Szukaj na tym blogu

piątek, 31 października 2014

Życiorys własny Boga

„Gdy otwieram pierwszą stronicę Pisma Świętego, zanim jeszcze zdołam odczytać ‘Na początku…’, ogarnia mnie niezachwiana pewność, że tam, na olbrzymich obszarach bezczasu, w Miejscu poza wszelkim miejscem, o którym nic nie wspomina natchniony autor opowieści o powstaniu wszechrzeczy, czuwa Chrystus. Wraz z naszym systematycznie posuwającym się czytaniem Chrystus coraz wyraźniej wyłania się ze Starego Testamentu, w niektórych księgach Jego wizerunek jest wyraźniejszy, w innych mniej wyraźny, w jeszcze innych ukrywa się za podobieństwem różnych postaci, w jeszcze innych – jak na przykład w Psalmie 22 i w 53 rozdziale Izajasza – właściwie jest już tak bliski i cielesny, że poznajemy rysy Jego twarzy, dzieje ziemskiego życia i męczeństwa. I znów odcieleśnia się, tu i tam z większą lub mniejszą wyrazistością wynurza się z tekstu, a w niektórych wersetach przypomina stary fresk, nieco zatarty, co na pewno nie jest bez swoistego uroku, bo pobudza naszą czujność do jeszcze większej czujności i wzmożonej uwagi. To oddalenie się i zbliżanie Chrystusa na kartach Starego Testamentu może wydawać się wystawianiem na próbę naszej cierpliwości, w rzeczywistości jest z góry zamierzonym działaniem Boga, który czas i miejsce przyjścia Syna Człowieczego naznaczył i utwierdził, dopuszczając równocześnie Jego Obecność w różnych układach poprzedzających Jego przyjście na ten świat. Dlatego dla mnie Stary i Nowy Testament stanowią niepodzielną całość i dopiero razem z sobą złożone dają pełny wizerunek Boga-Człowieka.

Wiarę w Chrystusa musiałem zdobywać własnym wysiłkiem. Ale wydaje mi się, że przyszedłem do Niego w sposób organiczny, ewolucyjny, od Starego Testamentu do Nowego, dlatego jestem uczulony na łączące je z sobą historyczne i sakralne związki, które potwierdzają prawdę mojej wiary. Trudno mi zrozumieć tych wszystkich, dla których Stary Testament jeszcze do niedawna był niepotrzebnym, a niekiedy nawet niebezpiecznym, bo łatwo zapalnym wyrostkiem robaczkowym chrześcijaństwa. Wyłączne czytanie Nowego Testamentu, a uporczywe pomijanie Starego przypomina mi zwyczaj niektórych młodocianych czytelników, którzy chętnie rozpoczynają lekturę fascynującej powieści od jej zakończenia. ‘Nowy Testament kryje się w Starym’ – powiedział św. Augustyn. – ‘Stary wyjaśnia się w Nowym’. Dla mnie Bogiem obu Testamentów jest Chrystus, a całe Pismo Święte życiorysem własnym Boga, który napisał o sobie powieść w dwóch nierozłącznym częściach. Każda próba ich rozdzielenia – ta, dokonywana rozmyślnie, i ta, wynikająca z nieuctwa – zuboża Boga o całą Jego Boskość”. (Roman Brandstaetter, „Krąg biblijny”)

1 komentarz:

  1. „Dłużnicy byli szczególną kategorią więźniów, skazani na przymusową pracę, aż ich długi zostały spłacone pracą (Mt 18, 28-30; Łk 12, 58-59)”. (Van der Toorn, K. (1992). “Prison”. In D. N. Freedman (Ed.), “The Anchor Yale Bible Dictionary” (Vol. 5, p. 469). New York: Doubleday.)

    “W tym miejscu Jezus odwołuje się do starożytnej praktyki wrzucania do więzienia za długi (wspomnianej także w Starym Testamencie, np. Kpł 25, 39-41; Am 2, 6). Będąc w więzieniu z powodu długów, więzień taki zależał od przyjaciół: jeśli przynieśli potrzebną sumę pieniędzy, był wypuszczany na wolność; w przeciwnym wypadku – nie”. (Keener, C. S. (1993). “The IVP Bible background commentary: New Testament“ (Lk 12:58–59). Downers Grove, IL: InterVarsity Press.)

    Autorami tych tekstów są protestanci. Na pewno nie zależało im na wsparciu idei czyśćca. Na pewno nie mieli takiego zamiaru. Jednak to, co napisali, doskonale wpisuje się w alegoryczną interpretację Łk 12, 54-59 Ojców Kościoła i wnioski, które z niej wypływają, co przedstawiłem w innym miejscu. Wydawać by się mogło, że zacytowane wyżej teksty protestantów zaprzeczają sobie, bo w pierwszym mowa jest o tym, że więzień za długi był wypuszczany, jeśli jego przyjaciele spłacili dług za niego; w drugim zaś jest napisane, że taki więzień sam odpracowywał swój dług. Uzgodnienie tych pozornych sprzeczności nie jest trudne. Przestawione teksty nie są sprzeczne ze sobą, ale uzupełniają się wzajemnie: więźniowie-dłużnicy byli wypuszczani na wolność po spłaceniu za nich długów przez innych lub po odpracowaniu ich własnym mozołem. Czyż nie pasuje to dokładnie do sytuacji cierpiących w czyśćcu? Wierzymy, że mogą opuścić to miejsce dzięki ofiarowaniu za nich odpustów, modlitwy, dobrych czynów, itd. A jeśli nikt tego nie zrobi za nich i dla nich, to muszą sami „wycierpieć” swój dług – spłacić go cierpieniem.

    OdpowiedzUsuń