Szukaj na tym blogu

piątek, 10 kwietnia 2015

Dojrzewanie do miłosierdzia

„Człowiek przez kilka lat uczy się mówić, a przez całe życie milczeć”. (Karol Bunsch)

*****

Podobną rzecz możne wypowiedzieć o uczeniu się przez człowieka sprawiedliwości i miłosierdzia. Mowy uczy się człowiek spontanicznie. Z uczeniem się sprawiedliwości jest tak samo. Już nawet taki mały człowiek ma jakieś naturalne odczucie, którego nie trzeba go uczyć, że powinien być traktowany sprawiedliwie, i kiedy czuje, że dzieje mu sią krzywda – potrafi głośno protestować. Nawet najmłodsze dzieci w szkole są bardzo wyczulone na sprawiedliwe traktowanie. A jak jest z miłosierdziem? No właśnie tak samo, jak z uczeniem się milczenia – uczymy się go całe życie. Ta nauka związana jest ze świadomym wysiłkiem człowieka. I chociaż należy istotnie do religii chrześcijańskiej, wciąż pozostaje dla tak wielu – nawet wierzących – niezrozumiała. Oczywiście pociąga nas idea miłosierdzia – wzruszamy się czytając w Ewangelii sceny, w których grzesznicy przychodzący do Jezusa doznają przebaczenia grzechów i mogą zacząć życie od nowa. A jednak tak często, zbyt często, przyjmujemy postawę starszego brata z przypowieści o miłosiernym ojcu (lub inaczej marnotrawnym synu). Niezrozumiałe są dla nas słowa, które Pan Jezus skierował do św. Siostry Faustyny: „Największe prawo do Mojego miłosierdzia mają najwięksi grzesznicy”. Budzą one w nas naturalny sprzeciw wypływający nie z czego innego, jak właśnie z poczucia sprawiedliwości. I potrzeba świadomego wysiłku i stałego nawracania się, aby przyjąć Boży sposób myślenia, tak różny od myślenia po ludzku. Owo Boże myślenie przekracza naturę, która potrafi zrozumieć sprawiedliwość, ale miłosierdzie jest jej nieznane. Myślenie, jak myśli Bóg, jest miarą doskonałości uczniów Chrystusa: „Bądźcie doskonali jak Mój Ojciec niebieski” (Mt 5, 48). Co znaczy „doskonali”? – miłosierni. Bo gdzie indziej czytamy: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6, 36). „Doskonały” i „miłosierny” to synonimy w języku Ewangelii.

Nie zazna ludzkość spokoju, dopokąd nie zwróci się do źródła miłosierdzia mojego”. Aby zwrócić się do Bożego miłosierdzia - potrzebna jest ufność, a ta w jakiś sposób łączy się z Bożym myśleniem i postawą miłosierdzia wobec innych. Jeśli nie nauczymy się milczeć, nie staniemy się ludźmi dojrzałymi; bez nauczania się miłosierdzia nie osiągniemy doskonałości, pozostaniemy na poziomie natury, a przecież jesteśmy powołani do życia nadprzyrodzonego.

„Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5, 7). To zdanie łączy w jedno i sprawiedliwość i miłosierdzie, tak jak są one czymś jednym w Bogu. Odrzucanie miłosierdzie jest z konieczności wyborem sprawiedliwości, czyli sądu bez miłosierdzia. Jeśli zaś nauczymy się postawy miłosierdzia wobec innych, doznamy miłosierdzia od Boga – niejako ze sprawiedliwości.

1 komentarz:

  1. Wspaniałe - proste i doskonale czytelne!
    Do tego jeszcze przeciwstawienie sprawiedliwości i miłosierdzia w kontekście "naturalnego" i "nauczonego" odczuwania, niesie ogromny ładunek implikacji, zwłaszcza dla osób interesujących się ewolucyjnym modelem tworzenia struktur społecznych!

    OdpowiedzUsuń