiej świątyni, aby „teraz wstawiać się za nami przed obliczem Boga”. Autor szczegółowo opisuje to wejście do sanktuarium niebieskiego. Powodem, dla którego jest to ważne dzisiaj – w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego – jest fakt, że Jezus chociaż powraca do nieba, to jednak nie tylko powraca do Ojca, od którego wyszedł, i nie tylko wstępuje na swój królewski tron, jako Pan i Król. Według Listu do Hebrajczyków, w dniu swojego Wniebowstąpienia Jezus wstępuje do nieba jako do świątyni niebieskiej, aby ofiarować się Ojcu i wstawiać się za nami przed Jego obliczem.

Wielu z nas, myśląc o ofierze Jezusa, ma na myśli tylko Golgotę, gdzie Pan oddał swoje życie na krzyżu. Z pewnością jest to najwyższa ofiara. Myślimy też o Ostatniej Wieczerzy, podczas której On dał swoje Ciało i Krew pod postaciami chleba i wina. I to także jest istotną częścią tajemnicy paschalnej. Często jednak zapominamy, że ziemska ofiara Jezus, która miała swój początek w Wieczerniku, a punkt kulminacyjny na Golgocie, nie skończyła się na Kalwarii, ale ma swoją dalszą kontynuację. W swoim zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu Jezus bierze swoje ciało, ukrzyżowane i zmartwychwstałe (ale nadal z chwalebnymi ranami), i wynosi ludzką naturę, swoje uwielbione ciało do niebiańskiego sanktuarium, gdzie składa siebie w ofierze Ojcu nie na ziemi, ale w niebie; nie wielokrotnie, ale raz na zawsze; nie w czasie, ale w wieczności.

 „Mając zaś kapłana wielkiego, który jest nad domem Bożym, przystąpmy z sercem prawym, z wiarą pełną, oczyszczeni na duszy od wszelkiego zła świadomego i obmyci na ciele wodą czystą. Trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo godny jest zaufania Ten, który dał obietnicę” (Hbr 10, 21-23).

(na podstawie: Brant Pitre, Mass Readings Explained)

środa, 11 sierpnia 2021

"I kiedy Ojciec zagniewany siecze..."

Miesiąc sierpień obfituje w uroczystości, święta i wspomnienia liturgiczne ku czci Najświętszej Maryi Panny i pielgrzymki do sanktuariów Jej poświęconych. Chyba można powiedzieć bez przesady, że pobożność maryjna jest znakiem charakterystycznym katolicyzmu przeżywanego w Polsce.

Protestanci odrzucają kult maryjny mówiąc, że Maryja nie prowadzi do Jezusa, ale Go przesłania, zabiera Mu przynajmniej część chwały Jemu należnej. Także niektórzy teolodzy katoliccy stawiają zarzut, że pobożność maryjna jest jednostronna. Największym i najtrudniejszym do obronienia zarzutem stawianym pobożności maryjnej to zarzut o to, że łaskawą Matkę przeciwstawia surowemu Ojcu czy Jezusowi. Przykładem jest pieśń „Serdeczna Matko”. Trzecia zwrotka brzmi następująco:

Zasłużyliśmy, to prawda, przez złości,      

By nas Bóg karał rózgą surowości,

Lecz kiedy Ojciec rozgniewany siecze,

Szczęśliwy, kto się do Matki uciecze.

Zagniewany Ojciec i chroniąca przed Jego gniewem Matka. Czyżby strach przed Bogiem miałby być głównym motywem uciekania się do Maryi? Wielu teologów dostrzega tu problem. Słowa tej zwrotki mogą przyczyniać się do powstawania czy umacniania się fałszywego obrazu Boga u tych, którzy tę pieśń wykonują czy jej słuchają. Chociaż treść tej zwrotki bardzo łatwo może być źle zrozumiana, to jednak można ją obronić. Uczynię to w trzech punktach:

1. To, co powiem teraz, jest bardzo trudne do zaakceptowania, tym nie mniej prawdziwe. Św. Augustyn komentując Psalm 89 powiedział: „Bóg jest miłosierny nie tylko wtedy, kiedy powołuje, ale także wtedy, kiedy karze”. A św. Faustyna podobnie wyraziła się w „Dzienniczku” o naszym kraju: „Widziałam gniew Boży ciążący nad Polską. I teraz widzę, że jeśliby Bóg dotknął kraj nasz największymi karami, to byłoby to jeszcze Jego wielkie miłosierdzie, boby nas mógł ukarać wiecznym zniszczeniem za tak wielkie występki”.

Kiedy spotyka nas Boża kara czy w ogóle jakieś bolesne doświadczenie, to oczywiście możemy prosić o uwolnienie od niego, możemy uciekać się do Matki Bożej i do Bożego Miłosierdzia, ale akceptacja Bożej woli musi stanowić podstawę naszej postawy przed Bogiem. Możemy modlić się, jak Pan w Ogrójcu o odsunięcie kielicha boleści, ale zawsze dodając jak On: „Ale nie moja wola, ale Twoja niech się stanie”. 

I jeśli wolą Bożą jest, żebyśmy ponosili to cierpienie, to trzeba nam to uznać i zaakceptować. Bo właśnie wtedy, kiedy przyjmujemy je z poddaniem, miłosierdzie Boże, już nie jako kara, ale jako przebaczenie staje się naszym udziałem. Dowodem na prawdziwość tych słów jest przykład Dobrego Łotra, który uznaje swoją winę i słuszność ponoszonej kary, i jako odpowiedź słyszy od Zbawiciela: „Jeszcze dziś będziesz ze mną w raju”. Jest to pierwszy kanonizowany święty Kościoła. Kanonizowany przez samego Pana. Tradycja nadała mu imię Dyzma. Jest patronem diecezji przemyskiej.

Prawdopodobnie nie różnił się od drugiego łotra pod względem popełnionych zbrodni. Jedyną różnicą pomiędzy nimi był ich stosunek do ponoszonej kary. Ten, który zaakceptował karę, uznał ją za sprawiedliwą i prosił o miłosierdzie, doznał miłosierdzia i został zbawiony.

Pan Bóg jest miłosierny także wtedy, kiedy karze. By przyjąć miłosierdzie potrzebna jest odpowiednia postawa: wiary i ufności w Bożą dobroć wbrew wszystkiemu. Miłosierdzie Boże jest darem Jej Syna, ale Maryja może nam wyprosić postawę potrzebną do przyjęcia tego daru.

2. Mamy przykład biblijny, który mówi o podobnej sytuacji, jak w tej cytowanej zwrotce. Po wyjściu z Egiptu lud wybrany wędrując przez pustynię dotarł do góry Synaj. W czasie, kiedy Mojżesz wyszedł na górę, aby rozmawiać z Panem Bogiem, i przebywał tam 40 dni, lud stracił cierpliwość, ulał złotego cielca, chociaż właściwie uczynił to Aaron, i oddał się bałwochwalstwu. Wtedy Pan Bóg rzekł do Mojżesza: „Widzę, że lud ten jest ludem o twardym karku. Pozwól Mi, aby rozpalił się gniew mój na nich. Chcę ich wyniszczyć, a ciebie uczynić wielkim ludem» (Wj 32,9-10 BT). Pan Bóg chciał wyniszczyć cały naród wybrany, a Mojżesz błagał Pana Boga, aby tego nie czynił. I Pan Bóg wysłuchał jego modlitwy. To, co się stało wtedy na górze Synaj, można wyrazić taką rymowanką:

Za odstępstwo na pustyni Pan Bóg chce wytracić lud,

Ocaleje, gdy Mojżesz wybłaga mu cud.

Więc kiedy Pan Bóg zagniewany siecze,

Szczęśliwy, kto się do Mojżesza uciecze.

I wiersz ten wywyższający Mojżesza i moc jego wstawiennictwa u Boga nie powinien wzbudzić krytyki teologów, ponieważ ma podstawę biblijną. A Słowa Bożego nie można odrzucić. Czy to znaczy, że Mojżesz okazał się lepszy, litościwszy i miłosierniejszy niż sam Bóg? Jeśli odczytamy ten biblijny tekst tak na powierzchni, można odnieść takie wrażenie. A jednak nigdy nie jest tak, że człowiek jest lepszy od Boga. I nie ma niczego dobrego w człowieku, co nie byłoby darem Bożym. Jeśli Mojżesz wstawiał się za grzesznym ludem, to czynił to tylko dlatego, że został poruszony łaską Bożą, która po cichu, ale skutecznie działała w jego sercu. A ta łaska nie była niczym innym, jak darem Bożym. Nie byłoby Mojżesza i jego modlitwy wstawienniczej bez Bożej łaski i miłosierdzia. Bóg jest przedziwny w swoich świętych! Kiedy czcimy świętych, tak naprawdę oddajemy chwałę samemu Bogu, bo ci ludzie stali się świętymi tylko dzięki Jego łasce! Mojżesz nie jest tu wyjątkiem. Moc jego wstawiennictwa jest darem Bożym. Tak więc Bogu ostatecznie należy się cześć i chwała za wywyższenie Mojżesza, a jeśli Bogu spodobało się go w ten sposób wywyższyć, to cóż nam do tego?

Tak więc Mojżesz nie był lepszy od Boga. A może był lepszy od Maryi? Jako jedyny spośród całego ludu, nie licząc Jozuego, Mojżesz nie zgrzeszył oddając czci złotemu cielcowi. Był w tym względzie bez winy i może właśnie dlatego Pan Bóg wysłuchał jego modlitwy wstawienniczej za tych, którzy zgrzeszyli bałwochwalstwem. Jeśli więc to był powód, że został wysłuchany, to tym bardziej na wysłuchanie zasługuje modlitwa wolnej od grzechu Niepokalanej.

Autor Listu do Hebrajczyków stwierdza, że Mojżesz był wierny w całym Jego domu, tzn. w całym domu Bożym (3,2-5). A jednak Pismo św. zawiera też świadectwo braku wiary Mojżesza przy wodach w Meriba w czasie wędrówki przez pustynię, za co został ukarany tym, że nie wprowadził ludu i sam nie wszedł do Ziemi Obiecanej. Natomiast o Matce Bożej nasza wiara poucza nas w uroczystym dogmacie, że nie tylko została poczęta wolna od grzechu pierworodnego, ale też zachowana od wszelkiej zmazy grzechy, i ponieważ nie było w niej skazy grzechu, z duszą i ciałem została wzięta do nieba, gdzie wstawia się za nami do Jej Syna, i wraz z Synem (lub jak mówią teologowie: w Synu) do Ojca.

3. Przykład skuteczności modlitwy Maryi podaje nam Ewangelista Jan opisujący wesele w Kanie Galilejskiej. Jej słowa nawet nie są prośbą, ale tylko zwróceniem Synowi uwagi na istniejącą potrzebę: „Nie mają już wina”. Odpowiedź Jezusa po grecku: „ti emoi kai soi?”, dosł. „co mnie i tobie?” – jest wyrażeniem idiomatycznym trudnym do przetłumaczenia. W zależności od kontekstu może oznaczać niechęć do angażowania się lub otwartą wrogość. „Czyż to moja lub Twoja sprawa?” – tłumaczy Biblia Tysiąclecia. To samo wydanie Biblii oddaje drugą część wypowiedzi Jezusa jako negatywne pytanie: „Czy jeszcze nie nadeszła godzina moja?” – co moim zdaniem utrudnia zrozumienie sensu słów Jezusowych. W oryginale greckim nie jest to pytanie, ale negatywne stwierdzenie. Sądzę, że lepiej jest tak to zostawić i oddać całe to zdanie Pana w ten sposób: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Jeszcze nie nadeszła godzina moja” (J 2,4). Dla nas brzmi to jak odmowa. A jednak Matka Boża zna swojego Syna lepiej niż my. Ona wie, że Jej Syn jest dobry; Ona wie, że Bóg jest dobry. Ona zna lepiej niż my wszyscy dobroć Boga. Tylko Bóg jest dobry, a stworzenie tylko o tyle, o ile odzwierciedla dobroć Boga w sobie.

„Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.  I Pan wysłuchuje niewypowiedzianej prośby Matki, chociaż jeszcze nie nadeszła Jego godzina. Zamienił wodę w wino. Uczynił pierwszy cud, czy też „znak”, jak pisze św. Jan Ewangelista. „Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie” (J 2,11). Ze względu na Tę, która Mu zaufała; która zaufała Jego dobroci.

Ten przykład pokazuje, że nie ma rywalizacji pomiędzy Matką, a Synem, czy też pomiędzy Matką a Bogiem Ojcem, pomiędzy Jej wstawiennictwem, a Bożym Miłosierdziem, ale współpraca i uzupełnienie się.

Do św. Siostry Faustyny Pan powiedział, że bardziej niż grzech rani Go nieufność grzesznika, że grzech może być przebaczony. Miłosierdzie Boże jest nieskończone, zdolne do zmazania wszystkich grzechów wszystkich ludzi, którzy kiedykolwiek żyli, żyją i będą żyć na ziemi. Czy to znaczy, że wszyscy będą zbawieni? Niekoniecznie. Zbawieni są czy będą tylko ci, którzy zaufali Bożej dobroci i w godzinę śmierci przyjmą Boże miłosierdzie. Wiara, że Bóg jest dobry, jest więc kluczem otwierającym nam bramy nieba.

Maryja nie jest Miłosierdziem Bożym, ale może nam wyprosić ufność potrzebą do jego przyjęcia. Ta ufność okaże się nam najbardziej potrzebna w godzinę śmierci i zadecyduje o całej naszej wieczności. Jezu, ufam Tobie! Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi, teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.

sobota, 5 czerwca 2021

Grzech przeciwko Duchowi Świętemu

 


„Zaprawdę, powiadam wam: Wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego” (Mk 3,28-29).

***

Co to za grzech, który nie będzie odpuszczony? Ewangelista dodaje swoją interpretację do słów Pana: „Mówili bowiem: ‘Ma ducha nieczystego’”. Wiemy z Ewangelii Łukasza (11:20), że Jezus wyrzucał duchy nieczyste „palcem Bożym” tzn. przez Ducha Świętego. Pan wyrzucał duchy nieczyste przez Ducha Świętego, a jego przeciwnicy oskarżali go o to, że czyni to z pomocą Belzebuba. Wydaje się więc, że grzech przeciwko Duchowi Świętemu polega na fałszywym oskarżeniu. Pan walczy przeciwko szatanowi, a mimo to jest oskarżany o współpracę z Belzebubem, władcą demonów; czyni dobro, a oskarżany jest o czynienie zła przez posługiwanie się złymi środkami. Ale to nie jest istota grzechu przeciwko Duchowi Świętemu.

Grzechy przeciwko Duchowi Świętemu według Piusa XII

Katechizm Piusa XII używa liczby mnogiej i wylicza sześć grzechów przeciwko Duchowi Świętemu:

1. Grzeszyć zuchwale w nadziei miłosierdzia Bożego.
2. Rozpaczać albo wątpić o łasce Bożej.
3. Sprzeciwiać się uznanej prawdzie chrześcijańskiej.
4. Zazdrościć lub nie życzyć bliźniemu łaski Bożej.
5. Mieć zatwardziałe serce na zbawienne natchnienia.
6. Umyślnie zaniedbywać pokutę aż do śmierci.

Jeśli ktoś wyznaje na spowiedzi któryś z powyższych grzechów, np. że zuchwale grzeszył w nadziei miłosierdzia Bożego, czy może otrzymać przebaczenie? Tutaj nie ma mowy o konkretnej materii grzechu, a raczej o postawie grzesznika, która ten grzechowi poprzedziła i mu towarzyszyła. Taka postawa z samej definicji grzechu przeciwko Duchowi Świętemu zdaje się wykluczać możliwość udzielenia rozgrzeszenia. Ale jeśli ktoś w ten sposób zgrzeszył, ale później zrozumiał swój błąd, żałuje za ten grzech i odrzuca postawę zuchwałej nadziei w Bożym miłosierdziu, to czy jest to jeszcze grzech przeciwko Duchowi Świętemu? Żal za grzechy sprawia, że dany grzech przestaje być grzechem przeciwko Duchowi Świętemu. Podobnie jest przy innych grzechach wymienionych powyżej, z wyjątkiem tego ostatniego.

Wynika z tego, że tak naprawdę jakiś grzech okazuje się grzechem przeciwko Duchowi Świętemu dopiero w godzinie śmierci. Bo śmierć jest ostatnim momentem życia, w którym grzesznik może żałować za grzech i uzyskać przebaczenie. Inaczej mówiąc: Śmierć jest ostatnim momentem, w którym grzech przeciwko Duchowi może przestać być grzechem przeciwko Duchowi Świętemu. W przeciwnym wypadku pozostanie grzechem wiecznym, który nie będzie odpuszczony.

Grzech przeciwko Duchowi Świętemu według św. Jana Pawła II

Św. Łukasz zapisał takie słowa Pana: „Każdemu, kto powie jakieś słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie odpuszczone, lecz temu, kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie odpuszczone” (Łk 12,10 BT).

Czy grzech przeciwko Duchowi Świętemu polega na słownym zniesławianiu trzeciej Osoby Boskiej? Św. Jan Paweł II odpowiada:

„Bluźnierstwo [przeciw Duchowi Świętemu] nie polega na słownym znieważeniu Ducha Świętego; polega natomiast na odmowie przyjęcia tego zbawienia, jakie Bóg ofiaruje człowiekowi przez Ducha Świętego”. (Dominum et Vivicantem, 46).

W tych słowach mamy opis istoty interesującego nas grzechu oraz potwierdzenie, że tak naprawdę dopiero w momencie śmierci postawa grzesznika wobec Boga okazuje się grzechem przeciwko Duchowi Świętemu lub też nie. I dalej w tym samym numerze czytamy:

„Bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu polega więc w konsekwencji na radykalnej odmowie przyjęcia tego odpuszczenia, którego wewnętrznym szafarzem jest Duch Święty, a które zakłada całą prawdę nawrócenia, dokonanego przezeń w sumieniu. Jeśli Chrystus mówi, że bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu nie może być odpuszczone ani w tym, ani w przyszłym życiu, to owo „nie-odpuszczenie” związane jest przyczynowo z „nie-pokutą” — to znaczy z radykalną odmową nawrócenia się. (…)

„Bluźnierstwo” przeciw Duchowi Świętemu jest grzechem popełnionym przez człowieka, który broni rzekomego „prawa” do trwania w złu, we wszystkich innych grzechach, i który w ten sposób odrzuca Odkupienie. Człowiek pozostaje zamknięty w grzechu, uniemożliwiając ze swej strony nawrócenie — a więc i odpuszczenie grzechów, które uważa za jakby nieistotne i nieważne w swoim życiu”.

Powyższy fragment encykliki papieskiej jest cytowany w Katechizmie Kościoła Katolickiego promulgowanym przez św. Jana Pawła II:

„Miłosierdzie Boże nie zna granic, lecz ten, kto świadomie odrzuca przyjęcie ze skruchą miłosierdzia Bożego, odrzuca przebaczenie swoich grzechów i zbawienie darowane przez Ducha Świętego” (1864).

W tym numerze KKK można zauważyć, że tekst „Dominum et Vivificantem” nie został przytoczony dosłownie; termin „zbawienie” został zastąpiony przez „miłosierdzie”. Wynika z tego, że dla św. Jana Pawła II odrzucenie Bożego miłosierdzia jest równoznaczne z odrzuceniem zbawienia. Wolno nam z tego wyciągnąć wniosek, że nikt nie może zostać zbawiony na podstawie samej tylko sprawiedliwości. Każdy z nas potrzebuje Bożego miłosierdzia.

Miłosierdzie Boże w godzinę śmierci

Ponieważ dopiero śmierć ostatecznie weryfikuje postawę człowieka wobec Boga, warto w tym miejscu dla ilustracji przytoczyć fragment „Dzienniczka” św. Siostry Faustyny, gdzie autorka pisze:

„Często towarzyszę duszom konającym i wypraszam im ufność w miłosierdzie Boże, i błagam Boga o wielkość łaski Bożej, która zawsze zwycięża. Miłosierdzie Boże dosięga nieraz grzesznika w ostatniej chwili, w sposób dziwny i tajemniczy. Na zewnątrz widzimy, jakoby było wszystko stracone, lecz tak nie jest; dusza, oświecona promieniem silnej łaski Bożej ostatecznej, zwraca się do Boga w ostatnim momencie z taką siłą miłości, że w jednej chwili otrzymuje od Boga [przebaczenie] i win, i kar, a na zewnątrz nie daje nam żadnego znaku ani żalu, ani skruchy, ponieważ już na zewnętrzne rzeczy oni nie reagują. O jak, niezbadane jest miłosierdzie Boże. Ale, o zgrozo – są też dusze, które dobrowolnie i świadomie tę łaskę odrzucają i nią gardzą; chociaż już w samym skonaniu Bóg miłosierny daje duszy ten moment jasny wewnętrzny, że jeżeli dusza chce, ma możność wrócić do Boga. Lecz nieraz u dusz jest zatwardziałość tak wielka, że świadomie wybierają piekło; udaremnią wszystkie modlitwy, jakie inne dusze za nimi do Boga zanoszą, i nawet same wysiłki Boże...” (1698).

piątek, 14 maja 2021

„I los padł na Macieja” (Dz 1,26). Co oznacza rzucanie losów w tym kontekście?

W czytaniu z Dziejów Apostolskich, które słyszymy w święto św. Apostoła jest mowa o wybraniu go na miejsce Judasza. Św. Piotr, świadomy swej funkcji w Kościele, odezwał się pierwszy. Wskazał na potrzebę uzupełnienia grona Dwunastu. Powołał się na Psalmy i zacytował z nich dwa wersety 69,26 i 109,8.  Ten ostatni brzmi: „A urząd jego niech inny obejmie!”. Polskie słowo „urząd” jest tłumaczeniem greckiego „episkope”, które w tym kontekście oznacza „biskupstwo” („Wielki słownik grecko-polski Nowego Testamentu”, ks. Remigiusz Popowski).

Po przemówieniu Piotra apostołowie postawili dwóch mężczyzn, Józefa i Macieja, „i dali im losy, a los padł na Macieja. I został dołączony do jedenastu apostołów” (Dz 1,26). Sposób, w jaki go wybrano, może nas dziwić, ale nie był to przypadek. Rzucanie losów w rzeczywistości było wskazaniem, że apostołowie byli kapłanami. Skąd taki wniosek? Na podstawie Starego Testamentu. W rozdziale 24. Pierwszej Księgi Kronik został opisany przydział kapłanów do różnych oddziałów. Odbywało się to właśnie poprzez rzucanie losów. Jeśli więc teraz Maciej został dodany do grona apostołów na podstawie losowania, możemy w tym zobaczyć biblijną wskazówkę, że ​​apostołowie byli kapłanami, ale oczywiście Nowego Przymierza.

Nie jest to ostatnia aluzja. Jak wiemy, autor Dziejów Apostolskich, św. Łukasz, napisał także trzecią Ewangelię. Jego Ewangelia zaczyna się od sceny w świątyni. Zachariasz, kapłan Starego Przymierza, pełnił właśnie posługę kapłańską, do której został wyznaczony przez losowanie. Z kolei jego druga biblijna księga, Dzieje Apostolskie, zaczyna się sceną w „sali na górze”. To tu właśnie Pan Jezus w dzień przed swoją męką ustanowił Eucharystię.

Maciej został wybrany na apostoła przez rzucenie losów. Czy to tylko zbieg okoliczności? Raczej mamy prawo myśleć, że Łukasz zrobił to świadomie i pod natchnieniem Ducha Świętego. Czyniąc tak, chciał nam powiedzieć nie mówiąc tego wprost, że Wieczernik zajął miejsce świątyni żydowskiej, bo tu składano Ofiarę Nowego Przymierza, którego kapłanami byli apostołowie.


sobota, 3 kwietnia 2021

„Kamień odrzucony przez budujących stał się kamieniem węgielnym” (Ps 118,22)

Fragment Psalmu 118, do którego należy powyższy werset pojawia się w liturgii Mszy św. Zmartwychwstania Pańskiego. Dlatego każdy, kto regularnie uczestniczy we Mszy św., kojarzy ten werset ze zmartwychwstaniem Pana. Psalm 118 odmawiany jest również w każdą niedzielę w Liturgii Godzin. Powodem tego jest fakt, że Psalm ten, a zwłaszcza przytoczony tu werset, w szczególny sposób odnosi się do zmartwychwstania Pana. To On jest tym kamieniem odrzuconym, a mimo tego, że został odrzucony, stał się kamieniem węgielnym. Ale co to znaczy „kamień węgielny”? Internetowy słownik podaje taką definicję: 


Kamień węgielny, czyli pozory mylą 


W dosłownym znaczeniu kamień węgielny oznacza pierwszą cegłę położoną w rogu powstającego budynku. Wyrażenie funkcjonuje także jako frazeologizm. W znaczeniu frazeologicznym tak nazywany jest początek czegoś, podstawa rozpoczęcia działalności, fundament działania. Wyrażenie w znaczeniu przenośnym pierwszy raz pojawiło się w biblijnej Księdze Psalmów. 
Wiele osób, które z budownictwem niewiele ma wspólnego, sądzi, że człon "węgielny" pochodzi od wyrazu "węgiel". Otóż nic bardziej mylnego. W tym frazeologizmie "węgielny" jest wyrazem pochodnym od wyrazu "węgieł", czyli narożnik budynku, miejsce, w którym stykają się dwie najbardziej zewnętrzne ściany. Przez stulecia używane były, w zależności od regionu dwie wersje wyrażenia, obok "kamienia węgielnego", mówiono o "kamieniu węgłowym". Z czasem ta druga forma uległa jednak zapomnieniu wraz z coraz rzadszym używaniem wyrazu "węgieł", który w mowie potocznej został zastąpiony przejściowo przez "winkiel", a ostatecznie przez "narożnik". (http://www.edusens.pl/edusensownik/kamien-wegielny-czyli-pozory-myla

Powyższa definicja wyjaśnia polską etymologię i znaczenie frazeologiczne interesującego nas wyrażenia. Zatem „Kamień węgielny” w odniesieniu do Pana Jezusa oznacza, że Jego zmartwychwstanie jest początkiem czegoś nowego, a trzeba dodać, że chodzi tu o wyjątkową nowość, jaką jest Nowe Stworzenie. Internetowa definicja wspomina również, że wyrażenie „kamień węgielny” w znaczeniu przenośnym pojawiło się po raz pierwszy w Księdze Psalmów, ale jego to jedyna informacja na temat jego korzeni biblijnych. 


Biblijne korzenie 


W wydanym po angielsku „Katolickim słowniku biblijnym” można znaleźć taką definicję: 

CORNERSTONE - Kamień węgielny umieszczony u podstawy narożnika budynku. Kamień węgielny miał fundamentalne znaczenie dla zapewnienia stabilności budynku i dlatego wyrażenie to w znaczeniu przenośnym zostało użyte w Piśmie Świętym do opisania kluczowej osoby lub postaci (Iz 19:13; Jr 51:26; Za 10:4). W Iz 28:16 Pan ogłasza: „Oto kładę na Syjonie kamień węgielny, kamień wypróbowany, cenny kamień węgielny, pewny fundament”. Paweł, podążając za silnym nurtem tradycji żydowskiej, zinterpretował ten werset jako proroctwo o Mesjaszu. W Psalmie 118:22 czytamy: „Kamień odrzucony przez budujących stał się kamieniem węgielnym”. W Nowym Testamencie Jezus użył cytowany werset Psalmu, aby ogłosić się kamieniem węgielnym pod nową świątynię (Mt 21:42; Mk 12:10; Łk 20:17), co zostało powtórzone przez Piotra (Dz 4:11; 1 P 2:7). Chrystus jest kamieniem węgielnym Kościoła, który jest żywą świątynią Ducha (Ef 2:20; 1 P 2:4). (Scott Hahn, str. 167–168).

Ważną informację uzupełniającą podaje „Międzynarodowa encyklopedia biblijna”: 

Zwykle termin „kamień węgielny” jest używany w Biblii w sensie przenośnym lub symbolicznym. Bez wątpienia pierwotnym znaczeniem był jakiś ważny kamień kładziony w fundamencie budynku. Dla Kananejczyków, którzy zamieszkiwali Palestynę przed wzięciem ją w posiadanie przez Izrael, wmurowanie kamienia węgielnego wydaje się być szczególnie świętą i imponującą ceremonią. Pod tym ważnym kamieniem świątyń lub innych wielkich budowli składano ciała dzieci lub osób starszych, poświęcając budynek przez składanie ofiar z ludzi. Był to jeden z wielu rytuałów i praktyk, które Izrael miał wytępić. Ten fakt rzuca światło na powody, dla których Jozue po zburzeniu Jerycha rzuca przekleństwo na tych, którzy podejmą się jego odbudowy (Joz 6:26). (Mack, E. (1979–1988). Cornerstone. In G. W. Bromiley (Ed.), The International Standard Bible Encyclopedia, Revised (Vol. 1, p. 784). 

Praktyka składania ofiar przy okazji kładzenia kamienia węgielnego jest zwyczajem, który w różnych kulturach istnieje do dzisiaj. James Frazer, autor książki “The Golden Bough: A Study in Magic and Religion” na str. 106 pisze: 

We współczesnej Grecji, kiedy kładzie się fundamenty pod nowy budynek, zwyczajowo zabija się koguta, barana lub baranka, a jego krew spływa po kamieniu węgielnym, pod którym później pochowane jest zwierzę. Celem ofiary jest nadanie budowli siły i stabilności.Za: https://en.wikipedia.org/wiki/Cornerstone )

O podobnych zwyczajach w dzisiejsze Boliwii usłyszałem od naszego współbrata o. Mariusza Kapronia, przy czym on mówił nie tylko o ofiarach ze zwierząt, ale także z ludzi przy zakładaniu fundamentów pod większe budynki. 

Fakt składania ofiar, aż do ofiar z ludzi, pod kamień węgielny, pozwala nam zrozumieć wymowę tego symbolu w odniesieniu do Chrystusa. Kamień węgielny wskazuje na krew i ofiarę. Nasz Pan jest kamienieniem węgielnym Kościoła przez swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie. To dzięki Jego krwi ochrzczeni zostają włączeni do Kościoła. Zatem krew Pana nie tylko oczyszcza wierzących z grzechów i uświęca ich, ale tworzy z nich Kościół i nadaje mu stabilność. Ale czy wolno nam szukać wyjaśnienia znaczenia wyrażenia „kamień węgielny” odnoszącego się do Pana w pogańskich zwyczajach czy magicznych praktykach? Na to pytanie odpowiemy poniżej.


Chrystus przekleństwem? 


Definicja podana w „Międzynarodowej encyklopedii biblijnej”, a zwłaszcza informacja o składaniu ofiar z ludzi pod kamień węgielny, z jednej strony wyjaśnia znaczenie kamienia węgielnego w odniesieniu do naszego Pana, ale z drugiej strony powoduje też pewną trudność. Kiedy Pan Jezus mówi o sobie, że jest kamieniem węgielnym (nowej świątyni, Kościoła), oznacza to, że to Jego krew i ofiarowanie życia jest duchowym fundamentem Kościoła, czyli czymś, co go uświęca i nadaje mu trwałość. Wspomniana zaś trudność polega na tym, że w gruncie rzeczy odnosimy do Pana obraz czegoś, co było zabronione w Izraelu. Być może ta trudność jest powodem, dla którego inne słowniki biblijne w haśle „kamień węgielny” pomijają informację o pogańskich ceremoniach połączonych ze składaniem ofiar z ludzi. To z tego właśnie powodu Jozue wypowiada przekleństwo wobec tych, którzy podejmą się odbudowania Jerycha (Joz 6:26). Czy nie jest więc nadużyciem, żeby nie powiedzieć bluźnierstwem poszukiwania wymowy wyrażenia „kamień węgielny Kościoła” w pogańskich praktykach zabronionych w Piśmie św.? Uważam, że nie jest. A jeśli ktoś zechce się tu dopatrzeć nadużycia czy też, co byłoby jeszcze gorsze – bluźnierstwa, to odpowiem, że byłoby to nieporozumieniem podobnym do tego, jak zostały zrozumiane słowa Pana Jezusa o zburzeniu świątyni. On powiedział: „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzy dni wzniosę ją na nowo” (J 2:19), a Jego słowa zostały przekręcone i użyto ich jako oskarżenie: „On powiedział: «Mogę zburzyć przybytek Boży i w ciągu trzech dni go odbudować»” (Mt 26:61). Pan Jezus nie zburzył świątyni ani nie polecił składać ofiar z ludzi, ale dopuścił do zburzenia świątyni, jaką było Jego ciało i pozwolił na przelanie swojej własnej krwi i tym samym oddał swoje własne życie w ofierze stając się przez to kamieniem węgielnym Kościoła. Jozue wypowiada swoje przekleństwo nie wobec ofiar, które były składane pod kamień węgielny, ale wobec sprawców tej zbrodni. Zresztą nawet gdyby to przekleństwo w jakiś sposób dotyczyło naszego Pana, to trzeba powiedzieć, że Pan w śmierci krzyżowej rzeczywiście wziął na siebie przekleństwo Prawa Starego Przymierza, „aby błogosławieństwo Abrahama stało się w Chrystusie Jezusie udziałem pogan i abyśmy przez wiarę otrzymali obiecanego Ducha” (Ga 3,14). I to sam Apostoł Narodów dopuszcza się swoistego „nadużycia”, żeby nie powiedzieć „bluźnierstwa”, pisząc we wcześniejszym wierszu Listu do Galatów, że Chrystus wykupił nas z przekleństwa Prawa właśnie przez to, że „sam stał się przekleństwem dla nas”. 


Kamień w fundamencie czy kamień zwieńczający budowę? 


To pytanie zadają bibliści biorąc pod uwagę jeszcze inne możliwe znaczenie hebrajskiego wyrażenia „rosz pinna” (רֹאשׁ פִּנָּה) w Ps 118:22, które w języku polskim zwykle oddawane jest słowami „kamień węgielny”, a w języku angielskim „cornerstone”: 

Pytanie brzmi, czy kamień węgielny (ang. cornerstone) w Piśmie Świętym to kamień fundamentu, czy też kamień, który wieńczy budynek. Wydaje się, że w Iz 28:16 mamy to pierwsze znaczenie, a Ps 118:22 (rosz pinna) drugie. Co więcej, w NT Chrystus jest zarówno fundamentem, na którym zbudowany jest Kościół, jak i kamieniem zwieńczającym lub zwornikiem, który wieńczy Kościół. (Hamilton, V. P. (1999). 1783 פנן. R. L. Harris, G. L. Archer Jr., & B. K. Waltke (Eds.), Theological Wordbook of the Old Testament (electronic ed., p. 728)) 

Wyrażenie hebrajskie „rosz pinna” oddawane jest dosłownie w greckiej Septuagincie: κεφαλὴ γωνίας („kefale gonias”,dosł. głowa narożnika). Interpretacja dopatrująca się w Ps 118:22 „kamienia zwieńczającego” ma swoje podstawy w tekście hebrajskim. Występujące tam słowo „rosz” (ראש), podobnie jak w greckim tłumaczeniu LXX „kefale”, oznacza dosłownie „głowę”, więc wydaje się oczywistym wnioskiem, że oznacza coś, co jest położone na górze i zwieńcza budowę. Właśnie tak uważa niemiecki biblista Joachim Jeremias, który oczywiście przytacza jeszcze inne argumenty za taką opcją w „Teologicznym słowniku Nowego Testamentu”. Według niego „rosz pinna” i konsekwentnie grecki odpowiednik („kefale gonias”) to kamień zwieńczający budynku umieszczany prawdopodobnie nad bramą, jak na poniższym rysunku: 




Z Jeremiasem nie zgadzają się inni uczeni, jak np. Horst Balz i Gerhard Schneider, autorzy „Egzegetycznego słownika Nowego Testamentu: 

Teza, reprezentowana w szczególności przez Joachima Jeremiasa, że κεφαλὴ γωνίας, a także synonim ἀκρογωνιαῖος (akrogoniaios), oznacza zwornik wieńczący budowlę i prawdopodobnie zainstalowany nad portalem, jest nie do przyjęcia, mimo szerokiej zgody licznych egzegetów. Teksty przytoczone na poparcie tezy Jeremiasa są późniejsze niż NT i nie mają przekonującej siły (por. szczególnie Percy; Pfammatter; Merklein). Ponadto nie można potknąć się o taki kamień i upaść (Lk 20:18; 1 P 2:7n). (…) Co więcej, w Ef 2:20 budowla, do której już należy ten kamień (zgodnie z jasnym sensem tekstu) nie została jeszcze ukończona. (Balz, H. R., & Schneider, G. (1990–). Exegetical dictionary of the New Testament (Vol. 1, p. 268)) 

Jeśli chodzi o Ef 2:20 to trudno nie zgodzić się z autorami cytowanego artykułu. Przytoczone przez nich argumenty oraz fakt, że w kontekście (Ef 2:11-22) jest mowa o „krwi Chrystusa”, przemawiają za przyjęciem, że użyte w tym wersecie wyrażenie „akrogoniaios” (synonimiczne do „kefale gonias”) oznacza „kamień węgielny”. Nie musi to jednak oznaczać, że w każdym miejscu mają takie znaczenie. Weźmy na przykład słowa Pana zapisane w Łk 20,18, do których autorzy odnoszą się w swoim artykule: „Każdy, kto upadnie na ten kamień, rozbije się, a na kogo on spadnie, zmiażdży go”. Oczywiście, że nie można potknąć się o kamień, który umieszczony jest w górze, ale z drugiej strony kamień, który położony jest w fundamencie, nie może nikomu spaść na głowę. Można więc sądzić, że ta niejednoznaczność w słowach Pana jest zamierzona, i dlatego błędem jest wtłaczać Jego słowa w interpretację zawężającą ich znaczenie. Potwierdza to kontekst Nowego Testamentu, gdzie Pan Jezus jest nazwany nie tylko fundamentem Kościoła (1 Kor 3:11), ale także jego Głową (Ef 1:10). Dlatego wydaje się lepszym podejściem nie wykluczanie innego sposobu interpretacji interesującego nas wyrażenia. Tak czyni też Joachim Jeremias, który na końcu swojego artykułu przyznaje, że „kefale gonias” w 2 P 2:7 oznacza kamień umieszczony w fundamencie: 

1 P 2:7 interpretuje Ps 118:22 w odniesieniu do σκάνδαλον, którym jest Jezus dla niewierzących; fakt, że wyrażenie κεφαλὴ γωνίας nie oznacza tu kamienia wieńczącego budowę, ale ostry kamień w narożniku budynku, o który ludzie potykają się i upadają, tłumaczy się wpływem cytatu z Iz 8:14 w następnym wersecie (1 P 2:8). ( Joachim Jeremias, „Theologisches Wörterbuch zum Neuen Testament“, Band I, str. 793). ( https://images90.fotosik.pl/488/4cc0af9017a155dcgen.jpg )

W dalszej części swego artykułu Horst Balz i Gerhard Schneider podają ważne informację pozwalającą rozumieć, dlaczego „kefale gonias” może odnosić się do kamienia umieszczonego w fundamencie: 

O ile πινναῖ (pinnai) i γωνία (gonia) wskazują na narożnik, o tyle rō’š i κεφαλή odnoszą się nie tylko do wymiaru wertykalnego („głowa”), ale także do horyzontalnego. Warto tu zwróć uwagę na użycie słowa rō'š na nazwę miejsca, w którym zaczyna się ulica w Ez 16:25.31 i w innych miejscach (LXX używa tu słowa ἀρχή (arche), a w Iz 51:20 ἄκρον (akron)) i κεφαλή na określenie kawałka ziemi przy granicy w niektórych papirusach. (…) Κεφαλὴ γωνίας odnosi się zatem do najdalszego narożnika w wymiarze horyzontalnym. ( https://images90.fotosik.pl/488/a77d0a0b1e2c6440.jpg)

To wyjaśnia, dlaczego hebrajskie wyrażenie „rosz pinna” czy grecki odpowiednik „kefale gonias” użyte w Ps 118:22 może oznaczać „kamień węgielny” pomimo tego, że zawiera słowo oznaczające „głowę”, które zdaje się sugerować znaczenie: „kamień zwieńczający”. Jeśli tak, to co właściwie oznacza zastosowanie tego obrazu (przenośni, porównania) do Pana? 


Co to znaczy, że Pan Jezus kamieniem węgielnym? 


Oczywiście chodzi o kamień węgielny pod budowlę, jaką jest Kościół. Co więc znaczy, że Chrystus jest kamieniem węgielnym Kościoła? Na to pytanie odpowiada Apostoł Paweł w Liście do Efezjan: 

Dlatego pamiętajcie, że niegdyś wy - poganie co do ciała, zwani „nieobrzezanymi” przez tych, którzy zowią się „obrzezanymi” od znaku dokonanego ręką na ciele - w owym czasie byliście poza Chrystusem, obcy względem społeczności Izraela i bez udziału w przymierzach obietnicy, nie mający nadziei ani Boga na tym świecie. Ale teraz w Chrystusie Jezusie wy, którzy niegdyś byliście daleko, staliście się bliscy przez krew Chrystusa. On bowiem jest naszym pokojem. On, który obie części [ludzkości] uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur - wrogość. W swym ciele pozbawił On mocy Prawo przykazań, wyrażone w zarządzeniach, aby z dwóch [rodzajów ludzi] stworzyć w sobie jednego nowego człowieka, wprowadzając pokój, i [w ten sposób] jednych, jak i drugich znów pojednać z Bogiem, w jednym Ciele przez krzyż, w sobie zadawszy śmierć wrogości. A przyszedłszy, zwiastował pokój wam, którzyście daleko, i pokój tym, którzy są blisko, bo przez Niego jedni i drudzy w jednym Duchu mamy przystęp do Ojca. A więc nie jesteście już obcymi i przybyszami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga - zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie głowicą węgła jest sam Chrystus Jezus. W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha.” (Ef 2:11-22 BT) 

Słowa „ludzkości” w czternastym wersecie i „rodzajów ludzi” w piętnastym zostały dodane przez tłumacza. Te „dwie części” (ludzkości) i „dwa rodzaje” (ludzi) to według komentatorów Żydzi i poganie. I jedni i drudzy byli sprawcami śmierci Pana. I jedni i drudzy wydali wyrok potępienia: w imieniu Żydów Sanhedryn, Piłat w imieniu pogan. Wyrok został wykonany przez pogan – przez rzymskich żołnierzy. Choć byli wrogo nastawieni do siebie, to jednak silniejsza od wzajemnej wrogości okazała się ich wspólna nienawiść do wcielonej Miłości. Żydzi i poganie połączyli się wspólną nienawiścią wobec Jezusa. Pan przyjął tę nienawiść na siebie i pozwolił przelać swoją krew, ale właśnie przez to stał się kamieniem węgielnym Kościoła. Jego Miłość okazała się zwycięska wobec nienawiści i grzechu. 

Jezus Chrystus jest kamieniem węgielnym Kościoła, bo swoją krwią zniszczył mur wrogości dzielący Żydów i pogan, i oddzielający ludzi od Boga, łącząc ich w sobie, tzn. w swoim Kościele na podobieństwo wielkiego kamienia składanego w u podstaw fundamentu w narożniku budynku, na którym wspierają się i łączą dwie zewnętrzne ściany (oznaczające Żydów i pogan). W czasie Wielkanocy i w każdą niedzielę Kościół śpiewa ten Psalm ciesząc się ze zwycięstwa Pana nad wrogością i nienawiścią, nad grzechem i śmiercią, jakim było Jego Zmartwychwstanie: 

Kamień odrzucony przez budujących stał się kamieniem węgielnym. 
Stało się to przez Pana i cudem jest w naszych oczach. (Ps 118,22-23)

czwartek, 4 lutego 2021

Maria Magdalena i Maria siostra Łazarza


2 lutego 2021 papież Franciszek dodał do ogólnego kalendarza rzymskiego wspomnienie obowiązkowe rodzeństwa z Betanii - Marty, Marii i Łazarza. Ogólny kalendarz rzymski jest międzynarodowym kalendarzem liturgicznym używanym w Kościele łacińskim i stanowi podstawę dla poszczególnych kalendarzy używanych w różnych krajach. Wspomnienie obowiązkowe ma rangę niższą niż uroczystości i święta, ale stoi powyżej wspomnienia dowolnego. Biorąc pod uwagę znaczenie rodziny Betanii w Ewangeliach - są oni wymieniani jako przyjaciele Jezusa zarówno w Ewangelii według św. Łukasza, jak i w tej św. Jana - może być trochę zaskoczeniem, że dotychczas nie mieli miejsca w kalendarzu.

Jaka była przyczyna tego stanu rzeczy?

Która Maria?

Dekret ogłaszający nowe wspomnienie[1] wskazuje, że powodem, dla którego rodzeństwo z Betanii nie miało dotychczas wspólnego miejsca w kalendarzu, była niepewność, co do tożsamości trzech biblijnych kobiet:

Tradycyjna niepewność Kościoła łacińskiego, co do tożsamości Marii - Magdaleny, której Chrystus ukazał się po swoim zmartwychwstaniu, siostry Marty i grzesznicy, której Pan odpuścił grzechy – była powodem, że tylko Marta miała swoje miejsce w kalendarzu rzymskim - 29 lipca. Jednak w ostatnich badaniach i czasach ta wątpliwość została rozwiązana, o czym świadczy obecne Martyrologium rzymskie, które odtąd upamiętnia również Marię i Łazarza w tym wspomnianym powyżej dniu.

Te trzy wspomniane kobiety to:

1. Maria Magdalena (J 20,1-18);

2. Maria, siostra Marty (Łk 10,39; J 11,1-12,7);

3. I kobieta, której grzechy Jezus przebaczył (Łk 7,36-50).

W Kościele katolickim pojawiło się pytanie, czy te trzy postacie są w rzeczywistości jedną osobą, a różni autorzy odpowiadali na nie twierdząco.

Na czym polegał problem?

Trudność w zapewnieniu rodzeństwu z Betanii wspólnego miejsca w kalendarzu polegała na tym, że Maria Magdalena takie miejsce już miała. Maria Magdalena jest wymieniana we wszystkich czterech Ewangeliach jako jeden ze świadków zmartwychwstania Jezusa, a jej obchody liturgiczne 22 lipca mają rangę święta. W tej sytuacji dodanie do kalendarza wspomnienia poświęconego Marii, Marcie i Łazarzowi spowodowałoby, że Maria byłaby wspominana dwukrotnie. W rezultacie tylko Marta znalazła miejsce w kalendarzu liturgicznym - 29 lipca. Tak było, ale teraz (tzn. z dniem 2.02.2021 r.) ten stan rzeczy uległ zmianie. W obecnym Martyrologium rzymskim 29 lipca jest wspólnym wspomnieniem Marty i jej rodzeństwa Marii i Łazarza.

Dlaczego pojawiło się pytanie o identyfikację trzech kobiet?

Jednym z powodów jest to, że grzeszna kobieta wycierająca stopy Jezusa swoimi włosami, o której wspomina Łukasz, nie została nazwana (Łk 7,36-50).

Jan mówi, że Maria, siostra Marty i Łazarza, wytarła Jezusowi stopy włosami (J 11,2), co może oznaczać, że są to ta sama osoba.

Z drugiej strony nie musi tak być, ponieważ już w następnym rozdziale Jan opowiada nam historię Marii, która wyciera włosy swoimi nogami Jezusa (J 12,3) i nie przedstawia jej jako grzesznicy. Łukasz opisujący kobietę wycierającą stopy Jezusa dodaje, że czyniąc to płakała. Jednakże w opisach Jana nie ma takiej wzmianki o łzach.

Ponadto, skoro Łukasz wspomina Marię, siostrę Marty i Łazarza w swojej Ewangelii (Łk 10,39), można by pomyśleć, że wymieniłby ją po imieniu także w Łk 7,36-50, gdyby to ona była ową grzeszną kobietą.

Dalej, Łukasz przedstawia incydent z wycieraniem włosami, który miał miejsce w zupełnie innym momencie misji Jezusa. U Łukasza ma to miejsce wcześniej - zanim Jezus przybywa do Jerozolimy na tydzień Męki, podczas gdy w Janie Maria wyciera Jezusowi stopy włosami na dzień przed triumfalnym wjazdem.

Przyczyną tego stanu rzeczy może być to, że ewangeliści nie są zobowiązani do utrzymywania wydarzeń w ścisłej kolejności chronologicznej, ale może też być tak, że dwie różne kobiety wykonały podobne działania, aby uczcić Jezusa.

W rezultacie ta sprawa jest nadal niejednoznaczna. Istnieją dowody wskazujące na obie rozwiązania.

Jedna Maria czy dwie?

Tożsamość grzesznej kobiety nie była kluczową przeszkodą w zapewnieniu rodzinie Betanii miejsca w kalendarzu. Bardziej chodziło o to, czy Maria Magdalena i Maria, siostra Marty i Łazarza, to jedna i ta sama osoba, czy też dwie różne osoby. W Nowym Testamencie jest wiele kobiet o imieniu „Maria”. W rzeczywistości więcej niż jedna na pięć żydowskich kobiet w Palestynie pierwszego wieku nosiła imię Maria (patrz znakomita książka Richarda Bauckhama „Jesus and the Eyewitties”, rozdział 4). Z tak powszechnym imieniem ludzie w społeczności żydowskiej pierwszego wieku potrzebowali sposobów, aby odróżnić osoby o tym samym imieniu, a ponieważ nie mieli takich nazwisk, jak my, musieli użyć czegoś innego.

Jak to zrobili?

Jednym z najczęstszych sposobów odróżnienia jednej osoby od drugiej było podanie imienia ojca. Dlatego imię Piotra od urodzenia to Szymon bar-Jona, czyli „Szymon, syn Jana”. To by go odróżniało od innych Szymonów, ponieważ większość ich ojców miało na imię Jan. Ale jeśli nie znano czyjegoś ojca, określano go posługując się imieniem jego krewnego - powiedzmy, bratem. Tak więc brat Piotra, Andrzej, został nazwany „Andrzej, brat Szymona” (Mk 1:16). Jezus jest tu wyjątkowym przypadkiem, bo w Ewangelii według Marka został nazwany „synem Maryi” (Mk 6: 3). W przypadku kobiet nazywano je imionami ich mężów. W ten sposób Łukasz odnosi się do „Joanny, żony Chuzy” (Łk 8,3), a Jan mówi o „Marii, żonie Klopasa” (J 19,25).

Ale co robiono, jeśli nie znano krewnych danej osoby?

Jeśli ktoś nie znał krewnych danej osoby, to prawdopodobnie dlatego, że pochodził z innego miejsca. W takim przypadku używano miejsca pochodzenia jako substytutu. Właśnie dlatego Jezus jest znany „Jezus z Nazaretu”, ponieważ poza Nazaretem ludzie nie znali jego rodziny, więc korzystali z miasta, w którym się wychował. (W Nazarecie nie nazwaliby go tak i zamiast tego użyliby jego rodziny).

To daje nam informacje potrzebne do rozwiązania zagadki.

Maria, siostra Marty i Łazarza

Zarówno Łukasz, jak i Jan odnoszą się do Marii jako do siostry Marty, a Jan dodaje, że była ona również siostrą Łazarza. W ten sposób postępują zgodnie ze standardowymi konwencjami nazewnictwa tamtych czasów. Współcześni uczeni często nazywają ich „rodziną z Betanii”, ponieważ tam właśnie mieszkali. Betania była małą wioską na obrzeżach Jerozolimy, na południowo-wschodnim zboczu Góry Oliwnej. To było ich stałe miejsce zamieszkania. W rzeczywistości Jan przedstawia Łazarza, nazywając go „Łazarzem z Betanii”, a następnie mówiąc, że Betania była „wioską Marii i jej siostry Marty” (J 11,1). Tak więc wszyscy byli identyfikowani z Betanią w Judei. Gdyby ktoś pochodził z innego miejsca i znał tylko jedno z rodzeństwa, użyłby „z Betanii” jako ich identyfikatora. Współcześni uczeni często nazywają Marię „Marią z Betanii”, aby uniknąć dłuższego „Maria, siostry Marty i Łazarza”.

Maria Magdalena

Oznacza to, że kiedy Łukasz i Jan odnoszą się do „Marii Magdaleny”, mają na myśli inną osobę. Znają już sposób nawiązania do Marii, która była spokrewniona z Martą i Łazarzem. Przedstawili ją już swoim odbiorcom za pomocą identyfikatora rodzeństwa, więc wprowadziliby ich w błąd, gdyby nagle zmienili identyfikator na coś innego i nie wspomnieli swoim czytelnikom, że wciąż mówią o tej samej osobie. W tym przypadku identyfikator - „Magdalena” - to nazwa miejsca. „Maria Magdalena” oznacza „Maria z Magdali”. Magdala była głównym portem rybackim przy Jeziorze Galilejskim, które oczywiście znajduje się na północy Galilei, daleko od Betanii, położonej obok Jerozolimy.

Podsumowując:

ü  Maria Magdalena pochodziła z Galilei i była kojarzona z jednym z galilejskich miast;

ü  Nie miała krewnych, którzy byliby dobrze znani wspólnocie chrześcijańskiej (w szczególności nie miała męża, co pasuje do faktu, że mogła swobodnie podążać za wędrownym prorokiem Jezusem);

ü  Była inną osobą niż Maria, siostra Marty i Łazarza, która była związana z wioską w Judei.

Wnioski końcowe

I tak zagadka jest rozwiązana. Pomimo wcześniejszych identyfikacji Marii Magdaleny z Marią z Betanii, tak naprawdę są to dwie różne osoby. Stało się to jasne - jak zauważa Kongregacja ds. Kultu Bożego - „w ostatnich badaniach”, które dokładnie wyjaśniły sposób, w jaki funkcjonowały żydowskie imiona z I wieku.

Ta rosnąca świadomość faktu, że obie kobiety są to dwie różne osoby, zaowocowała, po pierwsze, zapewnieniem rodzinie Betanii wspólnego dnia w Martyrologium rzymskim, a teraz - wspólnym dniem w kalendarzu ogólnym.

Autor: Jimmy Akin[2], tłumaczenie z angielskiego własne