W ostatnią środę zaczęliśmy okres Wielkiego Postu. W tym czasie podejmujemy
różne praktyki, których celem jest przygotowanie się do Wielkanocy. Wielki Post
trwa 40 dni. Właśnie tyle czasu przebywał Pan na pustyni. Ewangelista pisze: „Zaraz
też Duch wyprowadził Go na pustynię” (Mk 1, 12). „Zaraz” – to znaczy
bezpośrednio po przyjętym przez Niego chrzcie w Jordanie. Duch, którego Pan
ujrzał, jak z otwartych niebios zstępuje na Niego, wyprowadził (ἐκβάλλω – dosł. „wyrzucił“) Go na pustynię,
gdzie był kuszony przez szatana.
Każde z tych stwierdzeń jest ważne i prawdziwe. Żeby je rozumieć właściwie,
musimy pamiętać, że: 1. Jezus jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem.
Kuszony był nie jako Bóg, ale w swoim człowieczeństwie. 2. To nie Bóg kusił Pana,
ale szatan.
Nie inaczej jest, kiedy zostajemy poddanie różnorakim pokusom: to szatan
wodzi nas na pokuszenie. Jeśli tak, to dlaczego Pan nauczył nas modlitwy, w
której prosimy naszego Ojca niebieskiego, aby „nie wodził nas na pokuszenie”?
To brzmienie sugeruje, że to właśnie Pan Bóg kusi człowieka. Z tego powodu
biskupi francuscy zmienili niedawno tą jedną prośbę w „Ojcze nasz”, i od
początku Adwentu 2017 katolicy we Francji uczestnicząc w liturgii modlą się: „Nie
dozwól nam ulec pokusie”. Taki jest rzeczywiście sens modlitwy, którą zostawił
nam nasz Zbawiciel. Tak tłumaczy też np. Biblia Poznańska. Wersja używana w
liturgii Kościoła w Polsce jest dosłownym tłumaczeniem greckiego oryginału. Odmawiamy
ją w niezmienionym brzmieniu ze względu na szacunek dla słów Pana, ale cały
czas musimy pamiętać, że to nie Bóg wodzi nas na pokuszenie, ale wróg naszego
zbawienia. Właśnie o tym pisze św. Jakub pisze w swoim Liście: „Kto doznaje
pokusy, niech nie mówi: «Bóg mnie kusi». Bóg bowiem ani nie podlega pokusie do
zła, ani też nikogo nie kusi. To własna
pożądliwość wystawia każdego na pokusę i nęci” (1, 13-14 BT).
Dlaczego zatem Pan Jezus uczy swoich uczniów, aby modlili się: „I nie wódź
nas na pokuszenie”? Za tym stwierdzeniem stoi prawda, że Bóg jest jedynym i wszechwładnym
Panem, a Jego władzy podlega wszystko; On jest ostateczną przyczyną wszystkiego.
„Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież bez woli Ojca waszego żaden
z nich nie spadnie na ziemię” (Mt 10, 29 BT). Jeśli coś się dzieje, dzieje się
dzięki temu, że Pan Bóg chce tego w sposób pozytywny albo przynajmniej
dopuszcza, aby się stało. Jednak nawet wtedy, kiedy Pan Bóg tylko dopuszcza
jakieś wydarzenie, czyli nie chce w sposób pozytywny, w języku Biblii brzmi to
tak samo, tzn., że On tego chce. Przykład z wróblami spadającymi na ziemię nie
jest jednoznaczny, dlatego posłużę się innym przykładem ze Starego Testamentu.
Kiedy Dawid został królem całego Izraela, postanowił policzyć lud, pomimo
tego, że było to zabronione. Jego czyn został potraktowany przez Boga jako
wyraz nieposłuszeństwa wobec Niego. W dwóch różnych Księgach biblijnych mamy
dwa różne opisy genezy tego grzechu syna Jessego. W Drugiej Księdze Samuela
jest napisane: „Jeszcze raz Pan zapłonął gniewem przeciw Izraelitom. Pobudził
przeciw nim Dawida, mówiąc: «Idź i policz Izraela i Judę»” (24, 1 BT). Natomiast
w Pierwszej Księdze Kronik: „Powstał szatan przeciwko Izraelowi i pobudził
Dawida, żeby policzył Izraela” (21, 1 BT). Obydwa te teksty opisują jedno i to
samo wydarzenie. W pierwszym jest napisane, że Pan Bóg pobudził króla do
grzechu, a w drugim, że Jego wróg. Która z tych wersji odpowiada prawdzie?
Odpowiedź może być tylko jedna: To szatan pobudził króla do grzechu. A
stwierdzenie przeciwne oznacza, że Pan Bóg nie przeszkodził temu, czyli, że to
dopuścił. W ten sam sposób: Pan Bóg nie wodzi na pokuszenie, ale dopuszcza, że
jesteśmy kuszeni przez złego ducha. Tak było też z Jezusem na pustyni: był
kuszony przez szatana, na co Pan Bóg przyzwolił, ba, nawet wyprowadził a
właściwie „wyrzucił” swego Syna na pustynię, aby tam był kuszony przez diabła.
Pan Jezus był kuszony przez szatana, i szatan został przez Niego pokonany. Na
pustyni Pan pokazał nam, jak mamy walczyć ze złym duchem, aby zwyciężyć. Jak
nie ma zwycięstwa bez walki, tak nie ma zwycięstwa nad pokusami bez bycia
kuszonym. Św. Antoni pustelnik znany jest ze swoich dramatycznych potyczek z
szatanem. Pomimo tego, a może właśnie dlatego jego spojrzenie na szatańskie
pokusy jest całkiem pozytywne: „Nikt nie może wejść do Królestwa Niebieskiego
nie będąc kuszony. Zabierz pokusy – a nikt nie będzie zbawiony”. W tym
stwierdzeniu pokusy jawią się jako coś wręcz niezbędnego do zbawienia. Jest to
„trudna mowa”. Co takiego dobrego jest w pokusach, które przecież mogą stać się
przyczyną potępienia? Jedno nie ulega wątpliwości: Nikt nie wejdzie do
Królestwa Niebieskiego nie będąc wcześniej niewypróbowany. Nawet aniołowie byli
poddani próbie, i tylko ci, którzy jej sprostali, zostali dopuszczeni do
oglądania Bożego oblicza. Ale św. Antoni Wielki mówi coś więcej, a mianowicie,
że pokusy są potrzebne do zbawienia. Wierzymy, że łaska Boża jest konieczna do
zbawienia, ale pokusy? Jak rozumieć jego słowa?
Długo zastanawiałem się nad sensem słów egipskiego pustelnika. Na pewno
pokusy służą samopoznaniu. Przez jedną pokusę, której jestem poddany, poznaję
siebie lepiej, niż dzięki największym objawieniom. Przeróżne przeżywane pokusy
pokazują mi, do czego jestem zdolny sam z siebie. Dlatego słusznie ktoś
powiedział, że tyle wiemy o sobie, ile nas wypróbowano. Ale w czasie pokus
poznaję nie tylko swoją małość i nędzę, ale także lepiej niż kiedykolwiek
indziej dostrzegam, jak bardzo jestem zależny od Bożej pomocy. Zatem w tym trudnym,
a jednocześnie błogosławionym czasie poznaję z jednej strony, kim jestem sam z
siebie, i do czego jestem zdolny, gdyby Pan Bóg zostawił mnie samemu sobie, z
drugiej zaś, że tylko Pan może mi w tym czasie próby pomóc. „Nie takiego bowiem
mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz poddanego
próbie pod każdym względem podobnie jak my – z wyjątkiem grzechu” (Hbr
4, 15 BT).
Doświadczenie pokus nie było obce Apostołowi Narodów. Dzieli się tym w
siódmym rozdziale Listu do Rzymian: „Albowiem wewnętrzny człowiek we mnie ma
upodobanie zgodne z Prawem Bożym. W członkach zaś moich spostrzegam prawo inne,
które toczy walkę z prawem mojego umysłu i bierze mnie w niewolę pod prawo
grzechu mieszkającego w moich członkach. Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie
wyzwoli z ciała, co wiedzie ku tej śmierci? Dzięki niech będą Bogu przez
Jezusa Chrystusa, Pana naszego!” (22-25 BT).