(1). Na czym właściwie
polegała wina Judasza i jaki był motyw zdrady? Chęć zysku? 30 srebrników
nie było oszałamiającą sumą. Judasz obracał większymi kwotami. (2).
Jakie znaczenie miało wskazanie Pana Jezusa rzymskim żołnierzom?
Przecież nauczał publicznie i był znany. Wskazać Go mogło każde dziecko.
*****
Te
pytania zadał mi jeden z Czytelników mojego bloga. Świadczą one o tym,
że nieprzekonująco brzmi motyw zdrady Mistrza za niewielką stosunkowo
kwotę. I jeszcze praktyczny aspekt: Skoro Pan Jezus był osobą publicznie
znaną, jakie znaczenie ma wskazanie Go rzymskim żołnierzom? Jeśli
chodzi o tę sprawę, to wydaje się, że przede wszystkim chodziło o
wskazanie miejsca, gdzie Nauczyciel udawał się na spoczynek.
Zwierzchnikom świątynnym zależało na zachowaniu publicznego spokoju.
Dlatego chcieli aresztować niewygodnego Rabbiego z dala od tłumów
słuchających Go z wielką uwagą, wręcz z uwielbieniem. Aby móc to
uczynić, potrzebny był ktoś, kto mógł wskazać żołnierzom drogę. Dlatego
propozycja Judasza, że wyda Jezusa arcykapłanom, została przyjęta przez
nich z radością. Opisy Ewangelistów różnią się w szczegółach:
„Wtedy
Judasz Iskariota, jeden z Dwunastu, poszedł do arcykapłanów, aby im Go
wydać. Gdy to usłyszeli, ucieszyli się i przyrzekli dać mu pieniądze.
Odtąd szukał dogodnej sposobności, jak by Go wydać”. (Mk 14, 10-11 BT).
Według Marka to arcykapłani obiecali pieniądze jako wynagrodzenie za zdradę. Mateusz opisuje to trochę inaczej:
„Wtedy
jeden z Dwunastu, imieniem Judasz Iskariota, udał się do arcykapłanów i
rzekł: «Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam». A oni wyznaczyli mu
trzydzieści srebrników. Odtąd szukał sposobności, żeby Go wydać”. (Mt
26, 14-16 BT).
Natomiast Łukasz zdaje się potwierdzać Marka:
„Arcykapłani
i uczeni w Piśmie szukali sposobu, jak by Go zabić, gdyż bali się ludu.
Wtedy szatan wszedł w Judasza, zwanego Iskariotą, który był jednym z
Dwunastu. Poszedł więc i umówił się z arcykapłanami i dowódcami straży,
jak ma im Go wydać. Ucieszyli się i ułożyli się z nim, że dadzą mu
pieniądze. On zgodził się i szukał sposobności, żeby im Go wydać bez
wiedzy tłumu”. (Łk 22, 2-6 BT).
O
ile Mateusz i Marek umieszczają tę scenę zaraz po opowiadaniu o uczcie,
na której nieznana z imienia kobieta namaściła Jezusa drogocennym
olejkiem. Oburzyło to „niektórym z Jego uczniów”, którzy uznali
namaszczenie za marnotrawstwo. Jednak Pan wziął w obronę kobietę. I
właśnie po Jego słowach ci dwaj synoptycy umieszczają spotkanie Judasza z
arcykapłanami. Łukasz też opisuje to spotkanie, ale poprzedza je
informacją o opętaniu Judasza, co wskazuje na bezpośredni wpływ szatana
na jego postępek. Z Ewangelii według św. Jana (12, 1-8) dowiadujemy się,
że tą kobietą była Maria, siostra Łazarza (choć wielu biblistów uważa,
że chodzi o dwie różne sytuacje, a co za tym idzie – dwie różne kobiety.
Osobiście nie podzielam tej opinii). Z tej samej Ewangelii dowiadujemy
się, że Judasz jest tym, który zadaje pytanie o drogi olejek i podaje
jego wartość.
Sądzę, że
powyższe zestawienie uzasadnia odpowiedź na to drugie pytanie. Pozostaje
pytanie pierwsze. Czy motywem mogłoby 30 srebrników? Nie sądzę, że był
to ostateczny motyw. Myślę, że chodziło o coś innego. Uważam, że jego
motywy były bardziej wzniosłe. Jednak pisząc tak, wcale nie zamierzam
pochwalić zdrajcy, czy choćby tylko pomniejszyć jego winę. Moim zamiarem
jest pokazanie, że sprawa nie jest taka, jak się to dość powszechnie
uważa.
Zanim przejdę do
uzasadnienia tego twierdzenia, chcę najpierw wyjaśnić, na czym dokładnie
polega mój zamiar. Najlepiej na przykładach. Ewa, a za nią Adam w raju,
zerwali i spożyli zakazany owoc widząc, że jest dobry do jedzenia,
rozkoszny dla oczu z wyglądu i nadaje się do zdobycia wiedzy (por. Rdz
3, 6). Czy ten zakazany owoc skusiłby pierwszych rodziców, gdyby był
poobijany, brudny i nadpsuty? Raczej nie. Adam i Ewa zdecydowali się na
nieposłuszeństwo Bogu, bo pociągnęło ich nie coś tylko miernego, ale
coś, co było bardzo pociągające. Ich wina jest niezależna od tego, czy
przekroczyli Boży zakaz dla czegoś najwspanialszego, co tylko można
sobie wyobrazić, czy czegoś mniej pociągającego. Dlatego nie uważam, że
natchniony autor Księgi Rodzaju zamierzał pomniejszyć winę Adama i Ewy
podkreślając walory owocu z drzewa poznania dobra i zła. Podobnie nie
sądzę, że można mi zarzucić próbę nadania romantycznych wartości
zdradzie czy pomniejszyć jego odpowiedzialność za jego wydanie Pana.
Moim pragnieniem jest pokazanie, że Judasz wybrał nie pomiędzy swoim
Mistrzem, a trzydziestu srebrnikami, ale pomiędzy dwoma różnymi
miłościami: miłością do Boga a miłością do …ojczyzny.
Analogicznie
było z Lucyferem. I on wybrał pomiędzy dwoma miłościami. Miłości Bogu
nie przedłożył miłości do ziemi, bo marzyło mu się w postaci węża po
niej czołgać. Nie, jego grzech polegał na tym, że zamiast Boga wybrał
najwspanialszą po Nim istotę – czyli siebie samego. Inaczej mówiąc: jego
miłość własna była większa niż miłość do Stwórcy. I choć w hierarchii
miłości nastąpiło przesunięcie tylko o jeden stopień, było to powodem
zaburzenia w całym stworzonym świecie. Kiedy Pan Bóg jest na pierwszym
miejscu, wszystko jest na swoim miejscu. Gdy zaś natomiast nastąpi
przesunięcie tylko o jeden stopień w hierarchii wartości, jak to miało
miejsce w przypadku najwspanialszego istoty stworzonej przez Boga, to
ten, który to czyni, przestaje kochać Boga ze wszystkich swoich sił i
ponad wszystko, a to jest pierwszym obowiązkiem, a zarazem drogą do
szczęścia. Jeśli ktoś natomiast wybierze zamiast Boga kogoś lub coś
innego, to Pan Bóg pozwala mu na to, co jest równoznaczne z utratą
miłości najwyższej – Boga. Tymczasem żadna inna miłość nie nasyci
ludzkiego serca.
Szatan
kusi każdego z nas, abyśmy odstąpili od Boga i na Jego miejsce postawili
coś czy kogoś innego. Ostatecznie nie ma znaczenia, kogo czy co
ulegający pokusie postawi w swojej hierarchii na pierwszym miejscu
należnym Bogu: wartości materialne, doznania, miłość do drugiej osoby,
do siebie czy do ojczyzny. Skutek będzie taki sam. A im wznioślejsza
miłość, im większa wartość – tym bardziej niebezpieczna pokusa, i tym
łatwiej jej ulec. Dlatego Judasz jest przestrogą dla wszystkich, może
szczególnie dla pobożnych patriotów. Miłość do Ojczyzny jest święta, ale
nie ma miłości świętszej niż miłość do Pana Boga.
*****
Rola
Barabasza w procesie Pana Jezusa nie jest tak ważna jak np. Piotra czy
Judasza; co więcej, jest bierna, tym nie mniej ta postać mówi nam coś
bardzo istotnego o tym, dlaczego Pan Jezus został skazany na haniebną
śmierć.
U Mateusza czytamy: „A
był zwyczaj, że na każde święto namiestnik uwalniał jednego więźnia,
którego chcieli. Trzymano zaś wtedy znacznego więźnia, imieniem
Barabasz. Gdy się więc zebrali, spytał ich Piłat: «Którego chcecie,
żebym wam uwolnił, Barabasza czy Jezusa, zwanego Mesjaszem?» Wiedział
bowiem, że przez zawiść Go wydali”. (Mt 27, 15-18 BT)
Odpowiedź tłumu według Janowej Ewangelii: „Oni zaś powtórnie zawołali: «Nie tego, lecz Barabasza!» A Barabasz był zbrodniarzem”. (J 18, 40 BT)
„Zbrodniarzem”
– ta nazwa może być myląca. Bo greckie słowo użyte przez Ewangelistę to
„lestes”. „Joseph Blinzler, niemiecki specjalista od Męki Jezusa,
proponuje przetłumaczyć lestes jako 'podżegacz' lub wręcz 'wojownik
ruchu oporu'" ("Umęczon pod Ponckim Piłatem?", str. 69). Podobnie pisze
Ojcie św. Benedykt XVI w książce "Jezus z Nazaretu" przypominając, że
greckie słowo przybrało także znaczenie: "terrorysta" lub "bojownik o
wolność". Protestancka Biblia Gdańska tłumaczy to zdanie: „Barabasz był
bandytą”. Jest to dobre słowo, jeśli dodamy do tego kontekst, w jakim
zostało użyte. Sytuacja żydów w czasach Pana Jezusa przypominała
sytuację Polaków w czasie II wojny światowej. Jak Niemcy określali
wojowników o wolność, członków ruchu oporu, którzy dokonywali aktów
sabotażu lub zamachy na jakieś ważne osobistości? No właśnie:
„Banditen”. Niemieckiemu słowu odpowiada polskie słowo „bandyci”. Tak,
Barabasz był „bandytą” – to znaczy bohaterem ludowym walczącym ze
znienawidzonym okupantem. Był bojownikiem o wolność. Więcej, był swego
rodzaju mesjaszem politycznym. I Piłat właśnie jego przedstawił ludowi
jako alternatywę obok Jezusa. Postawienie obok siebie Pana Jezusa i
Barabasza oznacza przeciwstawienie dwóch koncepcji mesjanizmu.
Vittorio Messori w cytowanej trochę wyżej książce „Umęczon pod Ponckim Piłatem?”, na stronie 72 napisał: „Informuje
nas Orygynes, starożytny pisarz chrześcijański, że aż do jego czasów
(mianowicie do połowy III wieku) wiele manuskryptów Ewangelii podawało
całkowite imię ‘bandyty’: Jezus Barabasz. Potem przystąpiono do
‘oczyszczania’, które sam Orygense uznaje, i imię ‘Jezus’ zostało
usunięte; posiadamy jednak jeszcze wiarygodne manuskrypty, które
przytaczają to kłopotliwe imię”. Tyle cytat. „Barabasz” zaś to
przydomek oznaczający „syn ojca”. Biorąc tę informację pod uwagę,
pytanie jakie usłyszały tłumy brzmiało: „Kogo chcecie, żebym wam uwolnił: ‘Jezusa zwanego Synem Ojca, czy Jezusa zwanego Mesjaszem?’” Dlaczego tłumy wybrały Barabasza? Bo ci ludzie byli patriotami.
Czytamy
w Ewangelii, że były podburzone przez faryzeuszów. Jednak zanim
przejdziemy do motywów faryzeuszów i kapłanów zatrzymajmy się na chwilę
tutaj. To pytanie postawione wobec tłumów przez Piłata oznacza, że nie
chodziło tam o wybór dobra lub zła ile raczej chodziło o wybór pomiędzy
dwoma rodzajami dobra. Inaczej mówiąc: Tłumy nie miały do wyboru
pomiędzy kimś o nieposzlakowanej opinii z jednej strony (białym
charakterem) i zbrodniarzem z drugiej strony (czarnym charakterem). Nie
wiemy zresztą, jaką wiedzą o Panu Jezusie dysponowały owe tłumy. Na
pewno nie było to poznanie, które my mamy o Nim. W najlepszym wypadku
chodziło tu o wybór między cudotwórcą i wędrownym kaznodzieją, kimś, kto
uczył moralnego postępowania, stawiania miłości Boga na pierwszym
miejscu z jednej strony, a kimś, kto był patriotą gotowym do walki
zbrojnej z wrogiem Ojczyzny, z drugiej. Postawmy siebie w sytuację ludzi
stojących przed Piłatem. Jaka byłaby nasza decyzja? Kogo wybralibyśmy
mając tą wiedzę, którą oni mieli? Czy kogoś, kto mówi o miłości Boga i
jednocześnie stawia wymagania moralne czy też wybralibyśmy bojownika,
który walczy z wrogiem narażając własne życie? Człowieka umiarkowanego
czy radykała? Pytanie to stawiam po to, żebyśmy nie śpieszyli się z
wydawaniem osądów, bo mogą one pośrednio zawierać potępienie naszych
własnych wyborów i postaw.
Idźmy
dalej: Powiedzieliśmy, że tłumy były podburzone przez arcykapłanów i
starszych. Ale nie było to trudne. Wystarczyło, że tamci odwołali się do
uczuć miłości do ojczyzny i świątyni oraz do nienawiści do okupanta.
Jak
się wydaje, także Judasz wydał swojego Mistrza z tych samych powodów:
był patriotą. Kochał swój naród, pragnął jego niepodległości.
Prawdopodobnie należał do stronnictwa zelotów, gorliwców politycznych
walczących zbrojnie o wolność narodu. Na to zdaje się wskazywać jego
przydomek „Iskariota”. Jednak niezależnie od tego, jakie było znaczenie
tego przydomka, wydaje się, że motywy zdrady były polityczne.
Przynajmniej tak to sobie wyobrażam. Dlaczego? Ponieważ trudno przyjąć,
że Judasz zrobił to dla 30 srebrników. Judasz był chciwcem i złodziejem,
ale gdyby wydawał swego Mistrza dla pieniędzy, targowałby się o większą
sumę. Ponieważ jednak zgodził się na tę niewielką kwotę, sądzę, że
możemy widzieć w tym inne motywy niż ekonomiczne. Wyobrażam sobie, że
Judasz wydał swego Mistrza nie dlatego, że chciał Go usunąć, ale że
uważając Go za mesjasza politycznego, który miał szansę pociągnięcia
ludzi przeciwko Rzymianom w walce o niepodległość, chciał „przymusić” Go
do działania. Wydawało mu się, że stanie się tak, kiedy wyda Go
arcykapłanom. Gdy jednak przekonał się, że ci skazali Pana Jezusa i
wydali Piłatowi, właśnie wtedy Judasz zrozumiał, że jego
działanie nie przyniosło zamierzonego efektu. Żałował swego czynu, ale
był to w pewnym sensie tylko „żal polityczny” - frustracja wobec rozwoju
wydarzeń, który nie był po jego myśli.
Wróćmy
do faryzeuszów i arcykapłanów. Wspomnieliśmy, że podburzyli tłumy, aby
żądały od Piłata Barabasza. Jakie były ich motywy? Jak wynika z
Ewangelii według św. Jana, są to motywy polityczne pomieszane z
religijnymi. Czytamy, że po wskrzeszeniu Łazarza:
„Niektórzy
z nich udali się do faryzeuszów i donieśli im, co Jezus uczynił. Wobec
tego arcykapłani i faryzeusze zwołali Wysoką Radę i rzekli: «Cóż my
robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków? Jeżeli Go tak
pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą
nasze miejsce święte i nasz naród».” (J 11, 46-48 BT)
Podsumowując:
podobnie jak faryzeusze i arcykapłani, tłumy wybrały Barabasza z
przyczyn polityczno-religijnych: Kochali swoją ojczyznę, pragnęli jej
wolności, kochali świątynię i pragnęli jej zachowania. Czy to znaczy, że
patriotyzm jest czymś złym? Nie, tego nie chcę powiedzieć. Miłość do
Ojczyzny jest święta. Powinniśmy być patriotami, powinniśmy kochać naszą
Ojczyznę, nawet aż do punktu gotowości oddania za nią życia. Miłość do
Ojczyzny stałaby się grzechem jedynie wtedy, gdyby zajęła miejsce
miłości do Boga. I właśnie tak stało się w procesie Pana Jezusa. I miało
to miejsce u Judasza, arcykapłanów i faryzeuszów, i całego tłumu, który
wybrał Barabasza zamiast Pana Jezusa.
Miłość
do ojczyzny jest analogiczna do miłości do rodziców: jest święta. Ta
ostatnia jest przedmiotem czwartego przykazania Bożego: „Czcij ojca i matkę swoją”. Przykazaniu temu towarzyszy obietnica: „A będziesz długo żył”. A jednak Pan Jezus mówi, jak czytamy w Ewangelii: „Kto
kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto
kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien” (Mt 10, 37 BT).
Mamy
kochać rodziców, tak jak mamy kochać ojczyznę i siebie samego: a jednak
kto kocha ojczyznę, rodziców, siebie czy innych ludzi bardziej niż
Boga, ten grzeszy. I jeśli miłość do ojczyzny, rodziców, siebie czy
innych ludzi jest większa od miłości, jaką kochamy Boga, to taka
„miłość” tam, gdzie nie ma Boga na pierwszym miejscu, ostatecznie
przynosi zniszczenie innych i siebie.
I
proces Pana Jezusa jest tego klinicznym przykładem. Judasz, który
kochał Ojczyznę bardziej niż Boga, na końcu sam wymierzył sobie karę,
targając się na swoje życie. Annasz i Kajfasz przestali być
arcykapłanami wtedy, gdy Piłat wpadł w niełaski cesarza i usunięty z
urzędu. Stało się to zaledwie kilka lat po ukrzyżowaniu Pana. Ale
ostateczny akt, przynajmniej z naszej ziemskiej perspektywy, dokonał się
40 lat później. W roku 66 wybuchło powstanie przeciw Rzymianom. Było
to w czasie Paschy. Jak pamiętamy, każdy dorosły żyd miał obowiązek
przynajmniej trzy razy w roku ukazać się przed Panem. Ci, którzy
mieszkali dalej, przynajmniej raz w roku, właśnie na święto Paschy.
Ocenia się, że w Jerozolimie zgromadziło się wtedy około 1 200 000
żydów. Józef Flawiusz, żyd pochodzący z rodu kapłańskiego, urodzony w
Jerozolimie, ocalał jako jeden z 97 000 jeńców, w swoim dziele „Wojna
żydowska” napisał: „Cały naród jak gdyby zamknięty w więzieniu
przeznaczenia, a wojna porwała w swoje szpony miasto przepełnione
mieszkańcami. Było tak, że liczba ofiar okazała się wyższa od liczby
ofiar jakiejkolwiek zagłady dokonanej ręką ludzką lub boską”. Zginęło
około 1 100 000 żydów. Józef Flawiusz pisze o okropnościach, a chyba
największą z nich były matki zabijające i spożywające swoje niemowlęta.
Świątynia
wraz z kapłaństwem żydowskim i codzienne składanymi ofiarami przestała
istnieć. Nie pozostał z niej kamień na kamieniu. Jerozolima została
zniszczona tak, że trudno było powiedzieć, że kiedyś w tym miejscu było
miasto. Poza niewielką resztą, naród żydowski został unicestwiony.
Nastąpił koniec tego, co arcykapłani i faryzeusze tak bardzo chcieli
zachować.
Mamy tu do czynienia z dwoma wizjami, czy z dwoma sposobami postępowania. Pan Jezus mówi: „Bo
przyjdą na ciebie dni, gdy twoi nieprzyjaciele otoczą cię wałem,
oblegną cię i ścisną zewsząd. Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z
tobą i nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie
rozpoznało czasu twojego nawiedzenia” (Łk 19, 43-44 BT). Pan Jezus zdaje się mówić: „Gdyby Jerozolima rozpoznała czas nawiedzenia i przyjęła Mnie – ocalałby.”
Naprzeciw tych słów stoją inne, wypowiedziane przez arcykapłanów i faryzeuszów: „Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsce święte i nasz naród”. Program zupełnie przeciwny. Historia pokazała, jak złudne były ich obliczenia.
Czy
sami uczniowie Pana Jezusa właściwie pojmowali misję Pana? Nie, także
oni uważali Go raczej za mesjasza politycznego czyli za kogoś, kto
przyniesie wolność Jerozolimie i żydom. „A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela”
(Łk 24:21 BT). Uczniowie Pana Jezusa nie różnili się tym, że mieli
właściwe spostrzeganie Jego misji i osoby, ale jedynie tym, że dali Mu
skorygować swoje błędne opinie na Jego temat. I to jest szansa i
wezwanie dla nas, abyśmy kochając Ojczyznę, rodziców, bliźnich i siebie,
jeszcze bardziej kochali Pana Boga, to znaczy: ze wszystkich sił, z
całego serca, całą swoją istotą, a siebie i innych ludzi kochali w Nim i
ze względu na Niego.