Szukaj na tym blogu

piątek, 16 lutego 2018

Dobre pokusy?

W ostatnią środę zaczęliśmy okres Wielkiego Postu. W tym czasie podejmujemy różne praktyki, których celem jest przygotowanie się do Wielkanocy. Wielki Post trwa 40 dni. Właśnie tyle czasu przebywał Pan na pustyni. Ewangelista pisze: „Zaraz też Duch wyprowadził Go na pustynię” (Mk 1, 12). „Zaraz” – to znaczy bezpośrednio po przyjętym przez Niego chrzcie w Jordanie. Duch, którego Pan ujrzał, jak z otwartych niebios zstępuje na Niego, wyprowadził (ἐκβάλλω – dosł. „wyrzucił“) Go na pustynię, gdzie był kuszony przez szatana.
Każde z tych stwierdzeń jest ważne i prawdziwe. Żeby je rozumieć właściwie, musimy pamiętać, że: 1. Jezus jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem. Kuszony był nie jako Bóg, ale w swoim człowieczeństwie. 2. To nie Bóg kusił Pana, ale szatan.
Nie inaczej jest, kiedy zostajemy poddanie różnorakim pokusom: to szatan wodzi nas na pokuszenie. Jeśli tak, to dlaczego Pan nauczył nas modlitwy, w której prosimy naszego Ojca niebieskiego, aby „nie wodził nas na pokuszenie”? To brzmienie sugeruje, że to właśnie Pan Bóg kusi człowieka. Z tego powodu biskupi francuscy zmienili niedawno tą jedną prośbę w „Ojcze nasz”, i od początku Adwentu 2017 katolicy we Francji uczestnicząc w liturgii modlą się: „Nie dozwól nam ulec pokusie”. Taki jest rzeczywiście sens modlitwy, którą zostawił nam nasz Zbawiciel. Tak tłumaczy też np. Biblia Poznańska. Wersja używana w liturgii Kościoła w Polsce jest dosłownym tłumaczeniem greckiego oryginału. Odmawiamy ją w niezmienionym brzmieniu ze względu na szacunek dla słów Pana, ale cały czas musimy pamiętać, że to nie Bóg wodzi nas na pokuszenie, ale wróg naszego zbawienia. Właśnie o tym pisze św. Jakub pisze w swoim Liście: „Kto doznaje pokusy, niech nie mówi: «Bóg mnie kusi». Bóg bowiem ani nie podlega pokusie do zła, ani też nikogo nie kusi. To własna pożądliwość wystawia każdego na pokusę i nęci” (1, 13-14 BT).
Dlaczego zatem Pan Jezus uczy swoich uczniów, aby modlili się: „I nie wódź nas na pokuszenie”? Za tym stwierdzeniem stoi prawda, że Bóg jest jedynym i wszechwładnym Panem, a Jego władzy podlega wszystko; On jest ostateczną przyczyną wszystkiego. „Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież bez woli Ojca waszego żaden z nich nie spadnie na ziemię” (Mt 10, 29 BT). Jeśli coś się dzieje, dzieje się dzięki temu, że Pan Bóg chce tego w sposób pozytywny albo przynajmniej dopuszcza, aby się stało. Jednak nawet wtedy, kiedy Pan Bóg tylko dopuszcza jakieś wydarzenie, czyli nie chce w sposób pozytywny, w języku Biblii brzmi to tak samo, tzn., że On tego chce. Przykład z wróblami spadającymi na ziemię nie jest jednoznaczny, dlatego posłużę się innym przykładem ze Starego Testamentu.
Kiedy Dawid został królem całego Izraela, postanowił policzyć lud, pomimo tego, że było to zabronione. Jego czyn został potraktowany przez Boga jako wyraz nieposłuszeństwa wobec Niego. W dwóch różnych Księgach biblijnych mamy dwa różne opisy genezy tego grzechu syna Jessego. W Drugiej Księdze Samuela jest napisane: „Jeszcze raz Pan zapłonął gniewem przeciw Izraelitom. Pobudził przeciw nim Dawida, mówiąc: «Idź i policz Izraela i Judę»” (24, 1 BT). Natomiast w Pierwszej Księdze Kronik: „Powstał szatan przeciwko Izraelowi i pobudził Dawida, żeby policzył Izraela” (21, 1 BT). Obydwa te teksty opisują jedno i to samo wydarzenie. W pierwszym jest napisane, że Pan Bóg pobudził króla do grzechu, a w drugim, że Jego wróg. Która z tych wersji odpowiada prawdzie? Odpowiedź może być tylko jedna: To szatan pobudził króla do grzechu. A stwierdzenie przeciwne oznacza, że Pan Bóg nie przeszkodził temu, czyli, że to dopuścił. W ten sam sposób: Pan Bóg nie wodzi na pokuszenie, ale dopuszcza, że jesteśmy kuszeni przez złego ducha. Tak było też z Jezusem na pustyni: był kuszony przez szatana, na co Pan Bóg przyzwolił, ba, nawet wyprowadził a właściwie „wyrzucił” swego Syna na pustynię, aby tam był kuszony przez diabła.
Pan Jezus był kuszony przez szatana, i szatan został przez Niego pokonany. Na pustyni Pan pokazał nam, jak mamy walczyć ze złym duchem, aby zwyciężyć. Jak nie ma zwycięstwa bez walki, tak nie ma zwycięstwa nad pokusami bez bycia kuszonym. Św. Antoni pustelnik znany jest ze swoich dramatycznych potyczek z szatanem. Pomimo tego, a może właśnie dlatego jego spojrzenie na szatańskie pokusy jest całkiem pozytywne: „Nikt nie może wejść do Królestwa Niebieskiego nie będąc kuszony. Zabierz pokusy – a nikt nie będzie zbawiony”. W tym stwierdzeniu pokusy jawią się jako coś wręcz niezbędnego do zbawienia. Jest to „trudna mowa”. Co takiego dobrego jest w pokusach, które przecież mogą stać się przyczyną potępienia? Jedno nie ulega wątpliwości: Nikt nie wejdzie do Królestwa Niebieskiego nie będąc wcześniej niewypróbowany. Nawet aniołowie byli poddani próbie, i tylko ci, którzy jej sprostali, zostali dopuszczeni do oglądania Bożego oblicza. Ale św. Antoni Wielki mówi coś więcej, a mianowicie, że pokusy są potrzebne do zbawienia. Wierzymy, że łaska Boża jest konieczna do zbawienia, ale pokusy? Jak rozumieć jego słowa?
Długo zastanawiałem się nad sensem słów egipskiego pustelnika. Na pewno pokusy służą samopoznaniu. Przez jedną pokusę, której jestem poddany, poznaję siebie lepiej, niż dzięki największym objawieniom. Przeróżne przeżywane pokusy pokazują mi, do czego jestem zdolny sam z siebie. Dlatego słusznie ktoś powiedział, że tyle wiemy o sobie, ile nas wypróbowano. Ale w czasie pokus poznaję nie tylko swoją małość i nędzę, ale także lepiej niż kiedykolwiek indziej dostrzegam, jak bardzo jestem zależny od Bożej pomocy. Zatem w tym trudnym, a jednocześnie błogosławionym czasie poznaję z jednej strony, kim jestem sam z siebie, i do czego jestem zdolny, gdyby Pan Bóg zostawił mnie samemu sobie, z drugiej zaś, że tylko Pan może mi w tym czasie próby pomóc. „Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz poddanego próbie pod każdym względem podobnie jak my – z wyjątkiem grzechu” (Hbr 4, 15 BT).
Doświadczenie pokus nie było obce Apostołowi Narodów. Dzieli się tym w siódmym rozdziale Listu do Rzymian: „Albowiem wewnętrzny człowiek we mnie ma upodobanie zgodne z Prawem Bożym. W członkach zaś moich spostrzegam prawo inne, które toczy walkę z prawem mojego umysłu i bierze mnie w niewolę pod prawo grzechu mieszkającego w moich członkach. Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, co wiedzie ku tej śmierci? Dzięki niech będą Bogu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego!” (22-25 BT).

11 komentarzy:

  1. "Zatem w tym trudnym, a jednocześnie błogosławionym czasie poznaję z jednej strony, kim jestem sam z siebie, i do czego jestem zdolny, gdyby Pan Bóg zostawił mnie samemu sobie, z drugiej zaś, że tylko Pan może mi w tym czasie próby pomóc."

    Pokusy są szkołą pokory...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygląda na to, że się zgadzamy ;-)
      Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam

      Usuń
    2. Dziękuję, że dzieli się Ksiądz mądrością i wiedzą. Proszę o więcej.

      "Chleb Pustyni"-Słowo... `
      Wiem, dla Księdza to oczywiste:)
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
    3. Dziękuję za miłe słowo. Jak na razie mam pewien projekt i chciałbym go doprowadzić do końca. Dopiero potem będę miał więcej czasu na bloga.
      Pozdrawiam

      Usuń
    4. Powodzenia! Rychłego i owocnego końca projektu :)
      A o ciąg dalszy proszę i czekam :)
      Z Panem Bogiem!

      Usuń
    5. Bardzo proszę o modlitwę w tej intencji.
      Z Panem Bogiem!

      Usuń
    6. Dzisiejsza Komunia Święta przyjęta w intencji Księdza i projektu.
      Niech Pan Bóg błogosławi...!

      Usuń
    7. Serdeczne dzięki! Wzajemnie, niech Pan Bóg obdarza Panią i Pani najbliższych hojnym błogosławieństwem!

      Usuń
  2. Na pewno. Ktoś kto nie ma poczucia grzeszności, zapewne grzeszy pychą. Ktoś kto nie czuje pokusy, najprawdopodobniej będzie święcie przekonany że grzech nie ma do nigo dostępu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Pewnie nie ma takich ludzi, którzy nie doświadczają żadnych pokus, ale z drugiej strony ich doświadczanie nie jest automatyczną gwarancją, że ktoś postępuje w pokorze.
      Pozdrawiam serdecznie :-)

      Usuń
    2. Tak jak doświadczenie strachu nie gwarantuje że ktoś postąpi odważnie. Ale na pewno nie ma odwagi tam gdzie nie ma strachu. Bo cóż to za odwaga wdrapać się na szczyt góry skoro nie balibyśmy się upadku?

      Usuń