Szukaj na tym blogu

środa, 29 maja 2013

Światowa Godzina Jednoczesnej Adoracji Eucharystycznej

Stolica Apostolska w najbliższą niedzielę, 2 czerwca o godz. 17.00, zaprasza do godzinnej Adoracji Eucharystycznej na całym świecie w łączności z Ojcem Świętym Franciszkiem. Na hasło tego wydarzenia wybrano słowa: „Jeden Pan, jedna wiara”.

Mons. Rino Fisichella o Adoracji Eucharystycznej obejmującej cały świat i zaplanowanej na najbliższą niedzielę, 2 czerwca br. w godz. od 17.00 do 18.00 czasu rzymskiego (tłumaczył o. Kasper Kaproń OFM):

„... Wyspy Cook, Samoa i Honolulu zjednoczą się z Watykanem o godz. 5 rano, natomiast na północy, w Reykjavík (Islandia) będzie to godz. 15.00. Dołączą się poszczególne Kościoły lokalne na terenach najbardziej oddalonych jak np. Południowa Afryka, Chile i Nowa Zelandia. Wszystkie diecezje Wietnamu zjednoczą się z nami o 22.00 czasu lokalnego, natomiast w kościołach w Korei będzie to godz. 24.00. Z Oceanii otrzymaliśmy informację o przyłączeniu się do tamtejszych wspólnot do inicjatywy: w tych kościołach będzie już 3 czerwca, między pierwszą, a drugą godziną w nocy; wśród nich kościoły w Papui Nowej Gwinei, Wyspy Salomona, diecezja AgaĂąa w Guam e di Wewak. Nie będzie dla tych Kościołów najmniejszego problemu, aby uczynić nocne czuwanie, pomimo wielu trudności związanych z brakiem elektryczności i z niesprzyjającym obecnie klimatem. Jak napisał jeden z biskupów: "Nasi wierni na wioskach nie mają elektryczności i w wielu parafiach jest niebezpiecznie wychodzić z domu nocą... jest to także pora deszczowa i na terenach wielu parafii i wiosek dochodzi do licznych podtopień i powodzi. Woda występuje z rzek... Pomimo to będziemy wspólnie modlić się." Nie zabraknie na wspólnym modlitewnym spotkaniu mieszkańców Wysp Galapagos i tych w sercu amazońskiej puszczy, jak np. Wikariatu San José del Amazonas oraz tych części świata, gdzie katolicy są zdecydowaną mniejszością: Norwegia, Bangladesz, Irak, Burkina Faso, Rosja, Japonia, wszyscy będą zsynchronizowani z Bazyliką św. Piotra. Do modlitwy włączyły się diecezje ze Stanów Zjednoczonych i Kanady jak również z Ameryki Łacińskiej: od Peru i Argentyny, poprzez Nikaraguę, Kolumbię, Honduras, Ekwador do Meksyku. Wszystkie diecezje azjatyckie: od Indii po Taiwan, od Singapuru do Filipin i Izraela; poszczególne strefy czasowe zjednoczą się z Rzymem. Nie możemy oczywiście zapomnieć o pełnej obecności Kościoła w Europie, który rozciąga się od Litwy, Ukrainy i Białorusi. O diecezjach włoskich, które w komplecie, według różnych tradycji lokalnych związanych z obchodzonym w tym dniu świętem Bożego Ciała. W sumie będzie to godzina modlitwy w pełnym zjednoczeniu, we wspólnocie braterskiej, aby umocnić wiarę nas wszystkich.

Papież Franciszek prosi, aby dwie intencje towarzyszyły naszej godzinnej adoracji.
1. Za Kościół na całym świecie zjednoczony dzisiaj na Adoracji Najświętszego Sakramentu; aby Pan uczynił go posłusznym Słowu Bożemu i w ten sposób mógł objawić się wobec świata, jako piękny, nie mający skazy i zmarszczki, święty i nieskalany (Ef 5,27). Aby, poprzez wierny przekaz zbawcze Słowo, mogło zabrzmieć przekazując światu orędzie miłosierdzia i mobilizując nas do dzieła miłości, tak aby ukazać prawdziwy sens cierpienia i bólu i przywrócić radość i pokój.

2. Za tych, którzy w wielu miejscach świata cierpią na skutek niewoli, za ofiary wojen, handlu ludźmi, narkotyków i niewolniczej pracy; za dzieci i kobiety, które cierpią z powodu różnych form przemocy. Aby ich niemy krzyk z prośbą o pomoc został usłyszany w Kościele. Aby Kościół wpatrując się w Chrystusa ukrzyżowanego nie zapomniał o wielu braciach i siostrach pozostawionych w objęciach przemocy; za tych wszystkich, którzy cierpią z powodu braków środków do życia, szczególnie za bezrobotnych, za starszych, emigrantów i bezdomnych, za więźniów i tych, którzy przeżywają samotność. Niech modlitwa Kościoła i nasze aktywne zaangażowanie będzie dla nich umocnieniem przywracając jednocześnie nadzieję; niech da siłę każdemu z nas, aby bronić godności osoby ludzkiej.”
za: http://attualita.vatican.va/sala-stampa/bollettino/2013/05/28/news/31070.html

piątek, 24 maja 2013

Benedykt XVI na temat słów "Chleba naszego powszedniego"

(…) Tak więc prośba o chleb na jeden dzień tylko otwiera perspektywy sięgające dalej niż samo konieczne codzienne pożywienie. Zakłada ono radykalne naśladowanie Jezusa przez małą grupę uczniów, którzy zrezygnowali z posiadania na tym świecie i dołączyli do drogi tych, którzy uważają „za większe bogactwo znoszenie zniewag dla Chrystusa, niż wszystkie skarby Egiptu” (Hbr 11, 26). Ukazuje się horyzont eschatologiczny – przyszłość, która jest ważniejsza i bardziej realna niż teraźniejszość.

Tym samym dochodzimy do słowa tej prośby, które w naszych zwykłych przekładach brzmi zupełnie niewinnie: chleba naszego „powszedniego” [niem.: „tägliches” – znaczy codziennego] daj nam dzisiaj. To „powszedni” jest przekładem greckiego słowa „epiousios”, o którym jeden ze znakomitych mistrzów języka greckiego – teolog Orygenes († ok. 255) mówi, że poza tym jednym miejscem nigdzie w grece się nie pojawia i że utworzyli je ewangeliści. Wprawdzie później znaleziono w papirusie z V w. po Chrystusie jedno świadectwo tego słowa, samo to nie może jednak dać pewności co do znaczenia tego, bądź co bądź, niezwykłego i rzadkiego słowa. Zdani jesteśmy na etymologię i na badanie kontekstów.

Dzisiaj są dwie główne interpretacje. Według jednej słowo to znaczy „to [chleb], co konieczne do życia”, i wtedy prośba ta brzmiałaby następująco: Daj nam dziś chleba, którego potrzebujemy do życia. Według drugiej interpretacji poprawny byłby następujący przekład: „przyszły [chleb]” = na dzień następny. Jednak ta prośba o otrzymanie dzisiaj chleba przeznaczonego na dzień następny nie bardzo zdaje się harmonizować z egzystencją ucznia. Wskazywanie na przyszłość byłoby bardziej zrozumiałe, gdybyśmy się modlili o chleb naprawdę przyszły: o rzeczywistą mannę Bożą. Byłaby to wtedy prośba eschatologiczna, prośba o antycypowanie przyszłego świata, o to, żeby Pan dał nam już „dzisiaj” przyszłego chleba, chleba nowego świata – siebie samego. Wtedy prośba ta miałaby sens eschatologiczny. Niektóry stare przekłady szły w tym kierunku, na przykład Wulgata św. Hieronima, który to tajemnicze słowo przełożył na „supersubstantialis” – termin, który wskazuje na nową, wznioślejszą „substancję”, którą Pan daje nam w świętym Sakramencie, jak autentyczny chleb naszego życia.

W rzeczywistości Ojcowie Kościoła, praktycznie rzecz biorąc, rozumieli tę czwartą prośbę Ojcze nasz jednomyślnie jako prośbę o Eucharystię; w tym znaczeniu, jako modlitwa stołu eucharystycznego, Ojcze nasz znajduje się w liturgii Mszy świętej. Nie znaczy to, że tym samym zarzucono zwykły, ziemski sens modlitwy ucznia, który do tej pory objaśnialiśmy jako bezpośrednie znaczenie tego teksu. Ojcowie mają na uwadze całe znaczeniowe bogactwo tego słowa: zaczynamy od prośby ubogich o chleb na dziś, ale właśnie w ten sposób – wpatrzeni w karmiącego nas Ojca w niebie – przywodzimy na pamięć wędrujący lud Boży, którego karmił sam Bóg. W rozumieniu chrześcijan, mających przed oczami wielką mowę Jezusa o chlebie, cud manny w sposób oczywisty wskazywał na dalszą rzeczywistość, na nowy świat, w którym Logos – Przedwieczne Słowo Boga – będzie naszym chlebem, pokarmem wiekuistej uczty weselnej.

Czy wolno nam myśleć w takich kategoriach, czy też jest to fałszywe „uteologicznienie” słowa mającego wyłącznie ziemskie znaczenie? Dzisiaj panuje obawa przed takim „uteologicznieniem”; nie jest ona całkiem bezzasadna, jednak nie należy z nią przesadzać. Myślę, że przy wyjaśnianiu prośby o chleb należy mieć przed oczami szerszy kontekst słów i czynów Jezusa, w którym dużą rolę odgrywają istotne treści ludzkiego życia: woda, chleb – jak znaki świątecznej atmosfery i piękna świata – winnica i wino. Temat chleba zajmuje doniosłe miejsce w orędziu Jezusa, poczynając od kuszenia na pustyni, poprzez rozmnażanie chleba, aż po Ostatnią Wieczerzę.

Wielka mowa o chlebie w J 6 ukazuje całe znaczeniowe spektrum tego tematu. Na początku jest głód ludzi, którzy słuchali Jezusa, i którym nie pozwala odejść bez dania im pokarmu, a więc tego „koniecznego chleba”, potrzebnego nam do życia. Jezus nie chce jednak, żeby się na tym skończyło, nie chce redukować potrzeb człowieka do chleba, do potrzeb biologicznych i materialnych. „Nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych” (Mt 4, 4; Pwt 8, 3). Cudownie rozmnożony chleb przypomina o cudzie manny na pustyni i tym samym wskazuje na dalszą rzeczywistość, na to, że właściwym pokarmem człowieka jest Logos, Słowo Przedwieczne, wieczny Sens wszystkiego, od którego pochodzimy i który jest celem naszego życia. To pierwsze wyjście poza obszar fizyczny mówi najpierw to tylko, co znalazła i znaleźć potrafi także wielka filozofia. Zaraz jednak pojawia się drugie: Odwieczny Logos staje się konkretnym chlebem dla człowieka przez to dopiero, że „przyjął ciało” i mówi do nas ludzkimi słowami.

Po nim następuje trzecie, istotne przejście, które dla ludzi w Kafarnaum staje się zgorszeniem: Wcielony daje się nam w Sakramencie i dopiero w ten sposób Przedwieczne Słowo staje się w pełni manną, darem przyszłego chleba dawanym już dzisiaj. Na koniec Pan raz jeszcze wszystko rekapituluje: to najdalej posunięte wcielenie się jest zarazem rzeczywistym uduchowieniem: „To Duch daje życie; ciało na nic się nie zda” (J 6, 62). Czy należy przyjąć, że w prośbie o chleb Jezus chciał pominąć wszystko, co mówi o chlebie i co jako chleb chciał nam dać? Jeśli orędzie Jezusa rozpatrujemy w jego całości, wtedy w czwartej prośbie Ojcze nasz nie można wykreślić wymiaru eucharystycznego. Prośba o chleb powszedni dla wszystkich ma istotne znaczenie właśnie w ziemskim, konkretnym wymiarze. Pozwala nam jednak także wychodzić poza rzeczywistość materialną i już teraz prosić o „dar jutrzejszy”, o nowy chleb. A kiedy dzisiaj prosimy o to „jutrzejsze”, jesteśmy zachęcani do życia treścią tego „jutra” już teraz – mamy już dzisiaj żyć miłością Boga, który wzywa do wzajemnej za siebie odpowiedzialności.

W tym miejscu chciałbym raz jeszcze oddać głos Cyprianowi, który akcentuje obydwa znaczenia. Słowo „nasz”, o którym wcześniej była mowa, odnosi on jednak właśnie do Eucharystii: jest ona w szczególnym znaczeniu chlebem „naszym” – uczniów Jezusa Chrystusa. Mówi on: My, którym dane jest przyjmować Eucharystię jak nasz chleb, musimy jednak zawsze modlić się o to także, żeby nikt nie został odcięty, odłączony od Ciała Chrystusa. „Dlatego codziennie prosimy także o ‘nasz’ chleb, to znaczy Chrystusa, abyśmy my, którzy w Nim trwamy i żyjemy, nie zerwali z Jego uświęceniem i trwaniem” (De dom. or., 18, s. 280). (Ojciec św. Benedykt XVI, „Jezus z Nazaretu”, tom. I, s. 134-137)


*****
PS. Dla znających angielski polecam stronę internetową na temat żydowskich źródeł Eucharystii z wideo zawierającym wykład dr Branda Pitre’a na ten właśnie temat: http://www.theholyeucharist.com/

sobota, 18 maja 2013

Założenia kalwinizmu - Total depravity?

Przed kilku dniami otrzymałem e-mail od jednego z Czytelników z pytaniem odnoście statusu człowieka po grzechu pierworodnym. Napisał m.in. „Zastanawia mnie czy to istotne, czy natura ludzka jest bądź nie całkowicie zepsuta. Przecież i tak i tak przez chrzest rodzimy się na nowo i chrzest usuwa grzech pierworodny.

Oto te dwa punkty z KKK:

KKK 405 Chociaż grzech pierworodny jest grzechem własnym każdego (Por. Sobór Trydencki: DS 1513.Por. Sobór Trydencki: DS 1513). to jednak w żadnym potomku nie ma on charakteru winy osobistej. Jest pozbawieniem pierwotnej świętości i sprawiedliwości, ale natura ludzka nie jest całkowicie zepsuta: jest zraniona w swoich siłach naturalnych, poddana niewiedzy, cierpieniu i władzy śmierci oraz skłonna do grzechu (ta skłonność do zła jest nazywana "pożądliwością"). Chrzest, dając życie łaski Chrystusa, gładzi grzech pierworodny i na nowo kieruje człowieka do Boga, ale konsekwencje tego grzechu dla osłabionej i skłonnej do zła natury pozostają w człowieku i wzywają go do walki duchowej.

KKK 406 Nauka Kościoła o przekazywaniu grzechu pierworodnego została sprecyzowana przede wszystkim w V wieku, w szczególności pod wpływem refleksji św. Augustyna przeciw pelagianizmowi, oraz w XVI wieku w opozycji do Reformacji protestanckiej. Pelagiusz utrzymywał, że człowiek, opierając się na naturalnej sile swojej wolnej woli, bez koniecznej pomocy łaski Bożej, może prowadzić życie moralnie dobre. Wpływ grzechu Adama sprowadzał on jedynie do złego przykładu. Natomiast pierwsi reformatorzy protestanccy nauczali, że człowiek jest radykalnie zepsuty, a jego wolność unicestwiona przez grzech pierworodny. Utożsamili oni grzech odziedziczony przez każdego człowieka ze skłonnością do zła (concupiscentia – pożądliwość), skłonnością, która miała być nie do przezwyciężenia. Kościół wypowiedział się na temat sensu danych objawionych, dotyczących grzechu pierworodnego, przede wszystkim na drugim Synodzie w Orange w 529 r. (Por. Synod w Orange II: DS 371-372. i na Soborze Trydenckim w 1546 r. (Por. Sobór Trydencki: DS 1510-1516).


*****

Odpowiedź podzieliłem na dwie części. W pierwszej odpowiadam na pytanie: Czy natura ludzka po grzechu pierworodnym jest zepsuta całkowicie? W drugiej odpowiadam na pytanie: Jakie to ma znaczenie?

1. Czy natura ludzka po grzechu pierworodnym jest zepsuta całkowicie?

Kościół katolicki naucza, że natura ludzka została skażona po grzechu pierworodnym: człowiek utracił dary nadprzyrodzone, a jego naturalne zdolności (wola, rozum) zostały osłabione. Oznacza to, że człowiek po grzechu pierworodnym jest martwy duchowo, a poprzez osłabienie jego możliwości poznania i rozeznania, a także przez osłabienie woli jest bardziej skłonny do zła niż do dobra. Nie oznacza to jednak, że człowiek po grzechu pierworodnym całkowicie utracił dary przyrodzone: Bo człowiek chociaż ż jego wola ku dobremu została osłabiona, a rozum zaciemniony, to jednak nie utracił tych zdolności całkowicie. W dalszym ciągu jest zdolny do usłyszenia głosu Boga w swoim wnętrzu i do dania odpowiedzi na ten głos; w dalszym ciągu jest zdolny, aby odróżnić dobro od zła, oraz do czynienia dobra. (Oczywiście z pomocą Bożej łaski, która uprzedza i towarzyszy pełnieniu każdego dobrego czynu. Innymi słowy, nikt nie może czynić jakiekolwiek dobra bez Bożej pomocy. Odnosi się to do wszystkich ludzi, także do tych, którzy nie mieli możliwości o Nim usłyszeć. Także ci ludzi, jeśli czynią jakiekolwiek dobro, czynią je z Bożą pomocą, a nie samodzielnie.).

W jaki sposób to uzasadnić? Myślę, że najlepiej powołując się na Pismo św. Św. Paweł w początkowych rozdziałach Listu o Rzymian pisze, że zarówno poganie, jak i Żydzi potrzebują Chrystusa. Prawo, które otrzymali Żydzi, samo z siebie nie prowadzi do zbawienia, a raczej tylko przekonuje, że potrzebują zbawiciela (Zbawiciela), bo uświadamia im, że są grzesznikami. Dlatego Żydzi nie mogą chlubić się posiadaniem Prawa i Bożego Objawienia i czuć się lepsi od pogan, bo ci, chociaż nie mają Prawa (objawionego), ale idąc za Prawem, które słyszą w głosie sumienia, „sami sobie stają się Prawem” (Rz 2, 14). Apostoł Narodów nie naucza, że dla pogan osiągniecie zbawienia jest niemożliwe; nie naucza też, że poganie nie są w stanie czynić dobra (przy czym chodzi tu o dobro prawdziwe, czyli takie, które ma wartość w oczach samego Boga). Przeciwnie, następujące biblijne wersety potwierdzają, że św. Paweł głosił naukę dokładnie odwrotną niż ta głoszona przez protestantów o całkowitym zepsuciu natury ludzkiej po grzechu pierworodnym:

Bo ci, którzy bez Prawa zgrzeszyli, bez Prawa też poginą, a ci, co w Prawie zgrzeszyli, przez Prawo będą sądzeni. Nie ci bowiem, którzy przysłuchują się czytaniu Prawa, są sprawiedliwi wobec Boga, ale ci, którzy Prawo wypełniają, będą usprawiedliwieni. Bo gdy poganie, którzy Prawa nie mają, idąc za naturą, czynią to, co Prawo nakazuje, chociaż Prawa nie mają, sami dla siebie są Prawem. Wykazują oni, że treść Prawa wypisana jest w ich sercach, gdy jednocześnie ich sumienie staje jako świadek, a mianowicie ich myśli na przemian ich oskarżające lub uniewinniające. Okaże się to w dniu, w którym Bóg sądzić będzie przez Jezusa Chrystusa ukryte czyny ludzkie według mojej Ewangelii. (…)

Obrzezanie posiada wprawdzie wartość, jeżeli zachowujesz Prawo. Jeżeli jednak przekraczasz Prawo będąc obrzezanym, stajesz się takim, jak nieobrzezany. Jeżeli zaś nieobrzezany zachowuje przepisy Prawa, to czyż jego brak obrzezania nie będzie mu oceniony na równi z obrzezaniem? I tak ten, który od urodzenia jest nieobrzezany, a wypełnia Prawo, będzie sądził ciebie, który, mimo że masz księgę Prawa i obrzezanie, przestępujesz Prawo. Bo Żydem nie jest ten, który nim jest na zewnątrz, ani obrzezanie nie jest to, które jest widoczne na ciele, ale prawdziwym Żydem jest ten, kto jest nim wewnątrz, a prawdziwym obrzezaniem jest obrzezanie serca, duchowe, a nie według litery. I taki to otrzymuje pochwałę nie od ludzi, ale od Boga.
(Rz 2, 12-16; 25-29 BT)

Myślę, że ten natchniony tekst mówi za siebie: nauka o całkowitym zepsuciu natury ludzkiej po grzechu pierworodnym nie jest biblijna.

Odpowiedzi na niektóre zarzuty protestantów:


Wspomniany na początku przez mnie fragment z Listu do Rzymian (7, 14-25) jest świadectwem rozdarcia istniejącym w człowieku po grzechu pierworodnym. Nawet wielki Apostoł Narodów nie był wolny od niego. Jednak nie można traktować Rz 7, 14-25 jako dowodu na całkowite zepsucie człowieka, bo w wersecie 22 pisze św. Paweł o „człowieku wewnętrznym [w sobie], który jest dobry”. Zatem rozdarcie w człowieku – czyli fakt, że jest pociągany (kuszony do zła) przez różne rzeczy, łatwo daje się zwodzić pozorom dobra – tak, ale na pewno nie całkowite zepsucie, o którym mówią protestanci.

Protestanci, mówiąc o całkowitym zepsuciu natury ludzkie po upadku pierwszych rodziców, chętnie powołują się m.in. na fragment Listu do Efezjan:

I wy byliście umarłymi na skutek waszych występków i grzechów, w których żyliście niegdyś według doczesnego sposobu tego świata, według sposobu Władcy mocarstwa powietrza, to jest ducha, który działa teraz w synach buntu. Pośród nich także my wszyscy niegdyś postępowaliśmy według żądz naszego ciała, spełniając zachcianki ciała i myśli zdrożnych. I byliśmy potomstwem z natury zasługującym na gniew, jak i wszyscy inni.
(Ef 2, 1-3 BT)

Trzeba się zgodzić z nimi, że ten biblijny tekst mówi o śmierci duchowej ludzi po grzechu pierworodnym. Co to znaczy: śmierć duchowa? Jest to utracenie darów nadprzyrodzonych, z czym oczywiście katolicy zgadzają się. Ta śmierć duchowa jednakże nie jest równoznaczna z tym, że człowiek utracił również dary naturalne. Człowiek po grzechu pierworodnym zachował zdolność do poznania dobra, wybrania tego dobra i wprowadzenia w czyn (por. Pwt 30, 10-20).

Śmierć duchowa to stan człowieka, w którym nie ma Bożej łaski, czyli Bożego życia. Chrzest jest nowym narodzeniem – z góry; ochrzczony staje się adoptowanym dzieckiem Bożym. Człowiek zostaje duchowo odrodzony, ale nadal skłonny do grzechu. Łaskę Bożego synostwa nosimy w naczyniach glinianych (por. 2 Kor 4, 7). Gdyby protestanci mieli rację, to powinno być tak, że po „odrodzeniu” (cokolwiek przez to rozumieją) narodzony na nowo człowiek powinien czynić tylko dobro. Niejako z natury. Doświadczenie uczy nas czegoś innego.

Pan Jezus naucza nas, że droga do nieba jest wąską i stromą ścieżką. Pan nie mówił, że idącym za Nim będzie łatwo, przeciwnie, mówił o codziennym krzyżu. Dlatego błędem jest oczekiwanie, że pełnienie dobra stanie się tak oczywiste i nie będzie sprawiać żadnych trudów, skoro wielki Apostoł pogan przyznaje, że łatwo mu chcieć dobra, ale pełnić – już nie; chociaż pochwala dobro, często czyni zło, którego nie chce. Jednak nie poddawał się i nie przestawał wytężać swoje siły, aby kontynuować bieg. Wiedział bowiem, że „wszystko może w Tym, który go umacnia” (Flp 4, 13).

Można to przedstawić jeszcze inaczej, z punktu widzenia łaski Bożej. W teologii katolickiej rozróżniamy łaskę uświęcającą i łaskę uczynkową (inaczej: aktualną, por. KKK 2000). Ta pierwsza jest raczej stanem, a więc łaską habitualną (tzn. „stałą” - jednak nie w tym znaczeniu, że nie można jej utracić, tylko w tym, że jest pewnym stanem wspólnoty z Bogiem, który właśnie przez tę łaskę żyje w człowieku) i stałym uzdolnieniem do życia zgodnie z chrześcijańskim powołaniem. Inną formą łaski jest łaska uczynkowa, a to znaczy pewna inicjatywa Boga na początku nawrócenia bądź w procesie uświęcenia. Po grzechu pierworodnym człowiek utracił łaską uświęcającą (wspólnotę z Bogiem), ale nie oznacza to jednak, że nie może odpowiedzieć na łaskę aktualną. Innymi słowy nie wyklucza to możliwości nawrócenia i czynienia dobra. Konsekwentnie, także człowiek po grzechu pierworodnym czy znajdujący się w grzechu ciężkim, czyli duchowo umarły (pozbawiony łaski uświęcającej) jest zdolny do nawrócenia i do czynienia dobra (jest zdolny do odpowiedzi na łaskę uczynkową).

2. Jakie to ma znaczenie?

Można na to pytanie odpowiedzieć na wiele sposobów. Ale może najłatwiej będzie wyobrazić sobie przez chwilę, że protestanci wierzący w całkowite zepsucie natury ludzkiej po grzechu pierworodnym, mają rację. Wtedy wszystkich ludzi trzeba wyobrazić sobie, jako zamkniętych w jakiejś ogromnym dole, z którego nie mogą wyjść o własnych siłach, a Pan Bóg nie daje wszystkim szansy, ale wyciąga z dołu tych i tylko tych, których sam chce. Oni zaś nie mogą się temu oprzeć, pozostali zaś są pozbawieni jakiejkolwiek szansy. Jeśli ci biedacy nie mają szansy na zbawienie, to jak można winić ich za to, że zostaną potępieni? Z tego trzeba wyciągnąć prosty wniosek, że Pan Bóg jest niesprawiedliwy.

Na to protestanci odpowiadają: „Nie, są winni, bo zgrzeszyli”. Trzeba się z nimi zgodzić, że grzech pierworodny pozostawił swoje skutki we wszystkich, ale nie jest to wina osobista. To raczej stwierdzenie, że moi prarodzice przetrwonili dary duchowe i dlatego wszyscy ich potomkowie rodzą się pozbawieni tych darów. Jednak nie jest moją osobistą winą, że urodziłem się w grzechu pierworodnym. Jeśli więc stan grzechu pierworodnego był tym decydującym czynnikiem, to trzeba byłoby wyciągnąć wniosek, że Pan Bóg stosuje odpowiedzialność zbiorową: nasi prarodzice zjedli „zielone winogrona, a ich dzieciom ścierpły zęby” (por. Ez 18, 2), a przecież jest to „sprawiedliwość”, którą Pan Bóg odrzuca. Innymi słowy, przekonanie o całkowitym zepsuciu natury ludzkiej po grzechu pierworodnym, zwłaszcza w połączeniu z innymi założeniami kalwinizmu, implikuje, że Pan Bóg jest niesprawiedliwy.

piątek, 17 maja 2013

Modlitwa eucharystyczna - Co to znaczy: "za wielu"?

I znowu wraca pytanie: Dlaczego „za wielu”? Czyż Pan nie umarł za wszystkich? Prawda, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym, który stał się Człowiekiem dla wszystkich ludzi, Nowym Adamem, należy do podstawowych pewności naszej wiary. Dlatego pragnę przywołać tylko trzy biblijne teksty: Bóg „wydał swojego Syna za wszystkich”, stwierdza św. Paweł w Liście do Rzymian (8, 32). „Jeden umarł za wszystkich” pisze w Drugim Liście do Koryntian o śmierci Jezusa (5, 14). Jezus „wydał się jako okup za wszystkich” – jest napisane w Pierwszym Liście do Tymoteusza (2, 6).

Ale po przytoczeniu tych biblijnych zdań tym bardziej uzasadnione okazuje się pytanie: Skoro [ta prawda] jest tak oczywista, dlaczego w modlitwie eucharystycznej mamy „za wielu”? Kościół przejął to sformułowanie z opisu ustanowienia Eucharystii w Nowym Testamencie. Kościół czyni tak kierując się szacunkiem do słów Jezusa i pragnieniem zachowania wierności Słowu. To właśnie cześć dla słów Jezusa jest uzasadnieniem wyrażenia obecnego w modlitwie eucharystycznej.

Ale w takim razie pojawia się pytanie: Dlaczego Jezus tak powiedział? Wypowiadając te słowa Jezus nawiązał do Pieśni o Słudze Pańskim z Księgi Proroka Izajasza (rozdz. 53), które to słowa przez całe stulecia czekały na wypełnienie. Szacunek Kościoła dla słów Jezusa, wierność Jezusa słowu „Pisma”, ta podwójna wierność jest tym konkretnym powodem sformułowania „za wielu”. W ten łańcuch wierności połączonej z Bożą bojaźnią włączamy się i my sami zachowując dosłowne tłumaczenie słów Pisma..

Jak mieliśmy okazję zobaczyć przed chwilą, że „za wielu” Łukaszowo-Pawłowej tradycji nie oznacza zawężenia, ale konkretyzację, tak teraz możemy się przekonać, że dialektyka „wielu” – „wszyscy” ma swoje własne znaczenie. Wyrażenie „wszyscy” porusza się na poziomie ontologicznym – Osoba (das Sein) i działanie Jezusa obejmuje całą ludzkość, przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Ale faktycznie, historycznie, w konkretnej wspólnocie, która sprawuje Eucharystię, mamy do czynienia z „wieloma”. W ten sposób można wyróżnić potrójne znaczenie przyporządkowania „wielu” i „wszystkich”.

Najpierw powinno to oznaczać zaskoczenie, radość i wdzięczność dla nas, zaproszonych do, i obecnych wokół eucharystycznego stołu, za to, że On powołał mnie, bez żadnej mojej zasługi, abym był z Nim i Go poznał. „Dzięki nich będą Panu za to, że z łaski powołał mnie do swojego Kościoła…” (z pieśni kościelnej). Ale konsekwencją tego jest także odpowiedzialność. Jak Pan na swój sposób dociera do tych innych, pozostałych – „wszystkich” – tak naprawdę pozostaje tajemnicą. Ale bez wątpliwości, za to są odpowiedzialni ci, którzy są bezpośrednio przez Niego powołani do Stołu, którzy możemy usłyszeć: „Za was, za mnie cierpiał [Pan]”..

Owych „wielu” ponosi odpowiedzialność za „wszystkich”.
Wspólnota „wielu” musi być światłem na świeczniku, miastem na górze, zaczynem dla „wszystkich”. To jest powołanie, które w sposób osobisty dotyka każdego. „Wielu”, czym jesteśmy, musimy, świadomi swojego powołania, przyjąć na siebie odpowiedzialność za „wszystkich”.

W końcu, dochodzi do tego trzeci aspekt. W dzisiejszym społeczeństwie nie mamy uczucia, że jest nas „wielu”, ale raczej, że jesteśmy nieliczni – całkiem mała grupa, która stale maleje. A jednak wbrew wszystkiemu – Nie, jest nas „wielu”: „Potem ujrzałem, a oto wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków” – czytamy w Apokalipsie (7, 9). Jest nas „wielu” i stoimy za „wszystkich”. W ten sposób, te dwa słowa „wielu” i „wszyscy” łączą się i odnoszą do siebie nawzajem w odpowiedzialności i obietnicy. (Ojciec św. Benedykt XVI, "Pro multis", za: http://www.kath.net/news/36256 )

poniedziałek, 13 maja 2013

Św. Augustyn o autorach herezji



Czyli: "Nie powinniście sądzić, bracia, że herezje mogą powstać przez dowolnego małego człowieka. Nikt, z wyjątkiem wielkich ludzi, nie jest autorem herezji" (św. Augustyn) ;-)

niedziela, 12 maja 2013

Idź do Starego!

Ktoś napisał:

“Św. Paweł w liście do Rzymian pisze:

‘Powiesz mi na to: Dlaczego więc Bóg czyni jeszcze wyrzuty? Któż bowiem woli Jego może się sprzeciwić? Człowiecze! Kimże ty jesteś, byś mógł się spierać z Bogiem? Czyż może naczynie gliniane zapytać tego, kto je ulepił: «Dlaczego mnie takim uczyniłeś?» Czyż garncarz nie ma mocy nad gliną i nie może z tej samej zaprawy zrobić jednego naczynia ozdobnego, drugiego zaś na użytek niezaszczytny?’ (9, 19-21)

Jak to pogodzić z wiarą w Boga NIESKOŃCZENIE miłosiernego, sprawiedliwego, wszechmocnego i wszechwiedzącego? No jak? To taki Bóg ma ‘moc’ zrobienia ze mnie ‘glinianego nocnika’, a potem będzie mnie karał i tępił za to, że jestem glinianym nocnikiem? A mnie nawet nie wolno pytać - dlaczego? - bo ‘kimże jestem, bym mógł spierać się z Bogiem?’

Coś tu nie gra.”


***

Ależ wszystko gra. Kiedy w Nowym Testamencie pojawia się cytat ze Starego, to trzeba zobaczyć cały kontekst, z którego on został wzięty. Apostołowie nie wyrywali pojedynczych wyrażeń czy zdań z kontekstu. W tym fragmencie św. Paweł cytuje proroka Jeremiasza 18, 1-12. Zatem, żeby zrozumieć, co tak naprawdę chciał św. Paweł powiedzieć, trzeba „iść” do tego fragmentu ze ST. Na tle tego starotestamentalnego tekstu wymowa Pawłowego fragmentu cytowanego powyżej Listu do Rzymian jest zupełnie inna, żeby nie powiedzieć: dokładnie odwrotna od tej, kiedy weźmie się te wersety o garncarzu same w sobie.

sobota, 11 maja 2013

Dlaczego Pan Bóg chce zbawienia wszystkich, ale nie wszystkich zbawia?

Ktoś zadał mi pytanie: „Dlaczego zatem Bóg, który chce zbawienia wszystkich, nie zbawia wszystkich? Czy ze stwierdzenia: ‘Nie tylko, że Pan Bóg pragnął i pragnie zbawienia wszystkich, ale uczynił w tym celu wszystko, co mógł’ – nie wynika zaprzeczenie wszechmocy Bożej? Czy to zdanie expressis verbis nie oznacza, że jest jakiś cel, ku któremu Pan Bóg dąży, ale nie jest wstanie go osiągnąć?”

*****

Bardzo dobre pytanie. Bo skoro Kościół opierając się na wielu świadectwach biblijnych naucza, że Pan Bóg chce zbawienia wszystkich, a z drugiej strony nie głosi, że piekło jest puste, to czy to z tego zestawienia nie wynika zaprzeczenie Bożej wszechmocy? Bo wydaje się, że Pan Bóg czegoś chce, a nie może osiągnąć. Dobre, ale zarazem trudne pytanie. Jak na nie odpowiedzieć?

1. Zbawienie jest wspólną sprawą, „interesem rodzinnym” (wyrażenie zaczerpnięte od Pawła Bartosika) Pana Boga i człowieka, w którym 100 % zależy od Pana Boga i 100 % od człowieka. Przytoczę tu cytat ze św. Augustyna:

„Bóg uczynił cię bez ciebie. Bo przecież nie wyraziłeś przyzwolenia Bogu, który Cię stworzył. Jak mogłeś to uczynić, skoro nie istniałeś wtedy? Tak więc, uczynił cię bez ciebie, jednak nie usprawiedliwi cię bez ciebie. Uczynił cię bez twojej wiedzy, jednak nie usprawiedliwia cię bez twojej ochotnej zgody”. (św. Augustyn, "Sermo", 169).

2. Zbawienie człowieka nie jest najważniejszym celem dla Pana Boga.


W „Dialogach” św. Katarzyny ze Sieny możemy przeczytać słowa Pana Jezusa, które On powiedział do niej. Pan pouczał ją o właściwej relacji pomiędzy miłością do Boga i do bliźniego, a dobrze rozumianą miłością własną. Uczeń Chrystusa ma kochać bliźniego tak wielką, że powinien być gotowy „oddać życie ciała dla zbawienia duszy tysiąc razy, jeśliby to było możliwe, znosić wszystkie cierpienia i katusze, by zapewnić bliźniemu życie łaski, i oddać mienie doczesne dla cielesnego wspomożenia go”. Ale gdyby było możliwe przez popełnienie jednego grzechu „ocalić cały świat od piekła”, to nie wolno byłoby tego uczynić z dwóch powodów: byłoby to szkodzenie sobie, swojemu zbawieniu, a przede wszystkim dlatego, że człowiek jest istotą skończoną (a więc i dobrem skończonym), a Pan Bóg jest Dobrem Nieskończonym, dlatego nie wolno nawet dla ocalenia całej ludzkości od piekła (gdyby to było możliwe), obrazić Boga grzechem, bo dobro ocalenie całej ludzkości nie wyrównuje zniewagi uczynionej Mu przez grzech[1].

3. Pan Bóg nie może wyprzeć się Siebie.

Ten punkt łączy się z pierwszym i wyjaśnia go. Pan Bóg chce zbawienia człowieka (ludzi). Tak umiłował świat, że Syna swego dał. Umiłował nas do końca. Uczynił wszystko, co mógł, aby każdy mógł osiągnąć zbawienie. Jednak nie zbawi żadnego człowieka kosztem wyparcia się Siebie, tego, kim jest:

„Dlatego znoszę wszystko przez wzgląd na wybranych, aby i oni dostąpili zbawienia w Chrystusie Jezusie razem z wieczną chwałą. Nauka to zasługująca na wiarę: Jeżeliśmy bowiem z Nim współumarli, wespół z Nim i żyć będziemy. Jeśli trwamy w cierpliwości, wespół z Nim też królować będziemy. Jeśli się będziemy Go zapierali, to i On nas się zaprze. Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego.” (2 Tm 2, 10-13 BT)

Bóg jest Miłością, a pierwszą cechą miłości jest, że nie stosuje przemocy wobec ukochanego. On zrobił wszystko dla naszego zbawienia włącznie do wydanie Syna za nasze grzechy, ale nie posunie się do „gwałcenia” naszej wolności, bo to byłoby „wyparciem się Siebie”. On chce nas zbawić, ale nie chce zbawić na siłę (wbrew nam). On jest wierny w pragnieniu zbawienia człowieka, ale jeszcze bardziej jest wierny Sobie – nie może wyrzec się Siebie; nie może wyrzec się tego, że jest Miłością, a Miłość nie gwałci.

_________________

[1] Więc nikt nie powinien wydawać sądu, że ten, co gorliwie umartwia swe ciało wielkimi pokutami, jest doskonalszy od tego, który to czyni w mniejszym stopniu; bo, jak ci rzekłem, nie na tym polega cnota ani zasługa. Wręcz przeciwnie, gorzej jest z nim, niż z tym, kto ze słusznych powodów nie może spełniać dzieł i czynów pokuty! Lecz cnota mieszka cała w miłości, zaprawionej światłem prawdziwego rozeznania. Bez miłości jest niczym. Tę miłość rozeznanie daje Mi bez końca i bez miary, bo jestem najwyższą wieczną Prawdą. Nie narzuca prawa ani granic miłości, którą Mnie miłuje, lecz odmierza ją słusznie wedle porządku miłości względem bliźniego.
Światło rozeznania, które, jak ci rzekłem, wypływa z miłości, daje bliźniemu miłość uporządkowaną, która nie pozwala duszy czynić sobie szkody przez grzech, aby przynieść pożytek bliźniemu. Gdyby jeden jedyny grzech wystarczył, aby ocalić cały świat od piekła lub dokonać wielkiego czynu, nie byłoby to miłością uporządkowaną przez rozeznanie, lecz pozbawioną rozsądku, bo nie wolno stać się winnym grzechu, nawet dla spełnienia czynu wielkiej cnoty lub przyniesienia korzyści bliźniemu. Oto porządek nakazany przez święte rozeznanie. Dusza zwraca wszystkie swe moce ku służeniu Mi mężnie z całą gorliwością i kocha bliźniego miłością tak wielką, że gotowa jest oddać życie ciała dla zbawienia duszy tysiąc razy, jeśliby to było możliwe, znosić wszystkie cierpienia i katusze, by zapewnić bliźniemu życie łaski, i oddać mienie doczesne dla cielesnego wspomożenia go.

To sprawia światło rozeznania, które wypływa z miłości. Widzisz, jakie obowiązki względem bliźniego nakłada na duszę, która pragnie łaski. Winna kochać Mnie miłością nieskończoną i bez miary, bliźniego z miarą, miłością uporządkowaną, nie czyniąc szkody sobie przez grzech dla pożytku bliźniego. O tym poucza was św. Paweł, gdy mówi, że miłość winno się zaczynać od siebie, inaczej pożytek bliźniego nie byłby doskonały. Bo kiedy w duszy nie ma doskonałości, wszystko, co ona czyni dla siebie i dla innych, jest niedoskonałe.
Nie godzi się, aby dla zbawienia stworzeń, które są skończone i stworzone przeze Mnie, obrażano Mnie, który jestem Dobrem nieskończonym. Wina ta byłaby daleko cięższa i większa, niż owoc, który by z niej wyniknął. Więc w żadnym razie nie powinnaś popełnić grzechu. Prawdziwa miłość wie o tym, bo nosi w sobie światło świętego rozeznania.
(Św. Katarzyna ze Sieny, "Dialog o Bożej Opatrzności"  http://sienenka.blogspot.de/2010/11/xi.html )

piątek, 10 maja 2013

Dlaczego "za was i za wielu"?

Tym razem nie chodzi o dyskusję z kalwinizmem, chociaż na pierwszy rzut oka może wydawać się inaczej. „Za wszystkich” czy „za wielu” jest sprawą wewnątrz-katolicką. W Polsce nie budzi ona tylu kontrowersji, co w innych częściach świata, a to z tej racji, że w polskim mszale od lat mamy tłumaczenie: „…która za was i za WIELU będzie wylana”. Jednak nie jest tak we wszystkich językach. W niemieckim, włoskim, hiszpańskim (i do niedawna – grudzień 2011 r. – w angielskim) słowa, które kapłan wymawia nad kielichem brzmią: „…która za was i za WSZYSTKICH będzie wylana”. 17 listopada 2006 r. kard. Francis Arinze, prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, zwrócił się do przewodniczących konferencji biskupich na całym świecie, aby przy tłumaczeniu mszału używali wyrażenia „za wielu” (tekst tego pisma można przeczytać klikając na ten link: http://www.ekumenizm.pl/content/article/20061119203926399.htm ). „Za wielu” jest dosłownym tłumaczeniem mszału łacińskiego. Moje ostatnie wpisy na temat zakresu ofiary Jezusa Chrystusa były okazją do komentarzy czy pytań w rodzaju: „Czy ‘za wielu’ oznacza ‘tylko za wybranych’?” „Czy formuła „za wszystkich” jest heretycka?” Lub: „Skoro Kościół katolicki naucza, że Pan Jezus umarł za wszystkich, to dlaczego w modlitwie eucharystycznej w słowach wypowiadanych nad kielichem pojawia się wyrażenie: ‘za wielu’?”

Jedna z użytkowniczek Frondy zadała mi podobne pytanie kilka miesięcy temu. Szukając szybko odpowiedzi w internecie „wyguglałem” …mój własny wpis sprzed dwóch lat, właśnie na Frondzie, o którym zapomniałem, że go napisałem. Wtedy jeszcze pracowałem w USA. Biskupi amerykańscy bardzo poważnie potraktowali przygotowanie do wprowadzenia nowego, trzeciego już tłumaczenia Mszału Rzymskiego. Na jednym ze spotkań prelegent omówił teologiczno-biblijne przesłanki dla tłumaczenia „za wielu”. We wspomnianej notce opisałem je pokrótce, ale później …zapomniałem. Oto ten tekst:

W ostatni wtorek razem z innymi kapłanami z diecezji uczestniczyłem w szkoleniu przygotowującym do zmian, które pojawią się w trzeciej edycji angielskiego mszału. Nowy mszał wejdzie do użytku z początkiem grudnia tego roku. Chodzi nie tylko o dodanie do niego nowych świętych, ale przede wszystkim o nowe tłumaczenie słów modlitwy eucharystycznej.

Jedną ze spraw wzbudzających najwięcej kontrowersji była zmiana słów w modlitwie eucharystycznej z „za wszystkich” na „za wielu”. W obecnej wersji kapłan omawiając słowa modlitwy konsekracyjnej nad kielichem z winem mówi: „Take it, all of you, and drink from it: this is the cup of my blood (…). It will be shed for you and for all (…)”, czyli: „która za was i za wszystkich będzie wylana”. W nowym tłumaczeniu zamiast „cup” będzie „chalice”, a zamiast „for all” będzie „for many”, czyli tak jak jest obecnie w polskim mszale: „za wielu”.

Dlaczego taka zmiana? Bo tak jest w mszale łacińskim, a on jest podstawą do tłumaczeń na języki współczesne. Ale czyżby oznaczało to, że Pan Jezus nie umarł za wszystkich, tylko za niektórych? Myślę, że dobrze będzie poznać to, co na ten temat mówi Biblia, bo to ona jest podstawą do tekstów mszalnych. Przytoczę teraz kilka cytatów biblijnych na interesujący nas temat.

„Nazajutrz [Jan Chrzciciel] zobaczył Jezusa, nadchodzącego ku niemu, i rzekł: ‘Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata’”
(J 1:29).

„[Pan Jezus odpowiedział:] ‘A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie’”
(J 12:32).

„[Jezus Chrystus] bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko nasze, lecz również za grzechy całego świata” (1 J 2:2).

„My także widzieliśmy i świadczymy, że Ojciec zesłał Syna jako Zbawiciela świata”
(1 J 4:14).

„On bowiem [Jezus Chrystus] jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko nasze, lecz również za grzechy całego świata”
(1 J 2:2).

„Albowiem miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro Jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. A właśnie za wszystkich umarł Chrystus po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał” (2 Kor 5:14-15).

„[Jezus Chrystus], który wydał siebie samego na okup za wszystkich jako świadectwo we właściwym czasie”
(1 Tm 2:6)

„Ukazała się bowiem łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom” (Tt 2:11).

Te zdania mówią o tym, że ofiara Pana Jezusa jest za wszystkich. Natomiast w Ewangelii według św. Mateusza są zapisane słowa Pana mówiące o “wielu”:

„Następnie [Pan Jezus] wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, mówiąc: ‘Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów’” (Mt 26:27-28).

„Podobnie czytamy u św. Marka: ‘I rzekł do nich: ‘To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana’ (Mk 14:24).

Co oznacza „wielu”? Czy jest to przeciwstawienie „wszystkim”? Nie, bo gdyby tak było, to Biblia byłaby wewnętrznie sprzeczna. Jak więc wytłumaczyć tę różnicę? Podoba mi się wyjaśnienie, które dał prelegent w czasie wspomnianego na początku spotkania. Otóż wskazał on na to, że słowa z Mt zdają się nawiązywać do proroctwa o Słudze Jahwe zapisanego u Proroka Izajasza: „Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości On sam dźwigać będzie. Dlatego w nagrodę przydzielę Mu tłumy, i posiądzie możnych jako zdobycz, za to, że Siebie na śmierć ofiarował i policzony został pomiędzy przestępców. A On poniósł grzechy wielu, i oręduje za przestępcami” (Iz 53:11-12). Chodzi tu nie tyle o przeciwstawienie „wielu” - „wszystkim”, ile raczej o wskazanie na to, że wspomniane proroctwo wypełniło się w Panu Jezusie.

Na zakończenie zacytuję Katechizm Kościoła Katolickiego, punkt 605:

605 Jezus w zakończeniu przypowieści o zbłąkanej owcy przypomniał, że ta miłość nie zna wyjątków: "Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych" (Mt 18, 14). Jezus potwierdza, że przyszedł "dać swoje życie jako okup za wielu" (Mt 20, 28); to ostatnie pojęcie nie jest ograniczające: przeciwstawia całą ludzkość jedynej Osobie Odkupiciela, który wydaje siebie, aby ją zbawić [413]. Kościół w ślad za Apostołami [414] naucza, że Chrystus umarł za wszystkich ludzi bez wyjątku: "Nie ma, nie było i nie będzie żadnego człowieka, za którego nie cierpiałby Chrystus" [415].

-----------------------------
413 Por. Rz 5, 18-19: „A zatem, jak przestępstwo jednego sprowadziło na wszystkich ludzi wyrok potępiający, tak czyn sprawiedliwy Jednego sprowadza na wszystkich ludzi usprawiedliwienie dające życie. Albowiem jak przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wszyscy stali się grzesznikami, tak przez posłuszeństwo Jednego wszyscy staną się sprawiedliwymi".

414 Por. 2 Kor 5,15; 1 J 2, 2.

415 Synod w Quierzy (853): DS 624.

środa, 8 maja 2013

Symbolika ofiar Starego Testamentu

Jednym z argumentów kalwinizmu za ograniczonym zakresem Ofiary Pana Jezusa, którą On złożył na krzyżu, jest argument mówiący, że Ofiara Pana Jezusa była symbolizowana i zapowiedziana już w Starym Testamencie: były to różne ofiary ze zwierząt, a przecież były one składane TYLKO za Naród Wybrany. Analogicznie, mówią oni, Pan Jezus umarł TYLKO za swój lud (za wybranych), a nie za wszystkich ludzi. Poniżej cytuję ten argument podany przez Pawła Bartosika. Poniżej jest moja odpowiedź.

Paweł Bartosik: "Czy Jezus zmarł za każdego człowieka?". Nie. Ponieważ:
- to oznajmiałoby, że ofiary starotestamentowe były składane za grzechy całego pogańskiego świata. Nie. Kapłan nakładał rękę na zwierzę ponieważ reprezentował Boży Lud, a nie Egipjan czy Asyryjczyków


Zgadzam się, że w Izraelu składano ofiary za arcykapłana i cały naród wybrany Starego Przymierza. Sam ten fakt jednak nie wyklucza istnienia innych ofiar. Ofiary z młodych cielców składanych w poszczególne dni Święta Namiotów były składane za wszystkie narody pogańskie. Zostały one opisane w Księdze Liczb w rozdz. 29. Wersety 13, 17, 20, 23, 26, 29 i 32 tego rozdziału podają liczbę młodych cielców składanych na ofiarę w kolejne dni: 13, 12, 11, 10, 9, 8, 7. Suma tych ofiar składanych w przeciągu 7 dni wynosi 70. Ósmego dnia, na zakończenie Święta Namiotów było uroczyste zebranie całej społeczności, a na ofiarę składano jednego młodego cielca (29, 36).
Tutaj przytoczę fragment żydowskiego komentarza wyjaśniającego symbolikę tych liczb:

Ostry kontrast pomiędzy ilością składanych na ofiarę młodych cielców w liczbie siedemdziesiąt w ciągu siedmiu dni i tylko jednym ósmego dnia był powodem powstania tego midrasza:

„Czytając Księgę Liczb możesz się przekonać, że Izrael w ciągu siedmiu dni miał złożyć na ofiarę siedemdziesiąt młodych cielców jako zadośćuczynienie za siedemdziesiąt narodów. Izrael mówi: „Panie sprawujący rządy nad światem! Oto składamy za nich siedemdziesiąt młodych cielców i oni powinni odpłacić nam miłością, ale przecież nas nienawidzą! Jak jest napisane: ‘W zamian za moją miłość, stali się moimi wrogami’ (Ps 109, 4). Święty, niech będzie błogosławiony, odpowiedział im: ‘Teraz zatem złóżcie ofiarę za siebie: ósmego dnia … jednego młodego cielca’ (29, 35-36). To można porównać do króla, który urządził przyjęcie trwające siedem dni i zaprosił wszystkich ludzi z prowincji na czas trwania tych siedmiu dni święta. Kiedy skończyły się te siedem dni świętowania, powiedział do swojego przyjaciela: ‘Wypełniliśmy obowiązek wobec wszystkich ludzi z prowincji, zróbmy teraz wszystko, co w naszej mocy, ty i ja, z wszystkiego, co posiadamy – funt mięsa, czy rybę, czy jarzyny’. W podobny sposób Święty, niech będzie błogosławiony, powiedział do Izraela: ‘Ósmego dnia będzie dla was zebranie świąteczne’; dołóżcie starań i poszukajcie na tę okazję wszystko, co możecie znaleźć: ‘jednego młodego cielca’ (29, 35-36)”.
(Milgrom, J. (1990). „Numbers”. The JPS Torah Commentary (249). Philadelphia: Jewish Publication Society.)

Podsumowując: Ofiary ze zwierząt w Starym Testamencie były składane zarówno za naród izraelski, jak i za wszystkie narody pogańskie. Jeżeli, jak sugeruje Paweł Bartosik, istnieje analogia pomiędzy zakresem ofiar Starego Testamentu i Ofiarą Pana Jezusa, to trzeba z tego wyciągnąć wniosek, że Pan Jezus umarł za wszystkich ludzi.

poniedziałek, 6 maja 2013

Za kogo umarł Pan Jezus? Za wszystkich czy tylko wybranych?

Za kogo więc umarł Pan Jezus? Kościół katolicki uważa, że za wszystkich; wszyscy zostali zaproszeni na ucztę w niebie. Nie jest to jednak równoznaczne z twierdzeniem, że wszyscy to zaproszenie przyjmą. Innymi słowo, nie jest to równoznaczne z twierdzeniem, że wszyscy będą zbawieni. Oznacza to jedynie, że wszyscy mają szansę. Pan Bóg wszystkim daje łaskę wystarczającą. Czy ta łaska okaże się skuteczna, czyli czy ktoś będzie zbawiony, zależy to od j współpracy tego człowieka z Bożą łaską. Kalwinizm wierzy inaczej.

Pastor Paweł Bartosik pisze:

Kalwinizm uczy, że Bóg wzywa do wiary wszystkich. Odpowiedzą natomiast ci, których Duch Św. ożywi i w których wzbudzi wiarę. Jakże inaczej duchowo martwy człowiek jest w stanie uwierzyć? Wiara jest Bożym darem.Jezus umarł za kościół – Swoją Oblubienicę (ludzi z wszystkich narodów, języków) ponieważ jest wiernym i monogamicznym Mężem. Nie róbmy z Jezusa poligamisty, który wiąże się z innymi "kobietami" (religiami, filozofiami) tym samym rodzajem miłości co z Oblubienicą. Owszem, kocha cały świat jednak nie jest to miłość przymierzowa, zbawcza. Obrazem tego jest małżeństwo. Mężczyzna ma kochać wszystkich bliźnich (bo Bóg ich kocha). Jednak w szczególny sposób powinien kochać WYŁĄCZNIE żonę – ponieważ obrazuje w ten sposób miłość Jezusa wobec Kościoła.

Mówiąc po prostu: według pastora Bartosika Pan Jezus umarł tylko za członków Kościoła, tylko za wierzących wszystkich czasów. Ponieważ dla pastora tylko Pismo św. jest wiążące, zajrzyjmy tam. Czy to twierdzenie jest zgodne z Biblią?

Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. (J 3, 16-17)

Pan Jezus mówi, że ci, którzy uwierzą będą zbawieni. Ale z innego wiersza Ewangelii według św. Jana wiemy, że Pan Bóg chce, aby wszyscy uwierzyli. Po to został posłany Jan Chrzciciel:

Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego.
(J 1, 7)

O samej zaś ofierze Pana Jezusa czytamy:

On (Jezus Chrystus) bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko nasze, lecz również za grzechy całego świata. (1J 2, 2)

Według leksykonu Stronga, „świat” w odniesieniu do ludzi oznacza w niektórych biblijnych kontekstach oznacza: „bezbożna masa, (tłum), ogół ludzi odseparowanych od Boga, i dlatego wrogich sprawie Chrystusa.” (the ungodly multitude; the whole mass of men alienated from God, and therefore hostile to the cause of Christ). Takie znaczenie ma to słowo np. u J 15, 19, gdzie zostały zapisane słowa Pana: Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie ze świata, dlatego was świat nienawidzi. Z tego wynika, że Pan Jezus umarł nie tylko za wybranych, skoro jest ofiara jest ofiarą przebłagalną za grzechy całego świata.

Potwierdzenie uniwersalności przeznaczenia do zbawienia znajdziemy w Pierwszym Liście św. Pawła Apostoła do Tytusa 4, 10:

Właśnie o to trudzimy się i walczymy, ponieważ złożyliśmy nadzieję w Bogu żywym, który jest Zbawcą wszystkich ludzi, zwłaszcza wierzących.

Skoro Pan Jezus jest Zbawcą wszystkich ludzi, zwłaszcza wierzących, to znaczy, że Pan Jezus przelał krew za wszystkich: za tych, którzy w Niego uwierzyli, wierzą i uwierzą w przyszłości, a także za niewierzących, bo nikt nie może być zbawiony bez Jego krwi. Podobną myśl (o możliwości zbawienia tych, którzy formalnie nie wierzą) znajdziemy w 1 Kor 7, 15.

Pastor Paweł Bartosik pisze:

Biblia uczy, że Jezus umarł za wszystkich BEZ RÓŻNICY (a nie bez wyjątku) – a więc za ludzi wszelkiego pochodzenia, wszelkich ras, narodów i języków (nie tylk za Żydów). Łatwiej to sobie uzmysłowić, jeśli pomyślisz za czyje grzechy składane były ofiary ze zwierząt w ST, które były OBRAZEM ofiary Jezusa. Czy były składane za wszystkich ludzi z Asyrii, Egiptu czy Babilonu? Oczywiście nie. Były składane za grzechy Bożego Ludu.

Łatwiej będzie Ci uwierzyć w to, że Pan Jezus umarł za wszystkich, jeśli zrozumiesz lepiej symbolikę ofiar z zwierząt w ST. Posłużę się cytatem książki, która jest dostępna w kalwińskiej czytelni internetowej Christian Classic Ethereal Library:

W istocie cała symbolika święta (namiotów), zaczynającego się wraz zakończeniem zbiorów, za które było dziękczynieniem, wskazała na przyszłość. Przyznawali to sami Rabini. Uważali oni, że ta dziwna liczba ofiarnych byków (składanych w czasie święta trwającego tydzień) – siedemdziesiąt w sumie – odnosiła się do 'siedemdziesięciu narodów' pogańskich. (Indeed, the whole symbolism of the Feast, beginning with the completed harvest, for which it was a thanksgiving, pointed to the future. The Rabbis themselves admitted this. The strange number of sacrificial bullocks – seventy in all – they regarded as referring to ‘the seventy nations’ of heathendom.
(Alfred Edersheim, “Life and Times of Jesus the Messiah” podaję za: http://www.ccel.org/ccel/edersheim/lifetimes.ix.vi.html )

Dodam, że liczba “70” nie jest tu przypadkowa. Według starożytnych Żydów, komentujących Księgę Rodzaju rozdziały 10 i 11, jest to liczba WSZYSTKICH narodów.