Szukaj na tym blogu

czwartek, 31 października 2013

"Będziecie jako bogowie..."

Ktoś powiedział, że szatan jest starym sklerotykiem. Ta pokusa wypowiedziana w tytule i pojawiająca się w różnych postaciach w czasach obecnych (np. w New Age), jest w gruncie rzeczy stara jak świat. Tak właśnie autorzy natchnieni opisują pierwszą pokusę, której zostali poddani Adam i Ewa w raju:
„A wąż był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył. On to rzekł do niewiasty: «Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?»  Niewiasta odpowiedziała wężowi: «Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli». Wtedy rzekł wąż do niewiasty: «Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło». Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł. A wtedy otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski”. (Rdz 3:1-7 BT)

 *****

1. Ironia

Werset szósty zawiera opis ulegania pokusie przez Ewę. Owoce poznania dobra i zła jawią się jej najpierw jako owoce dobre do jedzenia, potem dochodzi do tego aspekt estetyczny – są miłe dla oczu, i w końcu ich znaczenie intelektualne – nadają się do zdobycia wiedzy. Szatan obiecał pierwszym ludziom wiedzę, że będą znali dobro i zło, a oni doszli do poznania, że …są nadzy.

2. Wzmocnienie ironii

Ironia ta jest bardziej widoczna w oryginale hebrajskim. Chodzi tu o grę słów, której nie można oddać w jęz. polskim. Słowa przebiegły i nagi mają taki sam zapis graficzny ערום. Wąż był עָרוּם (czyt. arum). Słowo עָרוּם znaczy nie tylko „przebiegły” (jak np. w Hi 5, 12), ale także „roztropny” (np. w Prz 12, 16). Adam i Ewa chcieli posiąść wiedzę obiecaną przez węża, który był ARUM, a poznali, że są AROMIM (liczba mnoga od עָרוֹם  – czyt. arom). (Więcej: http://www.youtube.com/watch?v=oiGMBTlqnEc )

3. Mądrość szatańska, a mądrość zstępująca z góry

Rdz 3, 1 można przetłumaczyć: „wąż był najmądrzejszym z wszystkich zwierząt polnych”. Jest tu po pierwsze mowa o tym, że wąż jest stworzony, a jako stworzenie jest zależny w istnieniu i działaniu od Boga, a po drugie: o jego mądrości. Szatan jest bardziej inteligentny niż my – ludzie. Zły posiada mądrość. Jest to mądrość ziemska, zmysłowa i szatańska (por. Jk 3, 14-16). A jednak: „Choćby zresztą był ktoś doskonały między ludźmi, jeśli mu braknie mądrości od Ciebie - za nic będzie poczytany” (Mdr 9, 6 BT). Ostatecznie liczy się tylko mądrość Boża.

4. Grzech dla Adama i Ewy był utratą ich niewinności.

Test Księgi Rodzaju pokazuje w obrazowy sposób utratę niewinności przez pierwszych rodziców. W zdaniu stanowiącym przejście do rozdziału trzeciego czytamy:  „Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali wobec siebie wstydu” (Rdz 2, 25 BT). Zdanie to mówi o stanie przed upadkiem. Natomiast po spożyciu owocu z drzewa poznania dobra i zła: „…otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski”. (Rdz 3, 7 BT). W stanie pierwotnej niewinności Adam i Ewa przypominali dzieci, które przecież do pewnego wieku nie wstydzą się swojej nagości. Ten stan zmienił się właśnie po spożyciu zakazanego owocu – wtedy stali się „dorośli” – nagle zaczęli wstydzić się wzajemnie swojej nagości. W tym kontekście przychodzą mi na myśl słowa Pana Jezusa: „Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”. (Mt 18, 3 BT).

5. Na czym polega utrata pierwotnej niewinności

Na pozór wygląda na to, że jak wspomniałem wyżej, chodzi o poczucie wstydu. Jednak powrót do raju, tzn. do stanu pierwotnej niewinności, nie polega na wyzbyciu się wstydu nagości, ale na nauczeniu się na nowo dziecięcej ufności do Boga. Bo chociaż grzech Adama i Ewy polegał na nieposłuszeństwie Bożemu przykazaniu, to jego początki trzeba widzieć w braku zaufania do Boga. Pan Bóg powiedział: „Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania; ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz”. (Rdz 2, 16-17 BT). Powtarza to także Ewa, ale z niewiadomych powodów dodaje od siebie słowa o „dotykaniu”: „Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli”. (Rdz 3, 2-3 BT). Wąż: “Na pewno nie umrzecie!” (Rdz 3, 4 BT). Pierwsi rodzice zrywając zakazany owoc pokazali, że bardziej zaufali kusicielowi niż Bogu. Utrata pierwotnej niewinności oznacza w gruncie rzeczy utratę dziecięcego zaufania do Boga.

6. Kto skłamał?

Kto skłamał: Pan Bóg mówiąc do Adama, że umrze, jeśli spożyje owoc z drzewa poznania dobra i zła? Czy wąż, który zaprzeczył Panu Bogu: „Nie umrzecie”. Pytanie jest tym bardziej uzasadnione, że w oryginale hebrajskim nie jest napisane, że Adam (do którego dołączy później Ewa) stanie się śmiertelny po spożyciu zakazanego owocu, ale że umrze W DNIU, w którym go spożyje. A przecież ani Ewa, ani Adam nie umarli w dniu przekroczenia Bożego przykazania. Czyżby ten, o którym Jezus powiedział, że jest kłamcą od początku, powiedział prawdę? Nie, bo chodzi tu o ich śmierć duchową – czyli utratę Bożej łaski, Bożego życia. Adam i Ewa zachowali fizyczne życie, ale utracili Boże dziecięctwo, co jest równoznaczne z ich duchową śmiercią. Tak rozumie to św. Paweł: „Dlatego też jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli...” (Rz 5, 12 BT; por. 6, 23; Ef 2, 1nn). Ową śmierć duchową trzeba rozumieć inaczej niż protestanci, którzy Ef 2, 1nn rozumieją, że jakoby przez grzech pierworodny człowiek utracił nie tylko dary nadprzyrodzone, ale także przyrodzone, m.in. wolną wolę – możliwość wyboru pomiędzy dobrem, a złem, życiem, a śmiercią. Tymczasem śmierć duchowa nie oznacza utraty wolnej woli, bo tę zakłada całe Pismo św. Starego i Nowego Testamentu (por. np. Pwt 30, 15-20), ale utratę życia Bożego.

7. Ważny szczegół – zaufanie do Boga

Istnieje w opisie kuszenia Ewy ważny szczegół, który uświadomiłem sobie dopiero w ostatnim czasie w czasie lektury książki ks. prof. Chrostowskiego „Bóg, Mesjasz, Biblia”. Ewa wdając się w dialog z kusicielem powiedziała m.in.: „Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli”. (Rdz 3, 2-3 BT).
kuszenie Adama i Ewy
Ewa znała to przykazanie tylko ze słyszenia. Dlaczego dodała do niego słowa mówiące o dotykaniu? – nie wiemy. Ale dało ono wężowi możliwość do podważenia zaufania do Boga. Sceny przedstawiające sceną kuszenia malują zazwyczaj węża owiniętego dokoła drzewa. Wąż, który dotyka drzewa, a mimo to żyje i nic złego mu się nie dzieje, to żywe podważenie słów Pana Boga, przynajmniej w wersji przedstawionej przez Ewę. Zanim pokusa zaczęła przybierać kolejne stadia rozwoju opisane w wierszu 6., kusicielowi udało się coś bardzo ważnego, co być może na początku wyglądało niegroźnie, ale miało ogromne skutki – podważyć u Ewy jej dziecięce zaufanie do Pana Boga. Reszta już była tylko oczywistym skutkiem, który nie kazał na siebie długo czekać. Powrotem do raju jest uczenie się i wypraszanie sobie u Boga zaufania do Niego. Do tego kontekstu pasują bardzo słowa Pana Jezusa: „Nie znajdzie ludzkość pokoju, dopóki nie zwróci się z zaufaniem do Bożego miłosierdzia”.  Wezwanie: „Jezu, ufam Tobie!” nie jest tylko pobożnym westchnieniem, ale jest sposobem powrotu do Raju: do zaufania Bogu, które otwiera drogę Jego miłosierdziu.

8. Dwie drogi

Dobrze jest zestawić scenę kuszenia w raju do jutrzejszego święta Wszystkich Świętych. Przed każdym z nas stoją ostatecznie dwie propozycje osiągnięcia wielkości, jaką jest przebóstwienie. Kuszenie reprezentuje jedną z dróg do „stania się jak Bóg”, na własną rękę, niezależnie od, a nawet przeciwko Bogu. Święci, których czcimy 1 listopada, to ci, którzy zaufali Bogu i wybrali drogę Bożego dziecięctwa, które jest niczym innym, jak Bożym darem. Nie musimy go „produkować”; wystarczy go przyjąć. „Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest” (1 J 3, 2 BT).

sobota, 26 października 2013

Jakie znaczenie ma poświęcenia kościoła?

Jeśli teraz jesteśmy Jego świątynią, to kiedyś On stanie się naszą.

*****

W wielu kościołach w najbliższą niedzielę (27. października) obchodzi się rocznicę poświęcenia własnego kościoła. Jakie znaczenie mają te obchody? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba się najpierw zastanowić nad znaczeniem świątyni w ogóle. W języku religioznawstwa świątynia należy do sfery sacrum. Jest to miejsce czy budynek poświęcony Bogu, czyli stanowiący Jego szczególną własność. Sfera sacrum odróżnia się od sfery profanum, czyli od wszystkich innych wymiarów naszej działalności i życia.

Czy tak było od początku? Nie. Czytając opis stworzenia świata na próżno będziemy szukać tam świątyni. Dlaczego tak? Ponieważ na początku wszystko było Bożą świątynią, czyli innymi słowy – wszystko w sposób wyłączny i nieograniczony należało do Boga. Pierwsi rodzice żyli na początku w przyjaźni z Bogiem oraz w harmonii zarówno pomiędzy sobą, jak i z całą naturą. Jednak to zmieniło się radykalnie po grzechu pierworodnym. Świat przestał być wyłączną własnością Boga.

Podobnie na końcu czasów, kiedy historia zbawienia wypełni się, świątynia przestanie być potrzebna. Wtedy Kościół zostanie oczyszczony od wszelkiej zmazy grzechu. Autor Apokalipsy opisując Nowe Jeruzalem stwierdza m.in.: „A świątyni w nim nie dojrzałem: bo jego świątynią jest Pan Bóg wszechmogący oraz Baranek” (Ap 21, 22). Jednak my żyjemy w czasie pomiędzy tymi dwoma krańcami historii zbawienia: z jednej strony po upadku pierwszych rodziców, którego skutki widzimy w otaczającym nas świecie i odczuwamy w sobie, a z drugiej strony wciąż oczekujemy Nowego Nieba i Nowej Ziemi, czyli wypełnienia się historii zbawienia.  Przez grzech ludzi szatan otrzymał władzę nad światem. Jest to władza ograniczona i zależna od Boga, ale jednak Pan nazywa go „władcą tego świata” (J 12, 31; por. 14, 30; 16, 11). Od momentu, w którym cały wszechświat przestał być sacrum, świątynia – obszar zastrzeżony wyłącznie Bogu – stała się potrzebna. Dla nas. To nie Pan Bóg, ale my potrzebujemy miejsc poświęconych na wyłączną własność Bogu. Ponieważ także i my nie w pełni należymy do Boga. Bo chociaż chcemy dobra, pochwalamy je, to jednak pomimo tego, często czynimy zło, którego nie chcemy. Wewnętrzne rozdarcie, które opisuje św. Paweł w Rz 7, jest obecne w każdym z nas. Walka pomiędzy dobrem, a złem toczy się nie tyle pomiędzy narodami, partiami, ludźmi uznającymi różne wartości, ale w sercu każdego z nas. Dlatego potrzebujemy miejsc, gdzie możemy spotkać się z Bogiem, oczyścić się, uświęcić się i umocnić Jego obecnością po to, abyśmy odnawiali naszą przynależność do Niego i coraz bardziej stawali Jego własnością, czyli właśnie Jego świątynią.

Taki jest ostateczny sens spotkania z Bogiem. O tym opowiada Łk 19, 1-10, jeden z fragmentów, który można odczytać w czasie jutrzejszego święta. Jezus widząc Zacheusza na drzewie sam wprasza się do jego domu: «Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu». (Łk 19, 5). Spotkanie z Jezusem zmieniło całkowicie życie zwierzchnika celników z Jerycho. I o to właśnie chodzi w naszym „chodzeniu do kościoła”. Pan cieszy się zawsze, kiedy przychodzimy do Jego domu, ale jeszcze bardziej pragnie zamieszkać w naszych domach i sercach; pragnie być obecny w naszych zwyczajnych sprawach dnia codziennego; pragnie, abyśmy byli Jego świątynią. Jeśli teraz jesteśmy Jego świątynią, to kiedyś On stanie się naszą.

Jeśli nosimy w sobie Jezusa, stajemy się żywymi kamieniami duchowej świątyni – Kościoła. Świętość Kościoła zależy nie tylko od papieża, biskupów, kapłanów i zakonników, ale od każdego z nas. Jeśli pozwalamy Panu, aby nas uświęcał, przyczyniamy się do tego, że Kościół staje się bardziej święty, piękniejszy, bardziej pociągający. Jeśli zbliżamy się do Boga, to w jakiś tajemniczy sposób pociągamy za sobą innych.

środa, 9 października 2013

Kaja Godek, a zabójcza logika niektórych posłów

27 września Kaja Godek przedstawiła w sejmie obywatelski projekt zaostrzenia obowiązującej obecnie ustawy aborcyjnej. W swoim wystąpieniu zamiennie do słowa „aborcja” używała określenia „zabijanie dzieci”. Nie spodobało się to niektórym posłom, którzy protestowali przeciw takiemu określaniu aborcji. Marszałek sejmu, Ewa Kopacz, pouczyła panią Kaję Godek, i zabroniła jej mówienia, że aborcja jest „zabijaniem dzieci”. W odpowiedzi Kaja Godek wymieniła ustawę Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z listopada 2011 stwierdzającej, że życie ludzkie zaczyna się od poczęcia oraz z naszego prawodawstwa ustawę o Rzeczniku Praw Dziecka zawierającą definicję dziecka – od poczęcia do osiągnięcia wieku 18 lat. Wynika z nich, że mówienie, iż aborcja jest zabijaniem dzieci, jest uzasadnione nie tylko medycyną i zdrowym rozsądkiem, ale ma także podstawy prawne.

Pani Kaja Godek w swoim przemówieniu wspomniała też o dzieciach, które zostały poddane aborcji, a jednak urodziły się żywe. W takich przypadkach są one zostawiane same sobie, aby umarły. Niektórzy z posłów z sali odpowiedzieli na to, że skoro ona o tym wie, to powinna donieść o takich przypadkach prokuraturze. Ta chęć oskarżania jest znamienna, ale w tym momencie pragnę zwrócić uwagę na logikę, która kryje się za taką postawą. Z jednej strony przeszkadza niektórym posłom nazywanie aborcji „zabijaniem dzieci”, z drugiej strony widzą w ludzkich płodach, które przeżyły aborcję – dzieci, którym należy się pełna ochrona prawa państwowego, tak że zaniedbanie udzielenia im pomocy jest przestępstwem.

Jak widać, dla tych posłów decydujące o pozycji prawnej dziecka jest to, czy znajduje się w łonie matki, czy też już je opuściło. Ten krótki przedział czasu decyduje o wszystkim. Choremu dziecku w łono matki nie przysługuje prawo do ochrony życia, a nawet jest czymś niewłaściwym samo nazwanie go „dzieckiem”. Natomiast po opuszczeniu łona matki przysługuje mu nie tylko nazwa „dziecko”, ale także prawo do ochrony zdrowia i życia, którego zaniedbanie powinno być ścigane przez odpowiednie organa państwowe. Z tej zabójczej (w sensie dosłownym) logiki wynika, że dla dziecka chorego na zespół Downa najbardziej niebezpiecznym miejscem jest łono jego matki.

wtorek, 8 października 2013

Jak postępować wobec tych, którzy nie przyjmują naszych wartości?

AM: "Pragnę pogłębiać swoją wiarę i w związku z tym nurtuje mnie pytanie: w jaki sposób grzechy cudze odnoszą się do osób wyznających inny system wartości, tj. innowierców i niewierzących?"

Tu można znaleźć dobre wyjaśnienie pojęcia „grzechy cudze” ( http://gloria.tv/?media=358289 ). Myślę, że grzechy cudze innowierców czy niewierzących trzeba traktować podobne, jak grzechy naszych najbliższych czy wyznających tę samą wiarę. Pewnie nie da się całkowicie wykluczyć, że ktoś czyniąc źle, myśli, że czyni dobro (por. J 16, 2). Ale nawet, jeśli tak jest, to w osądzeniu postępowania innych kierujemy się własnym sumieniem (a nie sumieniem innych), i dlatego grzech trzeba nazwać grzechem i wobec niego zająć odpowiednią postawę, nawet jeśli to, co postrzegamy jako grzech, dla innych wydaje się czymś dobrym.

AM: "Jeżeli napominam taką osobę, łatwo mi może zamknąć usta stwierdzeniem  "masz prawo tak sądzić, ale nie masz prawa mi tego narzucać" (w najlepszym przypadku)".
Odpowiem tu słowami Pisma św.: „Jeśli powiem bezbożnemu: "Z pewnością umrzesz", a ty go nie upomnisz, aby go odwieść od jego bezbożnej drogi i ocalić mu życie, to bezbożny ów umrze z powodu swego grzechu, natomiast Ja ciebie uczynię odpowiedzialnym za jego krew. Ale jeślibyś upomniał bezbożnego, a on by nie odwrócił się od swej bezbożności i od swej bezbożnej drogi, to chociaż on umrze z powodu swojego grzechu, ty jednakocalisz samego siebie. Gdyby zaś sprawiedliwy odstąpił od swej prawości i dopuścił się grzechu, i gdybym zesłał na niego jakieś doświadczenie, to on umrze, bo go nie upomniałeś z powodu jego grzechu; sprawiedliwości, którą czynił, nie będzie mu się pamiętać, ciebie jednak uczynię odpowiedzialnym za jego krew. Jeśli jednak upomnisz sprawiedliwego, by sprawiedliwy nie grzeszył, i jeśli nie popełni grzechu, to z pewnością pozostanie przy życiu, ponieważ przyjął upomnienie, ty zaś ocalisz samego siebie»”. (Ez 3, 18-21 BT).
Wartość upomnienia jest niezależna od tego, czy ktoś je przyjmie, czy nie.

AM: "Ja osobiście rozumiem, że ograniczenia stawiane ludziom przez Boga nie mają na celu uczynienie ich nieszczęśliwymi, ale ochronę przed złem, jakie jest skutkiem ich postępowania - tymczasem zatwardziałość niektórych każe im odrzucać nawet argumenty natury medycznej czy naukowej, mimo iż sami nie są specjalistami".

Tak, Boże przykazania są niczym drogowskazy wskazujące drogę do nieba. Chcący dojechać do celu, kieruje się nimi. Wybierający grzech i popełniający go schodzi z drogi prowadzącej do nieba, a zamiast niej wybiera bezdroża.
„Zatwardziałość niektórych” – No właśnie, powiedziała Pani tu coś bardzo charakterystycznego. Odrzucanie argumentów jest często znakiem zatwardziałości serca. Żadne argumenty nie mają wartości dla człowieka o zatwardziałym sercu. Są ludzie, których przekona słowo; są ludzie, których może nawrócić krew (męczenników), są w końcu tacy, których nie przekona nic: żadne słowa, żadne argumenty, ani żadne świadectwo. Ale nawet jeśli tak jest, to ponieważ nie wiemy, jak jest (bo nie znamy konkretnego człowieka tak do końca i dlatego nigdy nie powinniśmy zakładać tej ostatecznej możliwości w stosunku do bliźnich – historia jest pełna przykładów nawróceń takich ludzi, których już wszyscy albo prawie wszyscy przekreślili), dlatego z jednej strony nie powinniśmy rezygnować z upominania czy podania argumentów, ale z drugiej strony, nie powinno to być powodem do zniechęcenia, jeśli nasze słowa nie zostaną przyjęte.

środa, 2 października 2013

Co mają wspólnego horoskopy z wężem?

Pod artykułem „Aktorka z ‘Klanu’ o czarnej magii i swoim nawróceniu” na portalu Frondy pojawił się komentarz użytkownika Grund: „Horoskopy, wróżenie i medycyna niekonwencjonalna to nie czarna magia.” Ten komentarz spowodował, że zacząłem się zastanawiać nad odpowiedzią na jego zarzut. Odpowiedź, której szukałem, przyszła do mnie sama…

*****

Tak, to był przypadek, o ile w ogóle są przypadki. Natrafiłem na film reklamujący Wyższą Szkołę Filologii Hebrajskiej w Toruniu. Franciszkanin, o. Jakub Waszkowiak, absolwent Instytutu Nauk Biblijnych i Archeologii (Studium Biblicum Franciscanum) w Jerozolimie, mówiąc o ciekawostkach biblijnego języka hebrajskiego[1] powiedział m.in. o wróżbach i przepowiadaniu przyszłości na podstawie biblijnego tekstu:

Nie znajdzie się pośród ciebie nikt, kto by przeprowadzał przez ogień swego syna lub córkę, uprawiał wróżby, gusła, przepowiednie (מְנַחֵ֖שׁ - czyt. MeNaCHeSZ) i czary;  nikt, kto by uprawiał zaklęcia, pytał duchów i widma, zwracał się do umarłych. Obrzydliwy jest bowiem dla Pana każdy, kto to czyni. Z powodu tych obrzydliwości wypędza ich Pan, Bóg twój, sprzed twego oblicza” (Pwt 18, 10-12).[2]

Tłumacz Biblii Tysiąclecia oddał oryginalne słowo, które jest imiesłowem czasu teraźniejszego, przez wyrażenie: „uprawiał przepowiednie”. Ciekawe jest to, że rdzeniem tego czasownika są trzy litery נחש, te same, które użyte w Rdz 3, 1 oznaczają …węża. 

kuszenie Adama i Ewy

A wąż (נָחָשׁ - czyt. NaCHaSZ) był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył. On to rzekł do niewiasty: «Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?»” (Rdz 3, 1).[3]
 
Dla Izraelity zatem czasownik "wróżyć", "uprawiać czary" musiał brzmieć jakoś tak: "wężować". Ale to nie wszystko. W Księdze Liczb jest użyte jeszcze inne, spokrewnione słowo, brzmiące praktycznie tak samo[4] i mające taką samą formę graficzną, jak to słowo w Rz 3, 1 oznaczające węża. Różnią się tylko w zapisie masoreckim. Jak pamiętamy, masoreci to uczeni żydowscy, którzy kilka wieków po Chrystusie dopisali do biblijnego tekstu hebrajskiego (zapisanego pierwotnie tylko przy pomocy spółgłosek) znaczki oznaczające samogłoski ułatwiające czytanie.

Ten cytat z Księgi Liczb brzmi następująco:
Skoro nie ma czarów (נַחַשׁ  - czyt. NaCHaSZ) wśród Jakuba ani wróżbiarstwa w Izraelu, w czasie właściwym przepowie się Jakubowi, Izraelowi to, co Bóg uczyni” (Lb 23, 23).
Ponieważ w tym czasie w Izraelu nie było czarów ani wróżbiarstwa, Balaam był bezsilny wobec narodu wybranego. Został sprowadzony przez Balaka, aby przeklął lud, który wyszedł z Egiptu. Jednak zamiast przeklinać, pobłogosławił ich i przepowiedział im przyszłość, którą oni nie starali się poznać na własną rękę przy pomocy wróżb.

A jeśli chodzi o różnicę pomiędzy czarną, a białą magią, to ekspert od tych spraw, wytłumaczył to w ten sposób: „Są dwa rodzaje magii: biała i czarna. Przez magię białą rozumie się zwykle zdejmowanie uroków, klątw i przekleństw. Natomiast czarna magia ma na celu rzucanie uroków oraz nakładanie klątw, przekleństw itp. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że magia jest zawsze czarna, ponieważ polega na zwracaniu się do demona. Również tak zwana biała magia to wchodzenie w kontakt z demonem”. ( http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/esprit_2013_egzorcysta_wat_03.html )


[2] Jak się wydaje, w Księdze Rodzaju nie ma wyraźnego zakazu przepowiadania przyszłości czy wróżenia przy użyciu przedmiotów. Józef Egipski czynił to (a przynajmniej mówił, że czynił), przy pomocy kielicha: „A Józef rzekł do nich: «Jak mogliście się dopuścić takiego czynu? Czy nie wiedzieliście, że taki człowiek jak ja potrafi wróżyć?»” (Rdz 44, 15; słowo "wróżyć" oddane jest przy pomocy czasownika נחש). Jednak później zostało to wyraźnie zakazane (por. Pwt 18, 10nn).
[3] Gramatyczny związek pomiędzy czasownikiem מנחש - MeNaCHeSZ, a rzeczownikiem נחש -NaCHaSZ podobny jest do związku pomiędzy czasownikiem מדבר - MeDaBeR (mówić), a rzeczownikiem דבר - DaBaR (słowo).
[4] Jedyna różnica występuje w długości samogłoski „a” – w słowie „wąż” jest to długie „a”, w słowie „wróżba” – „a”  jest krótkie.