Szukaj na tym blogu

piątek, 17 października 2014

"Pomoc przeciw nieprzyjaciołom Twoim czyli jak chwalić Maryję i bronić Jej godności"

Publikację Sławomira Zatwardnickiego, „Pomoc przeciw nieprzyjaciołom Twoim czyli Jak chwalić Maryję i bronić Jej godności”, Wydawnictwo M, Kraków, 2014, przeczytałem z dużym zainteresowaniem. Jednak, ponieważ nie da się jej czytać jak powieści, lekturę podzieliłem na małe porcje, tak by móc zatrzymać się nad przeczytanymi treściami, rozważyć je i przyjąć nie tylko umysłem, ale i sercem. I wydaje się, że tak jest najlepiej, bo recenzowane dzieło napisane jest nie tyle chłodnym rozumem teologa, ile gorącym sercem syna kochającego Matkę. Trzeba je zatem czytać tak, jak zostało napisane: rozumem oświeconym wiarą oraz sercem rozpalonym miłością do Maryi.
W pięćdziesięciu rozdziałach Autor systematycznie odpiera zarzuty skierowane przeciwko katolickiej doktrynie maryjnej i kultowi, jaki Kościół katolicki oddaje NMP. Jego książka adresowana jest nie tylko do antykatolików rzucających owe oskarżenia, ale przede wszystkim do katolików, którzy czczą Maryję i chcą to czynić nadal, ale z różnych powodów borykają się z wątpliwościami, czy oddając cześć Matce nie „okradają” Jej Syna z należnej Mu czci. Jest też wartościową pomocą dla tych, którzy chcą pozyskać innych dla Kościoła i dla Maryi, ale brak im argumentów. „Pomoc przeciw nieprzyjaciołom Twoim” wychodzi naprzeciw wszystkim tym oczekiwaniom.

Absolwent wrocławskiego Papieskiego Wydziału Teologicznego odwołuje się w niej do Pisma św., do Tradycji, nauki Kościoła, a także do przemyśleń świętych zakochanych w Bogurodzicy, którzy swoim poznaniem Maryi wyprzedzali epokę, w której żyli, a w pewnym sensie także ortodoksję. Chociaż lepiej może byłoby powiedzieć, iż wobec trudności wyrażenia odkrytej prawdy o Niepokalanej Matce Boga w języku teologicznej prozy, uciekali się oni do środków wyrazu stosowanych w poezji. Autor „Pomocy przeciw nieprzyjaciołom Twoim” przejmuje po części ten sposób pisania. Jego ulubioną figurą jest oksymoron, tak chętnie używany przez Romana Brandstaettera w powieści „Jezus z Nazaretu”. Zaś upodobaniem do paradoksu i ironii przypomina jednego z największych apologetów katolickich – Chestertona. Podobnie jak on, Autor przejawia subtelne poczucie humoru, często wywołując u czytelnika nie tyle głośny śmiech, co raczej pełen refleksji uśmiech. Dzięki temu recenzowane dzieło zyskuje swoisty koloryt, a przy tym i powagę, która jednak nie przygniata. Lektura staje się w ten sposób tyleż przyjemna co budująca.

Najnowsza publikacja „teologa i apologety w wersji pop”, jak jej Autor mówi o sobie, zajmuje pozycję na styku twórczości naukowej i popularnej. Można sądzić, że chciał przez to dotrzeć zarówno do ludzi mających przygotowanie teologiczne, jak i do apologetów amatorów i w ogóle do wszystkich zainteresowanych tą tematyką. Mimo swej niewątpliwej wartości, książka nie jest wolna od pewnych braków. Najpoważniejszym z nich, moim zdaniem, jest ten na str. 191, gdzie Autor tak wiernie oddaje żywy charakter dyskusji z inaczej myślącymi, że aż zachowuje w niej pejoratywne określenia adwersarzy, które zdarzają się w ferworze dyskusji na żywo. Innym błędem, tym razem teologicznym, jest stwierdzenie, że Jezus w pierwszych latach swego ziemskiego życia „przede wszystkim od swojej Matki uczył się wierzyć” (str. 129). Jest ono do zaakceptowania tylko wtedy, jeśli słowu „wierzyć” nadamy szersze znaczenie niż to, które stosuje się do wiary wierzących w Jezusa Chrystusa. Bo nie możemy mówić o wierze Jezusa tak, jak mówimy o wierze Jego wyznawców; wierzący w Niego pielgrzymują drogą wiary, On zaś „postępował dzięki widzeniu” (por. 2 Kor 5, 7). Mimo tych zastrzeżeń, połączenie przez Autora twórczości naukowej z popularną trzeba uznać za udane. „Pomoc przeciw nieprzyjaciołom Twoim” jest zrozumiała dla laików i interesująca dla zawodowych teologów.

Recenzowana publikacja jest w pewnym sensie „tomikiem apologetycznej poezji”, ale przecież nie tylko tym. To także „kryminał”, w którym mamy do czynienia ze „śledztwem poszlakowym”. Bo Maryja, choć obecna w Piśmie św., i to już od pierwszych stron, pojawia się w sposób tak dyskretny, że aż ukryty, rzekłby ktoś, tak że łatwo Jej nie zauważyć. W Starym Testamencie jest obecna przez subtelne aluzje czy zapowiedzi, które wypełnią się w Niej wiele wieków później. Dlatego trzeba czytać je niejako pomiędzy linijkami wersetów biblijnych, żeby odkryć Tę, która jest niczym „gołąbka ukryta w zagłębieniach skały” i prosić Ją wraz z autorem Pieśni nad Pieśniami: „Ukaż mi swą twarz, daj mi usłyszeć swój głos!” (Pnp 2, 14). W Nowym Testamencie Maryja towarzyszy swojemu Synowi. Jest ukazana w najważniejszych momentach Jego życia i przy narodzinach Kościoła. Ale dopiero ostatnia Księga w słynnej wizji Niewiasty obleczonej w słońce ukazuje Jej wywyższenie.

Pod tym względem publikacja „Pomoc przeciw nieprzyjaciołom Twoim” jest podobna do Pisma św.: Jej Autor zostawił najlepsze na koniec. Ostatni rozdział „A jednak: Maryja jest Bogiem!” jest czymś więcej niż tylko apologetyką – obroną godności Matki Pana. W nim w sposób pozytywny ukazuje ostateczne konsekwencje i cel wcielenia Syna Bożego, jakim jest przebóstwienie człowieka. Jest to tak oszałamiająca perspektywa, że przyjmowana jest ona z rezerwą nawet przez wierzących, którzy wolą mówić: „Bóg stał się człowiekiem, aby ludzie stali się bardziej ludzcy”. Dobrze, że S. Zatwardnicki przypomniał tę głoszoną już przez Ojców Kościoła naukę o przebóstwieniu: „Bóg stał się człowiekiem, aby ludzie stali się bogami”. To, co w wierzących jest zadatkiem i wciąż dokonującym się procesem, w Matce Pana zostało już zrealizowane w całej pełni. Dlatego tak ważnym jest dostrzeżenie w Niej nie tylko pomocy i przewodniczki na drodze wiary, ale także znaku ukazującego nam wielkość naszego powołania.

Publikacja S. Zatwardnickiego wypełnia pewną lukę na polskim rynku wydawniczym. Wychodzi ona także naprzeciw moim osobistym poszukiwaniom pozycji apologetycznej poświęconej specyficznie obronie NMP. Jestem bardzo wdzięczny Autorowi za trud włożony w jej napisanie. Recenzowana książka jest rzeczywiście tym, co obiecuje jej tytuł: pomocą przeciw nieprzyjaciołom podważającym cześć do NMP. Czytelnik dzięki jej lekturze nie tylko pozbywa się wątpliwości dotyczących kultu Matki Pana w Kościele katolickim, ale ponadto zostaje zachęcony do ufnego uciekania się do Niej we wszelkich potrzebach oraz do naśladowania Jej. Bo Maryja w pełni poddała się woli Bożej, a przez to w Niej, jako pierwszej, w pełni urzeczywistnił się cel stworzenia, jakim jest przebóstwienie. A przecież „pragnienie przebóstwienia istnieje w sercu człowieka od początku – zostało zaszczepione przez Boga” – powtarza Autor za kardynałem Józefem Ratzingerem. W Maryi zostało ono w pełni spełnione. Publikacja S. Zatwardnickiego pomaga nam zrozumieć, że jeśli chcemy dotrzeć tam, gdzie Ona już jest, to dobrze jest mieć Ją przed oczami jako „znak niezawodnej nadziei i pociechy”, abyśmy w naszym życiu z wiary nie ustali ani nie zbłądzili, ale wytrwale i bez wahania szli za Tą, która w pielgrzymce wiary nam przewodzi. (Tekst ukazał się w miesięczniku "Katecheta", nr 10/2014)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz