Czy ateista może być zbawiony?
Ojciec św. Franciszek odpowiedział na to pytanie twierdząco: „Nawet i ateista, jeśli czyni dobro, będzie zbawiony”.
Czy można się z tym
twierdzeniem papieża zgodzić? Tzn., czy wystarczy czynienie dobra, a wiara w
Boga, w Chrystusa nie jest konieczna do zbawienia? Wydaje się, że wiara w Boga nie
jest konieczna do zbawienia, bo w Piśmie św. czytamy:
„Właśnie o to trudzimy się i
walczymy, ponieważ złożyliśmy nadzieję w Bogu żywym, który jest Zbawcą wszystkich
ludzi, zwłaszcza wierzących” (1 Tm 4, 10 BT).
Z tego biblijnego cytatu wynika, że Bóg jest Zbawcą nie tylko wierzących,
ale także niewierzących. Czyli nawet ateiści mogą być zbawieni. Z drugiej
strony Pan Jezus powiedział:
„Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie
potępiony” (Mk 16, 16 BT).
Z tych słów Pana wydaje się wynikać coś dokładnie przeciwnego. Jak pogodzić
te dwa cytaty? Odpowiedź zawarta jest w kontekście:
„I rzekł do nich: ‘Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu
stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy,
będzie potępiony’” (Mk 16, 15-16 BT).
Według słów Pana zapisanych u św. Marka, chodzi tu o
ludzi, którzy zetkną się z
głoszeniem nauki o Chrystusie, i ją odrzucą. Przez to odrzucenie stają się
winni. Jeśli odrzucą Go wyraźnie poznanego, to nie mogą być zbawieni, bo stają
się winni grzechu, który jest niewybaczalny:
„Dlatego powiadam wam: Każdy grzech i bluźnierstwo
będą odpuszczone ludziom, ale bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie
odpuszczone. Jeśli ktoś powie słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie mu
odpuszczone, lecz jeśli powie przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie mu
odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym” (Mt 12: 31-32 BT).
Odrzucenie Chrystusa objawionego komuś przez Ducha
Świętego jest już nie tylko grzechem „przeciwko Synowi Człowieczemu”, ale
właśnie „przeciwko Duchowi Świętemu”, a taki grzech nie będzie wybaczony.
Pozostaje jednak wierzyć, że odrzucający wiarę w Jezusa Chrystusa, czynią to,
bo mają niewłaściwe Jego poznanie, i w konsekwencji odrzucają nie Jego samego –
ale Jego wypaczony obraz. Odrzucają Go, bo nie poznali Jego bóstwa, Jego
miłosierdzia, nie poznali, że On jest obrazem Boga niewidzialnego, i nie
wiedzą, że kto widzi Syna, widzi i Ojca, a odrzucając Syna, odrzuca i Boga.
Czy do zbawienia wystarczy samo „czynienie
dobra”?
W kontekście niedawnej wypowiedzi papieskiej pojawia
się jeszcze pytanie, które zadał pewien prezbiterianin: „Czy w katolicyzmie
wystarczy do zbawienia czynienia dobra, bez odniesienia do Boga?”. Przeciwko
takiej redukcji wypowiada się Apostoł Narodów w sławnym Hymnie o miłości: „I
gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał” (1 Kor 13, 3 BT). Dwa najlepsze
greckie manuskrypty mają w tym miejscu: „Gdybym oddał moje życie dla próżnej chwały, a nie miał miłości…”[1]
Co to znaczy dla „próżnej chwały”? Dla ludzkiej
opinii: „Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią
w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci
otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa
twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu” (Mt 6, 2-4
BT). Nie wystarczy więc czynić dobro, ale trzeba je czynić w ukryciu – dla Boga,
widząc w drugim człowieka Chrystusa.[2] I tu
dochodzimy do paradoksu: Czy ateista w swoim postępowaniu będzie kierował się miłością
do Boga, w którego nie wierzy? Albo: Czy niewierzący w Chrystusa, dostrzeże Go
w potrzebujących?
„Głupi są, którzy nie poznali Boga…”
Ale jest jeszcze inna rzecz, którą trzeba uwzględnić –
naturalne poznanie Boga. Zgodnie ze słowami Pisma – naturalne poznanie Boga
jest dane każdemu.
„Głupi już z natury są wszyscy ludzie, którzy
nie poznali Boga: z dóbr widzialnych nie zdołali poznać Tego, który jest,
patrząc na dzieła nie poznali Twórcy, lecz ogień, wiatr, powietrze chyże,
gwiazdy dokoła, wodę burzliwą lub światła niebieskie uznali za bóstwa, które
rządzą światem. Jeśli urzeczeni ich pięknem wzięli je za bóstwa - winni byli
poznać, o ile wspanialszy jest ich Władca, stworzył je bowiem Twórca piękności;
a jeśli ich moc i działanie wprawiły ich w podziw - winni byli z nich poznać, o
ile jest potężniejszy Ten, kto je uczynił. Bo z wielkości i piękna stworzeń
poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę. Ci jednak na mniejszą zasługują
naganę, bo wprawdzie błądzą, ale Boga szukają i pragną Go znaleźć. Obracają się
wśród Jego dzieł, badają, i ulegają pozorom, bo piękne to, na co patrzą. Ale i
oni nie są bez winy: jeśli się bowiem zdobyli na tyle wiedzy, by móc ogarnąć
wszechświat - jakże nie mogli rychlej znaleźć jego Pana?” (Mdr 13,1-9 BT).
„To bowiem, co
o Bogu można poznać, jawne jest wśród nich, gdyż Bóg im to ujawnił. Albowiem od
stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty - wiekuista Jego potęga oraz
bóstwo - stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła, tak że nie mogą się
wymówić od winy” (Rz 1, 19-20 BT).
Poznanie Boga na drodze naturalnej jest dane każdemu i
winny staje się ten, kto je odrzuci. Czy więc ateista może być zbawiony? Na to pytanie odpowiada Sobór Watykański II:
„Ci bowiem, którzy bez własnej winy nie znając Ewangelii Chrystusowej i
Kościoła Chrystusowego, szczerym sercem jednak szukają Boga i wolę Jego przez
nakaz sumienia poznaną starają się pod wpływem łaski pełnić czynem, mogą
osiągnąć wieczne zbawienie. Nie odmawia też Opatrzność Boża koniecznej do
zbawienia pomocy takim, którzy bez własnej winy w ogóle nie doszli jeszcze do
wyraźnego poznania Boga, a usiłują nie bez łaski Bożej, wieść uczciwe życie.
Cokolwiek bowiem znajduje się w nich z dobra i prawdy, Kościół traktuje jako
przygotowanie do Ewangelii i jako dane im przez Tego, który każdego człowieka
oświeca, aby ostatecznie posiadł życie. Nieraz jednak ludzie, zwiedzeni przez
Złego, znikczemnieli w myślach swoich i prawdę Bożą zamienili w kłamstwo,
służąc raczej stworzeniu niż Stworzycielowi (por. Rz 1,21 i 25), albo też żyjąc
i umierając na tym świecie bez Boga, narażeni są na rozpacz ostateczną. Toteż,
aby przyczynić się do chwały Bożej i do zbawienia tych wszystkich, Kościół
mając w pamięci słowa Pana, który powiedział: "Głoście Ewangelię
wszelkiemu stworzeniu" (Mk 16,16), pilnie troszczy się o wspieranie misji”.
(„Konstytucja dogmatyczna o Kościele”, 16).
Z tego wynika, że staranie się przez ateistę o czynienie dobra nie dzieje
się bez Bożej łaski, i chociaż samo w sobie jest niewystarczające, to jednak jest
drogą do przyjęcia Ewangelii, w więc drogą do zbawienia. A Kościół nie może
zapomnieć o ciążącym na nim obowiązku głoszenia Dobrej Nowiny o zbawieniu.
„Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii” (1 Kor 9, 16 BT). A my, wierzący w Boga
i Chrystusa, musimy pamiętać o tym, że w większym lub mniejszym stopniu mamy wpływ
na obraz Boga i Chrystusa w innych, także w tych, dla których jesteśmy być może
jedyną „Biblią”, którzy oni „czytają”.
[1]
“the two best Greek manuscripts read: ‘If I lay down my life for vainglory and have no love.…”, Rees, W. (1953).
1 and 2 Corinthians. In B. Orchard & E. F. Sutcliffe (Eds.), (A Catholic Commentary on Holy Scripture
(p. 1095). Toronto; New York; Edinburgh: Thomas Nelson).
[2] Por.: “Ta przypowieść (Mt 25, 31-46) w
jasny sposób ukazuje, że chrześcijaństwo nie może zostać zredukowane do rodzaju
„dobroczynnej agencji”. Służba bliźniemu wymaga nadprzyrodzonej cnoty miłości
dla Jezusa, kiedy widzimy Go w potrzebującej osobie. To dlatego św. Paweł
zapewnia nas, że ‘jeśli oddałby wszystko na jałmużnę, a miłości by nie miał, nic
by nie zyskał’ (por.: 1 Kor 13, 3). Każda interpretacja nauczania Jezusa na
temat Sądu Ostatecznego, która dawałaby mu materialistyczne znaczenie i nie
odróżniałaby zwykłej filantropii od prawdziwie chrześcijańskiej cnoty miłości, byłaby
daleka od prawdy”. (Saint
Matthew’s Gospel. (2005). (p. 164). Dublin; New York:
Four Courts Press; Scepter Publishers).
Chyba właśnie to miał Franciszek na myśli, choć przyzwyczajony jestem że Papieże raczej mniej posługują się skrótami myślowymi
OdpowiedzUsuń