W szkole średniej usłyszałem głos powołania, ale starałem
się go nie dopuścić do siebie. I tak trwało to kilka lat. Chciałem mieć
pewność, że to jest rzeczywiście głos Pana Boga, a nie jakieś złudzenie czy
pragnienie ucieczki od życia. Pragnąłem stuprocentowej pewności, którą dałoby
mi doświadczenie podobne do tego, które było udziałem Szawła pod Damaszkiem.
Inną trudnością była świadomość, że w momencie, kiedy zdecyduję się na
małżeństwo, droga do kapłaństwa zostanie zamknięta, i odwrotnie: wybór
kapłaństwa oznacza rezygnację z małżeństwa. Jeśli chodzi o ten pierwszy
problem, to jego rozwiązaniem było przekonanie, że prawdopodobnie nigdy nie
będę miał 100 % pewności, a skoro tak, to musi mi wystarczyć te 99 albo może choćby
95 %. Tzn., zrozumiałem i zaakceptowałem to, że Pan Bóg nie objawi mi się
osobiście mówiąc: „Twoją drogą jest kapłaństwo” (na początku nie myślałem o
zakonie. To przyszło dopiero później). Jeśli chodzi o konieczność wyboru
pomiędzy małżeństwem, a kapłaństwem, zrozumiałem, że jeśli nie zdecyduję się na
żadną z tych dróg, właśnie dlatego, żeby mieć możliwość wyboru, to NIGDY nie
wybiorę! Innymi słowy, zrozumiałem, że muszę dokonać jakiegoś wyboru, chociaż każdy
wiąże się z pewnym ryzykiem. Po tych przemyśleniach, na które potrzebowałem
kilka lat, w końcu powiedziałem Bogu: „Tak”, zgadzając się na drogę, którą dla
mnie wybrał. W momencie podjęcia decyzji zbliżałem się do 25 roku życia.
Skutkiem takiej zwłoki w seminarium byłem 6-8 lat starszy od swoich kolegów
kursowych.
Jak to się stało, że zostałem franciszkaninem? Chociaż początkowo
nie myślałem o zakonie św. Franciszka, bo najpierw brałem pod uwagę seminarium
diecezjalne, potem przez jakiś czas wydawało mi się, że klasztor paulinów na
Jasnej Górze to miejsce dla mnie, to jednak w końcu zapragnąłem zrealizować
swoje powołanie właśnie w tym zakonie. Dlaczego akurat franciszkanie?
Decydującą rolę odegrał św. Ojciec Pio, wtedy oczywiście jeszcze nieogłoszony
nawet błogosławionym. Dzięki książce Czesława Ryszki zetknąłem się z jego
postacią. Po jej lekturze już wiedziałem, że chcę być w tym zakonie, w którym
on służył Bogu. Dlaczego więc nie zostałem kapucynem? Bo wtedy jeszcze nie wiedziałem
o różnych gałęziach zakonu św. Franciszka. To, co mnie zachwyciło w postaci św.
Pio, to cuda, które Pan Bóg sprawiał przez jego ręce. Było to dla mnie
potwierdzenie tego, że wiara chrześcijańska jest wciąż żywa. Wiele razy
słyszałem o cudach, które działy się przez ręce Apostołów i innych uczniów
Chrystusa w początkach chrześcijaństwa. To one były znakiem działania Ducha Świętego.
Nie słyszałem jednak o takich cudach, które dokonywały się współcześnie.
No właśnie, o wiele więcej czasu, niż to miało miejsce w
czasie rozeznawania życiowego powołania, potrzebowałem na to, żeby zrozumieć,
że Duch Święty działa także, a nawet przede wszystkich wtedy, kiedy owoce Jego
działania nie są takie spektakularne, jak w życiu włoskiego stygmatyka. W życiu
wierzących codziennie dzieją się małe i większe cuda. Nie dalej, jak wczoraj
rozmawiałem z parafianinem, który zadzwonił do mnie, aby podzielić się radosną
wiadomością: Guz mózgu zniknął! Lekarz przy ostatniej wizycie powiedział mu, że
nie ma guza, i stwierdził, że pewnie wcześniejsza diagnoza była fałszywa. A
przecież obecność tego guza potwierdziły dwa różne i niezależne badania! Lekarz
robiący ostatnie badanie nie mógł uwierzyć, że wcześniejsze wyniki były
poprawne. Tłumaczył to pomyłką. Kiedy mój znajomy oprócz wyników rezonansu
magnetycznego pokazał mu wcześniejsze wyniki badanie tomografem komputerowym,
lekarz bardzo się dziwił i nie widział żadnego wytłumaczenia. „Był pan u
lekarza?”. „Brał pan jakieś leki?”. Jedynym „lekiem” była Nowenna Pompejańska,
którą jego żona odmówiła dwukrotnie za swojego męża. Trzeba mieć wiarę, żeby
prosić o cud i trzeba mieć, może nawet większą wiarę, żeby dokonany cud uznać.
Ale są jeszcze cuda innego rodzaju. Pamiętam staruszkę,
której w pierwsze piątki przynosiłem Pana Jezusa. Kobieta była bardzo pobożna,
co było powodem, że w jej rodzinie śmiano się z niej, bo wyrażała swoją wiarę w
dziecięcy sposób. Słuchając Mszy św. przez radio, klękała na przeistoczenie. O
prawdziwości jej wiary przekonała mnie pewna historia z jej życia. Długo
modliła się za człowieka, który jej bardzo dokuczał. I po latach modlitwa
została wysłuchana: Człowiek, za którego się modliła, z wroga stał się jej
przyjacielem. Myślę, że to najpiękniejszy rodzaj cudów. Zmiana człowieka, jego
nawrócenie do Boga, jest największym cudem, który sprawia Duch Święty. Dlatego
największe cuda są ukryte przed okiem ludzkim – dzieją się w sercu człowieka i
w konfesjonale.
Teksty do wyboru w uroczystość Zesłania Ducha Świętego
przewidują wiele możliwych czytań, które opowiadają o różnych sposobach
działania Ducha Świętego. Ale nie mogło zabraknąć tego:
„Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. Po tych
słowach tchnął na nich i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego! Którym
odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”.
Wołajmy wraz z całym Kościołem:
„Przybądź Duchu Święty,
Ześlij z nieba wzięty
Światła Twego strumień. (…)
Ześlij z nieba wzięty
Światła Twego strumień. (…)
Obmyj co nieświęte,
Oschłym wlej zachętę,
Ulecz serca ranę”.
Oschłym wlej zachętę,
Ulecz serca ranę”.
jak byłem młody i głupi (głupi pozostałem, ale młodość odeszła) uważałem że księża, zakonnicy i zakonnice, to jacyś dziwacy od samego zarania i w ogóle, nie dość że niedzisiejsi to jeszcze ze z daleka ich poznać.
OdpowiedzUsuńA potem, po maturze, dowiedziałem się że Staszek poszedł "do Bernardynów" - i jak to tak? taki równiacha, taki "Szczota", no przecież sam z nim piwo na wycieczkach klasowych ukradkiem popijałem... no to jak to tak?
oświecenie nie przyszło od razu, ale od tego momentu przestałem mieć "głupie zdanie" na temat osób konsekrowanych.
:-)
OdpowiedzUsuńNajpiękniejsze cuda, to te które możemy osobiście dotknąć, bo one wzmacniają naszą wiarę.
OdpowiedzUsuńCzasem w życiu trzeba pozostać na Krzyżu i wytrwać do końca. Życie jest wielką tajemnicą mimo podjętej drogi życiowej, bo właśnie Duch Święty potrafi:) prowadzić tak, a nie inaczej.
Pozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń