Modlitwa jest działaniem, którego celem jest, mówiąc bardzo ogólnie, dokonanie się pewnej zmiany, niezależnie od tego, czy chodzi o zmianę na lepsze jakiejś istniejącej trudnej sytuacji czy też o oddalenie zagrażającego niebezpieczeństwa. Elementem, który odróżnia „modlitwę chrześcijańską” od, nazwijmy to „modlitwy pogańskiej”, jest to, gdzie ta zmiana ma się dokonać. Postawą chrześcijańską jest wiara w to, że Pan Bóg jest zawsze życzliwy człowiekowi, dlatego celem modlitwy chrześcijańskiej nie jest usiłowanie wpłynięcia na Boga, aby On zmienił swoje nastawienie. Celem modlitwy chrześcijańskiej jest zmiana, który ma się dokonać w człowieku. Modląc się, proszę Boga, aby zmienił mnie tak, abym stał się zdolny przyjąć to, co On chce mi dać, abym przemieniony przez Boga zgodził się na Jego wolę. Modlitwę chrześcijańską można streścić: “Panie Boże, niech się stanie, jak Ty chcesz”.
Z modlitwą pogańską jest inaczej. Celem modlitwy pogańskiej jest zmiana w Bogu – „przekonanie” Boga, zyskanie Jego przychylności czy usiłowanie wpłynięcia na Niego, aby On „zmienił się” – stał się mi życzliwy i uczynił to, o co Go proszę. Taką modlitwę można streścić: „Panie Boże, niech się stanie tak, jak ja chcę”.
Świadomie wybrałem sposób opisu: „modlitwa chrześcijańska” i „modlitwa pogańska”. Bo nie zawsze „modlitwa chrześcijanina” jest „modlitwą chrześcijańską”. Po pogańsku mogą się modlić także katolicy. Wiem, bo sam nie raz się tak modliłem. I czasem Pan Bóg wysłuchał takiej modlitwy. Pamiętam np., że w seminarium bardzo chciałem wyjechać na kurs języka niemieckiego na wakacjach. Modliłem się: „Panie Boże, musisz mnie wysłuchać!” I stało się tak, jak chciałem; Pan Bóg wysłuchał mnie. Minęło już ponad 20 lat od tamtych wakacji, ale z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że był to chyba najgorszy czas w moim życiu. Przeżyłem wtedy kryzys wiary i powołania. Wkrótce po tym, jak wróciłem do domu, zmarł mój ojciec. Być może chodziło o to, że nie spędziłem tych ostatnich miesięcy życia mego taty z nim? Nie wiem, ale pewnie chodzi o to, że byłem nie tam, gdzie On chciał mnie mieć. To była trudna lekcja. I nie chodzi o to, że pobyt w Niemczech jest niedobry sam w sobie, czy niedobry dla mnie. Bo później przyjeżdżałem tu wiele razy, spędziłem tu w sumie kilka lat, i ponownie pracuję wśród Niemców od prawie roku. Poznałem wielu wspaniałych, życzliwych ludzi, przeżyłem wiele pięknych spotkań. I także na obecny czas patrzę jako na czas łaski. Dobrze się tu czuję. Ale w czasie tamtych wakacji było inaczej. Od tego czasu nie usiłuję „zmienić” Boga w sensie że nie modlę się, aby On uczynił to, o czym sądzę, że jest dobre: „Panie Boże, musisz to uczynić”. Zawsze, nie zależenie czy to jest wyraźnie wyrażone słowami (myślami) czy też nie, w mojej modlitwie jest zawarta intencja: „Ale niech się stanie, jak Ty chcesz”.
Mogę prosić o wszystko, o czym sądzę, że jest dobre, ale zawsze powinienem dawać pierwszeństwo woli Pana Boga. I nie chodzi tu tylko o postawę na modlitwie, ale w całym życiu. Życie Pana Jezusa można streścić jako posłuszeństwo Bogu, a więc pełnienie Jego woli, aż po Krzyż. Wierzący w Jezusa powinni Go naśladować, pytać się: „Co Pan Bóg chce, abym czynił?” i starać się, aby w ich życiu wypełniała się wola Boża. Postawa przeciwna, czyli robienie wszystkiego według tego, co sam uważam za lepsze, bez uwzględnienia woli Bożej, jest istotą satanizmu. Istotą satanizmu nie jest jakiś kult szatana czyli uczestniczenie w jakiś rytuałach na jego cześć, ale pełnienie swojej woli bez liczenia się z wolą Boga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz