7 października obchodzimy wspomnienie Matki Bożej
Różańcowej. Zostało ono ustanowione na pamiątkę zwycięstwa broniącej Europy floty
chrześcijańskiej nad przeważającymi siłami muzułmańskimi, jakie miało miejsce 7
października 1571 r. w pobliżu portu Lepanto, u wejścia do Zatoki Korynckiej. Jednak
pierwotną nazwą tych obchodów było święto Matki Bożej Zwycięskiej. Było ustanowione
przez Ojca św. Piusa V i miało być obchodzone w pierwszą sobotę października. Dwa
lata później, w 1573 r. papież Grzegorz XIII zmienił nazwę święta na Matki
Bożej Różańcowej dla podkreślenia nabożeństwa, które przyczyniło się do tego spektakularnego
zwycięstwa.[1]
W ten sposób wspomnienie Matki Bożej Zwycięskiej zostało złączone z
nabożeństwem różańcowym. Cudowne zwycięstwo pod Lepanto jest ogólnie znane. Ale
nie jest ono jedynym zwycięstwem Matki Bożej wyproszonym przez różaniec. Nie mniejszym
cudem, choć o wiele mniej znanym, jest ten, który miał miejsce w czasie o wiele
nam bliższym i na naszej ziemi, a przypomniany był przez śp. bpa Kraszewskiego na
spotkaniu Kapłańskiego Ruchu Maryjnego:
Działo się to w Polsce w czasie II wojny światowej. Starsi
wiedzą o tym z osobistego doświadczenia, młodsi z lekcji historii, opowiadań,
filmów, książek. Wojna pochłonęła ogromną ilość istnień ludzkich. Polacy ginęli
na frontach wojny, podczas bombardowań miast i wsi, ginęli w obozach
koncentracyjnych, więzieniach, byli rozstrzeliwani, wieszani na ulicach, ginęli
od mrozu, głodu w obozach śmierci. Pojawienie się żołnierzy niemieckich w
jakiejś miejscowości z reguły oznaczało śmierć nawet wielu mieszkańców. Bardzo
często żołnierze niemieccy, którzy przyjechali do jakiejś miejscowości
strzelali do napotkanych na ulicy ludzi tak jak do zwierząt w lesie. Są w
Polsce miejscowości, parafie, które straciły nawet do 60 – 80% mieszkańców.
Oprócz tego Polska w czasie II wojny światowej odniosła ogromne straty
materialne: spalone wioski, miasta, zniszczone fabryki. A jednak jest jedna
parafia w Polsce, której mieszkańcy nie zaznali wyżej wymienionych nieszczęść:
- Nikt z tej parafii nie zginął w czasie wojny!
- Wszyscy żołnierze powrócili z wojny do swoich rodzin!
- Przez cały czas wojny, żaden Niemiec nie przekroczył granicy tej parafii!
Trudno nazwać inaczej niż cudem. Jak to się stało, że ta parafia doznała tego cudu?
Parafia ta w 1939r. liczyła 7 tys. mieszkańców. Dnia 1.IX. 1939r., gdy Niemcy zaatakowały Polskę, we wspomnianej parafii proboszczem był bardzo mądry i pobożny kapłan. W tym tragicznym dniu w tamtejszym kościele zgromadziło się trochę ludzi na Mszy św.- był to pierwszy piątek miesiąca.
Proboszcz do zgromadzonych w kościele ludzi powiedział wtedy takie słowa: „Dziś Niemcy pod wodzą Hitlera zaatakowały Polskę. Hitler to człowiek opętany przez szatana. Hitler wyrządzi straszliwe zło Polsce i całej Europie. Zginą miliony ludzi, Europa ulegnie wielkiemu zniszczeniu. Czy jest jakiś ratunek? Czy możemy uniknąć śmierci, uratować nasze domy, gospodarstwa, zakłady pracy? Tak, jest ratunek! Tym ratunkiem jest różaniec przed wystawionym w monstrancji Najświętszym Sakramentem! Od dzisiaj, aż do końca wojny, (nie wiemy ile będzie trwać ta wojna), każdego dnia w naszym kościele będzie odmawiany Różaniec przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. Zapraszam wszystkich każdego dnia na to nabożeństwo”.
(Wojna trwała 6 lat, Różaniec w kościele trwał 6 lat). Proboszcz podał ludziom godz. nabożeństwa. Na to nabożeństwo ludzie zaczęli przychodzić. Odmawiali cząstkę Różańca (5 tajemnic) po Różańcu proboszcz udzielał błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem. Początkowo ludzi było niewiele, ale w miarę upływu wojny przychodziło coraz więcej. Kościół codziennie był zapełniony ludźmi. Gdy spostrzeżono, jaka jest potęga tego nabożeństwa, tzn. że nikt z tej parafii nie zginął(w innych zginęło już wielu) na Różaniec codziennie gromadziło się tyle ludzi, że kościół nie mógł wszystkich pomieścić![2]
- Wszyscy żołnierze powrócili z wojny do swoich rodzin!
- Przez cały czas wojny, żaden Niemiec nie przekroczył granicy tej parafii!
Trudno nazwać inaczej niż cudem. Jak to się stało, że ta parafia doznała tego cudu?
Parafia ta w 1939r. liczyła 7 tys. mieszkańców. Dnia 1.IX. 1939r., gdy Niemcy zaatakowały Polskę, we wspomnianej parafii proboszczem był bardzo mądry i pobożny kapłan. W tym tragicznym dniu w tamtejszym kościele zgromadziło się trochę ludzi na Mszy św.- był to pierwszy piątek miesiąca.
Proboszcz do zgromadzonych w kościele ludzi powiedział wtedy takie słowa: „Dziś Niemcy pod wodzą Hitlera zaatakowały Polskę. Hitler to człowiek opętany przez szatana. Hitler wyrządzi straszliwe zło Polsce i całej Europie. Zginą miliony ludzi, Europa ulegnie wielkiemu zniszczeniu. Czy jest jakiś ratunek? Czy możemy uniknąć śmierci, uratować nasze domy, gospodarstwa, zakłady pracy? Tak, jest ratunek! Tym ratunkiem jest różaniec przed wystawionym w monstrancji Najświętszym Sakramentem! Od dzisiaj, aż do końca wojny, (nie wiemy ile będzie trwać ta wojna), każdego dnia w naszym kościele będzie odmawiany Różaniec przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. Zapraszam wszystkich każdego dnia na to nabożeństwo”.
(Wojna trwała 6 lat, Różaniec w kościele trwał 6 lat). Proboszcz podał ludziom godz. nabożeństwa. Na to nabożeństwo ludzie zaczęli przychodzić. Odmawiali cząstkę Różańca (5 tajemnic) po Różańcu proboszcz udzielał błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem. Początkowo ludzi było niewiele, ale w miarę upływu wojny przychodziło coraz więcej. Kościół codziennie był zapełniony ludźmi. Gdy spostrzeżono, jaka jest potęga tego nabożeństwa, tzn. że nikt z tej parafii nie zginął(w innych zginęło już wielu) na Różaniec codziennie gromadziło się tyle ludzi, że kościół nie mógł wszystkich pomieścić![2]
Oba te świadectwa są bardzo wymowne. Jednak brane same w
sobie mogą prowadzić do nieporozumienia. Bo skuteczność różańca nie wynika z
odmawiania tych, a nie innych modlitw, odmawianych w tej, a nie innej
kolejności, ani też z ilości czy odpowiedniej proporcji „Zdrowaś Maryjo” w stosunku
do „Ojcze nasz”. Gdyby tak było, mielibyśmy do czynienia z magią, a nie chrześcijańską
modlitwą. Nie, chodzi o coś innego. Chodzi o powiązanie różańca z misterium
paschalnym – z męką, śmiercią i zmartwychwstaniem Chrystusa. A związek ten jest
zachowany na różnych płaszczyznach. Najłatwiej ukazać go wskazując na rozważane
tajemnice – wydarzenia z życia Pana Jezusa i Jego Matki. Misterium paschalne
uobecniane jest w sakramentach, szczególnie w Eucharystii w sposób
sakramentalny – czyli niewidzialny, ale rzeczywisty. Natomiast modlący się na
różańcu zbliża się do tych tajemnic przez kontemplację. Bo różaniec jest przed
wszystkim rozważaniem owych wydarzeń zbawczych, a nie tylko „klepaniem
Zdrowasiek”. Tu, niejako na marginesie, praktyczna uwaga związana z odmawianiem
różańca. Z tym podwójnym charakterem modlitwy różańcowej wiążą się poważne
problemy. Jak można jednocześnie odmawiać przepisane modlitwy i myśleć o
wydarzeniach? O. Bronisław Mokrzycki SJ radzi wyobrazić sobie obraz
przedstawiający daną scenę, i odmawiając Ojcze nasz i kolejne Zdrowaś Maryjo duchowo
wpatrywać się w ten obraz.
Ale to nie jedyny związek. Związek różańca z misterium
paschalnym Chrystusa wyraża się także w modlitwach, która składają się na
różaniec. I tak zaczynając od „Chwała Ojcu” – jest to uwielbienie całej Trójcy Świętej.
To było celem ziemskiego życia Pana Jezusa, jest celem całego Kościoła i
powinno być celem każdego wierzącego – żyć ku chwale Boga w Trójcy Świętej
jedynego.
- „Ojcze nasz”. To modlitwa, której nas nauczył Jezus
Chrystus. Uczy nas zwracania się do Boga „Ojcze”, uczy nas powierzenia
wszelkich spraw Bogu, uczy nas starać się najpierw o królestwo Boże w nadziei,
że wszystko inne będzie nam dodane. Jest to modlitwa w pełnym tego słowa
znaczeniu. Kieruje nasze myśli do początku, czyli do Ojca. On jest Stwórcą i
autorem planu zbawczego. Wykonawcą zaś jest Syn, natomiast w Duchu Świętym
staje się ono naszym udziałem.
- „Wierzę w Boga”. Jest to wyznanie wiary w Ojca, Syna i
Ducha Świętego. To wyznanie nazywamy Składem apostolskim. Używane było w czasie
udzielania chrztu w Kościele rzymskim. Wskazuje na łączność z Apostołami, a
szczególnie z Księciem Apostołów – Piotrem, który w Rzymie przebywał i tu
poniósł swoje męczeństwo. Jest to zarazem skrót historii zbawczej, od
stworzenia aż do powtórnego przyjścia Jezusa.
- „Pozdrowienie Anielskie”. „Ave Maria”, modlitwa, w
której występuje imię Jezusa i Maryi. Połączenie tych imion jest bardzo ważne. To
przypomnienie sceny Zwiastowania – momentu przełomowego w całej historii. Jest
to moment, w którym odwieczny plan zbawienia zaczyna się realizować. Misterium
Chrystusa zaczyna się realizować, Jego Pascha. Pascha Chrystusa, przypomnę, to
Jego przejście przez mękę, Krzyż do chwały zmartwychwstania. Maryja była od
początku wewnętrznie, głęboko związana z Paschą Pana. W imieniu ludzkości
wypowiada swoje „Fiat” – „Niech mi się stanie według twego słowa”. I jest
obecna aż po Krzyż i dalej aż po cichą modlitwę w Wieczerniku w dzień zesłania
Ducha Świętego. Ona nie tylko była obecna obok Krzyża, ale uczestniczyła
głęboko w cierpieniach swojego Syna, Ona współcierpiała. Ta modlitwa to zarazem
prośba do Maryi o Jej obecność teraz i w godzinę naszej paschy: „Módl się za
nami, grzesznymi, teraz i w godzinę śmierci naszej”. To dwa najważniejsze
momenty naszego życia, momenty, od których zależy nasz wieczny los: „teraz” i
godzina naszej śmierci. Dlatego tak ważna jest ta prośba o wstawiennictwo Matki
Pana w tych decydujących chwilach.
W tym miejscu trzeba nam się zatrzymać. Przytoczone
powyżej świadectwa podkreślają skuteczność modlitwy różańcowej. Przedstawione
związki różańca z historią zbawienia pokazują przyczyny tej skuteczności.
Jednak trzeba zwrócić tu uwagę, że wspomniane świadectwa odnosiły się do
skuteczności modlitwy różańcowej w obronie przed wrogami zagrażającymi naszej wolności
i życiu. W obu tych przypadkach chodzi o wolność i życie doczesne. Miłość do
Ojczyzny jest czymś dobrym, a nawet świętym, ale nie możemy modlić się tylko w
intencjach doczesnych, bo zgodnie ze słowami Pana Jezusa: „Cóż za korzyść ma człowiek, jeśli
cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?” (Łk 9:25 BT). Nie
możemy widzieć w modlitwie za naszą Ojczyznę ziemską, niezależnie od tego, czy
jest to mała ojczyzna – rodzinna parafia, czy też Ojczyzna, której na imię
Polska, ani jedynego, ani najważniejszego celu naszej modlitwy, bo „nasza ojczyzna
jest w niebie” (por. Flp 3, 20). Pamięć o naszej Ojczyźnie ziemskiej nie może
nam przesłonić tej niebieskiej.
Aby móc dostać się do Ojczyzny
niebieskiej, potrzebujemy stać się podobni do Boga i mieszkańców nieba. I tu właśnie
różaniec okazuje się bardzo przydatny. Uczy on nas naśladowania postaw Jezusa i
Maryi, a te stają się drogą do nieba. Chciałbym zwrócić uwagę na dwie z nich:
pokorę i wytrwałość. Sam Pan wskazuje na nie: „Weźcie moje jarzmo na siebie i
uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie
dla dusz waszych” (Mt 11:29 BT). „Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (Mt
10:22 BT).
Pokora. Tylko pokorny człowiek jest zdolny
do przyjęcia bezwarunkowej miłości Boga. Dlatego ten, komu brak pokory, nie
jest zdolny przyjąć Bożej miłości miłosiernej, która w ostatecznym rozrachunku
okaże się darmowym i całkowicie niezasłużonym darem Boga. Studiowanie może nam
dać poczucie, że my tu coś znaczymy. Różaniec uczy nas, jak przyjmować Boga,
jak przyjmować zbawienie. Bo ono przecież już się dokonało. Teraz potrzeba tylko
naszego otwarcia, naszej pokory, aby je przyjąć. Jeśli ktoś się szarpie,
targuje z Bogiem, to znak, że brak mu różańca i pokory.
W momencie powstawania różaniec był modlitwą ubogich. Dzisiaj różaniec jest
modlitwą najwspanialszych umysłów i serc, umiłowaną przez tylu ludzi ze świata
kultury, sztuki i nauki, wybitnych teologów, papieży. Jest tu jakieś
podobieństwo do „Biblii ubogich”. Nazywano tak wszelkie obrazowe przedstawienia
postaci i scen biblijnych. Ponieważ wielu ludzi w tamtych latach było niepiśmiennych
i nie umiało czytać, przynajmniej po łacinie, a jak pamiętamy liturgia była
sprawowana w tym języku i nie było Biblii w językach narodowych, jak to jest
rzeczywistością dzisiaj, dlatego, aby przybliżyć prostemu ludowi świat Biblii,
artyści czynili to przez rzeźby, obrazy, witraże. Wtedy było to przeznaczone
dla ludzi prostych i niewykształconych. Dzisiaj to dzieła sztuki i piękna. Zachwycają
się nimi najwspanialsze umysły. Dlaczego? Bo w obu przypadkach nie było
przeszkody, którą nazywamy pychą. I Duch Święty wlał się w umysły tych, którzy
chcieli przybliżyć świat Biblii, misterium Chrystusa, życie świętych ubogim i
prostym. I dlatego dzisiaj są piękne. Ponieważ jest w nich duch. Mickiewicz to
wyraża w ten sposób: „Niech się twa dusza doliną położy, wnet po niej, niby
rzeka, popłynie Duch Boży”.
Doliną położył się duch ludzi przygotowując prostaczkom skarby biblijne i
dlatego, niby rzeka popłynął Duch Boży, tak że dzisiaj zachwycają się
kontemplacją najgenialniejsze umysły, najbardziej wrażliwe serca. Ponieważ była
w nich pokora i miłość. Różaniec stał się modlitwą naprawdę skuteczną. I tu
można przyznać rację Ludwikowi de Montfort, że każdy problem może być
rozwiązany różańcem. Ze względu na pokorę i obecność Ducha Pańskiego.
Przykładem pokory jest Matka Pana. „Oto ja Służebnica Pańska”. Dosłownie
niewolnica. A Bóg wynosi Ją na Królową nieba i ziemi, czyni Ją Panią, wywyższa.
Maryja, od poczęcia został napełniona Duchem Świętym. Dlatego chciała się
umniejszać przed Bogiem, a Bóg ją wywyższył zgodnie ze słowami Pana (Łk 18, 14).
Podobnie Jan Chrzciciel został napełniony Duchem jeszcze w łonie swej matki. Dlatego,
jak dorósł, pragnął się umniejszać, aby Jezus mógł wzrastać. Był pokorny,
dlatego zasłużył na pochwałę Pana, że pomiędzy narodzonymi z niewiasty nie
powstał większy od niego (por. Mt 11, 11). Skarby królestwa i jego tajemnice są
powierzane ubogim. I Pan rozradował się w Duchu: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie
nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś
je prostaczkom”. (Mt 11:25 BT).
Wytrwałość. Odmawianie różańca polega na powtarzaniu, dziesiątki razy. Trzeba zauważyć,
że powtarzanie jest prawem rozwoju. Wystarczy popatrzeć na sportowca czy
artystę. Do mistrzostwa prowadzi powtarzanie setki razy tych samych ćwiczeń. W tym
zawarte jest prawo wzrostu. Powtarzanie sprawia zdobywanie wzrostu i osiągnieć,
nabywanie sprawności.
Takiej wytrwałości uczy nas Pan. W Ogrójcu modlił się do Ojca powtarzając
tę samą modlitwę. Pochwalił Kananejkę za jej wytrwałość. Zachęca do wytrwałej
modlitwy i obiecuje jej wysłuchanie (Łk 18, 1nn). Wczesne chrześcijaństwo miało
upodobanie w modlitwie litanijnej, gdzie powtarzano to samo wezwanie: „Panie,
zmiłuj się nad nami” lub „Módl się za nami”. Podobnie niektóre Psalmy w Biblii
mają powtarzający się werset niczym refren: „Bo Jego chwała na wieki”, „Bo Jego
łaska na wieki”. Do tego prawa nawiązuje współczesna piosenka, która prawie
zawsze ma powtarzający się rytm i refren.
W prawie powtarzania chodzi o nasiąkanie, smakowanie, o przebywanie w
atmosferze, oddychanie. Różaniec wychowuje w tym i ludzie, którzy wytrwają w
nim, doznają oddziaływania na całego człowieka.
Hanna Święcicka, znana autorka i publicystka, w książeczce „Twoje zdanie,
Łukaszku”, przytacza taką historię: „Łukasz i Wojtek to usposobienie
braterskiej miłości, a sam Łukaszek to już w ogóle czysta dusza z czarnymi
oczami. Podobno Łukaszek prosi często matkę, by szła z nim na różaniec. Pytam,
co wtedy robi.
- „A nic. Z natury ruchliwy, uspokaja się” – odpowiada matka. Opowiadałam o
tym Maćkowi (synowi) i zastanawiałam się: laskowy kościółek, zapach kadzidła,
światło w półmroku, szmer powtarzanych pacierzy. „Wiesz, już wiem, co Łukaszek
robi – oddycha Panem Bogiem. Bodaj, czy to nie najważniejsze? Bo co człowiek
może z Panem Bogiem robić? – tylko Nim oddychać”.[3]
[3] Przy pisaniu tego
rozważania korzystałem z konferencji o. Bronisława Mokrzyckiego SJ na
temat różańca.
Lepanto jest znanym miejscem, a bliższe dane tamtej parafii?
OdpowiedzUsuńSłuszna uwaga. Parafia ta nazywa się Garnek, leży w centrum Polski, około 70 km od Warszawy.
OdpowiedzUsuńFaktycznie trudno nie dostrzec cudu - na takich terenach odsetek ofiar powinien sięgnąć co najmniej kilku procent - no tak wynika ze statystyki. Co prawda znana jest opowieść o statystyku który utopił się w jeziorze, którego średnia głębokość nie przekraczała 30 cm...
UsuńAle żarty żartami, a na poważnie trudno jest taki przypadek wytłumaczyć inaczej, niż siłą modlitwy.
Szczęść Boże.