Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Maryja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Maryja. Pokaż wszystkie posty

środa, 11 sierpnia 2021

"I kiedy Ojciec zagniewany siecze..."

Miesiąc sierpień obfituje w uroczystości, święta i wspomnienia liturgiczne ku czci Najświętszej Maryi Panny i pielgrzymki do sanktuariów Jej poświęconych. Chyba można powiedzieć bez przesady, że pobożność maryjna jest znakiem charakterystycznym katolicyzmu przeżywanego w Polsce.

Protestanci odrzucają kult maryjny mówiąc, że Maryja nie prowadzi do Jezusa, ale Go przesłania, zabiera Mu przynajmniej część chwały Jemu należnej. Także niektórzy teolodzy katoliccy stawiają zarzut, że pobożność maryjna jest jednostronna. Największym i najtrudniejszym do obronienia zarzutem stawianym pobożności maryjnej to zarzut o to, że łaskawą Matkę przeciwstawia surowemu Ojcu czy Jezusowi. Przykładem jest pieśń „Serdeczna Matko”. Trzecia zwrotka brzmi następująco:

Zasłużyliśmy, to prawda, przez złości,      

By nas Bóg karał rózgą surowości,

Lecz kiedy Ojciec rozgniewany siecze,

Szczęśliwy, kto się do Matki uciecze.

Zagniewany Ojciec i chroniąca przed Jego gniewem Matka. Czyżby strach przed Bogiem miałby być głównym motywem uciekania się do Maryi? Wielu teologów dostrzega tu problem. Słowa tej zwrotki mogą przyczyniać się do powstawania czy umacniania się fałszywego obrazu Boga u tych, którzy tę pieśń wykonują czy jej słuchają. Chociaż treść tej zwrotki bardzo łatwo może być źle zrozumiana, to jednak można ją obronić. Uczynię to w trzech punktach:

1. To, co powiem teraz, jest bardzo trudne do zaakceptowania, tym nie mniej prawdziwe. Św. Augustyn komentując Psalm 89 powiedział: „Bóg jest miłosierny nie tylko wtedy, kiedy powołuje, ale także wtedy, kiedy karze”. A św. Faustyna podobnie wyraziła się w „Dzienniczku” o naszym kraju: „Widziałam gniew Boży ciążący nad Polską. I teraz widzę, że jeśliby Bóg dotknął kraj nasz największymi karami, to byłoby to jeszcze Jego wielkie miłosierdzie, boby nas mógł ukarać wiecznym zniszczeniem za tak wielkie występki”.

Kiedy spotyka nas Boża kara czy w ogóle jakieś bolesne doświadczenie, to oczywiście możemy prosić o uwolnienie od niego, możemy uciekać się do Matki Bożej i do Bożego Miłosierdzia, ale akceptacja Bożej woli musi stanowić podstawę naszej postawy przed Bogiem. Możemy modlić się, jak Pan w Ogrójcu o odsunięcie kielicha boleści, ale zawsze dodając jak On: „Ale nie moja wola, ale Twoja niech się stanie”. 

I jeśli wolą Bożą jest, żebyśmy ponosili to cierpienie, to trzeba nam to uznać i zaakceptować. Bo właśnie wtedy, kiedy przyjmujemy je z poddaniem, miłosierdzie Boże, już nie jako kara, ale jako przebaczenie staje się naszym udziałem. Dowodem na prawdziwość tych słów jest przykład Dobrego Łotra, który uznaje swoją winę i słuszność ponoszonej kary, i jako odpowiedź słyszy od Zbawiciela: „Jeszcze dziś będziesz ze mną w raju”. Jest to pierwszy kanonizowany święty Kościoła. Kanonizowany przez samego Pana. Tradycja nadała mu imię Dyzma. Jest patronem diecezji przemyskiej.

Prawdopodobnie nie różnił się od drugiego łotra pod względem popełnionych zbrodni. Jedyną różnicą pomiędzy nimi był ich stosunek do ponoszonej kary. Ten, który zaakceptował karę, uznał ją za sprawiedliwą i prosił o miłosierdzie, doznał miłosierdzia i został zbawiony.

Pan Bóg jest miłosierny także wtedy, kiedy karze. By przyjąć miłosierdzie potrzebna jest odpowiednia postawa: wiary i ufności w Bożą dobroć wbrew wszystkiemu. Miłosierdzie Boże jest darem Jej Syna, ale Maryja może nam wyprosić postawę potrzebną do przyjęcia tego daru.

2. Mamy przykład biblijny, który mówi o podobnej sytuacji, jak w tej cytowanej zwrotce. Po wyjściu z Egiptu lud wybrany wędrując przez pustynię dotarł do góry Synaj. W czasie, kiedy Mojżesz wyszedł na górę, aby rozmawiać z Panem Bogiem, i przebywał tam 40 dni, lud stracił cierpliwość, ulał złotego cielca, chociaż właściwie uczynił to Aaron, i oddał się bałwochwalstwu. Wtedy Pan Bóg rzekł do Mojżesza: „Widzę, że lud ten jest ludem o twardym karku. Pozwól Mi, aby rozpalił się gniew mój na nich. Chcę ich wyniszczyć, a ciebie uczynić wielkim ludem» (Wj 32,9-10 BT). Pan Bóg chciał wyniszczyć cały naród wybrany, a Mojżesz błagał Pana Boga, aby tego nie czynił. I Pan Bóg wysłuchał jego modlitwy. To, co się stało wtedy na górze Synaj, można wyrazić taką rymowanką:

Za odstępstwo na pustyni Pan Bóg chce wytracić lud,

Ocaleje, gdy Mojżesz wybłaga mu cud.

Więc kiedy Pan Bóg zagniewany siecze,

Szczęśliwy, kto się do Mojżesza uciecze.

I wiersz ten wywyższający Mojżesza i moc jego wstawiennictwa u Boga nie powinien wzbudzić krytyki teologów, ponieważ ma podstawę biblijną. A Słowa Bożego nie można odrzucić. Czy to znaczy, że Mojżesz okazał się lepszy, litościwszy i miłosierniejszy niż sam Bóg? Jeśli odczytamy ten biblijny tekst tak na powierzchni, można odnieść takie wrażenie. A jednak nigdy nie jest tak, że człowiek jest lepszy od Boga. I nie ma niczego dobrego w człowieku, co nie byłoby darem Bożym. Jeśli Mojżesz wstawiał się za grzesznym ludem, to czynił to tylko dlatego, że został poruszony łaską Bożą, która po cichu, ale skutecznie działała w jego sercu. A ta łaska nie była niczym innym, jak darem Bożym. Nie byłoby Mojżesza i jego modlitwy wstawienniczej bez Bożej łaski i miłosierdzia. Bóg jest przedziwny w swoich świętych! Kiedy czcimy świętych, tak naprawdę oddajemy chwałę samemu Bogu, bo ci ludzie stali się świętymi tylko dzięki Jego łasce! Mojżesz nie jest tu wyjątkiem. Moc jego wstawiennictwa jest darem Bożym. Tak więc Bogu ostatecznie należy się cześć i chwała za wywyższenie Mojżesza, a jeśli Bogu spodobało się go w ten sposób wywyższyć, to cóż nam do tego?

Tak więc Mojżesz nie był lepszy od Boga. A może był lepszy od Maryi? Jako jedyny spośród całego ludu, nie licząc Jozuego, Mojżesz nie zgrzeszył oddając czci złotemu cielcowi. Był w tym względzie bez winy i może właśnie dlatego Pan Bóg wysłuchał jego modlitwy wstawienniczej za tych, którzy zgrzeszyli bałwochwalstwem. Jeśli więc to był powód, że został wysłuchany, to tym bardziej na wysłuchanie zasługuje modlitwa wolnej od grzechu Niepokalanej.

Autor Listu do Hebrajczyków stwierdza, że Mojżesz był wierny w całym Jego domu, tzn. w całym domu Bożym (3,2-5). A jednak Pismo św. zawiera też świadectwo braku wiary Mojżesza przy wodach w Meriba w czasie wędrówki przez pustynię, za co został ukarany tym, że nie wprowadził ludu i sam nie wszedł do Ziemi Obiecanej. Natomiast o Matce Bożej nasza wiara poucza nas w uroczystym dogmacie, że nie tylko została poczęta wolna od grzechu pierworodnego, ale też zachowana od wszelkiej zmazy grzechy, i ponieważ nie było w niej skazy grzechu, z duszą i ciałem została wzięta do nieba, gdzie wstawia się za nami do Jej Syna, i wraz z Synem (lub jak mówią teologowie: w Synu) do Ojca.

3. Przykład skuteczności modlitwy Maryi podaje nam Ewangelista Jan opisujący wesele w Kanie Galilejskiej. Jej słowa nawet nie są prośbą, ale tylko zwróceniem Synowi uwagi na istniejącą potrzebę: „Nie mają już wina”. Odpowiedź Jezusa po grecku: „ti emoi kai soi?”, dosł. „co mnie i tobie?” – jest wyrażeniem idiomatycznym trudnym do przetłumaczenia. W zależności od kontekstu może oznaczać niechęć do angażowania się lub otwartą wrogość. „Czyż to moja lub Twoja sprawa?” – tłumaczy Biblia Tysiąclecia. To samo wydanie Biblii oddaje drugą część wypowiedzi Jezusa jako negatywne pytanie: „Czy jeszcze nie nadeszła godzina moja?” – co moim zdaniem utrudnia zrozumienie sensu słów Jezusowych. W oryginale greckim nie jest to pytanie, ale negatywne stwierdzenie. Sądzę, że lepiej jest tak to zostawić i oddać całe to zdanie Pana w ten sposób: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Jeszcze nie nadeszła godzina moja” (J 2,4). Dla nas brzmi to jak odmowa. A jednak Matka Boża zna swojego Syna lepiej niż my. Ona wie, że Jej Syn jest dobry; Ona wie, że Bóg jest dobry. Ona zna lepiej niż my wszyscy dobroć Boga. Tylko Bóg jest dobry, a stworzenie tylko o tyle, o ile odzwierciedla dobroć Boga w sobie.

„Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.  I Pan wysłuchuje niewypowiedzianej prośby Matki, chociaż jeszcze nie nadeszła Jego godzina. Zamienił wodę w wino. Uczynił pierwszy cud, czy też „znak”, jak pisze św. Jan Ewangelista. „Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie” (J 2,11). Ze względu na Tę, która Mu zaufała; która zaufała Jego dobroci.

Ten przykład pokazuje, że nie ma rywalizacji pomiędzy Matką, a Synem, czy też pomiędzy Matką a Bogiem Ojcem, pomiędzy Jej wstawiennictwem, a Bożym Miłosierdziem, ale współpraca i uzupełnienie się.

Do św. Siostry Faustyny Pan powiedział, że bardziej niż grzech rani Go nieufność grzesznika, że grzech może być przebaczony. Miłosierdzie Boże jest nieskończone, zdolne do zmazania wszystkich grzechów wszystkich ludzi, którzy kiedykolwiek żyli, żyją i będą żyć na ziemi. Czy to znaczy, że wszyscy będą zbawieni? Niekoniecznie. Zbawieni są czy będą tylko ci, którzy zaufali Bożej dobroci i w godzinę śmierci przyjmą Boże miłosierdzie. Wiara, że Bóg jest dobry, jest więc kluczem otwierającym nam bramy nieba.

Maryja nie jest Miłosierdziem Bożym, ale może nam wyprosić ufność potrzebą do jego przyjęcia. Ta ufność okaże się nam najbardziej potrzebna w godzinę śmierci i zadecyduje o całej naszej wieczności. Jezu, ufam Tobie! Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi, teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.

wtorek, 8 grudnia 2015

Niepokalane Poczęcie NMP każdego dnia

Dzisiaj obchodzimy Uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP. Nie jest przypadkiem, że ma to miejsce w Adwencie. Bo w Adwencie oczekujemy Pana. Jego przyjście zapowiadali prorocy. Największy z nich, Jan Chrzciciel, wskazał Go i ochrzcił w Jordanie. Maryja zaś jest Tą, przez którą On przyszedł do nas. Ona Go wyczekiwała z wielką miłością – jak śpiewamy w prefacji Mszy św. roratniej. Ona Go urodziła.

W fakcie, że Maryja jest Bożą Rodzicielką widzimy rację Jej Niepokalanego Poczęcia. Bo przywilej Niepokalanego Poczęcia jest wielki i jedyny, ale większym jeszcze przywilejem jest Boże macierzyństwo, nad który nic większego nie można pomyśleć. By Maryja stała się godnym mieszkaniem dla Bożego Syna, Bóg na mocy Jego zasług zachował Ją od zmazy grzechu pierworodnego.

Niepokalane Poczęcie jest niepojętą łaska i wyniesieniem Maryi. Jednak nie możemy przy tym zapomnieć, że przywilej dany Maryi jest dany Jej ze względu na Boga, żeby stała się godnym mieszkaniem dla Zbawiciela. To jest pierwszy powód. A drugim jest ten, że Maryja została zachowana od grzechu pierworodnego ze względu na nas. Trzeba, żeby nasze cześć do Maryi i wyznawanie Jej Niepokalanego Poczęcia wyraziły się w praktycznym nabożeństwie.

Co to znaczy – praktyczny? Żeby cechowało się jakąś, choćby drobną, ale stałą, najlepiej codzienną praktyką. Jest ona prosta i łatwa. Polega na odmawianiu krótkiej modlitwy, która wyznaje Niepokalane Poczęcia NMP. Trzy Zdrowaś Maryjo i kolekta z dzisiejszej uroczystości. Jest to ta sama modlitwa, którą kończy się nabożeństwo godzinek o Niepokalanym Poczęciu NMP:

Trzy „Zdrowaś Maryjo”, a następnie:
Boże, Ty przez Niepokalane Poczęcie Najświętszej Dziewicy przygotowałeś swojemu Synowi godne mieszkanie i na mocy zasług przewidzianej śmierci Chrystusa zachowałeś Ją od wszelkiej zmazy, daj nam za Jej przyczyną dojść do Ciebie bez grzechu. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.

Kiedy odmawiamy tę modlitwę codziennie, to codziennie wyznajemy Niepokalane Poczęcie Maryi, a Ona dzieli się z nami swoją czystością. Przez tę modlitwę otwieramy się na łaski, która Niepokalana wyprasza nam u Boga. Dlatego wyznawanie prawdy o Niepokalanym Poczęciu NMP jest drogą do oczyszczenia naszych serc. A w naszych czasach jest to szczególne potrzebne, bo jesteśmy wprost zalewani reklamami, zdjęciami, filmami o treści a przynajmniej podtekstach erotycznych. Jesteśmy z tym tak oswojeni, że wielu traktuje to jako coś normalnego. A przecież oprócz tego istnieje pornografia i są uzależnieni od niej. Podobnie jak są uzależnieni np. od alkoholu. Na uzależnienie od pornografii mężczyźni są bardziej podatni. Jednak zdarzają się i kobiety. Są różne stopnie uzależnienia. Uzależnienie może się pogłębiać, gdy seksoholik szuka coraz mocniejszych treści. Jak każde uzależnienie, także to od pornografii powoduje zmiany w mózgu. Uzależnienie od pornografii  jest gorsze i bardziej niebezpieczne niż alkoholizm. Bo zatruwa nie ciała, ale duszę. Uzależnienia zdarzają się w każdej grupie zawodowej. Także pośród zajmujących wysokie stanowiska. Na zewnątrz może wydawać się wszystko w porządku, a jednak w ich wnętrzu płonie ogień, który pali i nie daje spokoju, dopóki znowu nie ulegną pokusie do nieczystości. Wtedy pojawiają się wyrzuty sumienia, a ogień, który na chwilę przygasa, po jakimś czasie wraca i ze wzmożoną siłą domaga się nowych, mocniejszych wrażeń. Diabelski krąg, z którego o własnym siłach nie można się wyrwać. Czy jest jakieś wyjście?

Tak, jest wyjście. Jest nim Niepokalana i wspomniane nabożeństwo, które pozwala odzyskać i zachować czystość serca. Jak powiedziałem, jest ono proste, krótkie, a zarazem skuteczne. Jednak potrzeba, aby było praktykowane codziennie i wytrwale. Polecał je swoim penitentom już św. Alfons Maria Liguori – założyciel redemptorystów żyjący w XVIII w. Jest zatem bardzo stare. I daje on świadectwo, że ci, którzy byli wierni tej praktyce osiągali upragnioną wolność od grzechu. Maryja wyprosiła im siłę do pokonywania pokus.

Oczywiście celem nabożeństwa do Niepokalanego Poczęcia NMP nie jest tylko wolność od nieczystości w sferze cielesnej, ale wolność od grzechu w każdej formie. Kiedy ktoś kuszony jest do pychy, to pokorna Służebnica Pańska wyprasza mu przeciwstawną cnotę – pokorę. Z powodu grzechu pierworodnego w każdym z nas jest egoizm i skłonność do stawiania siebie w centrum wszechświata. W Niepokalanej nie ma tego ugięcia ku sobie. Ona stawiała Boga w centrum swego życia i modli się za nas, aby tak było w naszym życiu. To Ona uczy nas mówić Bogu „Tak” - przyjmować Jego wolę w naszym życiu. To ona uczy nas ufności, zwłaszcza w takich sytuacjach, gdzie po ludzku nie widać żadnego wyjścia. To Niepokalana uczy nas oczyszczać nasze intencje, żeby wszystko, co czynimy miało wartość w oczach Bożych. Dlatego to praktyczne nabożeństwo jest dla każdego bez wyjątku.  Ono jest drogą do tego, abyśmy i my, jak Maryja, stali się godnym dla mieszkaniem dla Jej Syna, kiedy przyjmujemy Go w Eucharystii. Nabożeństwo do Niepokalanego Poczęcia NMP jest drogą do oczyszczenia naszych serc z wszystkiego, co jest nieuporządkowanym przywiązaniem do stworzeń. Lepiej uczynić to teraz – w tym życiu, bo oczyszczenie po drugiej stronie jest o wiele bardziej bolesne.

Boże, Ty przez Niepokalane Poczęcie Najświętszej Dziewicy przygotowałeś swojemu Synowi godne mieszkanie i na mocy zasług przewidzianej śmierci Chrystusa zachowałeś Ją od wszelkiej zmazy, daj nam za Jej przyczyną dojść do Ciebie bez grzechu. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.

Św. Anzelm o Maryi

Raduje się niebo, radują się i gwiazdy na niebie, ziemia i wody, dni i noce, i całe stworzenie poddane władaniu człowieka czy też mu służące, bo dzięki Tobie, Panie, odzyskały utracone piękno i znów się odrodziły. Albowiem stworzenie jakby obumarło wtedy, gdy utraciło wrodzoną mu godność poddawania się i służenia ku chwale Boga. A w tym celu wszystkie rzeczy zostały stworzone. Lecz zostały one zniewolone i skalane przez tych, którzy kłaniają się bożkom. A przecież nie po to zostały stworzone. Ale teraz, przywrócone życiu, radują się, ponieważ są we władaniu sług Bożych i w ten sposób uszlachetnione. 

Nowa i bezcenna łaska przenika radością całe stworzenie. Czuje ono, że odtąd Bóg i Stwórca sam nad nim panuje nie tylko w sposób niewidzialny, lecz wśród nich także obecny posługuje się nimi, i tak je uświęca. A wszystkie te dobra tak wielkie spłynęły na nie przez błogosławiony owoc łona błogosławionej Maryi. 

O Maryjo, dzięki temu, że jesteś pełna łaski, radują się wyzwoleni z więzów Otchłani, a mieszkańcy ziemi weselą się, bo została im przywrócona rajska szczęśliwość. O chwalebna Dziewico! Dzięki Twojemu Synowi, Królowi chwały, radują się sprawiedliwi, którzy zmarli, zanim zmarł Ten, który jest życiem, albowiem zostały stargane wiążące ich pęta; radują się i aniołowie, bo oto powstaje od nowa ich na wpół zburzona niebiańska społeczność. 

O Niewiasto pełna łaski i łaską przepełniona! Nadmiar tej łaski ożywia i przywraca życiu wszelkie stworzenie. Dziewico ponad wszystko błogosławiona! Tym błogosławieństwem cały świat jest błogosławiony: Stwórca błogosławi nim całe stworzenie, a ono w zamian błogosławi swego Pana. 

Bóg dał Maryi swojego Syna, Jemu równego, z Niego zrodzonego i umiłowanego tą miłością, która miłuje samego siebie. Z Maryi otrzymał Syna nie innego, lecz tego samego, tak że z natury jest On jednym i tym samym Synem Boga, a zarazem i Synem Maryi. Wszystko zostało stworzone przez Boga, a oto Bóg rodzi się z Maryi. Bóg wszystko uczynił, a oto sam się czyni Stworzeniem z Maryi i przez to odnowił wszystko, co uczynił. Ten, który wszystko wywiódł z nicości, nie chciał bez Maryi odnowić tego, co zostało skalane.

Tak więc Bóg jest Ojcem stworzenia, które uczyni, a Maryja Matką stworzenia odtworzonego. Bóg jest Ojcem ustanowienia wszystkiego, a Maryja Matką przywróconego pierwotnego ładu. Bóg zrodził Tego, przez którego wszystko się stało, Maryja zaś wydała na świat Tego, przez którego wszystko zostało zbawione. Bóg zrodził Tego, bez którego w ogóle nic by się nie stało, a Maryja wydała na świat Tego, bez którego w ogóle nic nie byłoby dobre. 

Zaiste, Pan z Tobą, Maryjo, bo zechciał, aby i On, i wszelkie stworzenie tak wiele Tobie zawdzięczało. (za: Internetowa Liturgia Godzin )

wtorek, 7 października 2014

O modlitwie różańcowej



7 października obchodzimy wspomnienie Matki Bożej Różańcowej. Zostało ono ustanowione na pamiątkę zwycięstwa broniącej Europy floty chrześcijańskiej nad przeważającymi siłami muzułmańskimi, jakie miało miejsce 7 października 1571 r. w pobliżu portu Lepanto, u wejścia do Zatoki Korynckiej. Jednak pierwotną nazwą tych obchodów było święto Matki Bożej Zwycięskiej. Było ustanowione przez Ojca św. Piusa V i miało być obchodzone w pierwszą sobotę października. Dwa lata później, w 1573 r. papież Grzegorz XIII zmienił nazwę święta na Matki Bożej Różańcowej dla podkreślenia nabożeństwa, które przyczyniło się do tego spektakularnego zwycięstwa.[1] W ten sposób wspomnienie Matki Bożej Zwycięskiej zostało złączone z nabożeństwem różańcowym. Cudowne zwycięstwo pod Lepanto jest ogólnie znane. Ale nie jest ono jedynym zwycięstwem Matki Bożej wyproszonym przez różaniec. Nie mniejszym cudem, choć o wiele mniej znanym, jest ten, który miał miejsce w czasie o wiele nam bliższym i na naszej ziemi, a przypomniany był przez śp. bpa Kraszewskiego na spotkaniu Kapłańskiego Ruchu Maryjnego:

Działo się to w Polsce w czasie II wojny światowej. Starsi wiedzą o tym z osobistego doświadczenia, młodsi z lekcji historii, opowiadań, filmów, książek. Wojna pochłonęła ogromną ilość istnień ludzkich. Polacy ginęli na frontach wojny, podczas bombardowań miast i wsi, ginęli w obozach koncentracyjnych, więzieniach, byli rozstrzeliwani, wieszani na ulicach, ginęli od mrozu, głodu w obozach śmierci. Pojawienie się żołnierzy niemieckich w jakiejś miejscowości z reguły oznaczało śmierć nawet wielu mieszkańców. Bardzo często żołnierze niemieccy, którzy przyjechali do jakiejś miejscowości strzelali do napotkanych na ulicy ludzi tak jak do zwierząt w lesie. Są w Polsce miejscowości, parafie, które straciły nawet do 60 – 80% mieszkańców. Oprócz tego Polska w czasie II wojny światowej odniosła ogromne straty materialne: spalone wioski, miasta, zniszczone fabryki. A jednak jest jedna parafia w Polsce, której mieszkańcy nie zaznali wyżej wymienionych nieszczęść:
 
- Nikt z tej parafii nie zginął w czasie wojny!
- Wszyscy żołnierze powrócili z wojny do swoich rodzin!
- Przez cały czas wojny, żaden Niemiec nie przekroczył granicy tej parafii!

Trudno nazwać inaczej niż cudem. Jak to się stało, że ta parafia doznała tego cudu?

Parafia ta w 1939r. liczyła 7 tys. mieszkańców. Dnia 1.IX. 1939r., gdy Niemcy zaatakowały Polskę, we wspomnianej parafii proboszczem był bardzo mądry i pobożny kapłan. W tym tragicznym dniu w tamtejszym kościele zgromadziło się trochę ludzi na Mszy św.- był to pierwszy piątek miesiąca.

Proboszcz do zgromadzonych w kościele ludzi powiedział wtedy takie słowa: „Dziś Niemcy pod wodzą Hitlera zaatakowały Polskę. Hitler to człowiek opętany przez szatana. Hitler wyrządzi straszliwe zło Polsce i całej Europie. Zginą miliony ludzi, Europa ulegnie wielkiemu zniszczeniu. Czy jest jakiś ratunek? Czy możemy uniknąć śmierci, uratować nasze domy, gospodarstwa, zakłady pracy? Tak, jest ratunek! Tym ratunkiem jest różaniec przed wystawionym w monstrancji Najświętszym Sakramentem! Od dzisiaj, aż do końca wojny, (nie wiemy ile będzie trwać ta wojna), każdego dnia w naszym kościele będzie odmawiany Różaniec przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. Zapraszam wszystkich każdego dnia na to nabożeństwo”.

(Wojna trwała 6 lat, Różaniec w kościele trwał 6 lat). Proboszcz podał ludziom godz. nabożeństwa. Na to nabożeństwo ludzie zaczęli przychodzić. Odmawiali cząstkę Różańca (5 tajemnic) po Różańcu proboszcz udzielał błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem. Początkowo ludzi było niewiele, ale w miarę upływu wojny przychodziło coraz więcej. Kościół codziennie był zapełniony ludźmi. Gdy spostrzeżono, jaka jest potęga tego nabożeństwa, tzn. że nikt z tej parafii nie zginął(w innych zginęło już wielu) na Różaniec codziennie gromadziło się tyle ludzi, że kościół nie mógł wszystkich pomieścić![2]

Oba te świadectwa są bardzo wymowne. Jednak brane same w sobie mogą prowadzić do nieporozumienia. Bo skuteczność różańca nie wynika z odmawiania tych, a nie innych modlitw, odmawianych w tej, a nie innej kolejności, ani też z ilości czy odpowiedniej proporcji „Zdrowaś Maryjo” w stosunku do „Ojcze nasz”. Gdyby tak było, mielibyśmy do czynienia z magią, a nie chrześcijańską modlitwą. Nie, chodzi o coś innego. Chodzi o powiązanie różańca z misterium paschalnym – z męką, śmiercią i zmartwychwstaniem Chrystusa. A związek ten jest zachowany na różnych płaszczyznach. Najłatwiej ukazać go wskazując na rozważane tajemnice – wydarzenia z życia Pana Jezusa i Jego Matki. Misterium paschalne uobecniane jest w sakramentach, szczególnie w Eucharystii w sposób sakramentalny – czyli niewidzialny, ale rzeczywisty. Natomiast modlący się na różańcu zbliża się do tych tajemnic przez kontemplację. Bo różaniec jest przed wszystkim rozważaniem owych wydarzeń zbawczych, a nie tylko „klepaniem Zdrowasiek”. Tu, niejako na marginesie, praktyczna uwaga związana z odmawianiem różańca. Z tym podwójnym charakterem modlitwy różańcowej wiążą się poważne problemy. Jak można jednocześnie odmawiać przepisane modlitwy i myśleć o wydarzeniach? O. Bronisław Mokrzycki SJ radzi wyobrazić sobie obraz przedstawiający daną scenę, i odmawiając Ojcze nasz i kolejne Zdrowaś Maryjo duchowo wpatrywać się w ten obraz.

Ale to nie jedyny związek. Związek różańca z misterium paschalnym Chrystusa wyraża się także w modlitwach, która składają się na różaniec. I tak zaczynając od „Chwała Ojcu” – jest to uwielbienie całej Trójcy Świętej. To było celem ziemskiego życia Pana Jezusa, jest celem całego Kościoła i powinno być celem każdego wierzącego – żyć ku chwale Boga w Trójcy Świętej jedynego.

- „Ojcze nasz”. To modlitwa, której nas nauczył Jezus Chrystus. Uczy nas zwracania się do Boga „Ojcze”, uczy nas powierzenia wszelkich spraw Bogu, uczy nas starać się najpierw o królestwo Boże w nadziei, że wszystko inne będzie nam dodane. Jest to modlitwa w pełnym tego słowa znaczeniu. Kieruje nasze myśli do początku, czyli do Ojca. On jest Stwórcą i autorem planu zbawczego. Wykonawcą zaś jest Syn, natomiast w Duchu Świętym staje się ono naszym udziałem.

- „Wierzę w Boga”. Jest to wyznanie wiary w Ojca, Syna i Ducha Świętego. To wyznanie nazywamy Składem apostolskim. Używane było w czasie udzielania chrztu w Kościele rzymskim. Wskazuje na łączność z Apostołami, a szczególnie z Księciem Apostołów – Piotrem, który w Rzymie przebywał i tu poniósł swoje męczeństwo. Jest to zarazem skrót historii zbawczej, od stworzenia aż do powtórnego przyjścia Jezusa.

- „Pozdrowienie Anielskie”. „Ave Maria”, modlitwa, w której występuje imię Jezusa i Maryi. Połączenie tych imion jest bardzo ważne. To przypomnienie sceny Zwiastowania – momentu przełomowego w całej historii. Jest to moment, w którym odwieczny plan zbawienia zaczyna się realizować. Misterium Chrystusa zaczyna się realizować, Jego Pascha. Pascha Chrystusa, przypomnę, to Jego przejście przez mękę, Krzyż do chwały zmartwychwstania. Maryja była od początku wewnętrznie, głęboko związana z Paschą Pana. W imieniu ludzkości wypowiada swoje „Fiat” – „Niech mi się stanie według twego słowa”. I jest obecna aż po Krzyż i dalej aż po cichą modlitwę w Wieczerniku w dzień zesłania Ducha Świętego. Ona nie tylko była obecna obok Krzyża, ale uczestniczyła głęboko w cierpieniach swojego Syna, Ona współcierpiała. Ta modlitwa to zarazem prośba do Maryi o Jej obecność teraz i w godzinę naszej paschy: „Módl się za nami, grzesznymi, teraz i w godzinę śmierci naszej”. To dwa najważniejsze momenty naszego życia, momenty, od których zależy nasz wieczny los: „teraz” i godzina naszej śmierci. Dlatego tak ważna jest ta prośba o wstawiennictwo Matki Pana w tych decydujących chwilach.

W tym miejscu trzeba nam się zatrzymać. Przytoczone powyżej świadectwa podkreślają skuteczność modlitwy różańcowej. Przedstawione związki różańca z historią zbawienia pokazują przyczyny tej skuteczności. Jednak trzeba zwrócić tu uwagę, że wspomniane świadectwa odnosiły się do skuteczności modlitwy różańcowej w obronie przed wrogami zagrażającymi naszej wolności i życiu. W obu tych przypadkach chodzi o wolność i życie doczesne. Miłość do Ojczyzny jest czymś dobrym, a nawet świętym, ale nie możemy modlić się tylko w intencjach doczesnych, bo zgodnie ze słowami Pana Jezusa: „Cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?” (Łk 9:25 BT). Nie możemy widzieć w modlitwie za naszą Ojczyznę ziemską, niezależnie od tego, czy jest to mała ojczyzna – rodzinna parafia, czy też Ojczyzna, której na imię Polska, ani jedynego, ani najważniejszego celu naszej modlitwy, bo „nasza ojczyzna jest w niebie” (por. Flp 3, 20). Pamięć o naszej Ojczyźnie ziemskiej nie może nam przesłonić tej niebieskiej.
Aby móc dostać się do Ojczyzny niebieskiej, potrzebujemy stać się podobni do Boga i mieszkańców nieba. I tu właśnie różaniec okazuje się bardzo przydatny. Uczy on nas naśladowania postaw Jezusa i Maryi, a te stają się drogą do nieba. Chciałbym zwrócić uwagę na dwie z nich: pokorę i wytrwałość. Sam Pan wskazuje na nie: „Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (Mt 11:29 BT). „Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (Mt 10:22 BT).

Pokora. Tylko pokorny człowiek jest zdolny do przyjęcia bezwarunkowej miłości Boga. Dlatego ten, komu brak pokory, nie jest zdolny przyjąć Bożej miłości miłosiernej, która w ostatecznym rozrachunku okaże się darmowym i całkowicie niezasłużonym darem Boga. Studiowanie może nam dać poczucie, że my tu coś znaczymy. Różaniec uczy nas, jak przyjmować Boga, jak przyjmować zbawienie. Bo ono przecież już się dokonało. Teraz potrzeba tylko naszego otwarcia, naszej pokory, aby je przyjąć. Jeśli ktoś się szarpie, targuje z Bogiem, to znak, że brak mu różańca i pokory.

W momencie powstawania różaniec był modlitwą ubogich. Dzisiaj różaniec jest modlitwą najwspanialszych umysłów i serc, umiłowaną przez tylu ludzi ze świata kultury, sztuki i nauki, wybitnych teologów, papieży. Jest tu jakieś podobieństwo do „Biblii ubogich”. Nazywano tak wszelkie obrazowe przedstawienia postaci i scen biblijnych. Ponieważ wielu ludzi w tamtych latach było niepiśmiennych i nie umiało czytać, przynajmniej po łacinie, a jak pamiętamy liturgia była sprawowana w tym języku i nie było Biblii w językach narodowych, jak to jest rzeczywistością dzisiaj, dlatego, aby przybliżyć prostemu ludowi świat Biblii, artyści czynili to przez rzeźby, obrazy, witraże. Wtedy było to przeznaczone dla ludzi prostych i niewykształconych. Dzisiaj to dzieła sztuki i piękna. Zachwycają się nimi najwspanialsze umysły. Dlaczego? Bo w obu przypadkach nie było przeszkody, którą nazywamy pychą. I Duch Święty wlał się w umysły tych, którzy chcieli przybliżyć świat Biblii, misterium Chrystusa, życie świętych ubogim i prostym. I dlatego dzisiaj są piękne. Ponieważ jest w nich duch. Mickiewicz to wyraża w ten sposób: „Niech się twa dusza doliną położy, wnet po niej, niby rzeka, popłynie Duch Boży”.

Doliną położył się duch ludzi przygotowując prostaczkom skarby biblijne i dlatego, niby rzeka popłynął Duch Boży, tak że dzisiaj zachwycają się kontemplacją najgenialniejsze umysły, najbardziej wrażliwe serca. Ponieważ była w nich pokora i miłość. Różaniec stał się modlitwą naprawdę skuteczną. I tu można przyznać rację Ludwikowi de Montfort, że każdy problem może być rozwiązany różańcem. Ze względu na pokorę i obecność Ducha Pańskiego.

Przykładem pokory jest Matka Pana. „Oto ja Służebnica Pańska”. Dosłownie niewolnica. A Bóg wynosi Ją na Królową nieba i ziemi, czyni Ją Panią, wywyższa. Maryja, od poczęcia został napełniona Duchem Świętym. Dlatego chciała się umniejszać przed Bogiem, a Bóg ją wywyższył zgodnie ze słowami Pana (Łk 18, 14). Podobnie Jan Chrzciciel został napełniony Duchem jeszcze w łonie swej matki. Dlatego, jak dorósł, pragnął się umniejszać, aby Jezus mógł wzrastać. Był pokorny, dlatego zasłużył na pochwałę Pana, że pomiędzy narodzonymi z niewiasty nie powstał większy od niego (por. Mt 11, 11). Skarby królestwa i jego tajemnice są powierzane ubogim. I Pan rozradował się w Duchu: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom”. (Mt 11:25 BT).

Wytrwałość. Odmawianie różańca polega na powtarzaniu, dziesiątki razy. Trzeba zauważyć, że powtarzanie jest prawem rozwoju. Wystarczy popatrzeć na sportowca czy artystę. Do mistrzostwa prowadzi powtarzanie setki razy tych samych ćwiczeń. W tym zawarte jest prawo wzrostu. Powtarzanie sprawia zdobywanie wzrostu i osiągnieć, nabywanie sprawności.

Takiej wytrwałości uczy nas Pan. W Ogrójcu modlił się do Ojca powtarzając tę samą modlitwę. Pochwalił Kananejkę za jej wytrwałość. Zachęca do wytrwałej modlitwy i obiecuje jej wysłuchanie (Łk 18, 1nn). Wczesne chrześcijaństwo miało upodobanie w modlitwie litanijnej, gdzie powtarzano to samo wezwanie: „Panie, zmiłuj się nad nami” lub „Módl się za nami”. Podobnie niektóre Psalmy w Biblii mają powtarzający się werset niczym refren: „Bo Jego chwała na wieki”, „Bo Jego łaska na wieki”. Do tego prawa nawiązuje współczesna piosenka, która prawie zawsze ma powtarzający się rytm i refren.

W prawie powtarzania chodzi o nasiąkanie, smakowanie, o przebywanie w atmosferze, oddychanie. Różaniec wychowuje w tym i ludzie, którzy wytrwają w nim, doznają oddziaływania na całego człowieka.

Hanna Święcicka, znana autorka i publicystka, w książeczce „Twoje zdanie, Łukaszku”, przytacza taką historię: „Łukasz i Wojtek to usposobienie braterskiej miłości, a sam Łukaszek to już w ogóle czysta dusza z czarnymi oczami. Podobno Łukaszek prosi często matkę, by szła z nim na różaniec. Pytam, co wtedy robi.
- „A nic. Z natury ruchliwy, uspokaja się” – odpowiada matka. Opowiadałam o tym Maćkowi (synowi) i zastanawiałam się: laskowy kościółek, zapach kadzidła, światło w półmroku, szmer powtarzanych pacierzy. „Wiesz, już wiem, co Łukaszek robi – oddycha Panem Bogiem. Bodaj, czy to nie najważniejsze? Bo co człowiek może z Panem Bogiem robić? – tylko Nim oddychać”.[3]

sobota, 13 września 2014

Uzasadnienie Niepokalanego Poczęcia NMP inaczej

„Jest rzeczą pewną, iż Chrystus dokonując pojednania świata z Bogiem sam nie potrzebował pojednania”. (św. Ambroży, biskup)

*****

Z komentarza św. Ambrożego, biskupa, do Psalmu 48:

,,Brat nie potrafi odkupić, odkupienia dokona inny człowiek; nie potrzebuje zanosić za siebie błagania ani zapłaty Bogu za swoje życie". A zatem ,,dlaczegóż miałbym się trwożyć w dniach niedoli". Cóż bowiem może wyrządzić mi szkodę, skoro nie tylko nie potrzebuję odkupiciela, ale sam dla wszystkich jestem Odkupicielem. Oto innych wybawiam, czyż będę się lękał o siebie? Oto wszystko czynię nowe; to zaś przewyższa nawet braterskie przywiązanie i miłość. Brat, z tej samej matki zrodzony, nie może wybawić, ponieważ dotknięty jest tą samą słabością. Odkupi człowiek, ale Ten, o którym napisano: ,,Pan pośle im człowieka, który ich wybawi", Ten, który powiedział o sobie: ,,Usiłujecie Mnie zabić, człowieka, który powiedział wam prawdę". (…)

Jest rzeczą pewną, iż Chrystus dokonując pojednania świata z Bogiem sam nie potrzebował pojednania. Za jaki zresztą grzech miałby pokutować Ten, który nie znał grzechu? Toteż gdy Żydzi domagali się dwudrachmy, którą zgodnie z Prawem należało złożyć jako ofiarę za grzech, rzekł do Piotra: ,,Szymonie, od kogo królowie ziemscy pobierają daniny lub podatki? Od synów swoich czy od obcych? Odpowiedział Piotr: Od obcych. Jezus mu rzekł: A zatem synowie są wolni. Żebyśmy jednak nie dali im powodu do zgorszenia, idź nad jezioro i zarzuć wędkę! Weź pierwszą rybę, którą wyciągniesz, i otwórz jej pyszczek: znajdziesz statera. Weź go i daj im za Mnie i za siebie".

Okazał, iż nie ma obowiązku pokutować, ponieważ nigdy nie był w niewoli grzechu, jako Syn Boży wolny był od wszelkiej niedoskonałości. Syn jest tym, który uwalnia, niewolnik zaś znajduje się w stanie poddaństwa. Syn jest zatem zupełnie wolny i nie jest obowiązany składać okupu za wybawienie swej duszy. Natomiast Jego krew mogła się stać obfitą zapłatą za wszystkie grzechy świata. Słusznie bowiem wyzwala innych ten, kto sam nie podlega niewoli.

Powiem więcej. Nie tylko Chrystus nie jest zobowiązany do złożenia okupu za wybawienie ani do pokuty za grzechy, lecz także, jeśli weźmiemy pod uwagę poszczególnych ludzi, dostrzegamy, iż żaden z nich nie może odpokutować za siebie. Chrystus bowiem jest odkupieniem wszystkich. On sam jest przebłaganiem za wszystkich. Czyjaś bowiem krew mogłaby posiadać moc odkupienia, skoro Chrystus własną krew przelał dla odkupienia świata? Czy można czyjąkolwiek krew porównywać z krwią Chrystusową? Albo czyż jest ktoś tak potężny, iż mógłby dać zapłatę większą od tej, którą w sobie samym złożył Chrystus dokonujący własną krwią pojednania świata z Bogiem? 

Czyż jest w ogóle jakaś większa ofiara, doskonalsza żertwa, czyż jest lepszy obrońca niż Ten, kto stał się przebłaganiem za grzechy wszystkich i życie swe oddał dla naszego zbawienia? Nie potrzeba więc okupu ani przebłagania ze strony poszczególnych ludzi, albowiem zapłatą za wszystkich jest krew Chrystusa. Tą krwią Pan Jezus nas odkupił i sam pojednał z Ojcem. Cierpiał aż do końca, bo przyjął na siebie wszystkie nasze boleści. Dlatego powiada: ,,Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni jesteście, a Ja was pokrzepię". (czytania z Liturgii Godzin)

No dobrze, ale gdzie tu mowa o Niepokalanym Poczęciu NMP?

Oczywiście, nie zostało tu powiedziane nic w sposób bezpośredni o niepokalanym poczęciu Matki Pana, ale przyjęcie tego, co powyżej zostało powiedziane przez św. Ambrożego, prowadzi z konieczności do uznania niepokalanego poczęcia NMP. Dlaczego? Postaram się to uzasadnić.
Istnieją dwie wykluczające się możliwości:

a) albo Pan Jezus wziął od Niepokalanej ciało, które nie potrzebowało odkupienia – ta opcja oznacza, że była Ona wolna od grzechu pierworodnego;

b) albo Maryja nie była niepokalanie poczęta – Pan Jezus wziął od swojej Matki ciało, które potrzebowało odkupienia.

Według nauk Kościoła katolickiego Maryja od pierwszego momentu Jej istnienia została przez Boga zachowana od grzechu pierworodnego na mocy przewidzianych zasług Jej Syna. Dogmat Niepokalanego Poczęcia NMP uznaje, że Maryja potrzebowała odkupiciela i głosi, że została odkupiona przez swojego Syna w sposób w sposób wznioślejszy, tzn. uprzedni, na mocy przewidzianej przez Boga męki i śmierci Jezusa Chrystusa. Maryja poczynając i rodząc Jezusa dała Mu ciało, które nie tylko było niepokalane, czyli wolne od grzechu pierworodnego, ale także w odróżnieniu od Jej ciała – nie potrzebowało odkupienia, bo już zostało odkupione w Matce. Odrzucenie tej nauki z konieczności prowadzi do wniosku, że Pan Jezus, żeby stać się Odkupicielem innych, najpierw musiałby odkupić siebie samego. Wynikałoby z tego, że:
1. W potrzebie odkupienia nie różniłby się niczym od innych ludzi;
2. Stał się Odkupicielem nie tylko wszystkich ludzi, ale także swoim własnym.

PS. Argument powyższy na uzasadnienie Niepokalanego Poczęcia NMP zapożyczyłem od p. Iwony Pliszki.

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Kościół katolicki manipuluje?

Poprzez pastora Pawła Bartosika trafiłem na blog pastora Andrzeja Polaszka, a stamtąd na blog (pastora?) Rafała Długosza. Pominąłem najnowsze wpisy, który dotyczyły spraw politycznych czy kulturalnych, a zatrzymałem się na jego „przemyśleniach biblijnych”. http://rafaldlugosz.blog.onet.pl/Wycinanki-Biblijne-ku-przemysl,2,ID418556693,n

Na początku autor stwierdza:
Temat jaki chciałbym dzisiaj krótko poruszyć nie jest łatwy i pozornie dotyczy mało istotnej sprawy. Podczas dzisiejszej niedzieli w kościołach czytany jest między innymi fragment z Ewangelii Mateusza z 1 rozdziału. Bibliści przyjmują, że każda księga Biblii stanowi pewną całość, określoną kompozycję, w której każdy fragment czy nawet tylko pojedynczy werset znajduje się w takim a nie innym miejscu celowo. Wyobraźcie sobie, że piszecie list do znajomych poruszając różne ważne kwestie. Każdą kwestię rozpoczynacie w określony sposób, rozwijacie myśl, podając różne fakty i kończycie w określony sposób. Każde zdanie jakiego używacie ma określone znaczenie w kontekście całego listu. Poszczególne kwestie (wątki) następują jedna po drugiej w określonej kolejności, tak aby przekazać całość jako określoną szerszą waszą myśl. Czy uważacie, że uczciwe będzie kiedy ktoś odczytując wasz list innym osobom, pominie celowo jakieś zdania? Nie odbierzecie tego jako manipulacji? Osobiście ja zawsze tak właśne odbieram tego typu działania. (Zaznaczenie tłustym drukiem moje - niebieski)

I dalej:
Okazuje się, że czytana jest jedynie część fragmentu przytoczonego powyżej (dokładnie Mat. 1,18-24), z pominięciem ostatniego 25 wersetu tej jednej zamkniętej całościowo sceny. Swego czasu pamiętam, że podczas Mszy czytano jeszcze połowę wersetu 25, kończąc całą kwestię słowami "lecz nie zbliżał się do Niej." Pozostałą część wersetu obcinano. Pytanie dlaczego?

Opowiadam: Ponieważ ta niedziela jest czwartą niedzielą Adwentu, a Adwent jest czasem, w którym wspominamy oczekiwanie na narodzenie Pana. Adwent nie jest celebrowaniem Bożego Narodzenia.

Rafał Długosz pisze:
Niby to tylko jeden krótki werset, ale czy wierni są aż tak niecierpliwi, że nie można doczytać całej tej sceny do końca? Czy kolejna scena zaczynająca się w rozdziale 2  Ew. Mateusza wiąże się w jakikolwiek sposób z tym opuszczanym powszechnie wersetem? W żaden sposób się nie wiąże. Ponieważ werset ten nie stanowi osobnej sceny (czytany osobno brzmi jakby był częścią większego tekstu), więc w sposób naturalny należy do sceny z końca pierwszego rozdziału i powinien być przeczytany razem z tym fragmentem. Przypuszczam (może się mylę?), że werset ten nigdy nie jest czytany podczas Mszy.

Ewangelia Mt 1, 1-25 (lub krótsza wersja 1, 18-25) czytana jest każdego roku w wieczornej Mszy św. wigilijnej Bożego Narodzenia. Tak więc, gdyby autor poszedł na Mszę św. kilka dni później, usłyszałby cały fragment.

Rafał Długosz pisze:
W czym jest problem? Otóż problem polega na tym, że werset ten kłóci się z powszechnie podawaną wiernym doktryną o tym, że Maria żona Józefa do końca życia pozostała w dziewictwie. Być może uznano, że lepiej nie czytać tego wersetu, aby uniknąć niewygodnych pytań ze strony ludu? Werset ten wyraźnie mówi, że okres wstrzemięźliwości trwał do momentu narodzenia Jezusa. Sens tego wersetu w oryginalnym języku greckim jest dokładnie taki jak podaje to Biblia Warszawska albo Biblia Poznańska. Powołuję się teraz na tłumaczenia z dwóch stron, aby nie zostać posądzony o stronniczość. Biskup Romaniuk w swoim tłumaczeniu dokonał tutaj przedziwnej (nad)interpretacji.

Nie, ks. Biskup nie dokonał nadinterpretacji. Nadinterpretacji dokuje autor komentowanego wpisu. Ks. Biskup oddał sens oryginału, unikając dosłownego powtórzenia użytej konstrukcji greckiej, co jest zabiegiem dozwolonym (tłumaczenie dynamiczne). Skoro Józef nie zbliżał się do niej aż do czasu, kiedy (Maryja) porodziła Syna, to w sposób oczywisty wynika z tego, że (w tym czasie) żyli w dziewictwie.

Rafał Długosz pisze:
Słowo "dopóki" (greckie "eos") ma różne znacznia. Znaczenie tego słowa w Mat.1,25 jest następujące: "aż do czasu gdy, aż, zanim nie, dopoki nie". W tym znaczeniu występuje ono w wielu innych wersetach: Mat.1,25; 13,33; 17.9; 18,34; Łk.13,8.21; 15,8; 22,16.18; 24.49; Jan.9,18; 13,38; Dz.21,26; 23.12.14.21; 25.21; 2 Piotra.1,19; (definicję podaję za "Wielkim Słownikiem Grecko-Polskim Nowego Testamentu" autorstwa księdza Remigiusza Popowskiego, str. 253). (…) Wersety te pokazują zmianę danego działania lub stanu po wystąpieniu (spełnieniu) określonego warunku. Niby dlaczego inaczej miałoby być w przypadku wersetu z Mat.1,25? Wynika z niego, że po narodzeniu Jezusa, Józef i Maria podjęli normalne współżycie seksualne.

Myślę, że wniosek ten wyciągnięty został zbyt pochopnie. Greckie słowo ἕως (czyt.: cheos) "aż do czasu gdy, aż, zanim nie, dopóki nie" wcale nie implikuje, że okoliczności, o których mowa, zmieniają się, gdy nadejdzie ten określony czas. Mówiąc konkretnie, greckie słowo ἕως nie implikuje, że Józef współżył z Maryją po urodzeniu się Pana Jezusa. „Dlaczego miałoby być inaczej w przypadku Mt 1, 25?” Ponieważ jest inaczej także w innych miejscach. Oto przykłady:

A od czasu Jana Chrzciciela aż (ἕως) dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je. (Mt 11, 12) Nic nie wskazuje na to, że dzisiaj, czyli 2000 lat po wypowiedzeniu tych słów, jest inaczej.

Trzciny zgniecionej nie złamie ani knota tlejącego nie dogasi, aż (ἕως) zwycięsko sąd przeprowadzi. (Mt 12, 20) Nie ma tu implikacji, że po tym, jak już przeprowadzi sąd, Sługa Jahwe zgasi trzcinę zgniecioną czy dogasi knotek tlejący się. To tylko niektóre przykłady z Ewangelii według św. Mateusza.

Mikal, córka Saula, była bezdzietna aż do (ἕως) czasu swej śmierci. (2 Sm 6, 23) Nie mamy żadnych przesłanek do wyciągnięcia z tego zdania wniosku, że Mikal miała dzieci po swojej śmierci. Przy okazji: Greckie ἕως w tym miejscu jest tłumaczeniem hebrajskiego słowa עד (czyt.: ad). Sprawdziłem to słowo w słownikach biblijnych i podają one dwa zasadnicze znaczenia:
1) jak długo, do podczas, aż do;
2) na zawsze.

Jednak tutaj jest pewien mały problem. Tim Staples mówiąc o wiecznym dziewictwie Maryi wspomniał też Mt 1, 25 i argumenty niektórych protestantów. Otóż w Mt 1, 25 jest nie samo słowo ἕως, ale ἕως οὗ (czyt.: cheos chu). Według niektórych apologetów protestanckich to drugie wyrażenie jest różne od pierwszego w tym sensie, że pewne warunki czy okoliczności opisane przed danym czasem zmieniają się po osiągnięciu określonego czasu. Czy tak jest? Nie, bo można znaleźć takie przykłady zarówno w greckim tłumaczeniu ST, jak i w NT takie miejsce, które tego nie potwierdzają. Oto wybrane przykłady:

Sdz 19, 26: Kobieta owa, wracając o świcie, upadła u drzwi owego męża, gdzie był jej pan, i pozostała tam aż do (ἕως οὗ) chwili, gdy poczęło dnieć. (Ta kobieta nie podniosła się, gdy przyszedł dzień, bo umarła).

2 Krl 17, 23: Aż wreszcie Pan odrzucił Izraela od swego oblicza, tak jak zapowiedział przez wszystkie sługi swoje, proroków. I przesiedlił Izraelitów z własnego kraju w niewolę do Asyrii, gdzie są aż do (ἕως οὗ) dnia dzisiejszego. (Wygnanie Izraela trwało nadal w chwili pisania tego tekstu).

Ps 57, 2: Zmiłuj się nade mną, Boże, zmiłuj się nade mną, u Ciebie chronię swe życie: chronię się pod cień Twoich skrzydeł, aż (ἕως οὗ) przejdzie klęska. (Nie ma tu sugestii, że po ustaniu klęski Psalmista zrezygnuje z Bożej ochrony).

Ps 72, 7: Za dni jego zakwitnie sprawiedliwość i wielki pokój, dopóki (ἕως οὗ)  księżyc nie zgaśnie. (Jest to Psalm mesjański czyli w sensie dosłownym odnosi się do króla Izraela w dniu jego koronacji, ale właściwy sens ma odniesiony do Mesjasza, który zasiądzie na tronie Izraela. To w Jezusie, Królu żydowskim wypełniło się proroctwo tego Psalmu. To zdanie nie oznacza, że po zgaśnięciu księżyca ustanie sprawiedliwość i pokój Króla).

Mt 26, 36: Wtedy przyszedł Jezus z nimi do ogrodu, zwanego Getsemani, i rzekł do uczniów: «Usiądźcie tu, Ja tymczasem (ἕως οὗ) odejdę tam i będę się modlił». (Oryginalną konstrukcję zdania oryginalnego lepiej ukazuje tu Biblia Gdańska: Tedy przyszedł Jezus z nimi na miejsce, które zwano Gietsemane, i rzekł uczniom: Siądźcież tu, aż (ἕως οὗ) odszedłszy, będę się tam modlił.) To zdanie wypowiedziane przez Pana nie oznaczało, że uczniowie powinni zmienić miejsce czy odejść po tym, jak On oddalił się, aby się modlić).

2 P 1, 19: Mamy jednak mocniejszą, prorocką mowę, a dobrze zrobicie, jeżeli będziecie przy niej trwali jak przy lampie, która świeci w ciemnym miejscu, aż (ἕως οὗ) dzień zaświta, a gwiazda poranna wzejdzie w waszych sercach. (Co nie oznacza, że po „zaświtaniu dnia i wzejściu gwiazdy porannej” w sercach adresatów, już nie muszą trwać przy „prorockiej mowie”).
Oprócz tego trzeba wspomnieć, że hebrajskie słowo עד zostało przetłumaczone w Septuagincie zarówno przez jaki ἕως i ἕως οὗ, co wyklucza, że mają przeciwstawne znaczenia.

Rafał Długosz pisze:
Myślę, że naturalną rzeczą było przy tym pojawienie się kolejnych dzieci w ich małżeństwie. Warto pamiętać że dzieci były wyrazem błogosławieństwa Bożego i typowo rodziny żydowskie miały wiele dzieci. Myślę, że bracia i siostry Jezusa wymieniane w wielu miejscach Nowego Testamentu są jego najbliższym rodzeństwem. Wskazuje na to kontekst oraz głębsza analiza tych miejsc Biblii.

Myślę, że głębsza analiza Biblii pokazuje, że „bracia i siostry Pana” byli w rzeczywistości jego kuzynami. Posłużę się tu tekstem mojego przyjaciela:
Na podstawie samej analizy tekstu Pisma Świętego można bardzo konkretnie wykazać, że Biblia mówiąc o „braciach Jezusa” ma na myśli jego dalszych krewnych, a nie dzieci Maryi, żony Józefa. Katechizm Kościoła Katolickiego w paragrafie 500 tak to wyjaśnia: Niekiedy jest wysuwany w tym miejscu zarzut, że Pismo święte mówi o braciach i siostrach Jezusa. Kościół zawsze przyjmował, że te fragmenty nie odnoszą się do innych dzieci Maryi Dziewicy. W rzeczywistości Jakub i Józef, "Jego bracia" (Mt 13, 55), są synami innej Marii, należącej do kobiet usługujących Chrystusowi, określanej w znaczący sposób jako "druga Maria" (Mt 28,1). Chodzi tu o bliskich krewnych Jezusa według wyrażenia znanego w Starym Testamencie. (KKK 500) Przypatrzmy się więc bliżej tym “braciom Jezusa”, którzy są nazwani imiennie w Biblii. Weźmy, dla przykładu, Jakuba, zwanego „Mniejszym” w odróżnieniu od „Jakuba Większego”, syna Zebedeusza a brata Jana Apostoła. Jest on nazwany (Jakub Mniejszy) „bratem Pańskim” (Ga 1, 19). Wiemy, że matka „Jakuba młodszego” miała na imię Maria. Wiemy to z Ewangelii Mateusza, opisującej scenę pod Krzyżem: Między nimi były: Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba i Józefa, oraz matka synów Zebedeusza. (Mt 27, 56) Święty Marek tak to opisuje: Były tam również niewiasty, które przypatrywały się z daleka, między nimi Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba Mniejszego i Józefa, i Salome. (Mk 15, 40) Zobaczmy teraz, co pisze święty Jan: A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. (J 19, 25) A więc jak widać wyraźnie z porównania tych wersetów, Jakub, brat Jezusa jest synem Maryi, żony Kleofasa, a nie synem Maryi, żony Józefa. Jest to więc z całą pewnością kuzyn, czy jakiś inny dalszy krewny, lub nawet po prostu „ziomek”, pobratymiec, ale na pewno nie jest to ani „rodzony brat”, ani nawet brat przyrodni. A więc mamy tu wyraźny dowód na to, że Biblia mówiąc o „braciach Jezusa” nie musi wcale nam mówić nic o tym, że Maryja, Matka Jezusa, miała inne dzieci. Są także inne fakty, warte wspomnienia. Na przykład scena ze znalezieniem 12-letniego Jezusa w Świątyni. Nic tam nie słyszymy o żadnych braciach, czy siostrach Jezusa. Gdyby Święta Rodzina miała więcej dzieci, zapewne coś by wtedy było na ten temat wspomniane. Scena z Krzyża. Jezus, umierając na Krzyżu daje swą Matkę Janowi. Rzecz nie do pomyślenia, gdyby Jezus miał młodsze rodzeństwo. W momencie swej śmierci łamałby on prawo i dopuszczał się nielegalnego aktu, który i tak niebyły uznany przez jego braci. Gdyby tacy istnieli. Fakt, że Maryja po śmierci Jezusa, będąca już wtedy wdową, zamieszkała z Janem, świadczy wyraźnie o tym, że Jezus nie miał żadnych braci. ( http://katolik.us/viewtopic.php?p=12326#12326 )

Oprócz tego protestancki Fausset’s Bible Dictionary stwierdza na temat Jakuba Mniejszego:
1839.07 James, surnamed "the Less" or "Little." Son of Mary (Mark 15:40; Mt. 27:56; Luke 24:10). Brother of Jude (Jude 1:1; Luke 6:16; Acts 1:13). "The brother of the Lord" (Mt. 13:55; Mark 6:3; Gal. 1:19). "Son of Alphaeus" (Mt. 10:3; Mark 3:18; Luke 6:15; Acts 1:13). Writer of the epistle; president of the church at Jerusalem (James 1:1; Acts 12:17; 15:13,19; Gal. 2:9,12). Clopas (the Alexandrinus and Vaticanus manuscripts, John 19:25) or Cleophas (Sinaiticus manuscript) is the Hebrew, Alphaeus the Greek, of the same name: he married Mary, sister of the Virgin Mary, and had by her James, Joses, Jude, and Simon, and three daughters (Mary is sometimes designated "mother of James and Joses," Mt. 27:56, as these were the two oldest); he died before our Lord's ministry began, and his widow went to live with her sister the Virgin Mary, a widow also herself (for Joseph's name never occurs after Luke 2), at Nazareth (Mt. 13:55), Capernaum (John 2:12), and Jerusalem (Acts 1:14). Living together the cousins were regarded as "brothers" and "sisters" of Jesus. (Przepraszam, że podaję po angielsku. Przetłumaczę tylko ostatnie zdanie: “Kuzyni żyjący razem byli uważani za ‘braci’ i ‘siostry’ Jezusa”.

Rafał Długosz pisze:
W każdym razie nawet jeśli Maria z Józefem żyli jak każde przykładne małżeństwo, mając dzieci i nie zachowując dziewictwa do końca życia, to w żaden sposób nie przynosi to ujmy matce Pana Jezusa. Poruszyłem ten temat w zasadzie dlatego, że uważam praktyki wycinania kawałków tekstu Biblii w taki sposób za krętactwo, podejrzewam że robione celowo. Być może wynika to też ze zwykłego lenistwa, aby nie musieć się z tego tłumaczyć. Uważam jednak, że Słowo Boże powinno być czytane w całości i wykładane w sposób należyty ludowi Bożemu. Takie jest zadanie tych, którzy nauczają w kościele.

Mocny język. Jeżeli „wycinanie kawałków tekstu Biblii” jest krętactwem, to czym przedstawienie „dowodu” (mam na myśli biblijne zdania z ἕως) w sposób wybiórczy? W najlepszym wypadku nierzetelnością (lenistwem). W najgorszym, przy świadomym przemilczaniu zdań biblijnych z ἕως,  tych nie potwierdzających bronionej tezy, nie można nazwać tego inaczej, jak brakiem uczciwości lub po prostu krętactwem autora.

Rafał Długosz pisze:
Piszę też o tym dlatego, aby zachęcić was do tego abyście sami sprawdzali i weryfikowali z treścią Biblii to co się wam podaje.

Bardzo słuszna rada. Ten wpis jest dowodem, że biorę bardzo poważnie wskazanie autora i sprawdzam, co on serwuje swoim czytelnikom.

Rafał Długosz pisze:
To o czym napisałem wynika z prostej rzeczy. Kieruję się zasadą bezwzględnej uczciwości w dyskusji.

W takim razie komentowany przez mnie tekst świadczy o braku rzetelności jego autora.

PS. Na temat  „kultu obrazów” również poruszanego w tym komentowanym przeze mnie wpisie, jeśli Pan Bóg pozwoli, napiszę osobny tekst.