Szukaj na tym blogu

niedziela, 10 sierpnia 2014

"Chciałem być oddzielonym od Chrystusa..."

„Bracia: Prawdę mówię w Chrystusie, nie kłamię, potwierdza mi to moje sumienie w Duchu Świętym, że w sercu swoim odczuwam wielki smutek i nieprzerwany ból. Wolałbym bowiem sam być pod klątwą i odłączonym od Chrystusa dla zbawienia braci moich, którzy według ciała są moimi rodakami”. (Rz 9, 1-3).

*****

Słowa bardzo trudne. Apostoł Narodów wyznaje, że wolałby być pod klątwą dla zbawienia jego braci. Wolałby być odłączonym od Chrystusa, aby inni przez to mogli przez być do Chrystusa przyłączeni.

Wiemy, że powodem odłączenia od Boga jest grzech. Ten, kto popełnia grzech, traci łączność z Chrystusem. Czyżby Apostoł Narodów chciał zgrzeszyć, aby inni zostali przez jego grzech zbawieni? Oczywiście nie tak należy rozumieć jego słowa. Aby zrozumieć wymowę cytowanych pierwszych trzech wersetów z dziewiątego rozdziału Listu do Rzymian, trzeba nam najpierw zatrzymać się w tym miejscu i powiedzieć coś na temat wielorakich skutków grzechu. I tak:

- grzech uderza w Boga. Aby się o tym przekonać, wystarczy spojrzeć na ukrzyżowanego Jezusa;

- grzech uderza w tego, który grzech popełnia. Grzesznik popełniając grzech szkodzi najpierw sobie. Przez grzech ciężki zrywa więzi z Bogiem, przez grzech powszedni te więzi łączące go z Bogiem ulegają osłabieniu;

- grzech obniża świętość całego Kościoła. Kościół jest organizmem. Każdy grzech, nawet ten ukryty, szkodzi innym, cały Kościół traci przez grzech grzesznika;

- grzech w jakiś sposób odbija się na całej przyrodzie. To przekonanie wyrażone jest na wielu miejscach Pisma św. W Księdze proroka Izajasza czytamy: „Ziemia rozpadnie się w drobne kawałki, ziemia pękając wybuchnie, ziemia zadrgawszy zakołysze się ziemia się mocno będzie zataczać jak pijany i jak budka na wietrze będzie się chwiała; grzech jej zaciąży nad nią, tak iż upadnie i już nie powstanie”. (Iz 24:19-20 BT). W innych miejscach jest mowa o spustoszeniu ziemi powodowanym przez grzech.

Ale Bogu dzięki, jest też pozytywna strona naszych dobrych działań. I tak, jak grzech ma te cztery wymiary czy kierunki szkodzenia, tak samo jest z czynionym przez nas dobrem – rozprzestrzenia się w czterech kierunkach:

- nawracający się wyciąga kolce z korony cierniowej na głowie Jezusa, sprawia Mu radość, a z Nim raduje się całe niebo;

- przyczynia się do własnego dobra. Każde czynione dobro wraca do czyniącego go. Podobnie jak złorzeczenie wraca do złorzeczącego, tak życzenie innym dobra wypowiedziane czy choćby pomyślane wraca do wypowiadającego je jako błogosławieństwo;

- czyniący dobro uświęca się i przyczynia się przez to do uświęcenia swoich braci i sióstr, całego Kościoła. Jak można pomóc innym na drodze do nawrócenia? Nawracając się samemu; czyniąc dobro; uświęcając się;

- i w końcu: dobry sposób postępowania ma wpływ także na całą naturę. Jest to najlepsza ekologia: święte życie. Św. Paweł w ósmym rozdziale Listu do Rzymian napisał: „Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia”. (8:22 BT).  Żyjąc dobrze, zgodnie z przykazaniami, zachowując wolę Bożą człowiek przyczynia się do skrócenia tego bolesnego wzdychania stworzenia, o którym pisze Apostoł Narodów.


Skoro tak, to popełniając grzech, św. Paweł mógł wprawdzie sam odłączyć się od Chrystusa, ale nie pomógłby przez to swoim rodakom, żeby zostali do Chrystusa przyłączeni. Wręcz przeciwnie: zaszkodziłby im. I on o tym dobrze wiedział. A zresztą, jak powiedział Pan Jezus do św. Katarzyny ze Sieny: Nawet, jeśliby jakiś grzech mógł się przyczynić do zbawienia wszystkich ludzi, to i tak nie wolno byłoby go popełnić. Dlaczego? Bo dobro, jakim jest zbawienie człowieka, nawet całego świata, nie wyrównuje zniewagi zadanej Bogu przez grzech. Powtórzę: Nawet, jeśli by jakiś grzech mógł stać przyczyną zbawienia wszystkich ludzi, to i tak nie wolno byłoby go popełniać. A wiemy przecież, że grzech nie może stać się przyczyną zbawienia ani dla grzesznika, ani dla innych. I Apostoł Narodów doskonale o tym wiedział Tak więc trzeba nam rozumieć jego słowa z dzisiejszego drugiego czytania mszalnego jako pewną figurę retoryczną.

Tym nie mniej, można za tymi słowami wyczuć ogromne serce Apostoła, który pragnie zbawienia dla swoich rodaków, Izraelitów, o których wiemy, że w ogromnej większości odrzucili Jezusa. Chociaż pierwsi wyznawcy przyjmujący wiarę w Jezusa pochodzili z narodu żydowskiego, to jednak ich większość odrzuciła Jezusa. I właśnie dla nich pragnie nawrócenia: pragnie, aby przyjęli Jezusa, zostali do Niego przyłączeni i dostąpili zbawienia. Św. Paweł chce ich zbawienia, i dla nich gotów jest zrezygnować z własnego. A wiemy, że doznał on od nich prześladowania: był biczowany, i to wielokrotnie, kamienowany, pojmany, wydany Rzymianom, co ostatecznie przyniosło mu śmierć. I pomimo tego wszystkiego chciał ich zbawienia.

W tym miejscu zróbmy krótką przerwę. Na chwilę zostawmy na boku Apostoła Narodów i prześladujących go Żydów, dla których pomimo wszystko pragnął zbawienia. Zapraszam Czytelników do zrobienia sobie krótkiej przerwy i odpowiedzenia sobie na jedno pytanie: „Kto wyrządził mi najwięcej krzywdy?” Może to było dawno, a może w ostatnim czasie. Może to było czymś jednorazowym, a może wciąż trwa i powtarza się. Czy chciałbym spotkać tę osobę w niebie? Jakich polskich czy zagranicznych polityków nie lubię najbardziej? Czy chciałbym/chciałabym spotkać ich w niebie? A Hitlera, Stalina? Gdyby to zależało właśnie od mnie: Czy chciałabym/chciałbym, żeby Hitler został zbawiony? Czy zasłużył na zbawienie? Z pewnością nie. A czy ktoś z nas może powiedzieć z ręką na sercu, że zasługuje na zbawienie?

Nie wiem, nie wykluczam, że są tacy, którzy zasługują na zbawienie, ale raczej skłaniam się do opinii, że wszyscy zbawieni, czyli ci, którzy kiedykolwiek byli, są czy będą zbawieni – byli, są lub będą zbawieni tylko i wyłącznie dzięki Bożemu miłosierdziu. Nawet Maryja, niepokalana Matka Boga, zachowana od grzechu pierworodnego, wolna od uczynkowych, wychwala Boga, Jej Zbawcę, którego „miłosierdzie z pokolenia na pokolenie”. I sądzę, że jest to właściwa postawa: Wychwalać Boga za Jego miłosierdzie i pragnąć go dla siebie i innych.  Dlaczego? Bo Pan Bóg jest sprawiedliwy i zarazem miłosierny. Jeśli pragniemy miłosierdzia dla siebie i z ufnością o nie prosimy, to możemy mieć mocną nadzieję, że miłosierny Bóg wybaczy nam wszystkie grzechy i otworzy przed nami niebo. Ale jeśli o miłosierdzie prosimy tylko dla siebie i naszych bliskich, a dla innych, właśnie dla tych, którzy nas skrzywdzili, domagamy się sprawiedliwości, to co wtedy? To niestety: musimy liczyć się z tym, że sami zostaniemy przez Boga potraktowani tak samo, to znaczy sprawiedliwie. A to, tak przynajmniej sobie myślę, może wiązać się z ryzykiem dla nas. Bo sama sprawiedliwość bez miłosierdzia może okazać się niewystarczająca do osiągnięcia przez nas zbawienia. Dlatego pragnąc dla siebie miłosierdzia, musimy go pragnąć także dla innych. Chcąc swojego zbawienia, powinniśmy chcieć go dla innych, także dla tych, którzy wyrządzili nam największe krzywdy.

Św. Paweł chciał zbawienia swoich rodaków nawet za cenę utraty własnego. Nie musimy być gotowi do poniesienia aż takiej ceny. Wystarczy, że będziemy chcieć, żeby inni zostali zbawieni razem z nami.

3 komentarze:

  1. Zawsze odczytywałem te słowa jako zapewnienie o gotowości do całkowitego poświęcenia się.

    OdpowiedzUsuń
  2. W tym samym duchu pisze na ten temat św. Tomasz z Akwinu:

    „Po wtóre, ktoś może być odłączony od Chrystusa w ten sposób, że odłączony jest od radowania się Chrystusem w chwale. Otóż takiego oddzielenia od Chrystusa pragnął Apostoł ze względu na zbawienie pogan, a także dla nawrócenia Żydów: ‘Pragnę odejść i być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze; pozostawać zaś w ciele, bo to dla was konieczne’ (Flp 1, 23n). I w takim razie Apostoł mówi tak: Pragnąłem – mianowicie gotów jestem na to – być odłączony – od chwały, czy to w ogóle, czy to do jakiegoś czasu, a to dla tej chwały, jaką przyniosłoby Chrystusowi nawrócenie Żydów. ‘Chwała to króla, gdy naród liczny’ (Prz 14, 28). Jak powiada Złotousty w księdze O skrusze serca: Miłość do tego stopnia do tego stopnia ogarnęła całą jego duszę, że wyrzekłby się nawet tego, co mu było milsze ponad wszystko, bycia z Chrystusem, gdyby tak się podobało Chrystusowi. Co więcej, gotów byłby zrezygnować z Królestwa Niebieskiego, które jest poniekąd nagrodą za trudy dla Chrystusa”. („Wykład Listu do Rzymian”, s. 144).

    OdpowiedzUsuń