Szukaj na tym blogu

niedziela, 30 stycznia 2011

Czy jest jakiś obiektywny wykład Pisma św.? Porównanie Apostoła Narodów z Marcinem Lutrem

Św. Tomasz z Aquinu napisał, że nic nie jest tak prawdziwe, żeby nie można było temu zaprzeczyć. Parafrazując to powiedzenie, można powiedzieć, że nic nie jest na tyle obiektywne, żeby przez wszystkich zostało za takowe uznane. Dla przykładu wskrzeszenie Łazarza (J 11) dla jednych było powodem wiary w Jezusa, a czym dla innych – też wiemy. Dlatego nie sądzę, żeby było w ogóle możliwe odpowiedzieć tak, żeby temu nie można było zaprzeczyć. Tym nie mniej jednak spróbuję.

W jednej ze swoich niesamowitych przygód baron Münchhausen wpadł w bagno, i wyciągnął się sam z niego … ciągając za włosy. Czytelnik się uśmiecha, bo wie, że to niemożliwe. Żeby wyciągnąć się z bagna, baron potrzebowałby czyjeś ręki, jakiejś gałęzi, czy czegokolwiek, co stanowiłoby punkt oparcia. Podobnie jest z interpretacją Pisma św. Żeby zrozumieć Biblię, sama Biblia nie wystarczy. „Sola Scriptura” jaka zasada interpretacji Pisma św. to sytuacja Münchhausena w bagnie. Potrzebny jest punkt odniesienia. Żeby uznać ją za prawdziwą, trzeba byłoby udowodnić, że można ją wywieść z samej Biblii. A to niemożliwe. "Sola Scriptura" pochodzi z zewnątrz, nie zaś z Pisma św. Można natomiast udowodnić coś przeciwnego, a mianowicie, że zasada "sola Scriptura" jest z Biblią sprzeczna.

Paweł Apostoł napisał w 1 Liście do Koryntian: Gdyby ktoś mniemał, że coś "wie", to jeszcze nie wie, jak wiedzieć należy (8, 2). Apostoł pisze o spożywaniu mięsa składanego bożkom, ale myślę, że można go zastosować do potrzeb naszej dyskusji. Nie możemy być jednocześnie „papieżem dla siebie”, czyli decydować, jak „należy wiedzieć”, a z drugiej strony być tymi, którzy pragną czerpać z Biblii Bożą naukę; tymi, którzy pozwalają, aby ta nauka "osądzała" nas, czyli żeby Słowo Pisma św. były niczym miecz obosieczny przenikający nas aż do szpiku kości (por. Hbr 4, 12). Nie możemy być jednocześnie jednym i drugim. Potrzebujemy odniesienia, aby móc się za coś złapać, jeśli chcemy być wyciągnięci z błota wielości możliwych interpretacji. Potrzebujemy punktu odniesienia, żeby „wiedzieć, jak wiedzieć należy”.

Tym punktem odniesienia jest Kościół. Zauważmy, że Paweł po doświadczeniu widzenia Jezusa zmartwychwstałego (Dz 9, 3-7), po tym, jak słyszał tajemne słowa, których się nie godzi powtarzać (2 Kor 12, 4) (więc miał większe poznanie, niż każdy z nas), usłyszał także: Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić (Dz 9, 6). Paweł został posłany do Kościoła, aby tam dowiedzieć się, co ma czynić. W tym duchu pisze Apostoł Piotr w Drugim Liście: To przede wszystkim miejcie na uwadze, że żadne proroctwo Pisma nie jest dla prywatnego wyjaśnienia. Nie z woli bowiem ludzkiej zostało kiedyś przyniesione proroctwo, ale kierowani Duchem Świętym mówili od Boga święci ludzie (1, 20-21). Czy jest jakiś obiektywny wykład Pisma św.? Tak, wskazał na niego sam Pan: Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał (Łk 10, 16). To Kościół daje obiektywny wykład Pisma św.

Na tym tle szczególnie interesująco wypada porównanie Apostoła Narodów z Marcinem Lutrem. W lipcu 1522 roku napisał:
Dlatego, teraz przyjmijcie do wiadomości, że odtąd już nie będę dawał przywileju wam – czy też nawet aniołowi z nieba – osądzania mojej nauki czy poddawania jej badaniu. Bo było już dosyć głupiej pokory na czas trzeciego pobytu w Worms i to nie przyniosło żadnego pożytku. Zamiast tego, ogłoszę moją naukę i, jak św. Piotr naucza, podam wyjaśnienie i obronę mojej nauki wobec całego świata – 1 P 3, 15. Nie pozwolę, aby ona była osądzana przez człowieka ani nawet przez anioła. Bo odtąd jestem pewny tego, to ja będą waszym sędzią i nawet sędzią aniołów przez tą naukę (jak św. Paweł mówi [1 Kor 6, 3]), dlatego, kto nie przyjmuje mojej nauki, nie może być zbawiony – bo jest Boża, nie moja. Dlatego mój sąd nie jest moim, lecz Bożym. (D. Martin Luthers Werke. Kritische Gesamtausgabe. 58 vols. Weimar 1883 – Tradycyjny skrót: (WA, X., P.II, 107, 8-11.) Nowy skrót: (WA 10/ 2:8-11.). Opracowane przez znakomitych historyków protestanckich: J. Knaake, G. Kawerau (współautor najpopularniejszej biografii Lutra razem z J. Koestlinem), P. Pietsch, K. Mueller i .in. Seria przerwana w czasie wojny światowej (1917 r.). Seria wznowiona po I wojnie. Jak przełożyć skrót? Weimar Ausgabe (WA), tom 10, cześć 2 (wydany 10 tom w trzech częściach), str. 107, wersy 8-11.)

Z tego wynika, że Marcin Luter odrzucając autorytet papieża, stał się papieżem dla siebie, bo mówi, że autorytet jego nauczania jest równy temu św. Piotra (i św. Pawła) a jego nauka jest Bożą nauką. Kiedy jednak przyjrzymy się Nowemu Testamentowi, to dojdziemy do wniosku, że Marcin Luter uważał, że ma większy autorytet niż św. Paweł, bo przecież Apostoł Narodów otrzymał Ewangelię, którą głosił, od samego Chrystusa, a mimo to był gotów poddać ją pod ocenę tych, którzy byli autorytetami w Kościele. Pisze o tym w Liście do Galatów: Potem, po czternastu latach, udałem się ponownie do Jerozolimy wraz z Barnabą, zabierając z sobą także Tytusa. Udałem się zaś w tę stronę na skutek otrzymanego objawienia. I przedstawiłem im Ewangelię, którą głoszę wśród pogan, osobno zaś tym, którzy cieszą się powagą, by stwierdzili, czy nie biegnę lub nie biegłem na próżno. (Ga 2, 1-2)

Pycha Lutra jest udziałem każdego, kto odrzuca Kościół jak najwyższy i ostateczny autorytet powołany do nieomylnego interpretowania Biblii. „Sola Scriptura” nie jest wyniesieniem Biblii, ale jej zaprzeczeniem; jest odrzuceniem Kościoła i postawieniem siebie w jego miejsce.

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Kościół katolicki manipuluje?

Poprzez pastora Pawła Bartosika trafiłem na blog pastora Andrzeja Polaszka, a stamtąd na blog (pastora?) Rafała Długosza. Pominąłem najnowsze wpisy, który dotyczyły spraw politycznych czy kulturalnych, a zatrzymałem się na jego „przemyśleniach biblijnych”. http://rafaldlugosz.blog.onet.pl/Wycinanki-Biblijne-ku-przemysl,2,ID418556693,n

Na początku autor stwierdza:
Temat jaki chciałbym dzisiaj krótko poruszyć nie jest łatwy i pozornie dotyczy mało istotnej sprawy. Podczas dzisiejszej niedzieli w kościołach czytany jest między innymi fragment z Ewangelii Mateusza z 1 rozdziału. Bibliści przyjmują, że każda księga Biblii stanowi pewną całość, określoną kompozycję, w której każdy fragment czy nawet tylko pojedynczy werset znajduje się w takim a nie innym miejscu celowo. Wyobraźcie sobie, że piszecie list do znajomych poruszając różne ważne kwestie. Każdą kwestię rozpoczynacie w określony sposób, rozwijacie myśl, podając różne fakty i kończycie w określony sposób. Każde zdanie jakiego używacie ma określone znaczenie w kontekście całego listu. Poszczególne kwestie (wątki) następują jedna po drugiej w określonej kolejności, tak aby przekazać całość jako określoną szerszą waszą myśl. Czy uważacie, że uczciwe będzie kiedy ktoś odczytując wasz list innym osobom, pominie celowo jakieś zdania? Nie odbierzecie tego jako manipulacji? Osobiście ja zawsze tak właśne odbieram tego typu działania. (Zaznaczenie tłustym drukiem moje - niebieski)

I dalej:
Okazuje się, że czytana jest jedynie część fragmentu przytoczonego powyżej (dokładnie Mat. 1,18-24), z pominięciem ostatniego 25 wersetu tej jednej zamkniętej całościowo sceny. Swego czasu pamiętam, że podczas Mszy czytano jeszcze połowę wersetu 25, kończąc całą kwestię słowami "lecz nie zbliżał się do Niej." Pozostałą część wersetu obcinano. Pytanie dlaczego?

Opowiadam: Ponieważ ta niedziela jest czwartą niedzielą Adwentu, a Adwent jest czasem, w którym wspominamy oczekiwanie na narodzenie Pana. Adwent nie jest celebrowaniem Bożego Narodzenia.

Rafał Długosz pisze:
Niby to tylko jeden krótki werset, ale czy wierni są aż tak niecierpliwi, że nie można doczytać całej tej sceny do końca? Czy kolejna scena zaczynająca się w rozdziale 2  Ew. Mateusza wiąże się w jakikolwiek sposób z tym opuszczanym powszechnie wersetem? W żaden sposób się nie wiąże. Ponieważ werset ten nie stanowi osobnej sceny (czytany osobno brzmi jakby był częścią większego tekstu), więc w sposób naturalny należy do sceny z końca pierwszego rozdziału i powinien być przeczytany razem z tym fragmentem. Przypuszczam (może się mylę?), że werset ten nigdy nie jest czytany podczas Mszy.

Ewangelia Mt 1, 1-25 (lub krótsza wersja 1, 18-25) czytana jest każdego roku w wieczornej Mszy św. wigilijnej Bożego Narodzenia. Tak więc, gdyby autor poszedł na Mszę św. kilka dni później, usłyszałby cały fragment.

Rafał Długosz pisze:
W czym jest problem? Otóż problem polega na tym, że werset ten kłóci się z powszechnie podawaną wiernym doktryną o tym, że Maria żona Józefa do końca życia pozostała w dziewictwie. Być może uznano, że lepiej nie czytać tego wersetu, aby uniknąć niewygodnych pytań ze strony ludu? Werset ten wyraźnie mówi, że okres wstrzemięźliwości trwał do momentu narodzenia Jezusa. Sens tego wersetu w oryginalnym języku greckim jest dokładnie taki jak podaje to Biblia Warszawska albo Biblia Poznańska. Powołuję się teraz na tłumaczenia z dwóch stron, aby nie zostać posądzony o stronniczość. Biskup Romaniuk w swoim tłumaczeniu dokonał tutaj przedziwnej (nad)interpretacji.

Nie, ks. Biskup nie dokonał nadinterpretacji. Nadinterpretacji dokuje autor komentowanego wpisu. Ks. Biskup oddał sens oryginału, unikając dosłownego powtórzenia użytej konstrukcji greckiej, co jest zabiegiem dozwolonym (tłumaczenie dynamiczne). Skoro Józef nie zbliżał się do niej aż do czasu, kiedy (Maryja) porodziła Syna, to w sposób oczywisty wynika z tego, że (w tym czasie) żyli w dziewictwie.

Rafał Długosz pisze:
Słowo "dopóki" (greckie "eos") ma różne znacznia. Znaczenie tego słowa w Mat.1,25 jest następujące: "aż do czasu gdy, aż, zanim nie, dopoki nie". W tym znaczeniu występuje ono w wielu innych wersetach: Mat.1,25; 13,33; 17.9; 18,34; Łk.13,8.21; 15,8; 22,16.18; 24.49; Jan.9,18; 13,38; Dz.21,26; 23.12.14.21; 25.21; 2 Piotra.1,19; (definicję podaję za "Wielkim Słownikiem Grecko-Polskim Nowego Testamentu" autorstwa księdza Remigiusza Popowskiego, str. 253). (…) Wersety te pokazują zmianę danego działania lub stanu po wystąpieniu (spełnieniu) określonego warunku. Niby dlaczego inaczej miałoby być w przypadku wersetu z Mat.1,25? Wynika z niego, że po narodzeniu Jezusa, Józef i Maria podjęli normalne współżycie seksualne.

Myślę, że wniosek ten wyciągnięty został zbyt pochopnie. Greckie słowo ἕως (czyt.: cheos) "aż do czasu gdy, aż, zanim nie, dopóki nie" wcale nie implikuje, że okoliczności, o których mowa, zmieniają się, gdy nadejdzie ten określony czas. Mówiąc konkretnie, greckie słowo ἕως nie implikuje, że Józef współżył z Maryją po urodzeniu się Pana Jezusa. „Dlaczego miałoby być inaczej w przypadku Mt 1, 25?” Ponieważ jest inaczej także w innych miejscach. Oto przykłady:

A od czasu Jana Chrzciciela aż (ἕως) dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je. (Mt 11, 12) Nic nie wskazuje na to, że dzisiaj, czyli 2000 lat po wypowiedzeniu tych słów, jest inaczej.

Trzciny zgniecionej nie złamie ani knota tlejącego nie dogasi, aż (ἕως) zwycięsko sąd przeprowadzi. (Mt 12, 20) Nie ma tu implikacji, że po tym, jak już przeprowadzi sąd, Sługa Jahwe zgasi trzcinę zgniecioną czy dogasi knotek tlejący się. To tylko niektóre przykłady z Ewangelii według św. Mateusza.

Mikal, córka Saula, była bezdzietna aż do (ἕως) czasu swej śmierci. (2 Sm 6, 23) Nie mamy żadnych przesłanek do wyciągnięcia z tego zdania wniosku, że Mikal miała dzieci po swojej śmierci. Przy okazji: Greckie ἕως w tym miejscu jest tłumaczeniem hebrajskiego słowa עד (czyt.: ad). Sprawdziłem to słowo w słownikach biblijnych i podają one dwa zasadnicze znaczenia:
1) jak długo, do podczas, aż do;
2) na zawsze.

Jednak tutaj jest pewien mały problem. Tim Staples mówiąc o wiecznym dziewictwie Maryi wspomniał też Mt 1, 25 i argumenty niektórych protestantów. Otóż w Mt 1, 25 jest nie samo słowo ἕως, ale ἕως οὗ (czyt.: cheos chu). Według niektórych apologetów protestanckich to drugie wyrażenie jest różne od pierwszego w tym sensie, że pewne warunki czy okoliczności opisane przed danym czasem zmieniają się po osiągnięciu określonego czasu. Czy tak jest? Nie, bo można znaleźć takie przykłady zarówno w greckim tłumaczeniu ST, jak i w NT takie miejsce, które tego nie potwierdzają. Oto wybrane przykłady:

Sdz 19, 26: Kobieta owa, wracając o świcie, upadła u drzwi owego męża, gdzie był jej pan, i pozostała tam aż do (ἕως οὗ) chwili, gdy poczęło dnieć. (Ta kobieta nie podniosła się, gdy przyszedł dzień, bo umarła).

2 Krl 17, 23: Aż wreszcie Pan odrzucił Izraela od swego oblicza, tak jak zapowiedział przez wszystkie sługi swoje, proroków. I przesiedlił Izraelitów z własnego kraju w niewolę do Asyrii, gdzie są aż do (ἕως οὗ) dnia dzisiejszego. (Wygnanie Izraela trwało nadal w chwili pisania tego tekstu).

Ps 57, 2: Zmiłuj się nade mną, Boże, zmiłuj się nade mną, u Ciebie chronię swe życie: chronię się pod cień Twoich skrzydeł, aż (ἕως οὗ) przejdzie klęska. (Nie ma tu sugestii, że po ustaniu klęski Psalmista zrezygnuje z Bożej ochrony).

Ps 72, 7: Za dni jego zakwitnie sprawiedliwość i wielki pokój, dopóki (ἕως οὗ)  księżyc nie zgaśnie. (Jest to Psalm mesjański czyli w sensie dosłownym odnosi się do króla Izraela w dniu jego koronacji, ale właściwy sens ma odniesiony do Mesjasza, który zasiądzie na tronie Izraela. To w Jezusie, Królu żydowskim wypełniło się proroctwo tego Psalmu. To zdanie nie oznacza, że po zgaśnięciu księżyca ustanie sprawiedliwość i pokój Króla).

Mt 26, 36: Wtedy przyszedł Jezus z nimi do ogrodu, zwanego Getsemani, i rzekł do uczniów: «Usiądźcie tu, Ja tymczasem (ἕως οὗ) odejdę tam i będę się modlił». (Oryginalną konstrukcję zdania oryginalnego lepiej ukazuje tu Biblia Gdańska: Tedy przyszedł Jezus z nimi na miejsce, które zwano Gietsemane, i rzekł uczniom: Siądźcież tu, aż (ἕως οὗ) odszedłszy, będę się tam modlił.) To zdanie wypowiedziane przez Pana nie oznaczało, że uczniowie powinni zmienić miejsce czy odejść po tym, jak On oddalił się, aby się modlić).

2 P 1, 19: Mamy jednak mocniejszą, prorocką mowę, a dobrze zrobicie, jeżeli będziecie przy niej trwali jak przy lampie, która świeci w ciemnym miejscu, aż (ἕως οὗ) dzień zaświta, a gwiazda poranna wzejdzie w waszych sercach. (Co nie oznacza, że po „zaświtaniu dnia i wzejściu gwiazdy porannej” w sercach adresatów, już nie muszą trwać przy „prorockiej mowie”).
Oprócz tego trzeba wspomnieć, że hebrajskie słowo עד zostało przetłumaczone w Septuagincie zarówno przez jaki ἕως i ἕως οὗ, co wyklucza, że mają przeciwstawne znaczenia.

Rafał Długosz pisze:
Myślę, że naturalną rzeczą było przy tym pojawienie się kolejnych dzieci w ich małżeństwie. Warto pamiętać że dzieci były wyrazem błogosławieństwa Bożego i typowo rodziny żydowskie miały wiele dzieci. Myślę, że bracia i siostry Jezusa wymieniane w wielu miejscach Nowego Testamentu są jego najbliższym rodzeństwem. Wskazuje na to kontekst oraz głębsza analiza tych miejsc Biblii.

Myślę, że głębsza analiza Biblii pokazuje, że „bracia i siostry Pana” byli w rzeczywistości jego kuzynami. Posłużę się tu tekstem mojego przyjaciela:
Na podstawie samej analizy tekstu Pisma Świętego można bardzo konkretnie wykazać, że Biblia mówiąc o „braciach Jezusa” ma na myśli jego dalszych krewnych, a nie dzieci Maryi, żony Józefa. Katechizm Kościoła Katolickiego w paragrafie 500 tak to wyjaśnia: Niekiedy jest wysuwany w tym miejscu zarzut, że Pismo święte mówi o braciach i siostrach Jezusa. Kościół zawsze przyjmował, że te fragmenty nie odnoszą się do innych dzieci Maryi Dziewicy. W rzeczywistości Jakub i Józef, "Jego bracia" (Mt 13, 55), są synami innej Marii, należącej do kobiet usługujących Chrystusowi, określanej w znaczący sposób jako "druga Maria" (Mt 28,1). Chodzi tu o bliskich krewnych Jezusa według wyrażenia znanego w Starym Testamencie. (KKK 500) Przypatrzmy się więc bliżej tym “braciom Jezusa”, którzy są nazwani imiennie w Biblii. Weźmy, dla przykładu, Jakuba, zwanego „Mniejszym” w odróżnieniu od „Jakuba Większego”, syna Zebedeusza a brata Jana Apostoła. Jest on nazwany (Jakub Mniejszy) „bratem Pańskim” (Ga 1, 19). Wiemy, że matka „Jakuba młodszego” miała na imię Maria. Wiemy to z Ewangelii Mateusza, opisującej scenę pod Krzyżem: Między nimi były: Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba i Józefa, oraz matka synów Zebedeusza. (Mt 27, 56) Święty Marek tak to opisuje: Były tam również niewiasty, które przypatrywały się z daleka, między nimi Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba Mniejszego i Józefa, i Salome. (Mk 15, 40) Zobaczmy teraz, co pisze święty Jan: A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. (J 19, 25) A więc jak widać wyraźnie z porównania tych wersetów, Jakub, brat Jezusa jest synem Maryi, żony Kleofasa, a nie synem Maryi, żony Józefa. Jest to więc z całą pewnością kuzyn, czy jakiś inny dalszy krewny, lub nawet po prostu „ziomek”, pobratymiec, ale na pewno nie jest to ani „rodzony brat”, ani nawet brat przyrodni. A więc mamy tu wyraźny dowód na to, że Biblia mówiąc o „braciach Jezusa” nie musi wcale nam mówić nic o tym, że Maryja, Matka Jezusa, miała inne dzieci. Są także inne fakty, warte wspomnienia. Na przykład scena ze znalezieniem 12-letniego Jezusa w Świątyni. Nic tam nie słyszymy o żadnych braciach, czy siostrach Jezusa. Gdyby Święta Rodzina miała więcej dzieci, zapewne coś by wtedy było na ten temat wspomniane. Scena z Krzyża. Jezus, umierając na Krzyżu daje swą Matkę Janowi. Rzecz nie do pomyślenia, gdyby Jezus miał młodsze rodzeństwo. W momencie swej śmierci łamałby on prawo i dopuszczał się nielegalnego aktu, który i tak niebyły uznany przez jego braci. Gdyby tacy istnieli. Fakt, że Maryja po śmierci Jezusa, będąca już wtedy wdową, zamieszkała z Janem, świadczy wyraźnie o tym, że Jezus nie miał żadnych braci. ( http://katolik.us/viewtopic.php?p=12326#12326 )

Oprócz tego protestancki Fausset’s Bible Dictionary stwierdza na temat Jakuba Mniejszego:
1839.07 James, surnamed "the Less" or "Little." Son of Mary (Mark 15:40; Mt. 27:56; Luke 24:10). Brother of Jude (Jude 1:1; Luke 6:16; Acts 1:13). "The brother of the Lord" (Mt. 13:55; Mark 6:3; Gal. 1:19). "Son of Alphaeus" (Mt. 10:3; Mark 3:18; Luke 6:15; Acts 1:13). Writer of the epistle; president of the church at Jerusalem (James 1:1; Acts 12:17; 15:13,19; Gal. 2:9,12). Clopas (the Alexandrinus and Vaticanus manuscripts, John 19:25) or Cleophas (Sinaiticus manuscript) is the Hebrew, Alphaeus the Greek, of the same name: he married Mary, sister of the Virgin Mary, and had by her James, Joses, Jude, and Simon, and three daughters (Mary is sometimes designated "mother of James and Joses," Mt. 27:56, as these were the two oldest); he died before our Lord's ministry began, and his widow went to live with her sister the Virgin Mary, a widow also herself (for Joseph's name never occurs after Luke 2), at Nazareth (Mt. 13:55), Capernaum (John 2:12), and Jerusalem (Acts 1:14). Living together the cousins were regarded as "brothers" and "sisters" of Jesus. (Przepraszam, że podaję po angielsku. Przetłumaczę tylko ostatnie zdanie: “Kuzyni żyjący razem byli uważani za ‘braci’ i ‘siostry’ Jezusa”.

Rafał Długosz pisze:
W każdym razie nawet jeśli Maria z Józefem żyli jak każde przykładne małżeństwo, mając dzieci i nie zachowując dziewictwa do końca życia, to w żaden sposób nie przynosi to ujmy matce Pana Jezusa. Poruszyłem ten temat w zasadzie dlatego, że uważam praktyki wycinania kawałków tekstu Biblii w taki sposób za krętactwo, podejrzewam że robione celowo. Być może wynika to też ze zwykłego lenistwa, aby nie musieć się z tego tłumaczyć. Uważam jednak, że Słowo Boże powinno być czytane w całości i wykładane w sposób należyty ludowi Bożemu. Takie jest zadanie tych, którzy nauczają w kościele.

Mocny język. Jeżeli „wycinanie kawałków tekstu Biblii” jest krętactwem, to czym przedstawienie „dowodu” (mam na myśli biblijne zdania z ἕως) w sposób wybiórczy? W najlepszym wypadku nierzetelnością (lenistwem). W najgorszym, przy świadomym przemilczaniu zdań biblijnych z ἕως,  tych nie potwierdzających bronionej tezy, nie można nazwać tego inaczej, jak brakiem uczciwości lub po prostu krętactwem autora.

Rafał Długosz pisze:
Piszę też o tym dlatego, aby zachęcić was do tego abyście sami sprawdzali i weryfikowali z treścią Biblii to co się wam podaje.

Bardzo słuszna rada. Ten wpis jest dowodem, że biorę bardzo poważnie wskazanie autora i sprawdzam, co on serwuje swoim czytelnikom.

Rafał Długosz pisze:
To o czym napisałem wynika z prostej rzeczy. Kieruję się zasadą bezwzględnej uczciwości w dyskusji.

W takim razie komentowany przez mnie tekst świadczy o braku rzetelności jego autora.

PS. Na temat  „kultu obrazów” również poruszanego w tym komentowanym przeze mnie wpisie, jeśli Pan Bóg pozwoli, napiszę osobny tekst.

piątek, 21 stycznia 2011

Co jest ważniejsze: Pismo św. czy Kościół?

Pastor Paweł Bartosik na pytanie: Czym się różni polski protestantyzm z wykonaniu Ewangelicznego Kościoła Reformowanego od katolicyzmu? odpowiada:

Oj, to długi temat. Wspomnę tu tylko o rzeczy najistotniejszej: różnimy się AUTORYTETEM czyli odpowiedzią na pytanie: kto/co powinno kształtować naszą wiarę i praktykę?
My odpowiadamy: BIBLIA. Cała Biblia i Tylko Biblia.
Kościół katolicki odpowiada: KOŚCIÓŁ (będący rzekomo autorem kanonu Biblii i strażnikiem Tradycji).

Na pierwszy rzut oka to rozróżnienie wydaje się proste i słuszne. Czy aby na pewno? Myślę, że to nie jest tak. Po dłuższym zastanowieniu dochodzę do wniosku, który można streścić następująco: Katolicy uznają autorytet Biblii i Kościoła, podczas gdy nieuznawanie autorytetu Kościoła przez protestantów pokazuje, że nie uznają oni też i Biblii, przynajmniej nie w całości, jak pastor Bartosik zapewnia.

Chyba najlepiej będzie pokazać to na jakimś przykładzie. Wyobraźmy sobie państwo, nazwijmy go Sola Konstytucja, które ma Konstytucję przez wszystkich Solokonstytujczyków uznawaną za najważniejszy dokument regulujący ich podstawowe prawa i obowiązki. Solokonstytujczycy nie mają ani Rządu ani Trybunału Konstytucyjnego, ani Sądu Najwyższego, czyli żadnego organu, który interpretowałby zastosowanie Konstytucji w jakiś konkretnych, trudnych sytuacjach. Nie uważają to ani za konieczne, ani za potrzebne. Wystarcza im sama Konstytucja. Myślę, że nie trzeba zbyt dużej wyobraźni, żeby dojść do wniosku, iż wcześniej czy później Sola Konstytucja stałaby się państwem opanowanym przez chaos.

Zasada sola Scriptura stała się dokładnie czymś takim. Protestanci, po oderwaniu się od Kościoła katolickiego, wkrótce zaczęli dzielić się między sobą. Dzisiaj są to dziesiątki tysięcy różnych wspólnot z najróżniejszymi poglądami, mimo, iż wszyscy wciąż uznają sola Scriptura. Jedni z nich praktykują chrzest niemowląt, inni tylko dorosłych; jedni uznają, że "raz zbawiony, to zbawiony na zawsze", inni temu stanowczo zaprzeczają; jedni uznają wolną wolę w człowieku, inni to zdecydowanie odrzucają; niektórzy z nich wierzą w podwójną predestynację, czyli że jednych Pan Bóg z góry przeznaczył do nieba, inni w planie Bożym od początku są przeznaczeni do piekła (aby tak rozumianą predestynację uzasadnić, ktoś „udowadnia biblijnie", że w Panu Bogu są dwie wole, inni tak pojętej predestynacji zaprzeczają. Marcin Luter dopuszczał poligamię, bo nie widział w Biblii jej zakazu, inni, tzn. większość protestantów temu zaprzecza. Przykładów można by mnożyć. Jak wspomniałem we wcześniejszej dyskusji, protestanci różnią się w nawet w ocenie moralnej masturbacji, aborcji, homoseksualizmu. Wszyscy jednak są zgodni, że TYLKO BIBLIA, I CAŁA BIBLIA JEST ICH AUTORYTETEM.

Czy aby na pewno to Biblia jest autorytetem protestantów? Myślę, że to złudzenie. Myślę, że tak naprawdę każdy z nich jest autorytetem dla siebie. Marcin Luter odrzucając autorytet Kościoła, z konieczności stał się dla siebie najwyższym autorytetem. Oto do czego doszedł: Dlatego, teraz przyjmijcie do wiadomości, że odtąd już nie będę dawał przywileju wam – czy też nawet aniołowi z nieba – osądzania mojej nauki czy poddawania jej badaniu. Bo było już dosyć głupiej pokory na czas trzeciego pobytu w Worms i to nie przyniosło żadnego pożytku. Zamiast tego, ogłoszę moją naukę i, jak św. Piotr naucza, podam wyjaśnienie i obronę mojej nauki wobec całego świata – 1 P 3, 15. Nie pozwolę, aby ona była osądzana przez człowieka ani nawet przez anioła. Bo odtąd jestem pewny tego, to ja będą waszym sędzią i nawet sędzią aniołów przez tą naukę (jak św. Paweł mówi [1 Kor 6, 3]), dlatego, kto nie przyjmuje mojej nauki, nie może być zbawiony – bo jest Boża, nie moja. Dlatego mój sąd nie jest moim, lecz Bożym. (Dr. Martin Luthers Werke. Kritische Gesamtausgabe. 58 vols. Weimar 1883, str. 107, wersy 8-11.)

Jeśli więc nie przyjmujesz nauki Marcina Lutra np. o sakramencie Ciała i Krwi Pańskiej, to ciąży na Tobie jego przekleństwo, bo nie przyjmujesz "nauki Bożej", i zgodnie z jego słowami, nie możesz być zbawiony.

Pastor Paweł Bartosik pisze:
Piszesz, że wg Ciebie zasada Sola Scriptura jest niebiblijna. Tylko zauważ problemy: – Dlaczego powołujesz się na BIBLIĘ jako autorytetu rozstrzygającego ten spór? Jak mniemam Biblia nie jest Twoim OSTATECZNYM i JEDYNYM autorytetem! Więc jakiekolwiek JEJ orzeczenie nie powinno być dla Ciebie OSTATECZNIE wiążące.

Odwojuję się do Biblii, ponieważ Ty uznajesz jej autorytet za ostateczny. Biblia jest moim autorytetem. Ale nie ostatecznym i jedynym, bo ostatecznym autorytetem jest dla mnie Kościół. Gdyby rzeczywiście Biblia była dla Ciebie autorytetem, to też byś doszedł do takiego samego wniosku, ponieważ Biblia prowadzi do Kościoła.

Przypomina mi się w tym miejscu zdanie Pana Jezusa skierowane do Żydów: Badacie Pisma, ponieważ sądzicie, że w nich zawarte jest życie wieczne: to one właśnie dają o Mnie świadectwo. (…) Gdybyście jednak uwierzyli Mojżeszowi, to byście i Mnie uwierzyli. O Mnie bowiem on pisał. (J 5, 39.46) Pan Jezus udowadnia Żydom, że tak naprawdę nie wierzą Mojżeszowi, bo gdyby mu uwierzyli, to uznaliby Jezusa za Tego, na którego Mojżesz wskazywał.

To właśnie Pismo św. daje świadectwo o Kościele jako ostatecznym autorytecie. Nie przyjmując Kościoła jako Twojego ostatecznego autorytetu, pokazujesz, że tak naprawdę nie uznajesz też i Biblii za Twój jedyny i ostateczny autorytet. Wbrew temu, co twierdzisz.

Gdzie Biblia wskazuje, że to Kościół jest tym ostatecznym autorytetem? O tym poniżej.

Pastor Paweł Bartosik pisze:
- SKĄD wiesz co Biblia mówi, a czego nie?

A Ty skąd wiesz, co Biblia mówi, a czego nie? Piszesz o masturbacji i dochodzisz do wniosku, że jest grzechem. Zgadzam się z tym wnioskiem. Jednak budzi się we mnie pytanie,  jaką drogą do tego dochodzisz? Powiesz, że to Biblia tak mówi? Douglas Wilson, który cytujesz, co może wskazywać, że jest Twoim nauczycielem, do takiego wniosku nie dochodzi. On uważa, co najwyżej, że masturbacja jest grzechem „w większości przypadków”. Co więcej, pisze on w cytowanej przez Ciebie książce „Fidelity”, dokładnie na następnej stronie, zaraz po tej przez Ciebie cytowanej , czyli na str. 110: Nauczyciele, których mam w poważaniu, różnią się w ocenie moralnej masturbacji. Jedni twierdzą, że w rzadkich przypadkach można rozładować napięcie bez grzesznego pożądania. Inni uważają, że grzeszne pożądanie jest sine qua non masturbacji. (Znaczenie tego ostatniego zdanie: Masturbacja jest zawsze grzechem). Dlaczego nie ma jednomyślności wśród nauczycieli Twojego nauczyciela? Przecież wszyscy czytają tę samą Biblię i (domyślam się, że) wszyscy uznają sola Scriptura.

Jeśli zaś pytasz mnie, skąd wiem, co Biblia mówi, a czego nie, to odpowiadam: To Kościół ustanowiony przez Pana, aby wyjaśniał Biblię w sposób nieomylny, mówi mi, jak mam rozumieć Pismo św.

Pastor Paweł Bartosik pisze:
Czyżbyś sądził, że możesz w pewny sposób wyczytać jej treść bez odwoływania się do Kościoła Rzymskokatolickiego?
Nie, nie uważam, że mogę ją interpretować w sposób pewny bez odwoływania się do Kościoła.

Pastor Paweł Bartosik pisze:
- Jeśli nie Biblia to CO? I dlaczego? W jaki sposób weryfikować nauczanie Kościoła? Czy W OGÓLE wg Ciebie należy to robić?!

Nie podważam Biblii. Słuchając autorytetu Kościoła potwierdzam Biblię, bo ona mnie do Kościoła odsyła. Pan Bóg obiecał i zesłał Kościołowi Ducha Świętego. To On go prowadzi. Nie weryfikuję nauczania Kościoła – do tego nie jestem powołany, ale go słucham. Skąd w ogóle wziąłeś pomysł o weryfikowaniu nauki Kościoła? Powiedz mi, gdzie Biblia pisze, że masz weryfikować nauczanie Kościoła? Wskaż mi to miejsce, proszę. Czyż Pan nie powiedział do tych, których posłał: Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał. (Łk 10, 16).

Autorytet Kościoła jest ostateczny. Oto biblijne dowody:
1. Kiedy pojawiło się pytanie o obrzezanie i zachowanie Prawa Mojżeszowego, to Apostołowie zbierają się i podejmują decyzję (Dz 15). A pisząc o tym do wiernych, czynią to w ten sposób: "Postanowiliśmy Duch Święty i my…" (Dz 15, 28).

2. Dz 15 to przykład na to, jak Apostołowie wykonywali przywilej i zadanie, które Pan im powierzył:
- Piotrowi: I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. (Mt 16, 19)
- wszystkim Apostołom: Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. (Mt 18, 18)
Co to znaczy „związywać i rozwiązywać”? Odwołam się do (protestanckiego) słownika biblijnego Friberga: W podpunkcie 6) do hasła: δέω podaje: “wiązanie i rozwiązywanie (λύω)  w Mt 16, 19 i 18, 18 może być rozumiane:
a) zgodnie z żydowskim zwyczajem rabinicznym: oświadczać (declare), co jest zabronione i dozwolone lub
b) zgodnie z rozumieniem wczesnych Ojców Kościoła: nałożyć lub usunąć ekskomunikę”

3. Kiedy trzeba było upominać błądzących, ostateczną instancją jest Kościół:
Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik! (Mt 18, 15-17) (Zwróć uwagę na sposób wyrażenia tego przez Pana: Dla Niego nie posłuchać Kościoła było rzeczą wprost niepojętą.)

4. Św. Paweł, któremu Pan dał poznanie prawd Bożych może w większym stopniu niż inni Apostołowie, nie tylko nie weryfikuje nauczania Kościoła, ale
- na początku, w objawieniu, które Panu mu daje, nie mówi mu, co ma czynić, ale posyła  go do Damaszku, czyli do Kościoła, aby tam dowiedział się, co ma czynić;
- później, kiedy już przez długie lata głosi Ewangelię, udaje się do Apostołów, filarów Kościoła, aby stwierdzili, czy „nie biegł lub czy nie biegnie na próżno” (Ga 2, 2-3).
Jeśli św. Paweł poddawał swoje nauczanie sądowi Kościoła, to kim Ty czynisz siebie, jeśli chcesz osądzać nauczanie Kościoła?

5. Ostatni w tym wpisie argument. Św. Paweł stwierdza w Pierwszym Liście do Tymoteusza, że to Kościół jest „fundamentem i podporą prawdy” (3, 15).