Szukaj na tym blogu

sobota, 18 maja 2013

Założenia kalwinizmu - Total depravity?

Przed kilku dniami otrzymałem e-mail od jednego z Czytelników z pytaniem odnoście statusu człowieka po grzechu pierworodnym. Napisał m.in. „Zastanawia mnie czy to istotne, czy natura ludzka jest bądź nie całkowicie zepsuta. Przecież i tak i tak przez chrzest rodzimy się na nowo i chrzest usuwa grzech pierworodny.

Oto te dwa punkty z KKK:

KKK 405 Chociaż grzech pierworodny jest grzechem własnym każdego (Por. Sobór Trydencki: DS 1513.Por. Sobór Trydencki: DS 1513). to jednak w żadnym potomku nie ma on charakteru winy osobistej. Jest pozbawieniem pierwotnej świętości i sprawiedliwości, ale natura ludzka nie jest całkowicie zepsuta: jest zraniona w swoich siłach naturalnych, poddana niewiedzy, cierpieniu i władzy śmierci oraz skłonna do grzechu (ta skłonność do zła jest nazywana "pożądliwością"). Chrzest, dając życie łaski Chrystusa, gładzi grzech pierworodny i na nowo kieruje człowieka do Boga, ale konsekwencje tego grzechu dla osłabionej i skłonnej do zła natury pozostają w człowieku i wzywają go do walki duchowej.

KKK 406 Nauka Kościoła o przekazywaniu grzechu pierworodnego została sprecyzowana przede wszystkim w V wieku, w szczególności pod wpływem refleksji św. Augustyna przeciw pelagianizmowi, oraz w XVI wieku w opozycji do Reformacji protestanckiej. Pelagiusz utrzymywał, że człowiek, opierając się na naturalnej sile swojej wolnej woli, bez koniecznej pomocy łaski Bożej, może prowadzić życie moralnie dobre. Wpływ grzechu Adama sprowadzał on jedynie do złego przykładu. Natomiast pierwsi reformatorzy protestanccy nauczali, że człowiek jest radykalnie zepsuty, a jego wolność unicestwiona przez grzech pierworodny. Utożsamili oni grzech odziedziczony przez każdego człowieka ze skłonnością do zła (concupiscentia – pożądliwość), skłonnością, która miała być nie do przezwyciężenia. Kościół wypowiedział się na temat sensu danych objawionych, dotyczących grzechu pierworodnego, przede wszystkim na drugim Synodzie w Orange w 529 r. (Por. Synod w Orange II: DS 371-372. i na Soborze Trydenckim w 1546 r. (Por. Sobór Trydencki: DS 1510-1516).


*****

Odpowiedź podzieliłem na dwie części. W pierwszej odpowiadam na pytanie: Czy natura ludzka po grzechu pierworodnym jest zepsuta całkowicie? W drugiej odpowiadam na pytanie: Jakie to ma znaczenie?

1. Czy natura ludzka po grzechu pierworodnym jest zepsuta całkowicie?

Kościół katolicki naucza, że natura ludzka została skażona po grzechu pierworodnym: człowiek utracił dary nadprzyrodzone, a jego naturalne zdolności (wola, rozum) zostały osłabione. Oznacza to, że człowiek po grzechu pierworodnym jest martwy duchowo, a poprzez osłabienie jego możliwości poznania i rozeznania, a także przez osłabienie woli jest bardziej skłonny do zła niż do dobra. Nie oznacza to jednak, że człowiek po grzechu pierworodnym całkowicie utracił dary przyrodzone: Bo człowiek chociaż ż jego wola ku dobremu została osłabiona, a rozum zaciemniony, to jednak nie utracił tych zdolności całkowicie. W dalszym ciągu jest zdolny do usłyszenia głosu Boga w swoim wnętrzu i do dania odpowiedzi na ten głos; w dalszym ciągu jest zdolny, aby odróżnić dobro od zła, oraz do czynienia dobra. (Oczywiście z pomocą Bożej łaski, która uprzedza i towarzyszy pełnieniu każdego dobrego czynu. Innymi słowy, nikt nie może czynić jakiekolwiek dobra bez Bożej pomocy. Odnosi się to do wszystkich ludzi, także do tych, którzy nie mieli możliwości o Nim usłyszeć. Także ci ludzi, jeśli czynią jakiekolwiek dobro, czynią je z Bożą pomocą, a nie samodzielnie.).

W jaki sposób to uzasadnić? Myślę, że najlepiej powołując się na Pismo św. Św. Paweł w początkowych rozdziałach Listu o Rzymian pisze, że zarówno poganie, jak i Żydzi potrzebują Chrystusa. Prawo, które otrzymali Żydzi, samo z siebie nie prowadzi do zbawienia, a raczej tylko przekonuje, że potrzebują zbawiciela (Zbawiciela), bo uświadamia im, że są grzesznikami. Dlatego Żydzi nie mogą chlubić się posiadaniem Prawa i Bożego Objawienia i czuć się lepsi od pogan, bo ci, chociaż nie mają Prawa (objawionego), ale idąc za Prawem, które słyszą w głosie sumienia, „sami sobie stają się Prawem” (Rz 2, 14). Apostoł Narodów nie naucza, że dla pogan osiągniecie zbawienia jest niemożliwe; nie naucza też, że poganie nie są w stanie czynić dobra (przy czym chodzi tu o dobro prawdziwe, czyli takie, które ma wartość w oczach samego Boga). Przeciwnie, następujące biblijne wersety potwierdzają, że św. Paweł głosił naukę dokładnie odwrotną niż ta głoszona przez protestantów o całkowitym zepsuciu natury ludzkiej po grzechu pierworodnym:

Bo ci, którzy bez Prawa zgrzeszyli, bez Prawa też poginą, a ci, co w Prawie zgrzeszyli, przez Prawo będą sądzeni. Nie ci bowiem, którzy przysłuchują się czytaniu Prawa, są sprawiedliwi wobec Boga, ale ci, którzy Prawo wypełniają, będą usprawiedliwieni. Bo gdy poganie, którzy Prawa nie mają, idąc za naturą, czynią to, co Prawo nakazuje, chociaż Prawa nie mają, sami dla siebie są Prawem. Wykazują oni, że treść Prawa wypisana jest w ich sercach, gdy jednocześnie ich sumienie staje jako świadek, a mianowicie ich myśli na przemian ich oskarżające lub uniewinniające. Okaże się to w dniu, w którym Bóg sądzić będzie przez Jezusa Chrystusa ukryte czyny ludzkie według mojej Ewangelii. (…)

Obrzezanie posiada wprawdzie wartość, jeżeli zachowujesz Prawo. Jeżeli jednak przekraczasz Prawo będąc obrzezanym, stajesz się takim, jak nieobrzezany. Jeżeli zaś nieobrzezany zachowuje przepisy Prawa, to czyż jego brak obrzezania nie będzie mu oceniony na równi z obrzezaniem? I tak ten, który od urodzenia jest nieobrzezany, a wypełnia Prawo, będzie sądził ciebie, który, mimo że masz księgę Prawa i obrzezanie, przestępujesz Prawo. Bo Żydem nie jest ten, który nim jest na zewnątrz, ani obrzezanie nie jest to, które jest widoczne na ciele, ale prawdziwym Żydem jest ten, kto jest nim wewnątrz, a prawdziwym obrzezaniem jest obrzezanie serca, duchowe, a nie według litery. I taki to otrzymuje pochwałę nie od ludzi, ale od Boga.
(Rz 2, 12-16; 25-29 BT)

Myślę, że ten natchniony tekst mówi za siebie: nauka o całkowitym zepsuciu natury ludzkiej po grzechu pierworodnym nie jest biblijna.

Odpowiedzi na niektóre zarzuty protestantów:


Wspomniany na początku przez mnie fragment z Listu do Rzymian (7, 14-25) jest świadectwem rozdarcia istniejącym w człowieku po grzechu pierworodnym. Nawet wielki Apostoł Narodów nie był wolny od niego. Jednak nie można traktować Rz 7, 14-25 jako dowodu na całkowite zepsucie człowieka, bo w wersecie 22 pisze św. Paweł o „człowieku wewnętrznym [w sobie], który jest dobry”. Zatem rozdarcie w człowieku – czyli fakt, że jest pociągany (kuszony do zła) przez różne rzeczy, łatwo daje się zwodzić pozorom dobra – tak, ale na pewno nie całkowite zepsucie, o którym mówią protestanci.

Protestanci, mówiąc o całkowitym zepsuciu natury ludzkie po upadku pierwszych rodziców, chętnie powołują się m.in. na fragment Listu do Efezjan:

I wy byliście umarłymi na skutek waszych występków i grzechów, w których żyliście niegdyś według doczesnego sposobu tego świata, według sposobu Władcy mocarstwa powietrza, to jest ducha, który działa teraz w synach buntu. Pośród nich także my wszyscy niegdyś postępowaliśmy według żądz naszego ciała, spełniając zachcianki ciała i myśli zdrożnych. I byliśmy potomstwem z natury zasługującym na gniew, jak i wszyscy inni.
(Ef 2, 1-3 BT)

Trzeba się zgodzić z nimi, że ten biblijny tekst mówi o śmierci duchowej ludzi po grzechu pierworodnym. Co to znaczy: śmierć duchowa? Jest to utracenie darów nadprzyrodzonych, z czym oczywiście katolicy zgadzają się. Ta śmierć duchowa jednakże nie jest równoznaczna z tym, że człowiek utracił również dary naturalne. Człowiek po grzechu pierworodnym zachował zdolność do poznania dobra, wybrania tego dobra i wprowadzenia w czyn (por. Pwt 30, 10-20).

Śmierć duchowa to stan człowieka, w którym nie ma Bożej łaski, czyli Bożego życia. Chrzest jest nowym narodzeniem – z góry; ochrzczony staje się adoptowanym dzieckiem Bożym. Człowiek zostaje duchowo odrodzony, ale nadal skłonny do grzechu. Łaskę Bożego synostwa nosimy w naczyniach glinianych (por. 2 Kor 4, 7). Gdyby protestanci mieli rację, to powinno być tak, że po „odrodzeniu” (cokolwiek przez to rozumieją) narodzony na nowo człowiek powinien czynić tylko dobro. Niejako z natury. Doświadczenie uczy nas czegoś innego.

Pan Jezus naucza nas, że droga do nieba jest wąską i stromą ścieżką. Pan nie mówił, że idącym za Nim będzie łatwo, przeciwnie, mówił o codziennym krzyżu. Dlatego błędem jest oczekiwanie, że pełnienie dobra stanie się tak oczywiste i nie będzie sprawiać żadnych trudów, skoro wielki Apostoł pogan przyznaje, że łatwo mu chcieć dobra, ale pełnić – już nie; chociaż pochwala dobro, często czyni zło, którego nie chce. Jednak nie poddawał się i nie przestawał wytężać swoje siły, aby kontynuować bieg. Wiedział bowiem, że „wszystko może w Tym, który go umacnia” (Flp 4, 13).

Można to przedstawić jeszcze inaczej, z punktu widzenia łaski Bożej. W teologii katolickiej rozróżniamy łaskę uświęcającą i łaskę uczynkową (inaczej: aktualną, por. KKK 2000). Ta pierwsza jest raczej stanem, a więc łaską habitualną (tzn. „stałą” - jednak nie w tym znaczeniu, że nie można jej utracić, tylko w tym, że jest pewnym stanem wspólnoty z Bogiem, który właśnie przez tę łaskę żyje w człowieku) i stałym uzdolnieniem do życia zgodnie z chrześcijańskim powołaniem. Inną formą łaski jest łaska uczynkowa, a to znaczy pewna inicjatywa Boga na początku nawrócenia bądź w procesie uświęcenia. Po grzechu pierworodnym człowiek utracił łaską uświęcającą (wspólnotę z Bogiem), ale nie oznacza to jednak, że nie może odpowiedzieć na łaskę aktualną. Innymi słowy nie wyklucza to możliwości nawrócenia i czynienia dobra. Konsekwentnie, także człowiek po grzechu pierworodnym czy znajdujący się w grzechu ciężkim, czyli duchowo umarły (pozbawiony łaski uświęcającej) jest zdolny do nawrócenia i do czynienia dobra (jest zdolny do odpowiedzi na łaskę uczynkową).

2. Jakie to ma znaczenie?

Można na to pytanie odpowiedzieć na wiele sposobów. Ale może najłatwiej będzie wyobrazić sobie przez chwilę, że protestanci wierzący w całkowite zepsucie natury ludzkiej po grzechu pierworodnym, mają rację. Wtedy wszystkich ludzi trzeba wyobrazić sobie, jako zamkniętych w jakiejś ogromnym dole, z którego nie mogą wyjść o własnych siłach, a Pan Bóg nie daje wszystkim szansy, ale wyciąga z dołu tych i tylko tych, których sam chce. Oni zaś nie mogą się temu oprzeć, pozostali zaś są pozbawieni jakiejkolwiek szansy. Jeśli ci biedacy nie mają szansy na zbawienie, to jak można winić ich za to, że zostaną potępieni? Z tego trzeba wyciągnąć prosty wniosek, że Pan Bóg jest niesprawiedliwy.

Na to protestanci odpowiadają: „Nie, są winni, bo zgrzeszyli”. Trzeba się z nimi zgodzić, że grzech pierworodny pozostawił swoje skutki we wszystkich, ale nie jest to wina osobista. To raczej stwierdzenie, że moi prarodzice przetrwonili dary duchowe i dlatego wszyscy ich potomkowie rodzą się pozbawieni tych darów. Jednak nie jest moją osobistą winą, że urodziłem się w grzechu pierworodnym. Jeśli więc stan grzechu pierworodnego był tym decydującym czynnikiem, to trzeba byłoby wyciągnąć wniosek, że Pan Bóg stosuje odpowiedzialność zbiorową: nasi prarodzice zjedli „zielone winogrona, a ich dzieciom ścierpły zęby” (por. Ez 18, 2), a przecież jest to „sprawiedliwość”, którą Pan Bóg odrzuca. Innymi słowy, przekonanie o całkowitym zepsuciu natury ludzkiej po grzechu pierworodnym, zwłaszcza w połączeniu z innymi założeniami kalwinizmu, implikuje, że Pan Bóg jest niesprawiedliwy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz