Szukaj na tym blogu

środa, 25 stycznia 2012

Nawrócenie ...na protestantyzm?

Było to prawie trzy lata temu. Na kalwinistycznym forum, jeden z moderatorów, sam kalwinista, zadał mi pytanie odnośnie stanowiska Kościoła wobec katolików przechodzących na protestantyzm. Czy opuszczający Kościół automatycznie podpadają pod jego klątwę? Co Kościół naucza, jeśli chodzi o możliwość ich zbawienia? Odpowiedziałem, że Kościół naucza o sumieniu. Ostateczną instancją jest sumienie zainteresowanego. Wszystko zależy od motywów danego człowieka, czyli czy w swoim sercu uważa on/ona, że to, co czyni jest dobre i słuszne.

kalwinista napisał: (...) to samo tyczy się np. również i mnie gdyż w duszy uważam, że to co piszę i rozgłaszam jest dobre i słuszne.

Na takie pytanie, trzeba odpowiedzieć twierdząco. Dobrze czynisz, jeśli działasz zgodnie z Twoim sumieniem. Jeśli w głębi serca spostrzegasz coś jako dobro – dobrze czynisz idąc za tym. To może dotyczyć wystąpienia z Kościoła katolickiego, wyznawania innej wiary, rozpowszechniania nauki przeciwnej do tego, co uczy Kościół, itd. W Ewangelii według św. Jana czytamy: J 9:22 Tak powiedzieli jego rodzice, gdyż bali się Żydów. Żydzi bowiem już postanowili, że gdy ktoś uzna Jezusa za Mesjasza, zostanie wyłączony z synagogi. Taki los spotykał każdego, kto idąc za głosem sumienia, uznał Jezusa za Mesjasza. Wielu stawało i staje przed dylematem. Albo iść za głosem sumienia tracąc przyjaciół, albo nic nie zmieniać i utracić spokój sumienia. Idący za głosem sumienia zyskuje spokój, ale często traci przyjaciół, rodzina się go wyrzeka, musi zrezygnować z kariery zawodowej. To właściwie nie zmieniło się w środowisku żydowskim przez całą historię aż do naszych czasów. Jeśli nawet nie chodzi o formalną klątwę synagogi, to często rodzina i przyjaciele nie akceptują nawrócenia na chrześcijaństwo. U muzułmanów jest jeszcze gorzej. Za nawrócenie na chrześcijaństwo grozi konwertycie śmierć z ręki najbliższych członków rodziny.

Nie można powiedzieć, że jest to całkiem łatwe w obrębie samego chrześcijaństwa, przy nawróceniach z protestantyzmu na katolicyzm i odwrotnie. W niektórych środowiskach jest to związanie z utratą dawnych przyjaciół.


kalwinista napisał: Niestety podstawy, które podałeś nie są wystarczające wg. mnie do wyciągnięcia wniosków, które wyciągnąłeś albo musisz przyznać, że dosłownie każdy Protestant odrzucając waszą "tradycję" jest de facto usprawiedliwiony z tych rzuconych anathem, gdyż na pewno każdy jest przekonany, że jest to dobre i słuszne.

Mam nadzieję, że nie sfałszuję nauki Kościoła katolickiego w tej sprawie, upraszczając ją w ten sposób: Człowiek ma obowiązek podążania za swoim sumieniem, nawet jeśli ono jest błędne. Z drugiej strony ma on obowiązek kształtowania swego sumienia, czyli dążenia do prawdy - badania, czy jego pragnienia są z Boga, czy podążanie za nimi jest dobre. Jeśli więc Ty jako protestant, w swoim sumieniu jesteś przekonany, że Kościół katolicki nie jest prawdziwym Kościołem Chrystusa i opuszczenie go jest dla Ciebie tym, czego oczekuje Pan Bóg, czynisz słusznie opuszczając Kościół, nawet jeśli obiektywnie jest to złe.

Powiesz, że Twoim motywem była miłość do Pana, naturalne dążenie do prawdy i że kiedy odkryłeś ją tam, gdzie jesteś, nie mogłeś postąpić inaczej. Tak pewnie powiedzą inni, albo przynajmniej mogą tak powiedzieć. Czy tak jednak jest istotnie? Powiesz, któż może wiedzieć lepiej o moich motywach niż ja sam? O, tak masz rację. Do pewnego stopnia. Bowiem człowiek to istota skomplikowana, a psychologia zna takie mechanizmy jak racjonalizowanie, wypieranie, unikanie informacji powodujących dysonans, itp. Tak naprawdę, myślę, człowiek nie jest najlepszym sędzią w swoich własnych sprawach, które dotyczą go bardzo osobiście, a przynajmniej nie zawsze jest takim sędzią.

Napisałeś: „na pewno każdy jest przekonany, że jest to dobre i słuszne”. Czy na pewno każdy? Skąd możesz to wiedzieć z taką pewnością? Myślę, że tak do końca nie możesz być tego pewny nawet w stosunku do siebie. Jak sądzisz, czy Szaweł prześladujący Kościół nie był przekonany, że czyni „słusznie i dobrze”? Gdybyś mu zadać takie pytanie, to jestem pewny, że odpowiedziałby, że czynił to z gorliwości o chwałę Bożą. On sam napisze o tym później: Ga 1:13-14 Słyszeliście przecież o moim postępowaniu ongiś, gdy jeszcze wyznawałem judaizm, jak z niezwykłą gorliwością zwalczałem Kościół Boży i usiłowałem go zniszczyć, jak w żarliwości o judaizm przewyższałem wielu moich rówieśników z mego narodu, jak byłem szczególnie wielkim zapaleńcem w zachowywaniu tradycji moich przodków. Po swoim nawróceniu, jako Apostoł Paweł, głosił Ewangelię, którą wcześniej usiłował zniszczyć. Czy działał ze swoim sumieniem? Jestem pewny, jakiej odpowiedzi udzielisz na to pytanie.

Gdyby więc zapytać Szawła przed nawróceniem i Pawła po nawróceniu o to, czy działa z godnie ze swoim sumieniem; czy uważa, że to co czyni, jest słuszne i sprawiedliwe, myślę, że z całym przekonaniem powiedziałby, „tak oczywiście”. „Działam słusznie” – odpowiedziałby Szaweł mordujący chrześcijan; „działam słusznie” – odpowiedziałby Paweł głoszący Chrystusa. Taka sama odpowiedź w obu przypadkach, mimo iż skrajnie różne jego postępowanie. Dlatego myślę, że potrzeba innego kryterium, niż tylko opinii samego zainteresowanego, która zawsze jest subiektywna. Albo może inaczej, potrzebujemy czegoś zewnętrznego, co byłoby takim obiektywnym wyznacznikiem.

Takie zewnętrze kryterium potrzebne jest, aby ustalić obiektywny wykład Pisma św., jak to starałem się uzasadnić w wątku o „sola Scriptura”. To zewnętrzny autorytet ustalił kanon Pisma św., a nie kryteria wewnętrzne. Analogicznie, również potrzebujemy takiego kryterium, aby ustalić szlachetność motywów nawrócenia od Kościoła katolickiego do jakiegoś innego wyznania protestanckiego (to obowiązuje również w odwrotną stronę). I myślę, że takim kryterium, z którym obaj możemy się zgodzić jest wspomniana wcześniej osoba św. Pawła Apostoła. Prześladowca Kościoła stał się później jego Apostołem. Czy to nienawiść była powodem jego nawrócenia? Nie, odwrotnie, miłość do Chrystusa i pragnienie głoszenia Dobrej o Nim Nowiny. Czuł wręcz przynaglanie: „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii.” Czy czuł nienawiść do swego narodu? Nie. Dokładnie odwrotnie: Rz 9:3 Wolałbym bowiem sam być pod klątwą odłączony od Chrystusa dla zbawienia braci moich, którzy według ciała są moimi rodakami. Paweł mówi coś niesamowitego. Nie uważa judaizmu za religię słuszną. Opuścił judaizm. Ze strony Żydów doznał wielu prześladowań. A jednak pisze, że "wolałby być pod klątwą i odłączonym od Chrystusa, dla zbawienia swoich braci", którzy należeli do religii, którą opuścił.

Praktycznie nie zetknąłem się z protestantami w Polsce. Po raz pierwszy stało się to w czasie mojego pobytu w Niemczech. Mieszkałem tam przez 5 lat. W tym czasie poznałem małżeństwa mieszane, z których jeden z małżonków był katolikiem, drugi protestantem. W jedną niedzielę szli oboje razem z dziećmi na Mszę św. do kościoła katolickiego, a za tydzień do zboru na nabożeństwo protestanckie. Kiedy byli na Mszy św. oboje przyjmowali Komunię św., bo przecież „Bóg jest jeden czyli ten sam u katolików, co i u protestantów”; kiedy byli na nabożeństwie protestanckim, uczestniczyli tak samo przyjmując pamiątkę wieczerzy Pańskiej (nie wiem, czy dobrze się wyrażam, mam nadzieję, że mnie rozumiesz). Nie jestem wrogiem ekumenizmu. Sam uczestniczyłem kilka razy na nabożeństwach, gdzie modlili się razem protestanci i katolicy. Było to coś dobrego. Jednak jestem wrogiem „radosnego ekumenizmu”, kiedy obydwie strony nie dostrzegają różnic doktrynalnych. Kiedy nie dostrzega się różnic, to znak, że nie uważa się tych różnic za coś ważnego, a w konsekwencji jest to znakiem obojętności w wierze. Nie mogę na przykład zgodzić się na protestanckie rozumienie Eucharystii, czyli realność Ciała i Krwi Pańskiej, dlatego nie uznaję czegoś takiego, jak „ekumeniczne Msze św.” (gdzie wszyscy, katolicy i protestanci przyjmują Komunię św.) A niestety, o takich słyszałem. Protestanci niemieccy są w większości urodzeni jako tacy, protestanci z pokolenia na pokolenie, i to od czasów Lutra. O ile na początku, protestanci i katolicy niemieccy wyrzynali się nawzajem, to teraz przechodzą w inną skrajność, nie dostrzegając różnic czy nie uważając ich za istotne. Oczywiście nie wszyscy, ale spora część po jednej i po drugiej stronie, chyba jednak bardziej daje się to zauważyć po stronie katolickiej.

Kiedy kilka miesięcy temu zetknąłem się z forami polskich protestantów, było to dla mnie zjawisko nowe i zarazem szokujące. Po pierwsze, to byli pierwsi, z którymi miałem kontakt (nie mówiąc o zaprzyjaźnionym małżeństwie polskich baptystów, które poznałem rok temu). Po drugie, nowością była dla mnie Wasza antykatolickość. A przecież większość z Was to byli katolicy. A teraz myślę, że właśnie dlatego, że byliście katolikami, odchodząc od katolicyzmu, staliście się antykatolikami. Nie mówię tego o wszystkich, ale niestety, o większości, przynajmniej tej aktywnej większości. I nie jest to tylko moje subiektywne odczucie. Czytając świadectwo Scotta Hahna, który nawrócił się z kalwinizmu na katolicyzm, natknąłem się na coś podobne świadectwo. Pisze on, że największy antykatolicyzm spotkał u kalwinistów (czy protestantów w ogóle), którzy byli wcześniej katolikami.

Dla mnie osobiście, taka postawa jest zaprzeczeniem tego, że ktoś kierował się głosem sumienia. Sądzę bowiem, że jeżeli ktoś idzie za głosem sumienia to doświadcza głębokiego pokojem. Jeżeli zaś ktoś zieje nienawiścią, to tym samu zadaje kłam temu, co choćby z największym zapałem twierdził, że „kieruje się miłością do Chrystusa i idzie za wołaniem Ducha Świętego, który odczuwa w głębi swego serca”. Gdyby tak było, to powinien też cieszyć jego owocami: Ga 5:22-23 Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, 23 łagodność, opanowanie.

Pewnie wszyscy protestanci piszący na tym forum i odwiedzający je tylko, gdyby zostali zapytani: „Czy uważasz i jesteś dogłębnie przekonany, że Twój wybór jest dobry i słuszny?”, odpowiedzieliby: „Tak, oczywiście”. Ale jednak, niestety, kiedy czyta się wpisy na tym forum można dojść do wniosków przeciwnych. Powiedz, zresztą sam, czy wpis porównujący papieża do Hitlera świadczy o miłości do niego, albo czy świadczy o tym, że uważa katolików za swoich braci? Jest to jeden z wpisów, który ostatnio czytałem na ShoutBoxie. A niestety, nie jest to wyjątek, o czym nie muszę Cię przekonywać. Dlatego myślę, że każdy znajdzie odpowiedź, czy jego postępowanie jest zgodne z tym, co w sumieniu rozpoznaje jako „dobre, sprawiedliwe i słuszne”, zadając sobie pytanie o własne podobieństwo do Apostoła Narodów, który „wolałby być pod klątwą i odłączonym do Chrystusa dla zbawienia swoim braci”.

Podsumowując, odpowiedź na pytanie o jakość Twoich własnych motywów znajdziesz porównując się do św. Pawła: Jeśli masz takie pragnienia jak on (Rz 9, 3); jeśli cieszysz się owocami Ducha Świętego (Ga 5, 22-23), nie mam wątpliwości odnośnie motywów Twojego nawrócenia. Jeśli jednak jest inaczej, to znaczy, że Twoje motywy nie były takie, jak u św. Pawła. Ale odpowiedź na pytanie, jak to jest w Twoim przypadku, zostawiam Tobie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz