Szukaj na tym blogu

piątek, 28 marca 2014

Zbawia nas Pan Jezus czy zachowywanie przykazań?

Ten wpis jest komentarzem informacji o niedawnym kazaniu Ojca św. Franciszka. Na Frondzie nadano jej tytuł: „Nie zbawi nas przestrzeganie przykazań” ( http://www.fronda.pl/a/nie-zbawi-nas-przestrzeganie-przykazan,35773.html  ). Tekst stał się powodem ożywionej dyskusji, w której pojawiły się mocne komentarze popierające Ojca św., i jeszcze mocniejsze przeciwko jego wypowiedzi i samej jego osobie. Wszystko, oczywiście, w imię wierności Ewangelii i ortodoksyjnej nauce Kościoła.

Od razu chcę powiedzieć, że zgadzam się z Ojcem św. Franciszkiem. To Jezus jest naszym Zbawicielem. Czy to znaczy, że zachowanie przykazań nie ma znaczenia? Nie, tego nie chcę powiedzieć, ani nie uważam, że takie przesłanie miało kazanie papieskie. Naszym obowiązkiem jest zachowywanie przykazań i „bycie grzecznym”, ale ani jedno, ani drugie nie zbawia nas; to Jezus jest naszym Zbawcą. W tytule wspomnianej informacji wyrażony jest priorytet łaski i podkreślenie Bożej inicjatywy oraz Jego woli zbawienia człowieka, nie zaś fakt, że Pan Bóg zbawia nas bez nas. Pan Bóg oczekuje na naszą odpowiedź. Mówi o tym Doktor łaski:
 
„Bóg uczynił cię bez ciebie. Bo przecież nie wyraziłeś przyzwolenia Bogu, który cię stworzył. Jak mogłeś to uczynić, skoro nie istniałeś wtedy? Tak więc uczynił cię bez ciebie, jednak nie usprawiedliwi cię bez ciebie. Uczynił się bez twojej wiedzy, jednak nie usprawiedliwi cię bez twojej ochotnej zgody”. (św. Augustyn, „Sermo” 169).

To Pan Bóg jest naszym Zbawcą, ale On nie zbawia nas bez nas. Ze zbawieniem jest jak z miłością: „W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy”(1 J 4, 10 BT). Jednak Pan Bóg, który umiłował nas pierwszy, pragnie, abyśmy na tę Jego miłość odpowiedzieli. A tą odpowiedzią nie jest nic innego, jak właśnie …zachowywanie przykazań: „Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania” (J 14, 15 BT). 

Zestawienie tych cytatów ukazuje analogię: zbawienie – miłość. To Pan Bóg jest Zbawcą, ale nie zbawia nas bez nas; to On pierwszy nas umiłował, ale pragnie naszej odpowiedzi. Pan Bóg kocha nas nie dlatego, że się nam przyglądnął i zobaczył coś godnego miłości, czyli nie dlatego, że na Jego miłość w jakiś sposób zasłużyliśmy czy zasługujemy, ale tylko i wyłącznie dlatego, że On jest miłością.

Z miłością Boga jest inaczej, dokładnie odwrotnie, niż z miłością u ludzi. My kochamy coś, co poznaliśmy jako pociągające; Pan Bóg kocha, a Jego miłość stwarza i swoje dzieła czyni godnym miłości. Ta Jego miłość stała się powodem, że w ogóle istniejemy. Z miłości wyposażył nas różnorakimi darami, w tym także zdolnością dania wolnej odpowiedzi na Jego miłość. Przyjmując Jego miłość nie możemy powiedzieć, że staliśmy się jej sprawcą. Podobnie ze zbawieniem, bo zbawienie nie jest niczym innym, jak właśnie przyjęciem Bożej miłości: możemy je co najwyżej przyjąć, ale nie „wyprodukować”. Czy przyjmując Boże zbawienie, możemy powiedzieć, że staliśmy się jego sprawcą? Jeśli tak, to tylko przez analogię, aby podkreślić potrzebę naszego udziału. I taką analogią posługuje się np. Apostoł Narodów, kiedy pisze w Pierwszym Liście do Koryntian:

„A skądże zresztą możesz wiedzieć, żono, że zbawisz twego męża? Albo czy jesteś pewien, mężu, że zbawisz twoją żonę?” (1 Kor 7, 16 BTP).

Św. Paweł pisze tu o sytuacji, kiedy wierząca żona ma niewierzącego męża, albo wierzący mąż ma niewierzącą żoną. Według Apostoła wierząca strona przyczynia się do zbawienia niewierzącego współmałżonka. Przez analogię można nazwać owego wierzącego współmałżonka „zbawcą” drugiej połowy. Jeśli ktoś może przyczynić się do zbawienia drugiej osoby, to tym do własnego. Dlatego można podsumować, że zbawienie jakiegoś człowieka zależy w 100 % od Pana Boga i w 100 % od niego samego (tego danego człowieka).

A jednak, nawet jeśli ktoś uczynił wszystko, co tylko możliwe, dla swojego zbawienia, powinien nie sobie, ale właśnie Panu Bogu przypisać wszelkie swoje zasługi. Bo to On sprawia w nas i chcenie i działanie zgodnie z Jego wolą (por. Flp 2, 13). A my ze swojej strony, w najlepszym wypadku, jesteśmy tymi, którzy przyjmują Jego natchnienia i dobrze wykorzystują Jego dary i wszelkie dane nam talenty. I dlatego, nawet w przypadku, kiedy wypełniamy wszystko zgodnie z Jego wolą, powinniśmy mówić, jak owi słudzy: „Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać” (Łk 17, 10 BT). Bo inaczej ten, grozi nam niebezpieczeństwo, że staniemy się „złodziejami” przypisując sobie coś, co należy się samemu Panu. To parafraza myśli św. Franciszka z Asyżu, który na innym miejscu pisze:

„Ten bowiem jada z drzewa poznania dobra, kto przywłaszcza sobie swoją wolę i wynosi się z dobra, jakie Pan mówi i działa w nim. I tak z podszeptu szatana i z powodu przekroczenia przykazania stało się to owocem poznania zła. A za to trzeba ponieść karę”. (Św. Franciszek, Upomnienie nr. 2)

To Pan Bóg mówi i działa przez swoich świętych. Dlatego to Jemu należy się dziękczynienie i chwała, a przypisywanie sobie dobra czynionego za naszym pośrednictwem przez Pana i wynoszenie się z tego powodu, psuje dobro i staje się przyczyną zła zasługującego na karę.

Czy zbawia nas zachowywanie przykazań? Nie, to Boża miłość nas zbawia, a my jej nie sprawiamy. Możemy co najwyżej ją przyjąć. Zachowując przykazania.

2 komentarze:

  1. Piękna homilia.
    tak od siebie dodam w temacie dyskusji nad słowami Papieża.
    Franciszek został ukształtowany w pewnej mentalności, bez wątpienia mentalność ludzi Ameryki Południowej jest odmienna od mentalności Europejczyków itp. Na mój rozum to Franciszek stara się odkłamać przypisywaną przez "postępowe i racjonalistyczne" środowiska Kościołowi "ewangelię represji" (jak nie będziesz przestrzegał tego co nakazaliśmy to będziesz smażył się w Piekle). Głosi więc Ewangelię Miłosierdzia, która choć zgodna z prawdą niestety jest interpretowana przez wielu (również katolików) jako dozwolenie leseferyzmu.

    OdpowiedzUsuń