Łatwiej jest nawrócić mordercę niż apostatę
Kilka tygodni temu
otrzymałem pytanie: Jak rozumieć Hbr 6, 4-6?
„Nie można bowiem tych -
którzy raz zostali oświeceni, a nawet zakosztowali daru niebieskiego i stali
się współuczestnikami Ducha Świętego, zakosztowali również wspaniałości słowa
Bożego i mocy przyszłego wieku, a jednak odpadli - odnowić ku
nawróceniu”. (Hbr 6, 4-6 BT)
Według natchnionego
autora: Nie można „odnowić ku nawróceniu” tych, którzy: „zostali oświeceni”
(aluzja do tych, którzy otrzymali chrzest), „zakosztowali daru niebieskiego” (jedni
widzą tu aluzję do Eucharystii, inni do łaski), „stali się współuczestnikami
Ducha Świętego” (zwykłą drogą otrzymania Ducha Świętego jest sakrament
bierzmowania); „zakosztowali również wspaniałości słowa Bożego” (którego
centrum stanowi przesłanie o odkupieńczej męce, śmierci i zmartwychwstaniu Pana
Jezusa) „i mocy przyszłego wieku” (zadatek przeszłego zmartwychwstania, którego
wierni doświadczają już teraz przez to, że Chrystus zmartwychwstały żyje w ich
sercach (por. KKK 655)).
Dwie interpretacje Hbr 6, 4-6
Jest to bardzo trudny do
interpretacji fragment Hbr, jeden z najtrudniejszych w całym Piśmie św. Istnieje
wiele prób wyjaśnienia tego tekstu. Komentatorzy zwracają uwagę, że greckie
słowo „adynaton” (niemożliwy) występuje w Hbr jeszcze w innych miejscach. I
tak: „Niemożliwe jest, żeby skłamał Bóg” (6, 18); „Niemożliwe jest, aby krew
cielców i kozłów usuwała grzechy” (10, 4); „Niemożliwe jest, aby bez wiary
podobać się Bogu” (11, 6). W tych trzech zdaniach słowo „adynaton” jest użyte
do wyrażenia zawsze obowiązującej prawdy. A w Hbr 6, 4? Średniowieczny egzegeta
franciszkański Mikołaj z Liry i Erazm z Rotterdamu tłumaczyli ten werset: „Jest
czymś bardzo trudnym odnowić apostatę”. Oznacza to, że wiedzieli w tym zdaniu
hiperbolę. Zaś św. Tomasz z Akwinu odniósł „adynaton” do [ponownego] chrztu:
„Niemożliwe jest przez ponowny chrzest odnowić tych, którzy odpadli od wiary”:
„291. – Następnie mówiąc:
‘A [jednak] odpadli’ wskazuje na trudność powstania po upadku. Tutaj trzeba
zaznaczyć, że nie mówi ‘odpadli’, ale ‘odpadli całkowicie’, ponieważ, gdyby
upadli moralnie, powstanie nie powinno być tak trudne: ‘Bo prawy siedmiokroć
upadnie i wstanie’ (Prz 24, 16 BT). A jeśli apostoł powiedział, że niemożliwe,
aby ci, którzy całkowicie upadli, powstali ponownie, to znaczy, że chciał przez
to powiedzieć, że bardzo (ekstremalnie) trudno jest powstać, zarówno z powodu
grzechu, jak i z powodu diabelskiej pychy, tym, którzy upadli całkowicie. Ale
ponieważ mówi, że ci, którzy raz odpadli, nie mogą zostać odnowieni przez pokutę,
a przecież nie ma takiego grzechu na świecie, z którego nie można się nawrócić,
musi być inne wytłumaczenie.
Trzeba tu wspomnieć, że
dla pewnego Nowacjana, kapłana Kościoła w Rzymie, stało się to okazją do błędu.
Bo oświadczył, że nikt nie może powstać do pokuty po chrzcie św. Lecz ta opinia
jest fałszywa, jak Atanazy pisze w liście do Serapiona, ponieważ sam Paweł
przyjął Koryntian, którzy popełnili kazirodztwo, jak widać to w 2 Kor 2; i
podobnie w Ga 4, 19, ponieważ mówi: ‘Dzieci moje, oto ponownie w bólach was
rodzę, aż Chrystus w was się ukształtuje’. Dlatego trzeba to rozumieć, jak św.
Augusty mówi, że nie oznacza to, iż nie można nawrócić się przez pokutę, ale że
jest niemożliwe odnowienie przez ponowny chrzest, to jest: ‘przez obmycie
odradzające i odnawiające w Duchu Świętym’ (Ti 3, 5). Bo człowiek nigdy nie
może nawrócić się przez ponowne przyjęcie chrztu. Św. apostoł mówi to, bo
zgodnie z Prawem żydzi wielokrotnie przyjmowali chrzest (tzn. różnego rodzaju
obmycia rytualne, uwaga PK), jak jest to pokazane u Marka 7, 4 (‘obmyją’ – w oryginale
‘baptisontai’, słowo, które odnosi się także do chrztu – uwaga PK). Dlatego
apostoł mówi to, aby usunąć ten błąd”. (św. Tomasz z Akwinu, „Komentarz do
Listu do Hebrajczyków”)
Która z tych interpretacji jest właściwa?
Obydwie. Bo słusznym jest
twierdzenie, że nie można odzyskać łaski przez ponowny chrzest, ale taż prawdziwym jest zdanie, że czymś
ekstremalnie trudnym jest przywieść apostatę do nawrócenia. Jest tu pewne podobieństwo
do człowieka, który przez egzorcyzm zostaje uwolniony od szatana, a następnie
na nowo wzięty w posiadanie: stan takiego człowieka staje się gorszy niż był
wcześniej, a może nawet siedem razy gorszy (Mt 12, 43-45). Ale dla Pana nie
jest problemem wyrzucić z człowieka wszystkie złe duchy, niezależnie od tego,
czy jest ich siedem (Łk 8, 2) czy też cały legion (Mk 5, 1nn). Tyle, że
nawrócenie nie zależy tylko od Pana, ale także od człowieka. Człowiek przez
powrót do grzechu zatwardza swoje serce, tzn. czyni je mniej otwartym na
ponowne przyjęcie łaski Bożej. W takich przypadku potrzeba więcej modlitwy i
ofiary, aby przełamać ów opór serca. Poniższe przykłady na podstawie tekstów
św. Teresy od Dzieciątka Jezus pokazują różną receptywność modlitwy o
nawrócenie ludzi uwikłanych w grzech. Pierwszym z dwóch nawróconych
grzeszników, za których modliła się św. Teresa, był Pranzini:
Nawrócenie mordercy
„Aby pobudzić moją
gorliwość, Dobry Bóg pokazał mi, że miłe są Mu moje pragnienia. — Słyszałam
kiedyś jak rozmawiano o wielkim zbrodniarzu, który miał być skazany na śmierć
za straszne morderstwa; wszystko wskazywało na to, że umrze nie okazując żalu.
Chciałam za wszelką cenę nie dopuścić do tego, by poszedł do piekła, i
wykorzystałam w tym celu wszystkie dostępne mi środki. Mając świadomość, że
sama z siebie nic nie mogę, ofiarowałam Dobremu Bogu wszelkie nieskończone
zasługi Naszego Pana, skarby Kościoła Świętego, wreszcie poprosiłam Celinę, by
zamówiła Mszę św. w moich intencjach, sama bowiem nie śmiałam tego uczynić w obawie,
aby nie być zmuszoną do przyznania się, że to za Pranziniego, wielkiego
zbrodniarza. Także i Celinie nie chciałam o tym mówić, ale ona tak czule i tak
natarczywie mnie pytała, że powierzyłam jej moją tajemnicę; nie tylko mnie
nie wyśmiała, ale jeszcze obiecała pomóc mi w nawróceniu mego
grzesznika, co też przyjęłam z wdzięcznością, chciałam bowiem, by
wszystkie stworzenia zjednoczyły się ze mną w celu uzyskania łaski dla winnego.
W głębi serca czułam pewność, że moje pragnienia będą
zaspokojone, niemniej, chcąc na przyszłość dodać sobie odwagi do modlitwy za
grzeszników, mówiłam Dobremu Bogu, że ufając niezłomnie nieskończonemu
miłosierdziu Jezusa, jestem najzupełniej pewna, iż przebaczy biednemu
nieszczęśnikowi Pranziniemu i wierzyć w to będę nawet wtedy, gdyby nie
wyspowiadał się i nie okazał żadnego znaku skruchy, jednak o
ten znak proszę, proszę jedynie dla zwykłej mojej pociechy...
Moja modlitwa została wysłuchana dosłownie! Mimo że Tatuś zabronił nam czytania
jakichkolwiek dzienników, nie uważałam za nieposłuszeństwo czytanie fragmentów
dotyczących Pranziniego. Nazajutrz po jego egzekucji wpadł mi w ręce
dziennik: “La Croix”.Otworzyłam go pośpiesznie i co zobaczyłam...
Ach! łzy zdradziły moje wzruszenie i byłam zmuszona pójść się ukryć...
Pranzini bez spowiedzi wstąpił na szafot i gotował się do włożenia głowy
w ponury otwór, gdy nagle, poruszony niespodziewanym natchnieniem, obrócił się,
chwycił Krucyfiks podany mu przez kapłana i trzykroć
ucałował jego święte rany!... Potem jego dusza
poszła przyjąć miłosierny wyrok Tego, który zapewniał, że w
Niebie będzie większa radość z jednego grzesznika czyniącego pokutę, aniżeli z
dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy pokuty nie potrzebują!...”
( Por. Łk 15, 7). („Dzieje duszy”)
Pranzini był mordercą. W
nocy z 16. na 17. marca 1887 roku zasztyletował dwie kobiety i 11-letnie
dziecko. Jego proces, zaczęty 9. lipca, zakończył się 13 tegoż miesiąca
wyrokiem śmierci. Wyrok wykonano 31. sierpnia. Teresa miała wtedy 14 lat. „To
mój pierwszy syn” – zawołała, kiedy przeczytała w gazecie, że morderca przed
śmiercią pocałował krzyż. To był ten znak, który przekonał ją, że jej kilkudniowe
lub najwyżej kilkutygodniowe modlitwy zostały wysłuchane. Za drugiego z
grzeszników modliła się o wiele dłużej, przynajmniej kilka lat; Pranzini był mordercą,
ten drugi nikogo nie zabił; w modlitwie o nawrócenie mordercy Tereskę wspomagała
Celina, o nawrócenie tego drugiego modliła się nie tylko ona, ale także wiele
sióstr karmelitanek, które czyniły to już wtedy, kiedy Tereski nie było jeszcze
na świecie.
Bardzo trudno jest nawrócić kapłana odstępcę
W roku 1888 r. św. Teresa
wstępuje do Karmelu, aby, jak pisze: ‘zbawiać dusze i modlić się za kapłanów’. Jednym
z nich był urodzony w r. 1827 Karol (Charles) Loyson. Wstąpił do zgromadzenia
św. Sulpicjusza, w r. 1851 wyświęcony na kapłana. Wykładał filozofię w Avignon
i teologię w Nantes. Przez kilka miesięcy w roku 1859 był dominikaninem, aby
następnie wstąpić do zakonu karmelitów. W zakonie znany jak o. Jacek
(Hyacinthe). Był prowincjałem, cenionym kaznodzieją i teologiem. Zerwał z
Rzymem w 1869 r. z powodu przygotowywanego dogmatu o nieomylności papieskiej,
który został ogłoszony w czasie obrad Soboru Watykańskiego I. Ekskomunikowany
został jeszcze w tym samym roku (1869). W 1872 ożenił się z Emily Butterfield
Meriman, dobrze sytuowaną wdową z Ameryki; następnie został pastorem
liberalnych katolików w Genewie. W r. 1889 w Paryżu założył „Katolicki Kościół
Gallikański”.
26. kwietnia 1891 pisze św.
Teresa z Karmelu do swojej cztery lata starszej siostry, która w tym czasie wciąż
żyła w świecie (tzn. nie wstąpiła jeszcze do Karmelu, bo opiekowała się chorym ojcem
aż do jego śmierci w 1894 r.):
„Celinko, na obczyźnie
ziemia rodzi dla nas jeno dzikie rośliny i ciernie, ale czyż nie jest to
cząstka dana również boskiemu naszemu Oblubieńcowi? Och! jakże piękna jest
także dla nas ta cząstka nasza... A kto tam powie, co gotuje nam wieczność?...
Celinko najdroższa, Ty zadawałaś mi tyle pytań, gdy byłyśmy małe; dziwię się, że
nie zapytałaś się nigdy: ‘Ależ dlaczego Pan Bóg nie stworzył mnie aniołem?’
Ach! Celinko, powiem Ci, co myślę: Jeżeli Jezus nie stworzył Cię aniołem w
Niebie, to dlatego bo chciał, żebyś była aniołem ziemskim; tak, Jezus chce mieć
tutaj dwór niebieski podobnie jak na wysokościach! Chce aniołów-męczenników,
aniołów-apostołów i w tej intencji stworzył mały kwiatek nieznany, który nazywa
się Celina. Jezus chce, by ten mały kwiatek ratował dla Niego dusze; aby to
osiągnąć, domaga się jednego tylko: by kwiatek cierpiąc męczeństwo, spoglądał
na Niego... A ta tajemnicza wymiana spojrzeń Jezusa z Jego małym
kwiatkiem dokona istnych cudów, przywróci Jezusowi mnóstwo innych kwiatów
(zwłaszcza pewną lilię zwiędniętą i skalaną, którą przemienić należy w różę
miłości, serdecznego żalu i skruchy)”.[1]
Kim jest owa „lilia
zwiędnięta i skalana”? To określenie św. Teresy odnoszące się właśnie do byłego
karmelity ojca Jacka Loysona, o którego nawrócenie modliła się razem z Celiną. Jej
list z 8. lipca tego samego roku zawiera wiele interesujących szczegółów:
“(…) Ach, co
to za wygnanie, jakim wygnaniem jest ziemia, zwłaszcza w godzinach, kiedy wydaje
się, że wszystko nas zawiodło i opuściło… Ale właśnie takie momenty są cenne,
to właśnie wtedy wschodzi dzień zbawienia; tak, droga Celino, jedynie
cierpienie rodzi dusze dla Jezusa. … Czy to zadziwiające, że jesteśmy tak
uprzywilejowane, my, których jedynym pragnieniem jest zbawić duszę, który
wydaje się być zgubioną na wieki? … Szczegóły zainteresowały mnie bardzo,
powodując jednocześnie szybkie bicie mojego serca. A ja ze swej strony dodam
inne szczegóły, które nie zawierają pociechy w najmniejszym stopniu. Ten
nieszczęśliwy syn marnotrawny pojechał do Coutances, gdzie od początku zaczął
konferencje, które wygłosił w Caen. Wydaje się, że w ten sposób chce podróżować
po całej Francji… Celino… I przy tym wszystkim, piszą, że łatwo jest zauważyć,
iż dręczony jest wyrzutami sumienia. Wchodzi do kościołów niosąc wielki
Krucyfiks, i wydaje mu się, że dokonuje wielkich aktów adoracji… Jego żona
chodzi za nim wszędzie. Droga Celino, on rzeczywiście jest winny, bardziej
winny, niż jakikolwiek inny grzesznik, który został nawrócony. Ale czy Jezus
nie może uczynić to, czego do tej pory jeszcze nie uczynił? A gdyby On tego nie
chciał, czy włożyłby do serca swojej biednej oblubienicy pragnienie, którego miałby
nie spełnić? Nie, to pewne, że On pragnie więcej niż my pragnąc przywieść
biedną zagubioną owcę z powrotem do Owczarni. Przyjdzie jeszcze taki dzień,
kiedy On otworzy jego oczy, i wtedy, kto wie, może będzie podróżował po całej
Francji w całkowicie innym celu, niż ten, który mu przyświeca teraz? Nie
ustawajmy w modlitwie; ufność dokonuje cudów. A Jezus powiedział do
Błogosławionej Małgorzaty Marii: ‘Jedna
prawa dusza ma taką moc nad moim Sercem, że może uzyskać przebaczenie dla
tysiąca przestępców’. Nikt nie wie,
czy dusza jest prawa (sprawiedliwa) czy grzeszna, ale Celino, Jezus daje nam
łaskę odczuwania w głębi serca, że raczej wybrałybyśmy śmierć niż grzech; poza
tym, to nie są nasze zasługi, ale naszego Oblubieńca, które stają się nasze,
kiedy ofiarujemy je naszemu Ojcu, który jest w niebie, aby ten nasz brat, syn
Błogosławionej Dziewicy, wrócił skruszony i powierzył się pod płaszcz
najmiłosierniejszej z wszystkich Matek…”[2]
John Clark,
wydawca listów św. Teresy, zaznacza w przypisie, że ową „duszą zagubioną na
wieki” jest właśnie Ojciec Hyacinthe Loyson, mający wówczas 64 lata,
przemierzający w tym czasie (lato 1891 r.) Normandię.
W innym przypisie Clark
stwierdza, że szczegóły odnoszące się do Loysona, niewątpliwie zostały zebrane
z miejscowej prasy: „Wśród gazet Teresy znaleźliśmy cztery wycinki z ‘La Croix
du Calvados’, dodatku ‘La Croix de Paris’: wydania 9-16, 16-23 i 23-30 lipiec
1891, i 3-10 wrzesień. Artykuły bez podpisu albo podpisane Tete de Loup w
sarkastyczny sposób atakowały ‘mnicha apostatę’. W trzecim wycinku widoczne
jest delikatne podkreślenie piórem podobnym do tych używanych przez Teresę następującego
zdania: ‘Jeśli Kościół (mówi Loyson) udowodni mi, że się mylę, z zadowoleniem
uznam mój błąd i ponownie zajmę miejsce w jedności chrześcijan’.
W styczniu 1911 Karmel
wysłał Ojcu Loysonowi ‘Dzieje duszy’. 5. lutego podziękował im za ‘piękną
książkę zawierającą Życie i Wiersze Siostry Teresy od Dzieciątka
Jezus i Świętego Oblicza, zakonnicy Karmelu w Lisieux. Niektóre uwagi zapisane
piórem wskazują, że ta piękna dusza ofiarowała Bogu swoje modlitwy i cierpienia
w intencji tego, co nazwała „moim nawróceniem”, to jest mojego posłuszeństwa
naukom nałożonym przez Papieża na sumienia, które oddają się w jego ręce…
Bardzo zależy mi na przekazaniu Wam, że czuję się wzruszony z powodu wielu
rzeczy, które przeczytałem w tej książce. Muszę dodać, że dużo brakuje mi do
bycia przekonanym, i nie mogę nie odnieść do Siostry Teresy tego, co św. Paweł
powiedział o dobrych żydach, jego współczesnych i przeciwników: “Pałają
żarliwością ku Bogu, nie opartą jednak na pełnym zrozumieniu” (Rz 10, 2). Mogę
się mylić, Czcigodna Matko, pomyliłem się w moim życiu więcej niż raz, ale
jestem przekonany, że tym, co Pan Bóg potępia w człowieku, nie jest błąd, jeśli
towarzyszy mu pełne przekonanie, ale egoizm, pychę i nienawiść. Wierzę, że mogę
powiedzieć w obliczu śmierci i przed Bogiem, że te nigdy nie były motywami w
moim umyśle i moim życiu. Z wyrazami szczerego szacunku, Hyacinthe Loyson, były przełożony
paryskiego Karmelu.’ (Genewa, 5. lutego, 1911, do Matki Przełożonej).
Siostra Genowefa odpowiedział mu
9. lutego 1911 r. (przybliżony szkic tego pisma jest wciąż w archiwum Karmelu).
Następnie wznowiła korespondencję z nim 18. lipca, pisząc, że przesyła mu Artykuły sprawy Służebnicy Bożej. Ojciec
Loyson odpowiedział jej osobiście, że ‘czuje się poruszony, ale nie
wstrząśnięty’ argumentami korespondencji, i dodał: ‘Obiecuję przeczytać książkę
Artykuły, którą Siostra mi przesłała.
Na podstawie tego, co wiem o niej, Wasza dobra i heroiczna siostra nie jest
kimś obcym dla mnie, i chociaż nie autoryzuję wszystkiego, co jej dotyczy,
odczuwam dla niej podziw i jestem jej wdzięczny’ (Paryż, 21 lipca 1911 r.). Do
listu dodał kopię innego swojego listu wysłanego 17. kwietnia 1911 r do
karmelitów w Turynie, w którym powtórnie wyraził swoje przywiązanie to tego,
‘co jest prawdziwe, wielkie i owocne w tradycji św. Teresy z Avila, a nawet
jeszcze bardziej w tej św. Jana od Krzyża’.
Umarł w Paryżu 9. lutego
1912 r. szepcząc: ‘Mój słodki Jezu!’”
Czy słowa te są znakami
szczerego nawrócenia i ufnego powierzenia się Jezusowi w obliczu śmierci czy
też kontynuacją pozorowanej pobożności? Wydaje się, że można przyjąć tą
pierwszą odpowiedź. Jeśli tak, oznaczyłoby to, że modlitwa św. Teresy została w
końcu wysłuchana. Trwała ta modlitwa i jej ofiary bardzo długo. Trudno
powiedzieć, kiedy św. Teresa od Dzieciątka Jezus zaczęła modlić się za Karola
Loysona, dawnego o. Jacka w zakonie karmelitów. Według świadectwa jej siostry
Pauliny „Troska o jego nawrócenie wypełniała całe jej życie”[3]. Przynajmniej całe jej życie w Karmelu. W
jego intencji Teresa przyjęła ostatnią w jej życiu Komunię św. 19. sierpnia
1897 r. To był dzień, w którym Kościół obchodzi wspomnienie św. Jacka,
polskiego dominikanina żyjącego w XIII w., patrona kapłana, o którego
nawrócenie się modliła. Modlitwa św. Teresy została ostatecznie wysłuchana
wiele lat po zakończeniu jej ziemskiego życia.
[2] John
Clark, St. Therese of Lisieux, „Letters of St. Therese of Lisieux, Vol. II”, p.
728-731