Jeśli teraz jesteśmy Jego świątynią, to kiedyś On stanie się naszą.
*****
W wielu kościołach w najbliższą niedzielę (27. października) obchodzi się rocznicę poświęcenia własnego kościoła. Jakie znaczenie mają te obchody? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba się najpierw zastanowić nad znaczeniem świątyni w ogóle. W języku religioznawstwa świątynia należy do sfery sacrum. Jest to miejsce czy budynek poświęcony Bogu, czyli stanowiący Jego szczególną własność. Sfera sacrum odróżnia się od sfery profanum, czyli od wszystkich innych wymiarów naszej działalności i życia.
Czy tak było od początku? Nie. Czytając opis stworzenia świata na próżno będziemy szukać tam świątyni. Dlaczego tak? Ponieważ na początku wszystko było Bożą świątynią, czyli innymi słowy – wszystko w sposób wyłączny i nieograniczony należało do Boga. Pierwsi rodzice żyli na początku w przyjaźni z Bogiem oraz w harmonii zarówno pomiędzy sobą, jak i z całą naturą. Jednak to zmieniło się radykalnie po grzechu pierworodnym. Świat przestał być wyłączną własnością Boga.
Podobnie na końcu czasów, kiedy historia zbawienia wypełni się, świątynia przestanie być potrzebna. Wtedy Kościół zostanie oczyszczony od wszelkiej zmazy grzechu. Autor Apokalipsy opisując Nowe Jeruzalem stwierdza m.in.: „A świątyni w nim nie dojrzałem: bo jego świątynią jest Pan Bóg wszechmogący oraz Baranek” (Ap 21, 22). Jednak my żyjemy w czasie pomiędzy tymi dwoma krańcami historii zbawienia: z jednej strony po upadku pierwszych rodziców, którego skutki widzimy w otaczającym nas świecie i odczuwamy w sobie, a z drugiej strony wciąż oczekujemy Nowego Nieba i Nowej Ziemi, czyli wypełnienia się historii zbawienia. Przez grzech ludzi szatan otrzymał władzę nad światem. Jest to władza ograniczona i zależna od Boga, ale jednak Pan nazywa go „władcą tego świata” (J 12, 31; por. 14, 30; 16, 11). Od momentu, w którym cały wszechświat przestał być sacrum, świątynia – obszar zastrzeżony wyłącznie Bogu – stała się potrzebna. Dla nas. To nie Pan Bóg, ale my potrzebujemy miejsc poświęconych na wyłączną własność Bogu. Ponieważ także i my nie w pełni należymy do Boga. Bo chociaż chcemy dobra, pochwalamy je, to jednak pomimo tego, często czynimy zło, którego nie chcemy. Wewnętrzne rozdarcie, które opisuje św. Paweł w Rz 7, jest obecne w każdym z nas. Walka pomiędzy dobrem, a złem toczy się nie tyle pomiędzy narodami, partiami, ludźmi uznającymi różne wartości, ale w sercu każdego z nas. Dlatego potrzebujemy miejsc, gdzie możemy spotkać się z Bogiem, oczyścić się, uświęcić się i umocnić Jego obecnością po to, abyśmy odnawiali naszą przynależność do Niego i coraz bardziej stawali Jego własnością, czyli właśnie Jego świątynią.
Taki jest ostateczny sens spotkania z Bogiem. O tym opowiada Łk 19, 1-10, jeden z fragmentów, który można odczytać w czasie jutrzejszego święta. Jezus widząc Zacheusza na drzewie sam wprasza się do jego domu: «Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu». (Łk 19, 5). Spotkanie z Jezusem zmieniło całkowicie życie zwierzchnika celników z Jerycho. I o to właśnie chodzi w naszym „chodzeniu do kościoła”. Pan cieszy się zawsze, kiedy przychodzimy do Jego domu, ale jeszcze bardziej pragnie zamieszkać w naszych domach i sercach; pragnie być obecny w naszych zwyczajnych sprawach dnia codziennego; pragnie, abyśmy byli Jego świątynią. Jeśli teraz jesteśmy Jego świątynią, to kiedyś On stanie się naszą.
Jeśli nosimy w sobie Jezusa, stajemy się żywymi kamieniami duchowej świątyni – Kościoła. Świętość Kościoła zależy nie tylko od papieża, biskupów, kapłanów i zakonników, ale od każdego z nas. Jeśli pozwalamy Panu, aby nas uświęcał, przyczyniamy się do tego, że Kościół staje się bardziej święty, piękniejszy, bardziej pociągający. Jeśli zbliżamy się do Boga, to w jakiś tajemniczy sposób pociągamy za sobą innych.
*****
W wielu kościołach w najbliższą niedzielę (27. października) obchodzi się rocznicę poświęcenia własnego kościoła. Jakie znaczenie mają te obchody? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba się najpierw zastanowić nad znaczeniem świątyni w ogóle. W języku religioznawstwa świątynia należy do sfery sacrum. Jest to miejsce czy budynek poświęcony Bogu, czyli stanowiący Jego szczególną własność. Sfera sacrum odróżnia się od sfery profanum, czyli od wszystkich innych wymiarów naszej działalności i życia.
Czy tak było od początku? Nie. Czytając opis stworzenia świata na próżno będziemy szukać tam świątyni. Dlaczego tak? Ponieważ na początku wszystko było Bożą świątynią, czyli innymi słowy – wszystko w sposób wyłączny i nieograniczony należało do Boga. Pierwsi rodzice żyli na początku w przyjaźni z Bogiem oraz w harmonii zarówno pomiędzy sobą, jak i z całą naturą. Jednak to zmieniło się radykalnie po grzechu pierworodnym. Świat przestał być wyłączną własnością Boga.
Podobnie na końcu czasów, kiedy historia zbawienia wypełni się, świątynia przestanie być potrzebna. Wtedy Kościół zostanie oczyszczony od wszelkiej zmazy grzechu. Autor Apokalipsy opisując Nowe Jeruzalem stwierdza m.in.: „A świątyni w nim nie dojrzałem: bo jego świątynią jest Pan Bóg wszechmogący oraz Baranek” (Ap 21, 22). Jednak my żyjemy w czasie pomiędzy tymi dwoma krańcami historii zbawienia: z jednej strony po upadku pierwszych rodziców, którego skutki widzimy w otaczającym nas świecie i odczuwamy w sobie, a z drugiej strony wciąż oczekujemy Nowego Nieba i Nowej Ziemi, czyli wypełnienia się historii zbawienia. Przez grzech ludzi szatan otrzymał władzę nad światem. Jest to władza ograniczona i zależna od Boga, ale jednak Pan nazywa go „władcą tego świata” (J 12, 31; por. 14, 30; 16, 11). Od momentu, w którym cały wszechświat przestał być sacrum, świątynia – obszar zastrzeżony wyłącznie Bogu – stała się potrzebna. Dla nas. To nie Pan Bóg, ale my potrzebujemy miejsc poświęconych na wyłączną własność Bogu. Ponieważ także i my nie w pełni należymy do Boga. Bo chociaż chcemy dobra, pochwalamy je, to jednak pomimo tego, często czynimy zło, którego nie chcemy. Wewnętrzne rozdarcie, które opisuje św. Paweł w Rz 7, jest obecne w każdym z nas. Walka pomiędzy dobrem, a złem toczy się nie tyle pomiędzy narodami, partiami, ludźmi uznającymi różne wartości, ale w sercu każdego z nas. Dlatego potrzebujemy miejsc, gdzie możemy spotkać się z Bogiem, oczyścić się, uświęcić się i umocnić Jego obecnością po to, abyśmy odnawiali naszą przynależność do Niego i coraz bardziej stawali Jego własnością, czyli właśnie Jego świątynią.
Taki jest ostateczny sens spotkania z Bogiem. O tym opowiada Łk 19, 1-10, jeden z fragmentów, który można odczytać w czasie jutrzejszego święta. Jezus widząc Zacheusza na drzewie sam wprasza się do jego domu: «Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu». (Łk 19, 5). Spotkanie z Jezusem zmieniło całkowicie życie zwierzchnika celników z Jerycho. I o to właśnie chodzi w naszym „chodzeniu do kościoła”. Pan cieszy się zawsze, kiedy przychodzimy do Jego domu, ale jeszcze bardziej pragnie zamieszkać w naszych domach i sercach; pragnie być obecny w naszych zwyczajnych sprawach dnia codziennego; pragnie, abyśmy byli Jego świątynią. Jeśli teraz jesteśmy Jego świątynią, to kiedyś On stanie się naszą.
Jeśli nosimy w sobie Jezusa, stajemy się żywymi kamieniami duchowej świątyni – Kościoła. Świętość Kościoła zależy nie tylko od papieża, biskupów, kapłanów i zakonników, ale od każdego z nas. Jeśli pozwalamy Panu, aby nas uświęcał, przyczyniamy się do tego, że Kościół staje się bardziej święty, piękniejszy, bardziej pociągający. Jeśli zbliżamy się do Boga, to w jakiś tajemniczy sposób pociągamy za sobą innych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz