Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 24 listopada 2014

"Pójdźcie, błogosławieni... Idźcie precz od Mnie, przeklęci"

Niniejszy tekst jest komentarzem do niedzielnej Ewangelii z uroczystości Chrystusa Króla Wszechświata.
*****
Niedziela Chrystusa Króla jest ostatnią niedzielą w roku liturgicznym. Rok liturgiczny jest streszczeniem i odzwierciedleniem historii zbawienia począwszy od stworzenia świata aż do powtórnego przyjścia Pana i sądu ostatecznego. Liturgiczne obchody są zazwyczaj w liturgii wspominaniem i uobecnianiem wydarzeń zbawczych z przeszłości. Czasem jest to rozważanie prawd wiary. Uroczystość Chrystusa Króla kieruje nasz wzrok w dalszą czy bliższą przyszłość. Nie wiemy, kiedy Chrystus Pan przyjdzie po raz drugi. Może od Jego powtórnego przyjścia dzielą nas tysiąclecia, może stanie się to już w tym wieku, ale przecież nie możemy wykluczyć, że Jego przyjście zastanie nas żywych. Po prostu nie wiemy. I wcale nie musimy wiedzieć. Ta wiedza nie jest nam potrzebna do zbawienia. Ważne jest, abyśmy wierzyli, że Pan przyjdzie i osądzi żywych i umarłych – wszystkie narody i każdego człowieka z osobna. I ważne, żebyśmy byli gotowi wyjść Mu na spotkanie. Ważne, żeby uznał nas za godnych do stanięcia pomiędzy owcami, po prawej Jego stronie, wśród zbawionych. I jeśli tak się stanie, wtedy nasze życie osiągnie swój cel i spełnienie. I dobrze jest przypominać sobie tę prawdę nie tylko w taki dzień, jak uroczystość Chrystusa Króla.
Kiedy myślimy o znaczeniu słowa „król” – łączymy je z władzą, potęgą, splendorem, dworem pełnym sług gotowych usługiwać królowi, armią posłuszną jego rozkazom. I coś z tego jest obecne już w pierwszych wersetach Ewangelii z wczorajszej uroczystości:
Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały.
Aż dwukrotnie w tym zdaniu jest mowa o chwale Syna Człowieczego czyli Chrystusa. Wspomniany jest także o tronie. Chodzi o tron królewski:
I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody,
Władza Chrystusa Króla rozciąga się nad wszystkimi ludami. Nawet nad tymi, które dzisiaj nie uznają Jego panowania, może uznają Go za mędrca, może za proroka, a może nawet z Nim walczą. Wszyscy oni podlegają jego władzy. A ponieważ Chrystus jest nie tylko Królem, ale i Sędzią, wszyscy ludzie będą przez Niego osądzeni:
a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów.
W tym oddzieleniu możemy zobaczyć nawiązanie do opisu stworzenia świata, bo stworzenie świata łączy się z porządkowaniem pierwotnego chaosu, oddzielaniem jednych rzeczy od drugich. I tak w pierwszym opisie stworzenia świata czytamy, że:
- Pierwszego dnia Pan Bóg stworzył światło i widząc, że jest dobre, oddzielił je od ciemności.
- Drugiego dnia stworzył sklepienie niebieskie w środku wód i oddzielił wody pod sklepieniem od wód ponad sklepieniem. I nazwał Bóg to sklepienie niebem.
- Trzeciego dnia oddzielił Bóg wody od lądów. Wodę poniżej sklepienia zebrał w jedno miejsce i w ten sposób ukazała się powierzenia sucha. Nazwał ją ziemią, a zbiorowisko wód – morzem.
„Stare stworzenie” zostało zakończone w dniu siódmym. I Pan Bóg oddzielił szabat od pozostałych dni. A szabat – dzień odpoczynku Boga i cel człowieka – jest zapowiedzią nieba. W sposób bardziej wyraźny mówi o tym Chrystus, który jako Król i Sędzia na końcu czasów dokona oddzielenia złych od dobrych, wydając wyrok na jednych i na drugich. Będzie to oddzielenie ostateczne – dopełnienie nowego stworzenia. To oddzielenie widoczne jest już w pozycji w czasie sądu: owce po prawej, kozły po lewej stronie, a następnie po wydaniu wyroku następuje rozdzielenie całkowite – zbawieni posiądą królestwo – będę współkrólować z Chrystusem Królem; potępieni zaś zostaną skazani na ogień wieczny razem z diabłem i jego aniołami.
Takie pragnienie – oddzielenia od zła w każdej postaci  – nosimy głęboko w naszym sercu.  I dlatego łatwo ulegamy pokusie uczynienia tego na własną rękę. Tymczasem jest to prerogatywa Boga. Tylko On jest sędzią sprawiedliwym, bo tylko On zna całą prawdę o człowieku. Nam, ludziom, trudno przychodzi oddzielenia grzechu od grzesznika, i dlatego często zamiast walczyć z grzechem, walczymy z grzesznikiem. A przecież nasza walka nie jest skierowana przeciwko „ciału” – tzn. przeciwko drugiemu człowiekowi, ale przeciwko mocom zła i naszej własnej skłonności do złego. Front walki pomiędzy dobrem, a złem, nie przebiega na granicy rosyjsko-ukraińskiej, ani nie gdzieś w Syrii, Iraku czy Pakistanie, ani nawet nie w walce między różnymi partiami politycznymi. Walka dobra ze złem to toczy się w sercu człowieka.
Wracając do Ewangelii myślę, że warto zwrócić uwagę na słowa wyroku. Siedzący na tronie Syn Człowieczy mówi do tych po prawej stronie: „Pójdźcie błogosławieni”. Nie jest to takie oczywiste w tłumaczeniu Biblii Tysiąclecia, ale użyty w tym miejscu grecki czasownik oznacza dosłownie: „Chodźcie” w sensie „Przyjdźcie tutaj, chodźcie do mnie”. Chrystus wzywa zbawionych do siebie. A przecież siedzi na tronie. To oznacza, że zbawieni będą mieli udział w królowaniu Jezusa. Potwierdzeniem tego są słowa Pana zapisane w Apokalipsie: „zwycięzcy dam zasiąść ze Mną na Moim tronie”.
Słowa Pana do potępionych brzmią całkiem inaczej: „Idźcie precz ode Mnie”. W sentencji wyroku jest mowa o ogniu wiecznym i towarzystwie diabła. A jednak największą męką potępionych nie jest ogień, jakkolwiek go sobie wyobrażamy, ani towarzystwo szatana, ani wyrzuty sumienia, ale właśnie brak obecności Jezusa. Dlatego „Idźcie precz ode Mnie!”.
Człowiek jest stworzony dla Boga i tylko Bóg może go w pełni zaspokoić wszystkie pragnienia człowieka. Dopiero w Bogu dusza ludzka znajduje ukojenie i spełnienie wszystkich pragnień. To On jest nagrodą zbawionych, dlatego „Chodźcie do Mnie”, a brak Jego obecności jest największym cierpieniem i powodem innych cierpień potępionych.
Zatem istotą rozdziału, oddzielenia zbawionych od potępionych jest nie tyle przestrzeń czy miejsce, ale właśnie osoba Jezusa. Gdzie On jest, tam jest niebo; gdzie Go nie ma, tam piekło.
A skoro tak, to niebo czy piekło nie zaczynają się dopiero po śmierci, ale już tutaj, a przynajmniej przedsmak tych rzeczywistości. Bo już tutaj żyjemy z Jezusem, albo bez Niego. Każde nasze słowo, każdy czyn jest opowiedzeniem się za Jezusem lub przeciw Niemu. A sąd ostateczny, to będzie tylko ostatecznym potwierdzeniem naszych wyborów.

Jerzy Liebert w wierszu „Jeździec” napisał „Uczyniwszy na wieki wybór, w każdej chwili wybierać muszę”. Myślę, że to zdanie poety wyraża bardzo głęboką prawdę. Bo codziennie muszę ponawiać czy raczej potwierdzać swój wybór, nawet jeśli jest to tak fundamentalny wybór, jak przyjęcie Boga, opowiedzenie się po Jego stronie. I na tym właśnie polega prawdziwa wolność: na dokonaniu dobrego wyboru i na wierności temu wyborowi.
Człowiek buduje się lub rujnuje przez swoje codzienne wybory pomiędzy Bogiem, a szatanem, pomiędzy dobrem, a złem. A potwierdzany raz po raz wybór staje się z czasem przyzwyczajeniem, a zgodnie z naszym polskim powiedzeniem, przyzwyczajenie staje się drugą naturą człowieka.
Dlatego wybrawszy Jezusa w każdej naszej chwili potwierdzajmy ten wybór. Pan przychodzi do nas na różne sposoby. W Apokalipsie są zapisane Jego słowa:
Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną. Zwycięzcy dam zasiąść ze Mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego tronie”. (Ap 3:20-21 BT).
Jego „pukanie” do drzwi serca jest bardzo delikatne. Zarówno zbawieni, którzy usłużyli Jezusowi, jak i potępieni, którzy nie służyli Mu, pytali o to, kiedy Go spotkali.
W Ewangelii usłyszeliśmy o tym, że On utożsamia się z głodnymi, spragnionymi, przybyszami, nagimi, chorymi i uwięzionymi. Chciałem zwrócić uwagę na to ostatnią wymienioną przez Pana grupę. Jeśli Jezus wymienia także więźniów, to znaczy, że nie utożsamia się On tylko z człowiekiem ubogim materialne i chorym na ciele, ale także z człowiekiem chorym moralnie, czyli z grzesznikiem, przynajmniej w tym, w czym ten grzesznik zależy jakoś od nas.
Bo chociaż wśród uwięzionych mogą być skazani niesłusznie, to jednak nie możemy przypuszczać, że Jezus myślał w ten sposób o wszystkich przebywających w więzieniach. I oczekuje od swoich uczniów, że nie zapomną nawet o skazańcach przebywających w więzieniu. Jak to rozumieć?
Myślę, że w świetle przedstawionego tu kontekstu w ten sposób: Jezus chce, abyśmy świadczyli dobro nawet grzesznikom. Być może bardzo trudne albo wręcz niemożliwe jest dla nas, abyśmy odwiedzali więźniów. Ale na pewno możemy i powinniśmy zrobić jedno, a raczej jednego nie robić: Nie przekreślać takich ludzi, nie dokonywać osądu, nie oddzielać ich od tzw. ludzi porządnych. Bo osąd i dokonanie rozdziału należą do Boga. Chrystus Król będzie sądził zgodnie z prawdą i sprawiedliwością i miłosierdziem. Zamiast osądzać, odwiedzajmy więźniów, nie tylko tych przebywających w fizycznym więzieniu, ale wszystkich będących w więzach grzechu i szatana. Odwiedzajmy ich naszą modlitwą, bo jak długo są w drodze, jak długo żyją – wciąż mogą się nawrócić. Nawet w ostatniej godzinie. Współukrzyżowany z Jezusem dobry łotr jest tego przykładem.

1 komentarz:

  1. Piękne słowa, a zwłaszcza akapit o więźniach. Naprawdę piękne i proste rozwiniecie trudnej bądź co bądź kwestii.

    OdpowiedzUsuń